Rozdział 17
Kim jestem? Zadajcie sobie chociaż raz w życiu takie pytanie. Zapewne większość nie będzie w stanie odpowiedzieć na nie. Co chcesz robić w przyszłości? Jak możesz decydować, kim będziesz, skoro nie wiesz, kim jesteś.
Znacie to uczucie niewiedzy? Bezsilności. Nie macie pojęcia, kim naprawdę jesteście. Było we mnie tyle emocji, że nie mogłam sobie z nimi poradzić. Czułam się, jakby wszyscy ukrywali coś przede mną całe życie. Czułam się inna. Ale z doświadczenia wiem, że inna wcale nie znaczy gorsza. I nawet nie próbujcie wmawiać sobie, że jest inaczej. Inność jest cecha rzadką i przez większość pożądaną. Chciałbyś być tacy jak wszyscy? Gdzie w tym zabawa? Tylko ludziom zawsze łatwo pouczać, gorzej z wzięciem tych pouczeń do siebie. Czułam bezsilność taką jaką nigdy w życiu. Chciałabym wiedzieć, kim jestem. A żeby się tego dowiedzieć, trzeba być silnym. Czy jestem silna? Nie umiem na to odpowiedzieć. A ponoć człowiek potrafi odpowiedzieć na każde pytanie. Ale czy szczerze? Siedziałam w samochodzie Aidena i opierałam głowę o szybę i patrzyłam na niego. Z oczu dalej leciały mi łzy. Powoli spływały mi po policzkach. Drogę do auta pamiętam jak przez mgłe. Aiden wytłumaczył Amandzie, że już jedziemy, bo źle się poczułam. Wcale się nie mylił. Od tego wszystkiego myślałam, że głowa mi pęknie. Drżałam z zimna, mimo, że ogrzewanie włączone było maksymalnie. Aiden nie patrząc w tył, wyciągnął kurtkę zza siedzenia i mi ją podał. Przykryłam się nią i zaciągnęłam jej zapachem. Kojący zapach Aidena mi pomaga.
- Przepraszam cię za tę sytuacje na moście. Poczułem się dotknięty, kiedy nie potwierdziłaś na początku, że ci na mnie zależy, bo mi na tobie zależy bardzo. Aż mnie to przerasta, nigdy się tak o nikogo nie martwiłem. To nowe dla mnie. - spojrzał na mnie, ale znów wrócił wzrokiem na drogę. Było już późno. Skinęłam głowa, bo już nie miałam mu tego za złe. Rozumiem, że to dla niego wszystko nowe, sama czuje się samo.
- No to jesteśmy w tym we dwoje. Dla mnie to tez nowość. - wychrypałam. Moje gardło piekło.
- Nie miałaś nigdy chłopaka? - spojrzał na mnie zdziwiony.
- Oczywiście, że miałam. Po prostu z tobą jest inaczej. Tamte związki nie były takie, jakie chciałam. Tamte osoby nie były takie, jakie chciałam.
- Ja taki jestem? - skinęłam głowa, nie widzę sensu, żeby go okłamywać. Jest dla mnie ważny i chyba powinien to wiedzieć.
- Potrzebuje cię teraz. Bardziej niż kiedykolwiek. Nie poradzę sobie z tym wszystkim sama- wyszeptałam. On szybko złapał mnie za dłoń i ścisnął.
- Nie jesteś sama. Już nie. - i to dodało mi sił. To on jest moją siłą. Dostałam cząstkę bardzo ważnej obietnicy i to mi wystarczyło. Nie potrzebowałam jakiś głupich rozmów, które i tak by mi nie pomogły. Potrzebowałam zapewnienia, ze wszystko będzie dobrze i nie jestem w tym sama. On mi to daje. Czas dać mu to samo.
Do końca drogi nie odzywaliśmy się za wiele. Potrzebowaliśmy ciszy, żeby ułożyć myśli i wszystko przemyśleć. Aiden całą drogę trzymał mnie za rękę, pokazując, że jest tu dla mnie. Podjechaliśmy pod mój dom i zaparkowaliśmy na parkingu przed wejściem. Światło w oknach było zgaszone, co oznaczało, że Lynn albo śpi, albo jej nie ma. Aiden otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść. Skierowałam się do wejścia do budynku, czułam, że idzie za mną. Otworzyłam drzwi i ściągnęłam buty i odwiesiłam płaszcz, głośno wzdychając.
- Nogi mi odpadają. - drzwi Lynn były zamknięte, wiec pewnie została u Liama. Skierowałam się do swojej sypialni i z głodnym jękiem opadłam na łóżko, chowają twarz w poduszki. Westchnęłam sfrustrowana. Czemu moje życie musi być takie dziwne. Mogłam pracować teraz w restauracji mamy i myć podłogi przez 8 godzin, bo do gotowania raczej się nie nadaje. Poczułam jak łóżko, z mojej prawej strony się ugina, a po chwili delikatne pocałunki na karku. Podniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy. Zbliżył twarz do mnie i mnie pocałował. Położyłam rękę na jego karku i oddałam pocałunek. Delikatnie przygryzł moja dolną wargę, prosząc o dostęp, co od razu mu dałam. Całowaliśmy się namiętnie i mogłabym powiedzieć że leniwie. Nie czuliśmy pośpiechu. Aiden włożył mi dłoń pod koszulkę głaskana moja skore, a mnie przeszedł deszcz. Powoli ściągnął mi koszulkę, rzucając w kąt pokoju. Cmoknął mnie w brzuch a ja zachichotałam, bo to łaskotało. Złapałam go za szczękę i skierowałam do siebie, mocno go całując. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam bliskości. Oboje potrzebujemy.
Obudził mnie ból w łydce. Szybko otworzyłam oczy i przetarłam je dłońmi. Spojrzałam w dół i dostrzegłam winowajcę mojej bolącej pobudki. Beary, moja kotka siedziała mi w nogach i znowu przymierzała się do ataku. Pewnie jest głodna. To zwierze jest ciągle głodne. Jęknełam i szturchnęlam ja stopa, żeby wiedziała,że się obudziłam. Zadowolona, że wyrwała mnie ze snu, zeskoczyła z łóżka i wyszła z pokoju, pewnie kierując się do kuchni i oczekując, żepójdę za nią. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 7 rano. To jakiś żart. Spojrzałam w lewo, Aiden jeszcze spał. Cicho pochrapywał, leżąc na brzuchu z lewa ręka przerzucona przez moja talie. Kołdra odkrywała mu klatkę piersiową. Pogłaskałam go po włosach, a ten położył twarz na moim ramieniu, mrucząc i cała mnie otulająca swoim ciałem. Zjechał dłonią na mój goły pośladek.
- Aiden. - wywróciłam oczami, a on go tylko lekko ścisnął. Dzieciak. Przytuliłam policzek do jego głowy, włosy delikatnie mnie łaskotały. Wczorajsza noc była jedna z lepszych, jakie przeżyłam. Aiden jest świetnym słuchaczem, kochankiem i przyjacielem. Gdzie jego wady do cholery? Może czasem nie panuje nad gniewem, ale to raczej zrozumiałe, jest przecież panem krainy cieni. Usłyszałam głośne miauknięcie mojej kotki.
- Jest głodna. Musisz mnie puścić. - on tylko wymamrotał coś pod nosem i mocniej mnie ścisnął. Zaczęłam drapać go po plecach i karku swoimi długimi paznokciami.
- Aiden. - nie reagował.- Skarbie. -
- Mm, lubię, jak tak do mnie mówisz. - jego głos z rana to poezja. Cmoknął mnie w ramie i podniósł lekko głowę, mrużąc oczy. Przybliżył się do mnie i pocałował. Mruknął przez pocałunek, kiedy ręką dotknął mojej piersi.
- Nigdzie nie idziesz. -wymruczał. Miauczenia Beary były powoli nie do zniesienia.
- Zrobię ci śniadanie. - oderwałam się od niego i spojrzałam mu w oczy. Ten tylko westchnął, skinął głowa i rzucił się twarzą w poduszki.
- Do kuchni, kobieto. - zaśmiałam się.
- Dużo dostane za otrucie?- droczyłam się.
- Chcesz otruć anioła? - zaśmiał się.
- Anioła dupka. Świat podziękuje mi za ten czyn- śmiałam się. Ten ścisnął mi udo. Pisnęłam głośno i wyskoczyłam z łóżka.
- Dupek - prychnęłam
- Zapomniałaś dodać przystojny dupek - wywróciłam oczami i zachichotałam. Założyłam bieliznę i szlafrok, który wisiał przewieszony przez oparcie krzesła. Zawiązując pasek, zerknęłam jeszcze na rozwalonego na całym łóżku Aidena, który przytulał poduszkę. Pokręciłam głowa i skierowałam się do kuchni. Zaraz głowa mi pęknie od tego wycia głodnej kotki.
-----
Najgorszy rozdział jaki mi się pisało. Masakra. Nie jest taki jaki chciałam, No ale cóż. Tak dla sprostowania był seks Xd jeżeli doszliście się jakiś błędów to Sorka ale ledwo już myśle jestem zmęczona i rozdział pisany na telefonie słabo sprawdzony. Mam nadzieje ze chociaż trochę się spodoba. Pozdrawiam
xdosiaa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top