Rozdział 2
Cztery metry ode mnie stało coś co przypominało mężczyznę. A przypominało, bo miało jego sylwetkę. Gorzej z twarzą, była okropna. Nie mogłam w to uwierzyć. Drugi raz widzę taką istotę. Lecz wtedy ledwo uszłam z życiem.
Przed oczami miałam tylko i wyłącznie to konkretne wspomnienie.
Mama zaczynała pracę w jednej w większych restauracji w mieście, a tata ciągle miał ważne delegacje, więc ona stwierdziła, że tamte wakacje spędzę u babci w Limnos. Jest to niewielka wyspa w Grecji. Zawsze słoneczna, przyjaźni ludzie, dużo turystów i piękne plaże. Marzenie. To na tej wyspie rezydencje miał Hefajstos, grecki bóg ognia, kowali i złotników. Na wyspie było wiele dzieci, a to raj dla sześcioletniej dziewczynki, którą wówczas byłam.Więc kiedy babcia zaproponowała, żebym do niej przyleciała mama od razu się zgodziła.Kochałam babcie, mimo że nie widziałyśmy się od dłuższego czasu. Była prostą kobietą, zadbaną i bardzo sympatyczną. Do dziś pamiętam jak smakowały jej popisowe ciasteczka czekoladowe. Mogłam je jeść ciągle. Każdy sąsiad ją uwielbiał.
Babcia mieszkała w niewielkim domu z czerwonymi dachówkami. Dookoła domu rozciągał się piękny ogródek, z moją ulubioną
huśtawką, którą dziadek zrobił dla mnie. Bardzo lubiłam tamto miejsce.
Pamiętam ten dzień bardzo dokładnie, aż dziwne, bo było to piętnaście lat temu. Cały dzień spędziłam na plaży z babcią, zbierając najróżniejsze muszelki i kamyczki. Były naprawdę śliczne! Byłam tym tak zafascynowana, że nawet nie zorientowałam się, że słońce już zaczęło chować się za horyzontem. Kiedy razem z babcią wracałyśmy do domu zobaczyłam, że na placu zabaw koło domu
babci bawi się jeszcze kilka dzieci, więc wybłagałam od niej, żebyśmy tam poszły. Ona zaprowadziła mnie tam i zostawiła
na chwilę, mówiąc, że idzie wziąć z domu psa, bo to już była jego pora na wieczorny spacer. Kiedy po krótkiej zabawie dzieci
rozeszły się do domów, ja usiadłam na schodku od zjeżdżalni i stwierdziłam, że poczekam tu na babcie. Nogą grzebałam w piasku rysując czubkiem buta serca.
Usłyszałam warczenie, które przerwało miłą ciszę. Odwróciłam głowę w kierunku hałasu myśląc, że to jakiś bezpański pies.
Dostrzegłam wielką, czarną postać stojącą między drzewami i przypatrującą mi się. Zaczęła ona zbliżać się w moim kierunku i kiedy wyszła z mroku, mogłam się jej bardziej przyjrzeć. Miała czarne jak smoła włosy, strasznie tłuste.
Wielkie czerwone oczy, nie miała nosa, a z jej ust wydobywały się dwa przeraźliwie wielkie kły. Wyglądała koszmarnie.
Zeskoczyłam ze schodka i już zaczynałam z krzykiem biegnąć w stronę domu, kiedy to coś złapało mnie za przedramię, robiąc przy tym wielką szramę. Zaczęłam dławić się łzami i żałośnie łkać ze strachu i bólu. To coś trzymało mnie i nie chciało puścić, nawet bałam się wyrywać. Nagle coś nim szarpnęło, poleciał parę metrów w przód, puszczając mnie i uderzając z trzaskiem w drzewo. Huk był tak straszny, że aż się wzdrygnęłam. Kiedy się odwróciłam, chcąc zobaczyć, co rzuciło stworem, zobaczyłam tylko wielkie czarne skrzydła. Były serio ogromne! I bardzo piękne. Zapatrzyłam się w nie i na chwilę zapomniałam o piekącym bólu w przedramieniu. Nagle wylądowały na ziemi a ja mogłam dostrzec, że ich właścicielem jest wysoki, dobrze zbudowany pan.
Stanął przed straszną istotą, która właśnie się podniosła i zaczęli walczyć.
Walka była wyrównana, aż nagle Pan ze skrzydłami wyjął wielki miecz i ugodził nim potwora.
On jakby się rozpłynął i został po nim tylko czarny popiół. Kiedy się odwrócił, mogłam mu się bardziej przyjrzeć.
Miał szerokie barki i wąskie biodra. Kruczoczarne włosy, a może tak wyglądały przez niebo, które robiło się już coraz ciemniejsze.
Był strasznie wysoki, miał chyba z dwa metry! Nie wyglądał staro. Na ramiona miał zarzuconą skórzaną, czarną kurtkę. Nie mogłam dostrzec dokładnie jego twarzy. Spojrzał na mnie i zaczął powoli podchodzić. Wzdrygnęłam się. Nie wiedziałam, czy ze strachu, czy z zimna.
Zaczęło się robić już chłodniej, odkąd zaszło słońce, a ja miałam tylko krótkie dziecięce spodenki i bluzeczkę na krótki rękaw.
Zapłakałam, bo nie wiedziałam, czy nie chce mnie skrzywdzić i zaczęłam się cofać. Zobaczył, że chcę uciec, wiec przyspieszył i kucnął przede mną, aby być na tym samym poziomie co ja. Podniósł coś z ziemi i dostrzegłam, że to była Lucy, moja ulubiona lalka.
Niegrzeczna Lucy, czemu chciałaś uciec, czyżbyś tak samo, jak ja się przestraszyła? Skarciłam lalkę wzrokiem i kiedy mi ją podał cicho, podziękowałam i przycisnęłam ją do klatki piersiowej. Patrzyłam się przestraszona.
-Nie musisz się bać- Uśmiechnął się przyjaźnie, co ja niepewnie odwzajemniłam.
-To niebezpieczne być tutaj, kiedy robi się ciemno, a szczególnie dla takich małych dziewczynek jak ty, skarbie. Gdzie twoja mama?-
Nagle jakby ocknęłam się z tego szoku i spojrzałam na niego, marszcząc brwi oburzona.
-Nie jestem już mała, Mam już sześć lat!-Dla podkreślenia pokazałam mu sześć palców i uśmiechnęłam się zadowolona, że zrobiłam to dobrze, bo z liczbami u mnie kiepsko.
-A jestem tu z babcią, tylko poszła na chwilę po Doggiego, jej psa. Jest naprawdę fajny, wiesz? Jest straszy ode mnie, ale mimo to dalej lubi się ze mną bawić. Jest ogromny- zachichotałam przypominając sobie jak Doggie próbował wejść do domu przez wejście dla kota w drzwiach i utknął. Babcia wyciągała go 2 godziny.
On nagle się skrzywił, a ja stwierdziłam, że musiał zobaczyć moją ranę na ręce, bo po chwili jej dotknął, chciałam się odsunąć, ale nagle
ból odszedł. Zrozumiałam, że to on go uśmierzył.
-To było ... wow- Rozejrzałam się dookoła, czy nigdzie nie ma panów z kamerami i nie robią mi żartu jak w tym serialu w telewizji.
Lecz nikogo nie dostrzegłam.
-Jak to zrobiłeś, ja też tak mogę?-powiedziałam podekscytowana, kiedy zrozumiałam, że on nie chce mnie skrzywdzić.
-A te skrzydła?! O Boże, są super!- Podeszłam bliżej nich, żeby im się lepiej przyjrzeć a on nimi poruszył, robiąc wiatr, który buchnął mi w twarz. Zaśmiał się, kiedy zrobiłam niezadowoloną minę i odsunęłam kosmyki włosów z twarzy.
Zignorował moje pytania.
-Powinnaś iść do domu, robi się coraz ciemniej.- Ja też go zignorowałam i zaczęłam gadać na temat, który bardziej mnie interesował.
-Czy takie skrzydła kupuje się w sklepie z zabawkami? Bo też bym takie chciała, a wybieram się tam jutro z babcią. W sumie myślałam, że wybiorę sobie nową Barbie, taką z deską surfingową, jest super, wiesz? Wszystkie koleżanki będą mi zazdrościć!-Powiedziałam podekscytowana,
nie zwracając uwagi, że on tylko się uśmiecha rozbawiony. Wyszczerzyłam, się ukazując ubytek w postaci jedynki, którą straciłam, ucząc się jeździć na rowerze. Bez bocznych kółek to nie jest takie proste.
-Myślę, że ich tam nie dostaniesz.- powiedział po chwili ze śmiechem, a ja spojrzałam na niego gniewnie.
-Jak to? W sklepie z zabawkami można kupić wszystko! Nowe pluszaki, lalki, a nawet zestaw do malowania farbkami- powiedziałam przekonująco. On podniósł bardziej głowę i
w końcu spojrzał mi w oczy, a ja zamarłam. Nie mogłam w to uwierzyć. Jego oczy były najbardziej niebieskie, jakie w życiu widziałam. Nigdy nie widziałam tak pięknego i
intensywnego odcienia niebieskiego. Były jakby magiczne. Nawet moje ukochane kredki nie miały takiego koloru w zestawie, a myślałam, że w mojej kolekcji znajdują się wszystkie
kolory świata.
-To soczewki?-Zapytałam, a on zaskoczony zmianą tematu nie zrozumiał, co mam na myśli. Z westchnieniem wskazałam na jego oczy.
Zaprzeczył ruchem głowy i wstał, a ja zrozumiałam, że nie jest zbyt rozmowny.Ale i tak go polubiłam, wydawał się zabawny.
Nagle rozłożył skrzydła. Aż cofnęło mnie o dwa kroki w tył. Spojrzał na mnie.
-Jak masz na imię?
- Peachy- odpowiedziałam i skarciłam się w duchu, bo mama zabraniała przedstawiać mi się nieznajomym. Co ja mówię w ogóle, zabraniała mi z nimi gadać! Chyba będę miała kłopoty.
-Uważaj na siebie następnym razem, Peachy-Spojrzał na moją ranę, a następnie mi w oczy. Zobaczyłam błysk, ale nie wiedziałam, co on oznacza.
Nagle wzbił się w powietrze, a kiedy zniknął z zasięgu mojego wzroku, dotarło do mnie do powiedział.
- Następnym razem?-powiedziałam w pustkę.
I kiedy spojrzałam w miejsce, w którym stał, zobaczyłam coś czarnego, kiedy się schyliłam, dostrzegłam, że to było pióro. Jego pióro. Piękne, wielkie, czarne pióro.
Usłyszałam swoje imię i szybko schowałam je do kieszeni krótkich żółtych spodenek.
Poczułam, że ktoś mnie podnosi i dostrzegłam, że to babcia. Wokół jej nóg biegał Doggie, a ona spojrzała na mnie zatroskana.
-Boże, skarbie co Ci się stało?!-była bardzo zaniepokojona i wpatrywała się w ranę. Tez na nią spojrzałam i kiedy zobaczyłam trzy wielkie cięcia powiedziałam cicho.
- Spadłam z huśtawki.
Ocknęłam się ze wspomnień, kiedy dziwny stwór na mnie warknął. Nie miałam przy sobie nic do obrony.Ale stwierdziłam, że nawet jakbym miała to pewne nie umiałabym
się tym obronić. Z moją koordynacją ruchową jest słabo. Co chwilę mam nowe siniaki na całym ciele i potrafię potknąć się o własne nogi. Przeklęłam się w myślach i to, że
zamiast chodzić na lekcje samoobrony, wolałam chodzić do pobliskiej kawiarni na pyszne ciastka z marmoladą. Kiedy stwór podszedł bliżej, zobaczyłam, że wygląda tak samo, jak
kiedyś, tylko włosy miał innego koloru. Po chwili stwierdziłam, że to nie jest ten sam potwór, tamten został przecież zabity przez tajemniczego mężczyznę.
Nie wiedziałam co zrobić, zmroziło mnie tak samo, jak wtedy. Rozglądnęłam się i stwierdziłam, że nie dam rady dobiec do wejścia od baru. Pieprzone buty Lynn!
Kiedy już mentalnie zaczęłam przygotowywać się na moją śmierć ze łzami w oczach,zobaczyłam, że potwór skoczył w moim kierunku. Zamknęłam oczy, przygotowując się na ból, lecz nic nie poczułam, tylko powiew wiatru. Zobaczyłam, że potwór został przygnieciony przez wielkie skrzydła. Pieprzone deja vu!
Potwór przeraźliwie się uśmiechnął, ukazując wielkie kły. Aż się wzdrygnęłam.
-Witaj,Aiden. Ile to już lat,pięć?-Przeraźliwie zarechotał, a mi się włosy zjeżyły na karku.Owy „Aiden" warknął cicho i wyjął miecz, unosząc go w górę.
-I tak po nią przyjdą, została przez niego oznaczona, wiesz o tym. Nie jest bezpie..- Nie dokończył, bo mężczyzna przebił mu klatkę piersiową mieczem.
Odwróciłam wzrok, bo zrobiło mi się niedobrze. Zrobiło się przeraźliwie cicho. Przeniosłam wzrok na skrzydlatego człowieka, a kiedy ten się odwrócił,
zobaczyłam, wcale nie jest mi obcy. Wpatrywałam się w niego, ale interesowały mnie tylko te piękne niebieskie oczy.
Te same oczy, o których nie myślałam tyle lat, a jednak były gdzieś bardzo głęboko w mojej głowie.
________________
Hejka, miałam dodać go wczoraj, ale kompletnie nie miałam czasu, więc dzisiaj się za niego wzięłam i dopracowywałam parę godzin xd Mam nadzieję, że się spodoba, i przypominam, że to dopiero początek, główna akcja rozwinie się później, buziaki!
xdosiaa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top