Rozdział 32



Słyszałem stukanie. W głowie rozchodziło się ono niczym echo. Było coraz głośniejsze i nie do wytrzymania. Zacisnąłem powieki i powoli je uchyliłem. Nie zobaczyłem nic. Kompletna ciemność. Przez
Myśl przeszło mi że oślepłem, ale po kilku sekundach mój wzrok Zaczął przyzwyczajać się do panującej ciemności i zaczynałem widzieć kontury. Byłem w jakimś średniej wielkości pomieszczeniu, żadnych mebli, po podłodze walało się kilka kawałków drewna i co najdziwniejsze nie było to wcale okien. Spojrzałem w dół i zobaczyłem, że jestem przywiązany do krzesła. Tak ciasno, że nie mogę zrobić nawet najmniejszego ruchu. Spróbowałem użyć siły, która posiadam, ale to na nic. Rozpoznałem liny zabrane z nieba. Strasznie mocne, niemożliwe do zerwania. Kark bolą mnie niemiłosiernie. Próbowałem go rozruszać. Co się do cholery stało i gdzie ja jestem ? Rozglądałem się dookoła i ujrzałem mały snop światła wydostający się spod wielkich, starych drzwi. Gdzie jest Peachy? Aż zrobiło mi się gorąco. Zacząłem się szamotać, aż drzwi się otworzyły, a z nich wyszedł chłopak ze stacji. Wyglądał inaczej. Wokół niego rozchodziła się dziwna aura. W słabym świetle widziałem jego zarozumiały uśmiech.
- Nie poznajesz mnie? - spojrzał na mnie z kpiną wymalowana na twarzy. Nie odezwałem się, tylko zacisnąłem zęby i pieści.
- Gdzie ona jest? - wycedziłem powoli, próbując nie tracić kontroli. On chyba nie wie, z kim zadziera. W głowie liczę do dziesięciu, by nie rozwalić wszystkiego dookoła, dopóki nie dowiem się, o co tu chodzi.
- Dziewczyna? Muszę przyznać że ładna. A jeszcze lepsze jest to, kim jest. A jest tym, czego nam potrzeba. Niestety trudno ją dopaść. Ma wokół siebie dużo opiekunów, co nie jest nam na rękę. -oparł się o przeciwległą ścianę i patrzył na mnie.
- Kim jesteś? - spojrzałem mu w oczy.
- John Fel. Jak zwykle niedoceniony wśród bóstwa i aniołów. Byłem w 3 randze.
- Byłeś? - starałem podtrzymywać rozmowę, żeby dać sobie więcej czasu na uwolnienie się z tych przeklętych łańcuchów. David pożałuje, że je zrobił. Nawet jeśli miały być przeznaczone tylko i wyłącznie w niebie.
- Tak, po buncie, którego byłeś inicjatorem, strasznie się rozrzedziliśmy. Bóg stracił do nas zaufanie i ciężko było z nim wytrzymać. W niebie było coraz więcej sprzeczek, archaniołowie nie nadążali z robieniem porządku. Chciałem zostać archaniołem, ale odrzucili moją prośbę. Tobie to przyszło łatwo co? Ulubieniec Boga i archanioł. Ceniony, mający swoje zdanie. Ale oboje wiemy, jaki jesteś naprawdę. Nie bez przyczyny pan zesłał cię na sam dół. Najbardziej cię kochał i najbardziej go zawiodłeś.
- Zamknij się! - warknąłem i szrapnelem się do przodu.
- To idealna okazja zabić ciebie, zemsta za to, że ty byłeś najbardziej doceniany, wcale się nie starając, a mnie zepchnęli na sam dol bez prawa głosu. A twoją ukochaną zabijemy, by powstał najpotężniejszy demon na świecie. Dwie pieczenie na jednym ogniu. Zabicie wroga i przejęcie świata. Teraz to się zdziwi. - znowu się szarpnąłem, czułem, ze zaraz połamie sobie nadgarstki.
- Pytałeś, kim jestem. -zbliżył się dwa kroki, ale dalej trzymał dystans.
- Podejdź bliżej, a nie już nie będziesz tym, kim jesteś -mówiłem przez zaciśnięte zęby.
- Mogę ci się już przedstawić mianem władcy ziemi, a niedługo i góry. Kwestia czasu aż zabijemy twoją dziewczynę.- wyglądał, jakby miał zaraz dostać cukierka. Krew wrzała mi w żyłach.
- Dla takich jak ty grzeje specjalne miejsce w piekle- powiedziałem powoli, czując jak moja skóra, jest coraz bardziej gorąca. On tylko zaśmiał się.
- Twoje piekło jest pełne moich ludzi. To ja kieruje tymi bezmózgimi demonami, ja pomagam im się wydostać i ja nasyłam je na twoją laleczkę. A tam poza tym. Nie jesteś dla niej trochę za stary?- zaśmiał się, a ja nie wytrzymałem. W moich oczach grały prawdziwe płomienie, skóra zmieniła się na swoją prawdziwa demoniczna postać, czyli cała czarno-czerwona, jakby przypalania a z dłoni buchały mi płomienie. To moje prawdziwe oblicze. Czyste zło, król piekła, upadły anioł, który dostał najgorszą karę, zmieniając się w prawdziwego diabła. Warknąłem głośno, a on się usmiechnal. Krzyknąłem tak głośno, by przywołać któregoś z moich ludzi z krainy cieni.
- O to mi chodziło.-Po chwili do pomieszczenia weszło dwóch demonów i jakby pracowali automatycznie, złapali mnie za dwie ręce, a John podszedł do mnie ze strzykawką z Dziwnym żółtym płynem i uśmiechając, nachylił się.
- Długo taki pozostaniesz. - szybkim ruchem wbił mi to w szyje, warknąłem a po chwili straciłem ostrość widzenia, a moje ciało jakby sparaliżowało i straciło wszelkie siły. Próbowałem z tym walczyć, ale po chwili była tylko ciemność.

-----
Krótki rozdział pisany z perspektywy Aidena. Sorki za błędy ale pisałam na telefonie i nie było to wygodne. Miłej reszty wakacji! Buziaki

Xdosiaa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top