Część II- Rozdział 4
Całkiem inny świat. Mroczny. Chociaż nie jestem pewna, czy więcej bólu nie ma na ziemi. Wszyscy chodzili ubrani na czarno i, pomimo że wyglądali mrocznie, widziałam u niektórych uśmiechy. Jakby to, że Upadli, że zostali wygnani z Nieba, ich domu, nie wprawiało ich w smutek. Wyglądali, jakby czuli się tu dobrze. Nie było tu za dużo roślinności, a jak już to nie była w żadnych żywych kolorach. Wielka Rzeka płynęła spokojnie w oddali, miała kolor brudnej pomarańczy. Tak przynajmniej wyglądała z daleka. Drzewa rosły i wyglądały, jakby wołały o pomoc. Co chwile przechodził drogą w ogrodzie jakiś upadły. Widziałam po lewej stronie, trochę oddalone domy. Oczywiście wszystkie w ciemnych kolorach. Mimo że powinno przyprawiać mnie to wszystko o strach, czułam się tu dobrze. Jakbym tu pasowała.
- Wysłałem wszystkim wiadomość, niedługo powinni się tu pojawić. - Odwróciłam się od wielkiego okna, przy którym stałam i ujrzałam Aiden'a wchodzącego do pomieszczenia. Znajdowaliśmy się w czymś na wzór salonu, w wielkim zamku. Budynek był zbudowany z cegieł i kamienia i kiedy go pierwszy raz ujrzałam, jakieś dziesięć minut temu, zaparł mi dech w piersiach. Wyglądał jak z zamek z Pięknej i Bestii. Mroczny i stary, ale niezwykle piękny. Pochodnie paliły się przy wejściu, ale chyba były tylko dekoracją, bo był tu prąd. Aiden powiedział, że chcieli pomieszać nowoczesność, by było im wygodniej, ze starym stylem. Przecież wszyscy z nich są wiekowi i nie każdy przekonał się do postępów XXI wieku.
Pan Podziemia podszedł do mnie pewnym krokiem i kiedy odwróciłam się znów do okna, przytulił mnie od tyłu wtulając się we mnie. Czułam jego oddech na policzku.
- Na co patrzysz?- Patrzyliśmy przed siebie, na piękny świat, wszystkim nam ludziom obcy.
- Tu jest pięknie. - Mówiłam prawdę. Czułam się tu jak w domu, chociaż może to dziwnie zabrzmieć. On pokiwał powoli głową.
- Podoba mi się tu chyba nawet bardziej niż w niebie. - Powiedział, a ja zmarszczyłam brwi i wychyliłam szyję, żeby na niego spojrzeć. Widziałam jego lewy profil i po chwili stwierdziłam, że naprawdę nie przeszkadza mi jego wygląd. Kocham w nim wszystko.
- Dokąd oni wszyscy idą? Henry mówił, że do miejsca spoczynku.- Powiedziałam i wskazałam na ledwo widoczną drogę i tysiącami ludźmi, byłą częściowo zasłonięta przez las, którym niedawno szliśmy. Nie mogłam dostrzec, dokąd się kierowali ci wszyscy ludzie, ani skąd przybywają. Było ich mnóstwo i wszyscy, prawie jak roboty kierowali się w jednym kierunku, chociaż czasem zdarzał się ktoś, który pozwalał sobie na więcej, ale widziałam, że strażnicy szybko reagowali.
- Kim jest Henry?- Dmuchnął mi w policzek, a mnie przeszedł dreszcz. Dotknęłam jego dłoni, która oplatała mnie w talii i splotłam nasze palce.
- Jednym z nich. Kiedy się tam pojawiłam, był tam. - Wyjaśniłam powoli, a on tylko skinął głową i mocniej mnie objął.
- Cóż, miał rację. Idą do Krainy spoczynku, chociaż nie wszyscy tam trafiają. Przy końcu drogi stoją jakby tacy selekcjonerzy i mówią ci czy zasłużyłeś na dobry koniec. Jeśli nie, trafiasz na dół. Tam gdzie demony.
- W to samo miejsce?- Zapytałam zaskoczona, a on pokiwał głową.
- Kiedy Bóg tworzył nasz świat, nie był za bardzo łaskawy dla złych dusz.- Aż przeszły mnie ciarki. Zawsze uważałam Boga za kogoś nadzwyczaj litościwego i dobrego. Chyba się myliłam.
- To musi być straszne. Sama obecność przy nich jest straszna, a co dopiero spędzenie z nimi nie wiadomo ile czasu. - Mówiłam o demonach.
- To taka jakby kara. Czasami im współczuje. Demony to podstępne gnidy.- Wypuściłam powoli powietrze z ust i odwróciłam się w jego ramionach. Spojrzałam w górę, w jego piękne błękitne oczy.
- Jak myślisz, gdzie ja bym trafiła? - Byłam blisko tej ' selekcji'. Gdyby mnie stamtąd nie zabrał, musiałabym tam trafić.
- Nie powinno Cię tu w ogóle być. Nie rozumiem, bo zwykle nie robimy błędów. Powinnaś trafić do nieba, aniołku. - No tak, jestem w pół aniołem. Mój ojciec jest archaniołem, a matka pół aniołem bez mocy. A jeszcze niedawno największym problemem w moim życiu było zebranie pieniędzy na wymarzone studia. Wiele się pozmieniało od tamtego czasu.
Położyłam dłoń na jego poraniony policzek, który wyglądał jakby w ogóle się nie zrastał i stanęłam na palcach, łącząc nasze usta. Pocałunek był mocny, pełny tęsknoty i uczucia. Pełen miłości. Chcieliśmy przekazać sobie wszystkie nasze emocje i uczucia. Był niesamowity. Rozchyliłam usta, wpuszczając go tym samym do środka. Przejechał językiem po moim podniebieniu, a ja cicho zamruczałam. Czułam jego uśmiech i sama też się uśmiechnęłam. Trzymałam dłonie na jego policzkach, a on jedną wplótł w moje włosy, przyciągając mnie jeszcze blizej. Choć nie wiedziałam, że tak się jeszcze da. Przylegaliśmy do siebie całymi ciałami i jestem pewna, że nie dałoby się wcisnąć między nas kartki papieru. Pocałunek stał się bardziej zachłanny, a my smakowaliśmy siebie nawzajem. Poczułam dłoń Aidena, która wkradła się pod moją bluzę delikatnie przejeżdżając przez mój bok. Złapałam za krańce jego koszulki i w momencie, kiedy miałam podnieść ją do góry z zamiarem pozbycia się jej, usłyszeliśmy pisk, który słychać było chyba wszędzie. Mia wpadła do budynku jak szalona, co zmusiło nas do oderwania się od siebie. Widziałam po minie mojego chłopaka, że nie był zbytnio zadowolony. Zachichotałam i cmoknęłam go w nos, na jego naburmuszoną minę i odsunęłam się od niego, kiedy Mia wpadła do pomieszczenia, a zrobiła przy tym tyle hałasu, jakby przebiegało tędy stado słoni.
- Peachy!- I po chwili wpadła mi w ramiona, prawie przewracając nas na dywan, gdyby nie Aiden, który nas przytrzymał, kręcąc przy tym głową z rozbawieniem.
-______
WESOŁEGO HALLOWEEN <3
ALE ONI UROCZY, CO? ;)
xdosiaa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top