Rozdział 26


- Peachy. - Usłyszałam niewyraźnie. Jakby zza mgły. - Aniele. - To było już o wiele bardziej wyraźne i głośniejsze. Chciałam wyprostować rękę, która mi zdrętwiała, ale poczułam przeszkodę i otworzyłam oczy, mrugając. Rozglądałam się dookoła i zobaczyłam, że siedzę w samochodzie Aidena, który stoi pod stacją paliw na jakimś pustkowiu. Odwróciłam się do źródła mojej pobudki i zobaczyłam, jaki jest zmęczony. No tak. Nie spał całą noc i czuwał razem z nami, a do tego musiał jeszcze prowadzić całą drogę do mojego rodzinnego miasta. Spojrzałam na niego jeszcze lekko zaspana, a on podniósł rękę i założył mi kosmyk włosów opadający na oczy, za ucho.
- Wszystko gra? - zapytałam się i lekko się rozciągnęłam. Podkuliłam nogi i przykryłam się bardziej kurtką Aidena, którą musiał mnie przykryć, kiedy spałam.
- Zostało nam jeszcze z pół godziny, idę po kawę. Zostaniesz tu? - Pokręciłam głową, mówiąc, że pójdę z nim. Spałam półtora godziny, ale to mi wystarczyło. Czuję się lepiej i teraz mogę trzeźwo myśleć. A tego będę potrzebować przy rozmowie z rodzicami.
Sięgnęłam do tyłu z przedniego fotela, szukając mojej torebki. Wyciągnęłam z niej portfel i po chwili wysiadłam razem z Aidenem z samochodu. Stanął i rozciągnął się, cicho ziewając, a mnie zżarły wyrzuty sumienia, że zaciągnęłam go w tę podróż. Wyciągnął do mnie dłoń, którą od razu złapałam i skierowaliśmy się do małego sklepiku na stacji benzynowej.
- Może resztę drogi ja poprowadzę? - Spojrzałam na niego. On spojrzał na mnie rozbawiony i pokręcił tylko głową i chyba na tym skończył się temat. Nie jestem aż takim złym kierowcą!
Westchnęłam tylko i weszliśmy do środka. Wnętrze było utrzymane w białych barwach, a za kasą stała lekko przy kości kobieta, która pisała SMS'y, choć nieudolnie chciała to ukryć. Paru klientów kręciło się po wnętrzu. Od razu skierowałam się na dział ze słodyczami, zostawiając Aidena po drodzę. Stanęłam przed półką zapełnioną po brzegi słodkościami i nie wiedziałam, na co mam się zdecydować. Tasowałam wzrokiem każdą rzecz i wzięłam do ręki dużego snickersa. Poczułam oddech na karku.
- Lepsze są twixy. - Odwróciłam się w szybkim tempie i prawie wpadłam na czyjąś klatkę piersiową. Podniosłam głowę i tą osobą okazał się wysoki szatyn mniej więcej w moim wieku, może parę lat starszy. Nie był brzydki, ale kompletnie nie w moim typie. Patrzyłam na niego niezrozumiale, czemu naruszył moją przestrzeń osobistą i zrobiłam krok w tył.
- Twixy. Mówiłem, że są lepsze. - Podniosłam snickersa, spojrzałam na niego i znów przeniosłam wzrok na chłopaka.
- Ta, cóż, nie lubię ich. - Wzięłam jeszcze jednego batona i odwróciłam się z zamiarem podejścia do kasy. - Serio? - Kiwnęłam głową, żeby go zbyć, bo jakoś działał mi na nerwy.
- Jesteś stąd?- Odezwał się, kiedy ruszyłam, by zapłacić i ruszył za mną. Westchnęłam głośno.
- U mnie, kiedy dziewczyna cię zbywa, to daje się jej spokój. - Powiedziałam i stanęłam koło Aidena, który zamawiał kawę. Spojrzał na mnie i zmarszczył brwi, kiedy zobaczył, że przyszedł za mną ten chłopak. Położyłam batony na ladzie i uśmiechnęłam się do ekspedientki. Telefon zawirował mi w tylnej kieszeni, więc szybko go wyjęłam, kiedy sprzedawczyni kasowała moje zakupy. Dostałam SMS od Mii, z zapytaniem, czy już dotarliśmy. Szybko jej odpisałam i chowając telefon, spojrzałam na Aidena. Wziął swoją czarną jak smoła kawę i po zapłaceniu ruszyliśmy do wyjścia. Aiden ciągle patrzył się na nieznajomego, który rozmawiał ze sprzedawczynią za ladą, ze zmarszczonymi brwiami.
- Co? - Zapytałam się, kiedy otwierałam batona. Byłam głodna, nie jadłam od parunastu godzin. Wyszliśmy na zewnątrz i w końcu przeniósł swój wzrok z nieznajomego na mnie.
Pokręcił głową i wziął łyka kawy. - Wydawał się jakiś znajomy. - Spojrzałam zaintrygowana, kiedy wsiadaliśmy do auta. - Znasz go? - Usiadłam wygodnie i rzuciłam swój portfel na tylne siedzenie. - Pewnie mi się wydawało, widziałem wielu ludzi przez te wszystkie lata. - Położył kawę do uchwytu i odpalił samochód. Zapięłam pasy i podsunęłam batona pod jego nos.
- Chcesz? - Wziął gryza i zabrałam mu go, zjadając do końca. Ruszyliśmy i po chwili Aiden włączył się do ruchu. Położył rękę na moim udzie, skupiając się na drodze. Włączyłam radio, a z głośników zaczęła wypływać jakaś popowa piosenka. Ściszyłam ją i odwróciłam się twarzą do Aidena.
- Jak myślisz, jak zareaguje moja mama na to wszystko? - Zagryzłam wargę i patrzyłam na jego profil. Spojrzał na mnie krótko i wrócił wzrokiem na drogę.
- Nie mam pojęcia. Ukrywała to przed tobą tyle lat.- Jestem aniołem. W połowie, ale jednak. Dalej to do mnie nie dociera.
- Czemu nie mam skrzydeł? - Potarłam się po plecach, jakbym miała je tam zaraz znaleźć.
- Myślę, że półanioły ich nie posiadają, aniołku. - Zamarłam na chwilę.
- Babcia na mnie tak zawsze mówiła. Myślisz, że wiedziała? - Zmarszczył brwi.
- Nie mam pojęcia. Ta babcia z Grecji? - Skinęłam głową. - Tak w zasadzie to ile spędziłeś tam czasu? - W Limnos? - Przytaknęłam. Zastanawiał się chwilę. - Po tym, jak cię poznałem i po zabiciu tego demona, który cię zaatakował, od razu przeniosłem się do Paryża.
- Mieszkałeś w Paryżu? - Zdziwiłam się, ale byłam też podekscytowana. Nigdy nie byłam we Francji. Skinął głową. - Przez prawie 8 lat. Kiedyś cię tam zabiorę. - Uśmiechnęłam się i złapałam go za rękę, którą trzymał na moim kolanie. - To będzie bardzo romantyczne. Pan piekieł i romantyczność? - Zaśmiałam się, a on chwilę po mnie. - Tak, cóż, czasem i samemu diabłu się zdarza. - Puścił mi oczko, a ja zachichotałam jak głupia nastolatka. Odbija mi.
Zobaczyłam, że wjeżdżamy do mojego rodzinnego miasta i zaczęłam się rozglądać dookoła. Nie wiele się zmieniło. Przejeżdżaliśmy koło miejsc, w których kiedyś spędzałam wiele czasu. Tu chodziłam do szkoły, pierwszy raz się całowałam, poznałam moich starych przyjaciół. Ale odcięłam się od tego wszystkiego i wyjechałam, bo miałam dość oceniania. Tu każdy był oceniany. W Pheonix tak nie jest. Nie oczekują od ciebie wszystkiego, co najlepsze i,że nie popełnisz żadnego błędu. Możesz być, kim chcesz. Po chwili podjechaliśmy pod mój rodzinny dom i Aiden zaparkował na podjeździe, który był pusty. Zobaczyłam, że firanka w kuchni mignęła i kiedy rozpinałam pasy, moja mama wyleciała z domu , w swoim fartuszku do pieczenia, żeby nas przywitać. Zaraz za nią, zza uchylonych drzwi wybiegł nasz wielki pies, wesoło merdając ogonem i ciesząc się na nasz widok. Aiden ścisnął moją dłoń, żeby dodać mi otuchy, a ja z ciężkim westchnieniem wysiadłam z auta, by przywitać się z mamą.


_____

NIESPODZIANKA! pewnie wielu z was przeczyta go dopiero jak wstanie, ale chciałam go dodać jeszcze dzisiaj;) W następnym wyczekiwana rozmowa z mamą! Jak myślicie, czego się dowiemy? I kim był tajemniczy nieznajomy? Spotkamy go jeszcze?


wielu z was pomysł z maratonem się spodobał, więc wcielimy go w życie. Napiszę jeszcze kiedy można się go spodziewać, ale najpierw muszę napisać rozdziały do przodu, a zrobię to w najbliższym wolnym czasie. Buziaki<3

xdosiaa


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top