Część II- Rozdział 7
Szłam przez długi korytarz zamczyska, rozglądając się dookoła. Na ścianach zrobionych z kamienia o ciemnym kolorze wisiały pochodnie, a pomiędzy nimi wiele przeróżnych obrazów. Od mniej znanych malarzy po wielkich twórców. Jak oni to tu zabrali? Nagle stanęłam, bo przede mną znajdował się wielki portret. Na wielkim płótnie rozciągał się obraz odzwierciedlający piękno i władzę Aidena. Mężczyzna siedział na wielkim tronie w postaci, w której pierwszy raz go ujrzałam. Najbardziej rzucały się jego oczy. Piękne niebieskie, przypominające lazurową wodę. I wielkie, czarne skrzydła. Nagle poczułam dłoń na ramieniu i szybko się odwróciłam. Przede mną stała niska kobieta, mniej więcej w moim wieku, może parę lat starsza. Miała piękne, długie czarne włosy i uroczy mały nos.
- Przepraszam, nie chciałam Pani wystraszyć.- Uśmiechnęła się nieśmiało. Miała na sobie zapaskę zawiązaną ciasno w talii, przez co mogłam jej pozazdrościć pięknej figury. Więcej ciastek, Peachy.
- Nic się nie stało- Posłałam jej przyjazny uśmiech.
- Czego Pani szuka? Mogłabym Pani pomóc. Jestem Jade. Co Pani tak w ogóle tutaj robi, jeśli mogę spytać? - Mówiła cicho. Chyba się mnie wstydziła. Jestem aż taka straszna? Cóż, przydałby mi się prysznic i lekki makijaż, ale myślałam, że nie jest tak źle.
- Miło mi, Jade. Jestem Peachy.- Podałam jej rękę, którą uścisnęła.
- Ja... odwiedzam Aidena. Wiesz może, gdzie mogłabym go znaleźć?- Nie wiedziałam, co miałam powiedzieć.
- Pan jest w swojej komnacie, ale przykro mi, nie jest w nastroju na wizyty.- Posłała mi przepraszający uśmiech. Nie jest w nastroju na wizyty, co? Prychnęłam w myślach.
- To naprawdę ważne, nie zajmę mu dużo czasu. Zaprowadzisz mnie do niego?- Popatrzyłam jej w oczy. Widziałam, że biła się z myślami, bo w sumie mnie nie znała. To zrozumiałe, że każdy chce tutaj go chronić. Po chwili cicho westchnęła.
- Zgoda, chodź za mną. - Ruszyła szybkim krokiem, a ja wystartowałam za nią. Jak na taką małą osobę, szybko przebiera nogami. Weszłyśmy po krętych schodach na samą górę. Był tu mały korytarz, z bordowym dywanem i jedne, masywne drzwi. Kobieta stanęła przed nimi, wzięła głęboki oddech i widziałam, jak poprawia włosy, zanim zapukała mocno w drzwi. Zmarszczyłam brwi. Czy ona leci na niego? Po chwili usłyszałyśmy kroki i po paru sekundach drzwi otworzyły się i ujrzałyśmy w nich Aidena. Był w samym ręczniku i miał mokre włosy. Słyszałam, jak Jade wciągnęła powietrze na ten widok. Nie podoba mi się to.
- Tak ? - Spojrzał na nią z niecierpliwością. Chyba serio ma zły humor. Stałam trochę z boku, więc mógł mnie nie zauważyć.
- Ja naprawdę przepraszam za zakłócanie spokoju, Panie. Ale Panienka chciała pana odwiedzić. Mówiłam, że to nie najlepszy moment, ale bardzo nalegała, a ja...- Mówiła bardzo szybko. Chyba była przekonana, że odeśle mnie z kwitkiem. Mężczyzna spojrzał za nią i dopiero teraz mnie zauważył. Widziałam, jak jego mięśnie się spięły na mój widok, a ja założyłam ramiona na piersi i patrzyłam mu w oczy. Mężczyzna przerwał kobiecie i rozchylił szerzej drzwi, kiwając na mnie lekko głową.
- Nic się nie stało, Jade.- Powiedział obojętnie i kiedy przechodziłam obok niej, chcąc wejśc do pomieszczenia, usłyszałam jak Jade wciąga głośno powietrze i kiedy odwróciłam się do niej, stojąc już koło Aidena, ujrzałam jej zszokowany wzrok i lekko rozchylone usta.
- O co chodzi?- Zapytał Aiden, marszcząc brwi.
- O mój boże! To Pani? - spojrzała zszokowana na Aidena. Miałam na sobie koszulkę na ramiączkach, zdjęłam bluzę, bo było tu niezmiernie ciepło. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Tak. - Powiedział krótko i musnął kciukiem moją łopatkę, miejsce, gdzie miałam tatuaż przedstawiający jego piórko. Kobieta chyba musiała go zauważyć i dlatego mnie rozpoznała.
- Najszczersze przeprosiny, Pani! Ja... już pójdę. Panie, Pani.- Ukłoniła się przed nami, a ja nie wiedziałam co zrobić. Aiden skinął do niej głową i po chwili kobieta zniknęła. Słychać było tylko ciche uderzania butów o kamienną posadzkę.
Odwróciłam się do Aidena, który wchodził do pomieszczenia i powoli kierował się do drewnianych, ciemnych drzwi. Zamknęłam ciężkie drzwi i ruszyłam za nim. Wszedł do następnego pomieszczenia, którym okazała się garderoba.
- Dalej się dąsasz?- Oparłam się o framugę i patrzyłam, jak otwiera różne szuflady, wyjmując z nich bieliznę. Widziałam tylko jego umięśnione plecy.
Kiedy mi nie odpowiedział, westchnęłam cicho i usiałam na krześle obitym bordowym materiałem, które stało koło wejścia do garderoby i spojrzałam na niego.
- Podaj mi chociaż jeden argument, który usprawiedliwia to wszystko i mówi, żebym nie był na ciebie zły.- Powiedział po dłuższej chwili i odwrócił się do mnie twarzą, opierając się o szafkę. Założył ręce i przypatrywał się mi.
- Zrobiłam to dla ciebie, dupku, a ty zachowujesz się, jakbym popełniła jakieś najstraszniejsze przestępstwo. Nie chciałam spotykać się z Raphaelem, ale obiecałam to Gabe'owi w zamian za to, że on i anioły pomogą mi cię odzyskać, rozumiesz? Nie zrobiłam tego dla siebie, tylko dla ciebie, dupku! Nie mam zamiaru dłużej tu siedzieć, kiedy uważasz, że robi to dla Gabe'a, bo tak nie jest! Dla ciebie, żeby cię odzyskać, zrobiłabym wszystko i to głupie spotkanie z Raphaelem o tym mówi!- W połowie wypowiedzi wstałam i wybuchłam. Krzyczałam to i w moich oczach pojawiły się łzy. Głupi zbliżający się okres.
Kiedy się nie odezwał, prychnęłam, wytarłam łzy, które pociekły mi po policzkach i odwróciłam się, z zamiarem wyjścia z pomieszczenia. Kiedy otworzyłam drzwi, one szybko zamknęły się przed moim nosem i kiedy pociągnęłam za klamkę, ona ani drgnęła. Warknęłam zła i odwróciłam się do niego.
- Możesz przestać?- Jego głupie moce. Podszedł do mnie wolnym krokiem i złapał za dłoń. Chciałam ją wyrwać, ale nie dał mi szansy.
- Przepraszam.- Powiedział cicho.
- Co?- Nie spodziewałam się tego po nim i myślałam, że się przesłyszałam. On posłał mi złe spojrzenie i westchnął.
- Przepraszam. Nie potrzebnie się unosiłem i obrażałem. To było dziecinne. Ale musisz mi wybaczyć, bo jeśli chodzi o ciebie, zawsze tracę głowę.- spojrzałam na niego i patrzył na mnie z przepraszającym wzrokiem. Nie wiedziałam co powiedzieć. Musi być taki uroczy, kiedy się na niego złoszczę?
- Ja...- Pokręciłam głową i szybko wtuliłam się w niego. Moje ostatnie łzy kapały po jego klatce piersiowej, a on szybko objął mnie ramionami. Poczułam mały pocałunek na głowie.
- Kocham cię. - spojrzałam na niego do góry i przygryzłam lekko wargę.
- Też Cię kocham, aniołku.- Posłał mi uśmiech. Patrzyłam mu w oczy i po chwili wpiłam się w jego usta. On jęknął zdziwiony i po chwili żarliwie oddawał pocałunki, przejmując kontrolę. Wplotłam dłoń w jego włosy i czułam jak pozbywa się mojej koszulki, pocałunkami zjeżdżając do szyi, której poświęcił trochę uwagi. Po chwili złapała mnie za uda i podniósł w górę, a ja objęłam go nimi w talii. Nie minęła sekunda, a my już znajdowaliśmy się w jego sypialni, nawet na chwilę się do siebie nie odsuwając.
___
PODOBA SIĘ? MIŁEJ SOBOTY, BUŹKA
xdosiaa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top