Rozdział 30


Patrzyłam na nich i nie mogłam pojąć, czemu ta wywłoka rozmawia z Aidenem.

Co mi takiego zrobiła? Zaczęło się w przedszkolu. Moja mama przyjaźniła się z jej mamą, więc chcąc nie chcąc musiałyśmy się widywać. Kiedyś popchnęła mnie w piaskownicy i sypnęła piachem w oczy, mówiąc, że to ja zaczęłam. Ciągnęło się to wiele lat, aż nastąpił kulminacyjny moment naszej nienawiści. W ostatniej klasie chodziłam z Drake'm Wellingtonem. To z nim straciłam dziewictwo. Byłam w nim ślepo zakochana. Rzucił mnie dla niej parę dni przed balem maturalnym, na który musiałam iść z Tom'em- Jednym z bliźniaków. A po miesiącu ona go rzuciła, bo była z nim tylko dlatego, żeby zrobić mi na złość. Nie mam pojęcia. czemu jest taką suką, ale myślę, że powinna trafić do Krainy Cieni. Może uda mi się przekonać Aidena, że jest demonem? Dużo jej nie brakuje.
Patrzyłam w ich stronę i stwierdziłam, że trochę się zmieniła. Kiedyś długie blond włosy teraz sięgają ramion. Jest opalona i wygląda dojrzalej, niż kiedy ostatni raz ja widziałam. Mimo że jest zimno, ona ma na sobie krótką sukienkę w kwiatki i katanę z białym barankiem w środku.
Kiedy położyła mu dłoń na ramieniu, coś we mnie pękło. Położyłam szklankę obok siebie i w ciągu sekundy wstałam. Wszyscy spojrzeli w moją stronę, a później w stronę tej dwójki. Aiden mnie zauważył i uśmiechnął się, przyśpieszając kroku, tak, że Sienna ledwo za nim nadążała, mówiąc cały czas do niego. Kiedy się zbliżyli, stanęłam przed nimi. Zmierzyłam ją wzrokiem, a ona jakby dopiero teraz mnie zauważyła.
- O, Peachy! Właśnie cię szukaliśmy. Znalazłam Aidena koło stołu i powiedział, że cię szuka, a widziałam, jak idziesz w tą stronę z Shayline. Dawno się nie widziałyśmy! Wyładniałaś! - Mówiła swoim piskliwym głosem i złapała kosmyk moich włosów między dwa palce i przetasowała mnie wzrokiem.
- Tak, część Sienna. - Odsunęłam się od niej na krok i odwróciłam się do moich przyjaciół z liceum.
- To właśnie Aiden. Mój chłopak.- Wszyscy wstali, a dziewczyny podekscytowane wręcz rzuciły się w jego kierunku, zasypując go milionem pytań, na które starał się odpowiadać. Podeszłam do Sienny i uśmiechnęłam się do niej sztucznie.
- Jak studia? - Ona nie musiała zarabiać na swoje studia. Rodzice jej wszystko zafundowali. Mnie też zaproponowali, że zapłacą za moje wymarzone studia, ale i tak jest mi głupio, że dokładają mi się do mieszkania. Także zbieram na nie, pracując w barze u Nate'a.
- Rzuciłam je.- Spojrzała na mnie.
- Serio? - Byłam totalnie zdziwiona. Jej matka pewnie nie była zachwycona. Ona i jej mąż, pan Mackenzie są lekarzami i pokładali nadzieje, że ich dzieci również nimi będą. No, ale cóż, Sienne nigdy nie ciągnęło do tego.
Skinęła głową.
- Za tydzień wyjeżdżam. Mój chłopak przeprowadził się do Pheonix, chciałabym zamieszkać razem z nim.- O nie. Ja i Sienna Mackenzie w jednym mieście? To się nie może dobrze skończyć.
- Fajnego masz chłopaka, Peachy.- Spojrzała na niego. - Nie pasujecie do siebie. On jest fajny, a ty...- Uśmiechnęła się sztucznie i wzruszyła ramionami. Zacisnęłam dłonie i zaczęłam szybciej oddychać. Nienawidzę jej. Szczerze, z całego serca jej nienawidzę. Poczułam delikatny prąd przechodzący od ramion w dół. Nagle poczułam ramiona obejmujące mnie od tyłu.
- Wybaczcie na chwilę, ale muszę porozmawiać na chwilę z Peachy. Zobaczymy się później, okej? - Powiedział głośno Aiden i pociągnął mnie w druga stronę, niedaleko brzegu stawu tak, że nikt nas nie widział, ani nie słyszał. Puścił mnie i stanął przede mną.
- Uspokój się, P. Nie chcemy tutaj widowiska, prawda? - Powiedział spokojnie, a ja wzięłam głęboki oddech.
- Co z nią robiłeś? - Zapytalam, patrząc na niego z wyrzutem. Okej, może nie wiedział, kim ona jest, ale nie byłam tak zła, że mnie to nie obchodziło.
- Skończyłem rozmawiać z twoim ojcem i poszedłem cię szukać, aż nagle ona wyskoczyła nie wiadomo skąd i powiedziała, że wie, gdzie jesteś. - Wytłumaczył mi i złapał za rękę, delikatnie ją masując.
- Już okej? - Wzięłam głęboki oddech i skinęłam głową. Od jakiegoś czasu bardzo szybko się wściekam i kończy się to źle. Nie kontroluje jeszcze swoich mocy.
- O czym rozmawialiście z tatą? - Spojrzałam na niego.
- Powiem tyle, że ma całkiem pokaźną kolekcję noży myśliwskich w swoim gabinecie. - Zaśmiałam się i przytuliłam się go niego. Położył podbródek na mojej głowie i mocno do siebie przyciągnął.
- Chyba muszę kupić sobie jakieś tabletki na uspokojenie, bo jeszcze komuś zrobię krzywdę.- Wyszeptałam w jego klatkę piersiową. Odsunął mnie odrobinę od siebie, żeby móc na mnie spojrzeć.
- Teraz, kiedy twoje moce się ujawniły, twoje emocje są dwa razy mocniejsze. Odczuwasz wszystko inaczej niż kiedyś, ale nie martw się skarbie, jakoś Ci pomożemy w zapanowaniu nad mocami. - Skinęłam głową i się od niego odsunęłam, wciąż trzymając go za rękę.
- Chodźmy na dalsze tortury. Muszę sprawdzić, czy mama nie pobiła się z Panią Mackenzie i czy Pani Murray, z domu obok nie wykopała mamie wszystkich kwiatków. - Pociągnęłam go w stronę domu. W połowie drogi Aiden zatrzymał się i zmarszczył brwi. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Co się stało? - Chwilę stał nieruchomo i już chciał mi odpowiedzieć, kiedy zza krzaków mignęły mi skrzydła. Miały dziwny kolor, w niektórych miejscach widać było białe prześwity, lecz całe były jakby brudne. Szare i bez blasku. Stałam nieruchomo, nie wiedząc co zrobić, kiedy zobaczyłam, że to chłopak ze stacji benzynowej. Wleciał w Aidena i uderzyli o ścianę domu. Zaczęli się szarpać, a kiedy zrobiłam krok, by do nich podbiec, usłyszałam okropny chrzęst i głowa Aidena bezwiednie opadła na ramię. On skręcił mu kark. Mrugnęłam i zostałam sama. Aiden i chłopak ze stacji zniknęli.

___

Nie sprawdziłam dokładnie, ale zrobię to później.

Buźka, xdosiaa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top