Część II- Rozdział 17

- Peachy? - Pytanie przebiło się przez mój natłok myśli i szybko otrząsnęłam się, zwracając się w strony Mii. Posłałam jej pytające spojrzenie.

- Zawiesiłaś się. - Popatrzyła na mnie, a jej wzrok wyrażał troskę. Siedziałyśmy aktualnie w wielkiej bibliotece znajdującej się na drugim piętrze zamku. Była tak ogromna i zapełniona chyba wszystkimi książkami świata. No może przesadziłam, ale nigdy w życiu nie widziałam tylu książek na oczy. Myślę, że przeczytanie ich zajęłoby mi trzy moje żywota. Musiałabym to robić bez przerwy.

Spędziłyśmy tutaj cały dzień, a i tak nie przeszłam się po całym pomieszczeniu. Mia mówiła, że książki są tu przechowywane od setek lat. Niektóre są tak stare, że nie wyglądają już najlepiej. Na ziemi można byłoby je oddać do muzeum, bo z tego, co wiem, niektóre są bardzo cenne. Zapewne jakby człowiek przeczytałby niektóre z nich, uznałby, że są z gatunku fantastyki, choć są w nich najprawdziwsze fakty. Wspominała też, że da się tu znaleźć odpowiedzi na wszystko. To właśnie zaświeciło mi w głowie lampkę. Od zebrania minęły dwa tygodnie, w ciągu których całe Podziemie zostało postawione do góry nogami. Każdy był świadomy tego, że Niebo jest przeciwko nam i choć większość starała się odpędzać od siebie te myśli, wiedzieliśmy, że szykujemy się na coś nieprzyjemnego. Niebo zaczęło nam dawać znaki i chyba się niecierpliwić, bo od tamtego czasu nie postawiłam nogi na Ziemi. A to wszystko ze względu na środki bezpieczeństwa. Żaden z istot boskich nie może przekroczyć bramy Krainy Cieni, to samo idzie w drugą stronę. Upadli oraz demony nie mogliby przekroczyć bram Nieba.
Na Ziemi zaczęło robić się nieprzyjemnie. Od dwóch dni pogoda szaleje. Burza z gradem na zmianę z zimnym deszczem. Cały stan Arizona był w samym centrum tego. To miało mnie zmusić do ulegnięcia.

Dzisiaj razem z Mią postanowiłyśmy poszukać tutaj jakichś podpowiedzi. Chociaż same nie wiedziałyśmy, czego dokadnie szukamy, chłonęłyśmy teksty już od paru godzin. Miałam nadzieję znaleźć choćby małą wzmiankę na temat dzieci archaniołów, ale na razie znalazłam tylko to, co powiedział mi Raphael. Temat półaniołów był bardzo interesujący. Nie było żadnego pół anioła, który przeżył. A przecież moja matka powiedziała mi, że była półaniołem. Co prawda dawno temu, ale była. Więc dlaczego nie ma tego w żadnych zapiskach? Przecież mówiła, że Niebo ją podejrzewało. Nie za bardzo to rozumiem. I jak stało się to, że już nim nie jest?
Wzdycham głęboko.

- Zamyśliłam się. - Wymamrotałam. Mia w jednym momencie wstała, a książka, która dotychczas leżała jej na kolanach, upadła z głuchym łomotem.
- To nie ma sensu. Nawet nie wiemy, czego szukamy. Potrzebujemy jakiegoś punktu zaczepienia. Nic tu nie ma o mocy dziecka Archanioła czy cokolwiek innego na ten temat. Nic kompletnie. - Była sfrustrowana. Odgarnęłam włosy z twarzy i położyłam się na ziemi. Po chwili ciszy Mia zrobiła to samo i obie wpatrywałyśmy się w pięknie ozdobiony sufit. Mój wzrok latał po eleganckich zdobieniach, a umysł próbował się oczyścić po przyswojeniu dużej ilości wiedzy. Dowiedziałam się strasznie dużo na temat tego miejsca. W większości książkach co jakiś czas przewijał się Aiden. Dziwnie było mi czytać o moim chłopaku, który jak się dowiedziałam, zrobił bardzo dużo dla piekła. ' Był najwyżej, spadł najniżej'. W przenośni i naprawdę. Z nieba do piekła. Z ulubieńca Stwórcy na znienawidzone dziecko. Zrobiło mi się smutno, gdy zrozumiałam, że Aiden przez tyle lat nie ma ojca. Mój biologiczny ojciec też nie jest najwspanialszy, ale ja za to miałam George'a, który wychował mnie jak swoje dziecko i wiem, że zawsze mogę na niego liczyć. Cieszę się, że mama spotkała tego człowieka, po tym, jak Raphael ją skrzywdził.

- Można przestać być półaniołem? - wypaliłam nagle. Mia spojrzała na mnie zdziwiona, ale nie ruszyła się.

- Przestać? Nie wiem za bardzo o półaniołach, ale jeśli jest tak jak z aniołami, to jedynym wyjściem jest upadek, ale i tak dalej mamy w sobie trochę anielskiej krwi. Dzięki niej się nie starzejemy i mamy swoje moce. Chociaż kiedyś słyszałam, że da się uśpić w sobie anioła. Dokładnie nie wiem, jak to się robi, ale ponoć potrzeba do tego dobrego szamana i dużej zapłaty. Lecz to nie jest tak, że już nie będziesz aniołem. Zawsze będzie on w tobie, po prostu jakby w stanie hibernacji. - Mówiła, patrząc w sufit, po chwili spojrzała na mnie.

- A czemu pytasz? - Wyciągnęła rękę w moją stronę, żeby ściągnąć mi z ramiona paproszek. Już otwierałam usta, żeby jej odpowiedzieć, ale kiedy jej skóra dotknęła mojej, świat zniknął mi sprzed oczu i poczułam ucisk w klatce piersiowej. Przed oczami pojawił mi się skrawek kartki.

' I nastąpiła walka na niebie: Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze smokiem. I wystąpił do walki smok i jego aniołowie, ale nie przemógł."

Napisy zaczęły się świecić z każdą chwilą coraz mocniej, aż w pewnym momencie przed oczami miałam tylko oślepiający blask. Po chwili wszystko ustąpiło, a moje oczy próbowały przyzwyczaić się do widoku biblioteki. Spojrzałam na Mię, która patrzyła na mnie z szokiem. Obie oddychałyśmy głęboko i szybko.

- Co to...- Mia mi przerwała. - To od Raphaela. - Powiedziała cicho, a ja się delikatnie wzdrygnęłam.
- Co to może znaczyć?- spytałam pod nosem. Wzięłam szybko kawałek kartki, który leżał wśród książek rozłożonych wokół nas.' I nastąpiła walka na niebie: Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze smokiem. I wystąpił do walki smok i jego aniołowie, ale nie przemógł."

- Aniołowie przeciwko smoku?- Mia nachyliła się nad kartką. Zmarszczyłam brwi.

- Znam ten tekst.- Powiedziałam nagle, a blondynka spojrzała na mnie zdziwiona.

- Znasz?- spytała, kiedy zerwałam się na równe nogi. Nie odezwałam się, tylko zaczęłam rozglądać się dookoła.

- Czego szukasz?- również wstała, z zamiarem pomocy. Spojrzałam na nią szybko.

- Biblii.- Wypaliłam zestresowana. Nigdy nie widziałam u niej większego zdziwienia, ale bez słowa ruszyła w stronę wielkich regałów. Szybkim krokiem szłam za nią i po chwili zatrzymałyśmy się przy jednym z nich. Wyciągnęła średniej wielkości książkę obitą czarną oprawką. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam kartkować. Nagle zatrzymałam się, kiedy znalazłam to, czego szukałam.

- Przerabialiśmy fragmenty biblii w szkole. - Powiedziałam cicho i spojrzałam na nią.

- Smok oznacza zło, czyli mogło chodzić im o nas.- Dokończyłam.

- Czyli mówią oni o bitwie? Oni przeciwko nam?- Dziewczyna była tak samo przejęta, jak ja.

- Mia... To fragment z Apokalipsy Św. Jana, która mówi o końcu świata. - Mój głos był lekko zachrypnięty, a dłonie zaciskały się na książce.

- O Boże. - wyszeptała, a ja jej skinęłam.

- Tak. O Boże.


Biegłam ile sił w nogach, prawie wywracając się w gąszczu drzew. Nie odpowiadałam nawet na przywitania upadłych, którzy patrzyli na mnie ze zdziwieniem i zmartwieniem. Wyglądałam, jakby ktoś mnie gonił. W dłoni trzymałam tą nieszczęsną biblię i miałam wrażenie, że paliła mi skórę. Coraz głośniej słyszałam tupot butów i gołych stóp, a także kilka rozmów. Kiedy byłam wystarczająco blisko, wielkie psy przywiązane do drzew uniosły głowę, jakby mnie wyczuły i zaczęły głośno ujadać. To zaalarmowało strażników i Aidena, który rozmawiał z jednym z nich. Odwrócili się, a na twarzy mojego chłopaka malowało się zdziwienie. Jego czarny płaszcz powiewał na wietrze.

- Peachy?- spytał, kiedy byłam już bliżej. Stanęłam przy nim, prawie na niego wpadając, próbując złapać oddech. Mężczyzna złapał mnie za ramię.
- Wszystko w porządku, kochanie?- Również był zmartwiony. Potarł moje ramię.
- Weź głęboki oddech.- Powiedział spokojnie. Zrobiłam, jak powiedział.
- Mamy problem. - Uniosłam do góry książkę, a on zmarszczył brwi. Już otwierał usta, ale mu przerwano.

- Peachy?- Odwróciliśmy się i obydwoje zamarliśmy. Przed nami, w poplamionej krwią koszulce stał mężczyzna. Nie. Błagam.
- Jay?- zapytałam drżącym głosem, a on posłał mi zdziwione spojrzenie.
- Gdzie Lynn?

_________

WITAM PO DŁUŻSZEJ PRZERWIE ;)

xdosiaa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top