Część II- Rozdział 14




  - To cholernie zły pomysł. Naprawdę. Już wolałabym się napić wody z kałuży.- Mamrotałam cicho pod nosem. Mia szturchnęła mnie lekko w bok, kiedy szłyśmy ramie w ramię po suchej ziemi. Moje ciężkie buty stukały cicho o podłoże.

- Ciesz się, że akurat dawno nie padało, nie wiem, czy to byłoby higieniczne pić z kałuży jak jakiś bezdomny kotek, mała.- Puściła mi oczko.

Jej w odróżnieniu do mnie, dopisywał humor. W samochodzie Aidena, choć dalej nie wiem, jak zdobyła kluczyki od mojego przewrażliwionego chłopaka, który jak dowiedział się, że po spotkaniu z demonem lekko uszkodziłam jego wóz, choć tego nie pokazywał, widziałam, że prawie zszedł na zawał. Świadczyła o tym przypadkowo wypalona dziura w dywanie, rozmawiałyśmy z Mią, jak wyobrażamy sobie to spotkanie. Znaczy się, nie można nazwać tego rozmową, bo tylko ona wygłaszała na ten temat różne teorie, a ja słuchałam jej jednym uchem, pogrążając się w myślach, ale w pewnym momencie Mia wyznała, że zastanawia się, co słychać u jej brata, za którym strasznie się stęskniła, a że dopiero niedawno dostał pozwolenie, na schodzenie na ziemie, nie miała za bardzo czasu na spotkanie z nim, bo na pierwszym miejscu był pościg za demonami. Kolejny przykład, jak te okropne istoty niszczą komuś życie. Także, wyszłam z inicjatywą, że kiedy ja będę się spotykać z Raphael'em, nie umiem nazwać go inaczej, ona powinna spotkać się z bratem, a ja skrupulatnie przedstawie wszystkie dobre arumenty Aidenowi, jakby znalazł w tym, choć najmniejszy probem. Ona przyjęła to z wielkim entuzjazmem.

Rozglądnęłam się dookoła. Nie było tu nic. Parę drzew, krzewów i niebieski horyzont nieba. Pogoda była dzisiaj piękna, co odczułam poprzez kilka kropelek potu na karku, będąc już sporą ilość czasu wystawiona na słońce, mając na sobie gruby płaszcz. Rzadko zdarzała się taka pogoda jesienią. Byłyśmy jakieś dwadzieścia minut od Pheonix, na kompletnym pustkowiu, żeby nikt przypadkiem nie był świadkiem spotkania archanioła z jednej z najwyższych rang ze swoją córką, która jest pół aniołem, oraz upadłego anioła, ze swoim bratem- pełnoetatowym aniołem. To byłoby kłopotliwe w wyjaśnieniach. Stanęłyśmy, ja z lekką zadyszką, bo niestety jedzenie chipsów przed telewizorem nie zalicza się jeszcze do żadnego ze sportów, choć gdyby było inaczej, myślę, że mogłabym się poszczycić naprawdę wysokim podium, Mia uśmiechnięta od ucha do ucha, rozejrzała się dookoła i w końcu spojrzała na mnie. Momentalnie jej uśmiech trochę zmalał i stał się bardziej współczujący. To pewnie przez moją tryskającą entuzjazmem minę. Blondynka podeszła do mnie i położyła mi rękę na ramieniu.

- Nie przejmuj się, P. Całe życie dawałaś sobię bez niego całkowicie radę, więc myślę, że nawet jak ta rozmowa nie przebiegnie pomyślnie, nic takiego się nie stanie. Przynajmniej będziesz wiedziała, jaki jest. No, a teraz rozchmurz się, bo jeszcze pomyślą, że Kraina Cieni weszła Ci za mocno w tyłek.- Parsknęłam śmiechem i skinęłam głową.

Musieliśmy spotkać się na Ziemi, bo ani ja, ani Mia nie możemy wejść do Nieba. Mia z wiadomego powodu, a ja potrzebowałabym pozwolenia Rady, co byłoby kłopotliwe w związku z tym, że jak Gabe stwierdził, spotkanie ma się odbyć bez zbędnego rozgłosu. Jeszcze któremuś z aniołów wpadłoby do głowy przyjść na spotkanie ze 'sławnym półaniołem, który przeżył'. Do nieba znacznie trudniej się dostać niż do Podziemi. Ale co się dziwić, kto z własnej woli pcha się do piekła.

Nabrałam powietrza w usta i rzucając jeszcze krótkie spojrzenie Mii, krzyknęłam na cały głos.
- Gabriel!- Echo rozniosło się dookoła, lekko zakłócane przez delikatne podmuchy wiatru, które ruszały złotymi liśćmi. Stałyśmy w bezruchu, nasłuchując.

- Na pewno tak to zrobiłaś ostatnio?- Upadła Anielica spojrzała na mnie z po wątpieniem. Westchnęłam cicho.

- Ostatnim razem zadziałało.- powiedziałam cicho.

- Tym razem też- Usłyszałyśmy znajomy głos i we dwie jak jeden mąż odwróciłyśmy się w jego kierunku. Przed nami stał wspomniany archanioł, w pięknej białej szacie z szeroko rozłożonymi skrzydłami. Westchnęłam z ulgą, bo gdyby się nie udało, nie miałabym pojęcia, jak można go wezwać.

- Witaj Peachy.- Popatrzył na mnie i skinął tylko głową w kierunku Mii. Ta o dziwo siedziała cicho. Widziałam na jej twarzy powagę i respekt. Całkiem niepodobne do roztrzepanej i zawsze uśmiechniętej Mii.

- Moje wiadomości do was dotarły? - Widziałam w jego oczach błysk. Dupek. Doskonale wiedział, że dotarły. Nie dawały nam spokoju i zalewały nas ciągle, to jak niby miałyśmy ich nie zobaczyć? Poczułam, jak się we mnie gotuje.

- Gdyby było inaczej, nie byłoby nas tu teraz.- Mia powiedziała powoli. Ja dalej nie odezwałam się ani słowem. Byłam wściekła. Doskonale wiedział, że nie chce się spotkać z Raphaelem, a wykorzystał moment, kiedy zrobiłabym wszystko za, choć najmniejszą pomoc w uwolnieniu Aidena i wymusił na mnie to spotkanie. Potwórzę, Dupek! Zauważyłam też, że nic nie wspominał o mojej 'śmierci'. Czyżby nie wiedział?

- Czy wzywając Raphael'a, mógłbyś wezwać też mojego brata?- Spytała z nadzieją. Gdyby się nie zgodził, poważnie musiałby się nad tym zastanowić jeszcze raz, bo tego bym mu nie darowała.

- Oczywiście, Eufemio. - Nawet nie miałam ochoty się zaśmiać z miny Mii, kiedy ją tak nazwał. Dalej czułam złość.

- Będziesz się dąsać, P?- Gabe zwrócił się do mnie.

- Peachy.

- Co?- Spojrzał na mnie i lekko zmarszczył brwi.

- Nazywam się Peachy. Tylko przyjaciele nazywają mnie P.- Mój głos był chłodny. ?- Spojrzał mi w oczy i w końcu jego irytujący, prześmiewczy uśmieszek zaczynał znikać.

- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi. Przecież pomogłem... - Szybko mu przerwałam.

- Przyjaciele pomagają sobie bezinteresownie. Nie chcą nic w zamian. Co kompletnie różni się z Twoją pomocą, nie sądzisz?

Nic nie odpowiedział, chyba go zatkałam. Czy tak właśnie zepsute są, okryte chwałą i dobrym imieniem, anioły? Czy to cały czas chciał pokazać Aiden? Że samolubność i wygodnictwo przyćmiewa im wszystko inne? Nie liczą się z kimś, kto nie jest tak samo ważny, jak oni? To dlatego, zamiast zrobić coś z demonami, dali je pod opiekę Upadłym? Pozbyli się kłopotu i dalej w oczach wszystkich uchodzili za najlepsze istoty, jakie istnieją. To chore. Czy ja też taka będę? W końcu w moich żyłach płynie anielska krew. Ale wtedy doszło do mnie, że tu chyba nie chodzi o krew. Przecież w Upadłych Aniołach też płynęła do pewnego czasu taka krew. Aż się temu nie sprzeciwili. Aż nie upadli. Wtedy całkowicie oddali się Krainie Cieni i ich krew stała się taka jak Aidena. Mroczna, zła. Choć to jest paradoksalne. Upadli to najmilsze osoby, jakie w życiu spotkałam. Są właśnie tacy, jakie powinny były być anioły. Czy wszystkie anioły takie są? Czy zostają tam, bo nie mają odwagi, by się sprzeciwić? Przez mój natłok myśli dopiero po chwili spostrzegłam, że Gabe patrzy na mnie wzrokiem, jakby przepraszał. Dobrze powiedziane. Jakby przepraszał. Przecież anioły nie przepraszają.

- Możesz go wezwać? - Mój głos nie ocieplił się nawet odrobinkę. Bardzo bym chciała go naprawić. Ale to nie tak jak z zepsutą zabawką, że ktoś może wymienić zepsutą część i znowu będzie działała bez zarzutu. Ja nie mogę wymienić tej części. On musi zrobić to sam. Ja mogę jedynie mu je podsunąć. Nic więcej nie zdołam zrobić.

Gabe skinął głową i zamknął oczy. Odetchnęłam głęboko. Nie chcę być dla niego taka niemiła, ale nie mam innego pomysłu jak pokazać mu, że robi źle.

Usłyszałam cichy pisk i szybko odwróciłam się w kierunki Mii, która po krótkim spojrzeniu, które mówi, że trzyma kciuki, pobiegła w stronę stojącego jakieś kilkanaście metrów dalej blondyna z burzą loków i trochę mniejszymi skrzydłami od tych Gabe'a. Kiedy rzuciła mu się na szyję, uśmiechnęłam się pod nosem. Dobrze widzieć ją szczęśliwą, kiedy tyle zła się wokół nas dzieje.

- Córko.- Usłyszałam za plecami, głęboki i dorosły głos. 

_____________

NO WITAM! JEST TU KTOŚ JESZCZE? ROZDZIAŁ NIE ZA DŁUGI I W SUMIE NIC SIĘ W NIM NIE DZIEJE, ALE CHCIAŁAM WAM DAĆ ZNAĆ, ŻE NIE ZAPOMNIAŁAM;)

ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZONY, ZROBIĘ TO JAKOŚ NA DNIACH, WIĘC CZYTAJCIE Z PRZYMRUŻENIEM OKA

MAM TAKI BRAK WENY, ŻE JUŻ NIE WIEM CO ROBIĆ. NO, ALE JAKOŚ TO BĘDZIE.

W NASTĘPNYM SPOTKANIE, NA KTÓRE CHYBA WSZYSCY CZEKAJĄ ;))))) JAK MYŚLICIE, DLACZEGO RAPHAEL CHCIAŁ SIĘ SPOTKAĆ, PO TYLU LATACH? I JAK PRZEBIEGNIE ICH ROZMOWA?;)

LICZĘ NA JAKIEŚ KOMENTARZE, BO NIE WIEM, CZY KTOŚ TU JESZCZE JEST XDD

buziaki, xdosiaaa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top