Część II, Rozdział 19
Czułam, że tylko stąpam po ziemi. Naprawdę. Chociaż czy chociaż to czułam? Chciałam czuć. Delikatny dotyk szorstkiej ziemi w tym momencie był tym, czego pragnęłam poczuć. Małe drobinki piasku zbitego w jedną masę. Chciałam stopić się w taką masę. Ludzie średnio co kilka sekund naciskaliby we mnie swoimi stopami, ciężkimi znoszonymi butami. Ale co to za różnica skoro wydaje mi się, że teraz też to robią. Zawsze wydawało mi się, że powiedzenie ' rób, a wróci to do ciebie z nawiązką', jest prawdziwe. Nie chcę się nad sobą użalać, ale to chyba gówno prawda. Bo jak wytłumaczyć to, co teraz dzieje się w moim życiu? Czy to, że trzy lata temu nie ustąpiłam starszej pani miejsca w komunikacji miejskiej, wróciło do mnie w takiej postaci?
- Skup się. Musisz po prostu oczyścić umysł. – Zniecierpliwiony głos Mii odbijał się o ściany Sali treningowej.
Wielkie pomieszczenie oświetlone było przez kilka lamp przymocowanych do ścian, co dawało półmrok. Spojrzałam na swoje stopy oparte o jeden z worków treningowych opartych o siedzenia w kącie pomieszczenia. Grube skarpetki, które powodowały, że ślizgałam się po wypolerowanej posadzce pomieszczenia, dodawały mi trochę otuchy. Uniosłam delikatnie jeden kącik ust i poruszyłam palcami.
Spojrzałam w górę, kiedy usłyszałam sfrustrowane warknięcie i plask.
Ciemnowłosy upadły anioł, który został pokrzywdzony przez los, a bardziej przez swojego ojca, ojca nas wszystkich, który skazał go na olbrzymią odpowiedzialność i zrzucił mu na barki pieczęć zła, by ukarać za nieposłuszeństwo i wszczęcie rebelii. Mój piękny upadły anioł, Pan podziemi, sam diabeł. W dzieciństwie jego obraz zawsze ukazywał mi się jako coś odrażającego, wzbudzającego we mnie strach, przerażenie i dreszcze. Nie raz dzieci w szkole opowiadały przeróżne historie o Diable, synu samego Boga, którego ten zrzucił do piekieł na wieczność. Teraz patrzyłam na to całkowicie inaczej. Teraz zamieniłabym całe niebo, samolubnych aniołów chcących władzy w ziemie. W pieprzoną ziemie. Ale nie twardą. Miękką. Tak, bym mogła swoimi ciężkimi butami wbić się w nią aż po kostki.
- To nie działa!- Wściekły głos sprawił, że głęboko wciągnęłam powietrze w płuca. Chciałabym mu pomóc. Niczego w życiu bardziej nie pragnęłam niż tego, by do końca życia już mu pomagać.
Więc zrób to. Zadbaj o mojego chłopczyka.
Uderzyło we mnie.
- Musisz postarać się, bardziej, Aiden. Wiem, że to nie łatw...- Przerwałam im zeskoczeniem z mojego krzesła. Delikatnie się zabujało, ale po chwili wróciło do pierwotnej pozycji, obserwując wszystko tak jak ja jeszcze chwilę wcześniej.
Oboje spojrzeli na mnie, a ja uniosłam wyżej głowę. Spojrzałam pierw na Mię, przyglądając się chwilę jej upiętym włosom, kropelkach potu na czole i zmęczonym oczom. Była wykończona. Zrobiłam kilka kroków w ich stronę, kiedy tak przyglądali mi się w milczeniu, jakby kompletnie nie zdali sobie sprawy, że od dłuższego czasu siedzę w tym samym pomieszczeniu.
Wślizgnęłam się tu z godzinę temu, kiedy Jay w końcu po wyczerpującej wielogodzinnej rozmowie nareszcie zasnął, a ja postawiłam pod jego drzwiami jednego ze strażników, który miał informować mnie, jakby coś się stało. Przez godzinę patrzyłam jak Aiden i Mia próbują wszelkich możliwych sposobów, by mój ukochany zmienił w końcu swoją formę i mógł opuścić Krainę Cieni, co teraz umożliwiała mu postać Pana Podziemi. Żeby to zrobić, musi być w swojej ludzkiej postaci.
Przeniosłam wzrok na wysokiego mężczyznę, który mi się przyglądał. W jego oczach widziałam złość, frustracje i zmęczenie. Dłonie delikatnie mu drżały, a ja widziałam na jego knykciach zaschnięte ślady krwi, którymi uderzał w jeden wielkich worków widzących niedaleko nich. - Mia idź się połóż. Jest już późno. Siedzicie tu już kilka godzin. Należy ci się odpoczynek.- Widziałam, że ledwo stoi na nogach. Zmarszczyła na mnie brwi, po czym spojrzała na niebieskookiego. Widziałam, że zagryzł dolną wargę i po chwili skinął jej głową, dając zgodę. Odwrócił się, przeczesując włosy.
- Peachy ma racje, Mia. Idź odpocząć. Max mnie zabije, jeśli dowie się, ile już tu siedzimy. – Dziewczyna chwilę patrzyła na swojego Pana i westchnęła głęboko. Skinęła głową i zaczęła zbierać swoje rzeczy. Widząc jak powoli, ledwo kontaktując, co robi, ruszyłam jej z pomocą. Spojrzała na mnie lekko zmartwiona. Złapałam jej dłoń i uścisnęłam pocieszająco, a ona oddała delikatnie uścisk. Po chwili dziewczyna już kierowała się w stronę wyjścia, a my mogliśmy słyszeć tylko trzask zamykanych drzwi. Odwróciłam się do Aidena, który zaczął znowu uderzać w worek, jakby fakt, że robił to już milion razy dzisiejszego dnia, nie miał dla niego znaczenia.
- Idź spać, Peachy. To był długi dzień.- Usłyszałam jego głos pomiędzy uderzeniami. Kropelki potu spływały mu po plecach, a nogi w jednym tempie delikatnie podskakiwały w rytm uderzeń. Kiedy nie odpowiedziałam, zaprzestał uderzania i głęboko odetchnął. Oparł się czołem o twardy worek i widziałam, jak zaciska dłonie. Był sfrustrowany. Nie dziwię się, od wielu godzin się stara. A jeszcze bardziej frustruje go to, że aby zejść ze mną na ziemie musi zmienić postać, a przez pewnego psychopatycznego nieżyjącego już anioła nie może tego zrobić. Nie chce nawet wiedzieć, co za świństwo John Fell musiał mu wstrzyknąć, że jego moce zablokowały się. Zgodził się, żebym zeszła, ale z tylko jednym warunkiem. Z nim.
Podeszłam do niego cicho i delikatnie położyłam mu dłoń na łopatce, lekko chropowata skóra dawała wrażenie, jakby za chwilę miała pęknąć. Pot delikatnie lśnił w świetle przyciemnianych lamp. Przejechałam nią, czując, jak najpierw się spina, a następnie całkowicie rozluźnia. Zawsze tak reaguje, gdy dotykam miejsca, z którego wyrastają mu skrzydła. Piękne skrzydła oprószone piórami, które śniły mi się po nocach przez wiele lat. Zbliżyłam się jeszcze bardziej i przeniosłam dotyk na jego brzuch, oplatając go z dwóch stron i przytulając policzek do jego pleców. Cmoknęłam go w bark. ' Stał bez ruchu, aż poczułam jak jego kciuk pociera jedną z moich dłoni.
- Kocham cię.- Mruknęłam cicho. Moje słowa rozeszły się po całej długości pomieszczenia, przerywane tylko naszymi oddechami. Po chwili mężczyzna odwrócił się do mnie, nie wypuszczając mnie z ramion, nie pozwalając odsunąć się nawet o centymetr. Spojrzałam w górę. Poczułam, że moje oczy napełniają się łzami. Z każdą chwilą czułam, że uczucie we mnie chce mnie rozsadzić. Zmarszczył brwi i już widziałam, że chciał coś powiedzieć, ale kiedy tylko uchylił usta, przerwałam mu. Wpiłam się w jego usta z taką siłą, naparłam na niego, że lekko się zachwiał, nie spodziewając się tego. Po chwili jego zaskoczenie przeszło, oddając mi pocałunki z taką samą mocą. Oboje tego teraz potrzebowaliśmy. Wszystko dookoła jakby było zakryte mgłą. Liczył się tylko on. Mój upadły anioł. Emocje, które sobie przekazywaliśmy przerodziły się w iskry. Prawdziwe iskry.
Czułam, jakby przez nasze ciała przechodził prawdziwy ogień, Nie przerywając pocałunku, czułam, jak chwyta mnie i unosi w górę. Po chwili na plecach czułam zimną powierzchnię, Uchyliłam delikatnie oczy, i zobaczyłam, jak w miejscach, w których moje dłonie stykają się z jego ciałem, wydostaje się przyjemne dla oka światło. Drżenie w całym ciele potęguje się, kiedy usta mężczyzny przenoszą się najpierw na moją brodę, następnie na szyję. Nigdy jeszcze nie doświadczyłam takiego uczucia. Jakby prawdziwa magia, moc i ciemność tańczyła między naszymi ciałami. Jęknęłam, kiedy poczułam zmysłowe ukąszenie w zgięciu szyi. Aż podkurczyłam palce u stóp. Przekrzywiłam delikatnie głowę, zatrzymując wzrok na policzku mężczyzny, który właśnie przeniósł dotyk swoich dłoni z moich pleców, niżej. Czułam je dosłownie wszędzie. Na całym pieprzonym ciele czułam jego obecność. Oddychałam głęboko, odsuwając mu przydługie już włosy z boku twarzy i zamarłam. Kciukiem delikatnie potarłam skórę jego policzka. Jego ludzką, gładką skórę.
- Aiden. – Mój zachrypnięty głos przebił delikatnie atmosferę, która nas otoczyła. Mężczyzna po chwili odsunął delikatnie twarz od mojej rozgrzanej skóry i spojrzał mi w twarz. Wzięłam jego dłoń w swoją i niosłam ją w górę, centymetry od naszych twarzy. Ludzka, opalona dłoń. Załkałam cicho, nie wierząc, ze się udało. Niebieskooki wpatrywał się przez chwilę w nią. Oboje nie mogliśmy w to uwierzyć. Przeniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy, co on też po chwili uczynił. Myślałam, że od tego uśmiech stanie mi serce. Najpiękniejszy widok na świecie. Odwzajemniłam go. Udało się.
Poczułam jego usta na swoich, a później zabrał mnie tam, gdzie tylko sam diabeł jest w stanie.
____
Jak zobaczycie gdzieś jakieś błędy bądź niedociągnięcia, PISZCIE! :)))
Podoba się? Taki bez akcji ;)
xdosiaa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top