Część II- Rozdział 15
Powoli się odwróciłam i Go ujrzałam. To on zostawił moją mamę. On jest jednym z najpotężniejszych archaniołów. On jest moim ojcem.
Przyjrzałam mu się bez słowa. Był strasznie wielki. Potężny. Tak można określić jego postawę i wygląd. Już teraz wiem, czemu Mia, w swojej wizji nie poznała go od razu. Przed upływem lat wyglądał inaczej. Jego włosy były dłuższe, a spojrzenie ostrzejsze. Miał identyczne usta i nos, jak ja. Oczy i włosy odziedziczyłam po mamie. Czułam się trochę skrępowana. Czy tak powinna czuć się córka w towarzystwie ojca?
Zauważyłam, że Gabe stoi kilkanaście metrów dalej, przypatrując się nam, ale mam nadzieje, że posiada w sobie chociaż trochę odruchów ludzkich i nie podsłuchuje. Możliwe, że trochę za ostro go osądzam, ale skrzywdził mnie tym swoim szantażem.
Znów przeniosłam wzrok na Raphael'a i cicho chrząknęłam. Ten jego wzrok wywiercał we mnie dziurę. Czy w niebie wszyscy się tak zachowują? Wydaje się, jakby nigdy nie mieli do czynienia z ludźmi. Przypomniało mi się jak Gabe 'napadł na mnie' przy naszym pierwszym spotkaniu. Tak, zdecydowanie brakuje im ludzkich odruchów i zachowań.
- Dzień Dobry. - Powiedziałam cicho. Po plecach przeszedł mnie dreszcz. Mogłabym zwalać to na zimno, ale oczywiste było, że to nie chodziło o to. Niebieskie oczy, charakterystyczne chyba dla wszystkich aniołów powodowały u mnie niepewność i brak komfortu.
- Nie musisz czuć niepokoju, córko. To tylko zwykłe spotkanie, nie zrobimy Ci krzywdy.
- Czy ty...- Byłam skołowana. Myślałam, że moja twarz nie wyraża żadnych większych emocji.
- Czy ty czytasz mi w myślach?- Odwrócił wzrok na sekundę i zamrugał, a ja poczułam się, jakby ktoś mi zdjął z ramion delikatny ciężar.
On tylko wzruszył ramionami. Byłam tak zszokowana, że nie wiedziałam co powiedzieć.
Żadnych ludzkich odruchów. Kompletnie. Nawet nie zrobiło mu się głupio, że go przyłapałam.
- Twoja anielska aura nie jest całkowicie czysta. To niepokojące.- Mruknął, przyglądając mi się, ale nie ruszył się nawet o milimetr.
- Jest połączona z Podziemiem. - Usłyszeliśmy poważny głos. Raphael odwrócił się w stronę Gabe'a, ze zmarszczonymi brwiami.
- Z Podziemiem?- Powtórzył, jakby chciał się upewnić. Kiedy otrzymał potwierdzenie, jego uwaga znów wróciła do mojej osoby.
- Który ze strąconych, odważył się połączyć z moim potomkiem? - Ruszył powolnym krokiem w moją stronę.
- Połączyć?- Zmarszczyłam lekko czoło i przeniosłam wzrok na Gabe'a, który cicho westchnął.
- To bardzo stary zwyczaj. Zazwyczaj rzadko się zdarza, bo do tego potrzeba dwóch idealnie pasujących do siebie ludzi. Są sobie jakby przeznaczeni. Kiedy ta dwójka się odnajdzie, co jest, prawie że niemożliwe, bo przeznaczeni mogą rodzić się w różnych okresach świata, przykładowo twój przeznaczony mógł żyć setki lat przed tobą, wtedy ich aury łączą się, każda z nich daje drugiej swoją cząstkę. Są ze sobą związani już do końca. Dlatego Twoja aura nie jest już anielsko czysta. Masz w sobie krew anioła, co powinno czynić cię właśnie taką. Najwyraźniej masz w sobie teraz cząstkę aury Aidena, która jak wiadomo jest przeciwieństwem tej twojej.- Mówił powoli, jakby tłumaczył dziecku. Czy właśnie tak mnie postrzegają?
- Aidena?- Spojrzałam w bok na Raphael'a. Stanął, jakby go wrosło w ziemie.
- Czemu nie powiedziałeś mi tego wcześniej Gabrielu?- Spojrzał na niego, że aż mi zrobiło się nieprzyjemnie chłodno, a o dziwo Gabe nie odwrócił nawet wzroku. Przytłaczająca potęga Raphael'a nie robiła już chyba na niego aż takiego wrażenia.
- Wcześniej nie było tego od niej czuć. Może minimalnie, ale nie było to nic niepokojącego.
Nie wiem, co uaktywniło połączenie. - Patrzyłam, jak podchodzą do siebie coraz bardziej wściekli. Wyłączyłam się na chwilę z ich rozmowy. Coś uaktywniło połączenie.
Śmierć.
Moja śmierć. Od tamtej pory mogę wszystkie dziwne rzeczy, jak odczuwanie nastrojów zwiększyły na sile. Brak Aidena wpędza mnie w dziwny stan. Jakby mi czegoś brakowało. To uczucie, jakbyś całe życie nosiła bransoletkę, i nagle ją zgubiła. Wiesz, że powinna być na miejscu, a jednak jej nie ma. Więc ja i Aiden jesteśmy sobie przeznaczeni? Kto tym zarządził? Bóg? Jeśli tak to ma niezłe poczucie humoru. Dobro i Zło przeznaczeni.
- ... to może namieszać w pierwotnym planie, Gabrielu!- Zmarszczyłam brwi i ruszyłam w ich stronę.
- Jakim planie? - Zaczęło lekko padać. Niebo zmieniło odcień na zgaszoną szarość. Otuliłam się bardziej szalikiem.
- Uriel słabnie. Nadchodzi jego wiek abdykacji. Przez to Niebo słabnie. Niestety to tylko i wyłącznie jego wola, żeby opuścić Wewnętrzny Krąg. Niestety nie jest do tego skory. Będzie musiał to zrobić, jeśli jako następcę znajdziemy kogoś, kogo Bóg zaakceptuje. Od lat nikogo nie mogliśmy znaleźć. Wtedy zmusiło nas to do ostatecznych kroków. W księgach było, że taką moc dostanie tylko ten, który ma w sobie krew anioła, a umysł ziemski. Chodzi o półanioła. Wydawało to się niemożliwe, bo anielskie moce we wczesnym okresie życia przyziemnego, są dla niego za mocne i zabijają go. Każdy co kilkadziesiąt lat miał za zadanie zejść na Ziemie i spłodzić potomka. Traciliśmy już nadzieję. Aż pojawiłaś się ty, córko. Nawet nie wiesz, co poczuliśmy, kiedy twoje moce się uaktywniły. Niebo jakby odżyło.To było bardzo dziwne. Od kiedy Uriel słabnie, my razem z nim. Dzięki tobie znów będziemy silni. - Podszedł bliżej i widziałam błysk w jego oczach. Oddech ugrzązł mi w gardle.
- Więc potrzebujecie mnie, żeby zdobyć siłę? - Patrzyłam się na niego tępo.
- Nie byle jaką siłę, córko. Czekaliśmy na tę moc od tak dawna. Wtedy to my będziemy górować. Możesz to sobie wyobrazić? Wszystko inne będzie już nieważne. Najważniejsze będzie Niebo. Niepokonane. Najwspanialsze. Nic innego nie będzie miało już znaczenia. - Chodził wokół mnie. Dostrzegłam, że Mia wraz z bratem stoją już znacznie bliżej nas, a dziewczyna patrzy na mnie wielkimi oczami. Niepokonane. Najważniejsze. Wszystko inne bez znaczenia. Podziemie. Ziemia.
- Ja... - Nie mogłam uwierzyć. Poczułam lekkie mrowienie w palcach u rąk.
- Jak możesz tak mówić? A co z Ziemią? Krainą Cieni?- Odwróciłam się do niego szybko.
- Ziemia nigdy nie była ważna. Ci ludzie są tak słabi. A Podziemie? Córko, Oni mieli okazje żyć w naszym świecie i z tego zrezygnowali. Nie rozumiesz? Okryli się hańbą do końca życia. Nie powinni mieć nawet szansy do dalszego życia.- Więc chcieli zniszczyć Ziemię i Krainę Cieni? Oni nie mówią serio.
- To żart, prawda? Powiedzcie, że to żart.- Popatrzyłam się na Gabe'a.
- Jak możecie myśleć, że pomogę wam w czymś takim? - Odwróciłam się w stronę Raphael'a. - Jak ty możesz myśleć, że po tym, co zrobiłeś, a właściwie czego nie zrobiłeś, mogłabym Ci pomóc? Nie było Cię całe moje życie. Zostawiłeś mnie i mamę, a teraz kiedy okazałam Ci się przydatna, pojawiasz się w moim życiu i oczekujesz, że pomogę Ci zniszczyć świat, na rzecz waszej chorej fascynacji władzą? Nawet gdybyście musieli mnie torturować, nigdy nie zgodziłabym się na coś takiego!
- Peachy...- Zaczął Gabe, ale szybko przerwał mu ostry głos Raphaela.
- Zrobisz to córko, nosisz w sobie krew anioła, jesteś zobowiązana być oddaną w stosunku do nieba. Jesteś jego częścią.- Jego głos brzmiał jak lód. A mnie to nie obchodziło. Ja czułam tylko ogień.
- Nie nazywaj mnie tak, do cholery! Nigdy nie byłam i nie będę twoją córką! Ktoś taki jak ty nie zasługuje, by być ojcem. Nie mam żadnego cholernego obowiązku wobec Nieba. To wy macie problem, i to wy sami go sobie naprawcie. A ta fascynacja i dążenie do władzy nad wszystkim jest chore. Naprawdę chore, pomyśleliście o jakimś leczeniu?
- Jesteśmy rodziną, P. Jesteś taka jak my. Należysz do naszego świata. Niebo to twój dom.- Spojrzałam na Gabe'a i pokręciłam głową. Mia ruszyła w moją stronę, kiedy zobaczyła, że robię krok w tył. Uciec. Chcę stąd uciec. Nie chcę tego słyszeć.
- Nie chcę mieć z Wami nic wspólnego. Niebo to nie mój dom. A wy nie jesteście moją rodziną.- Po mojej brodzie spłynęły łzy, które chwilę wcześniej zebrały mi się w oczach. Uciec. Zaczynałam szybciej oddychać. Zaczęłam kręcić głową i ruszyłam z Mią, która złapała mnie delikatnie za ramię.
- Nie chcesz mieć w nas wrogów, Peachy. - Głos Raphael'a rozchodził mi się głowie całą drogę powrotną do auta, którą pamiętam jak przez mgłę.
Wsiadłyśmy do pojazdu. Mia szybko włączyła ogrzewanie, widząc, jak się trzęsę. Miałam zamknięte oczy, a spod nich wydobywały się łzy. Poczułam ciepłą dłoń, która z troską ściskała moją lodowatą.
- Dokąd Cię zabrać, skarbie? - Usłyszałam cichy głos Mii. Otworzyłam oczy i spojrzałam w jej, pełne zaniepokojenia i troski. Przełknęłam łzy i zagryzłam lekko dolną wargę.
- Do domu. Do Aidena.
______
Miałam taką zaćmę, że przez godzinę siedziałam i patrzyłam się w ekran XD
Jest tu ktoś jeszcze?????????????
xdosiaa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top