Rozdział 15
Siedziałam na miejscu pasażera w samochodzie Aidena. Z radia cicho pobrzmiewała jakaś stara rockowa piosenka. Kierowaliśmy się w stronę zachodniej części miasta, gdzie raczej nie ma wielu ludzi.
Większość mieszka w centrum. Nie wiem dlaczego, ja osobiście lubię obrzeża miasta. Jest tam spokojnie i cicho. Niestety nie mogę się teraz przenieść, bo z mojego mieszkania
jest względnie blisko do wszystkiego i nie mam samochodu. Moim zdaniem szybciej dojdę na miejsce na piechotę, niż mam stać w korkach w godzinach szczytu. Nienawidzę korków.
- Przemyślałaś już, co zrobisz ze swoją mamą? - Spojrzał na mnie krótko i wrócił do patrzenia na drogę. Z nim czuję się o wiele bezpieczniej niż Lynn. Jeździ szybko, ale nad wszystkim panuje.
Przez chwilę nie odpowiadałam i zaczęłam się nad tym zastanawiać. Bawiłam się swoimi palcami i patrzyłam w drogę.
- Szczerze? Nie mam pojęcia. Wiem, że muszę z nią porozmawiać, nie mam wyboru, ale boję się tej rozmowy. A co jak wizja Mii była błędna, czy coś?
- One nigdy się nie mylą.
- A jakie ty masz moce? - Spojrzałam ciekawa. Wystawił rękę i po chwili z jego dłoni wystrzelił mały płomień. To wyglądało, jakby jego dłoń się paliła. Patrzyłam jak zahipnotyzowana, a po chwili
zacisnął dłoń w pięść i ogień zniknął. Wzięłam jego dłoń w swoje dwie i otworzyłam ją, ze zdumieniem stwierdzając, że nie ma w ogóle po tym śladu. Przejechałam palcem po jego dłoni. Wyglądała, jakby nic się
nie stało.
- Niesamowite.
- Jestem gorący? - Zaśmiał się, a ja zaraz po nim.
- Parzysz, panie aniele-Zachichotałam, a on zabrał dłoń, by zmienić bieg, a po chwili położył ją na moim kolanie. Usłyszeliśmy dźwięk wiadomości. Aiden wziął swój telefon i zerknął szybko na wiadomość.
- Max przyjechał-Oznajmił i zobaczyłam na jego ustach uśmiech. Aż sama się ucieszyłam, chyba za sobą tęsknili.
- Mia oznajmiła, że mamy dzisiaj nie wracać do domu-Zmarszczył brwi, a ja się zaśmiałam.
- Powiedz, że nie chcemy żadnych dzieci. Nie stać mnie na drogie prezenty dziecięce-Powiedziałam żartobliwie.
- Czemu pracujesz w tej dziurze? - Nawiązuje do pubu.
- Zarabiam na studia. Nie chcę obciążać za bardzo moich rodziców- Wyjaśniłam.
- Jaki kierunek? - Spojrzał na mnie.
- Patrz na drogę. Myślałam nad prawem. - Oznajmiłam po chwili.
- Pani adwokat? - Uścisnął moje kolano, a ja się zaśmiałam.
- Chcę pomagać ludziom-Wyjaśniłam.- Wielu potrzebuje pomocy, a nie stać ich na profesjonalną pomoc. Chcę to robić dla takich ludzi, których na to nie stać.- pogłaskałam jego dłoń.
- Wiesz, w twoim towarzystwie czuję się inny. Ale tak na dobry sposób. Czuję, że nie jestem tylko samym złem, mimo że powinno mną zawładnąć, przy tobie czuje się dobry-Wyznał, a ja byłam w szoku, że
wyjawił mi takie coś. Zbliżamy się do siebie. I wcale nie czuję się z tym źle.
- To, jak dzisiaj potraktowałaś tego chłopaka w pracy. Gdyby nie ty, nie wiem, czy byłby w stanie chodzić przez następny miesiąc. A ty jeszcze załatwiłaś mu bezpieczny transport. - Ciągnął dalej.
- Nie jesteś zły. Pomagasz mi, widzę jak traktujesz moich znajomych, Mię, czy nawet Maxa. Jest w tobie dobro, które czasem spowija mrok. Nie pozwól mu tobą zawładnąć- Uśmiechnęłam się do niego, a on wziął moją
dłoń i zbliżył ją do ust, całując kostki.
- Jesteśmy na miejscu. - Rozejrzałam się i faktycznie stanęliśmy na parkingu. Jesteśmy przed nie tak nowoczesnym budynkiem z logo przedstawiającym małego kurczaczka. Urocze. Nigdy tu nie byłam. Aiden wysiadł z auta,
obszedł je i otworzył mi drzwi. Wyciągnął rękę i pomógł mi wyjść. Zamknął drzwi i objął mnie w talii, kierując w stronę wejścia. Rozglądałam się dookoła. Widziałam, że za budynkiem znajduje się wielkie jezioro. Dookoła są lasy. Pięknie tu.
Weszliśmy do środka i się przywitaliśmy .
- Witam, jestem Amanda, będę was dzisiaj obsługiwać.- Za ladą stała czarnoskóra dziewczyna wyglądająca na parę lat starszą. Miała piękne czarne jak smoła kręcone włosy.
Zaczęła rozmawiać z Aidenem, a ja w tym czasie rozglądałam się po pomieszczeniu.
Stało tu kilka stolików, wielki kominek, który pewnie zapalają w zimniejsze wieczory, a na każdej ścianie było pełno obrazów i plakatów. Pokochałam to miejsce, klimat ma kompletnie w moim stylu. Drewniana podłoga przyjemnie skrzypiała, kiedy stawało się
na bardziej zużytą deskę. Lubię takie restauracje. Nienawidzę tych drogich i ekskluzywnych. Nie pasuje tam. Poczułam, że ktoś mnie obejmuje od tyłu, odwróciłam głowę i cmoknęłam Aidena w policzek.
- Podoba mi się tutaj-Powiedziałam szczerze.
Odwrócił mnie do siebie.
- Nie widziałaś wszystkiego. - Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę rozsuwanych szklanych drzwi, które były teraz zakryte delikatnymi zasłonami. Rozsunął je i przepuścił mnie.
Wyszłam na zewnątrz i oniemiałam. Znajdywałam się na wielkim marmurowym tarasie, było tu pełno stolików, a z niego schodziło się po schodach w dół w stronę jeziora. Woda wydawała się czysta i pięknie niebieska.
Chociaż nic nie przebije mojego ulubionego odcienia niebieskiego, czyli oczu Aidena. Wokół jeziora rozprzestrzeniał się ciemnozielony las. Widziałam paru ludzi spacerujących brzegiem, ale nie było ich za wielu. W powietrzu unosił się zapach wody i lasu.
- Pięknie! - Odwróciłam się do niego i wtuliłam w jego bok. Objął mnie ramieniem i cmoknął w czoło.
- Chodź, usiądziemy, pewnie jesteś głodna.- Skinęłam głową i skierowaliśmy się do stolika przy ścianie. Usiedliśmy i wzięliśmy do rąk menu, które leżało przed nami.
- Chcę lody- Stwierdziłam.
- Nie sądzę, że lody to dobry pomysł na kolacje-Stwierdził ze śmiechem.
- Lody to zawsze dobry pomysł-oburzyłam się, a on zaśmiał się jeszcze bardziej. Amanda podeszła do nas z notesikiem.
- Wybraliście już coś?
- Tak, dla tej szalonej pani i dla mnie największe lody jakie macie. I butelkę białego wina-Amanda spojrzała na nas zszokowana, ale nic nie powiedziała, tylko skinęła głową i poszła do środka.
Spojrzałam na niego z uniesioną brwią.
- No co, przecież lody to zawsze dobry pomysł-Wyszczerzył się i wzruszył ramionami, a ja zamarłam. Wyglądał tak beztrosko i młodo w tym momencie.
- Czemu masz taką minę?- Spojrzał na mnie z ukosa.
- Po prostu.. - Westchnęłam-Jest mi was wszystkich żal.
- Żal? Dlaczego? - Nachylił się bliżej i spojrzał mi w oczy.
- Wszyscy musicie zajmować się łapaniem demonów. Zabiera wam to całą radość z życia. To nie fair-Jęknęłam.
- To jest całkiem fair, Peachy. Każdy płaci za swoje winy. Inni mniej, a inni więcej. Takie jest życie. Już się z tym pogodziłem, inni tak samo.
- Ale gdyby nie to byłbyś teraz w niebie, szczęśliwy. - Złapał mnie za dłoń, która leżała na stoliku.
- Nie muszę być w niebie, żeby być szczęśliwy. Niebo nie jest dla mnie. Jestem szczęśliwy tutaj, z tobą-Uśmiechnął się, a moje serce biło jak szalone. Nikt nigdy nie powiedział mi tak miłej rzeczy. Podniosłam się z siedzenia, złapałam go za podbródek i
mocno pocałowałam. Włożyłam w to całe moje emocje. Nie spodziewał się tego, dopiero po chwili oddał pocałunek. To był jeden z najlepszych pocałunków w moim życiu. Pełen uczuć i emocji. Włożyliśmy w niego wszystko. Przerwała nam Amanda, która weszła na taras z
naszym zamówieniem. Wyglądała komicznie z dwoma wielkimi pucharkami lodów, butelką wina i dwoma kieliszkami. Zachichotałam i usiadłam z powrotem na miejsce. Spojrzałam na Aidena, a on posłał mi łobuzerski uśmiech. Zaśmiałam się, kiedy puścił mi oczko. Wróciłam wzrokiem do moich lodów, które
przede mną postawiła. Jęknęłam zachwycona. Lody to zawsze dobry pomysł.
______
jestem padnięta. Od 6 rano na nogach. Ale znalazłam trochę czasu i jest #15!
Spodziewaliście się czegoś innego? Dobrze wybrał zabierając ją tu?
szukałam w internecie zdjęć, które mogły by zobrazować to miejsce, ale nic nie znalazłam. Musicie zdać się na własną wyobraźnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top