Część II- Rozdział 10
Zbudziło mnie przeczucie. To jakbym nagle bez żadnego powodu była kłębkiem emocji i to wcale nie pozytywnych. To nie były moje emocje, czułam się jak jakaś wróżka, która odczuwa emocje innych. Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam tylko ciemność. Zamrugałam kilka razy, próbując dobudzić się do końca i kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do panującego mroku w pokoju, odwróciłam głowę w lewo.
- Czemu nie śpisz?- Wymamrotałam cicho. Aiden siedział w kompletnych ciemnościach, oparty o miękkie poduszki i patrzył się przed siebie. Kiedy usłyszał mój głos, zauważyłam, że delikatnie się wzdrygnął, jakby wybudził z transu i spojrzał na mnie.
- Zamyśliłem się, przepraszam. - przejechał dłonią przez swoje roztrzepane włosy. Wcale nie powiem, że to przeze mnie są w takim nieładzie przez to, że parę godzin wcześniej znajdowała się w nich moja dłoń, ciągnąca lekko za kosmyki pod wpływem przyjemności, jaką sobie zafundowaliśmy. - Nie mogę spać. A ty czemu nie śpisz, Aniele?- Podniosłam się z cichym jękiem i usiadłam w takiej samej pozycji, koło niego. Przykryłam swoje stopy narzutką, która przez moje ruchy zsunęła się z łóżka.
- Dużo dzieje się w twojej głowie, kochanie. - Spojrzałam na niego wymownie. Tak, niedawno odkryliśmy, że nasze ' połączenie', które jeszcze nie rozgryźliśmy, jak powstało, wzmocniło się. Już nie odczuwamy w sobie tylko gniewu, ale także inne emocje. Radość, smutek, podekscytowanie. Na szczęście tylko na gniew reagujemy dyskomfortem. Działa to w obie strony. Na moje nieszczęście to ja najczęściej ponoszę tego konsekwencje w postaci bólu, bo pomimo że to ja jestem ' ogniem',nawiązując do mojego pierwotnego żywiołu, to nie oszukujmy się , Aiden przy mnie to prawdziwy pożar. Widzę, że stara się trzymać negatywne emocje na wodzy, lecz nie zawsze mu się to udaje. Jak na prawdziwego Pana Podziemi przystało, jest bardzo wybuchowy.
Posłał mi przepraszające spojrzenie. Przez ostatnie dni Mia uczyła nas jak kontrolować to połączenie, czytała dużo książek, kiedy szukała pomysłu jak pomóc Aidenowi z jego problemem zmiany postaci i ma największą wiedzę z nas wszystkich. Cóż, musimy to jeszcze doszlifować, ale myślę, że jesteśmy na dobrej drodze.
- Porozmawiaj ze mną. - Poznałam Aidena na tyle, żeby stwierdzić, że nie jest za bardzo wylewnym człowiekiem i raczej woli wszystko dusić w sobie. To nie jest dobra dla niego i dla mnie też. Staram się ciągle, żeby nawet przy najmniejszym problemie Aiden otworzył się przede mną i całą sobą staram się mu pomóc i wspierać go na każdym kroku. To, że jest uparty jak osioł, wcale mi nie pomaga.
- Idź spać, musisz się wyspać przed jutrem. - A więc o to chodzi. Tak, jutro jest dzień, w którym opuszczam Podziemie, mam nadzieję, że nie na długo, bo pokochałam to miejsce, i wracam na ziemie. Bez niego, rzecz jasna, dlatego właśnie odbywamy tą rozmowę.
Sięgnęłam po jego dłoń i przejechałam kciukiem po zewnętrznej części jego dłoni. On popatrzył na mnie i ścisnął delikatnie moją dłoń.
- Wstawaj.- Powiedziałam nagle, podnosząc się z najwygodniejszego łóżka, w jakim miałam okazje spać. Jest sto razy wygodniejsze, niż w mieszkaniu Aidena, a już tamto uważałam za cud niebios. Przeciągnęłam przez głowę bluzę, którą Aiden poprzedniego dnia brutalnie przewiesił przez oparcie skórzanego fotela. Dmuchnęłam we włosy, które wchodziły mi do oczu i z wielkim trudem próbowałam je zebrać, klnąc cicho pod nosem. Dlaczego jest ich tak dużo? Jestem bliska ścięcia ich całkowicie. Przynajmniej będę miała święty spokój i nie będę musiała zainwestować w tabletki na uspokojenie. Nagle poczułam, jak dwie wielkie dłonie odgarniają mi je delikatnie do tyłu.
- Lubię je.- Mruknął mi do ucha i poczułam mokry pocałunek na karku. Wywróciłam oczami i odwróciłam się do niego przodem, zarzucając mu ręce na szyję.
- Masz zamiar wyjść tak ubrany? - Uniosłam brew i delikatnie drapałam go po karku. Uśmiechnął się diabelsko. Jak na prawdziwego diabła przystało oczywiście.
- Przeszkadza ci to? - Złapał mnie stanowczo w biodrach. Popatrzyłam na jego ubrania, a raczej ich brak.
- Mi nie, ale myślę, że innym się spodoba aż za bardzo. - Powiedziałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Wiedziałam, że nie da mi już spokoju, kiedy uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Innym? Kogo masz na myśli? - W tym momencie jego wielkie ego urosło do takiego rozmiaru, że boję się, czy nas nie przygniecie.
- Nie udawaj, że nie wiesz, dupku. - Przez ostatnie kilka dni poczułam niemałą zazdrość, kiedy zauważyłam, że prawie każda upadła anielica w Podziemiach patrzy na mojego chłopaka jak na mięso. Dosłownie. Moglibyśmy jakąś rzeź założyć, klientek by nie brakowało. A ten dupek był świadomy tego,jak działa na płeć piękną.
Odwróciłam się i rzuciłam w niego jakąś bluzą. Zaczął ją zakładać, śmiejąc się bezczelnie ze mnie.
Pokazałam mu środkowego palca i z krzywym uśmiechem ruszyłam do drzwi. Na korytarzu było cicho i gdzieniegdzie paliła się pochodnia. Poczułam pocałunek w tył głowy.
- Gdzie idziemy, zazdrośnico? - Jeśli nie przestaniesz, nie będzie miał czym chodzić.- Kiedy stanął koło mnie, obrzuciłam go morderczym wzrokiem, na który tylko cicho się zaśmiał i lekko pokiwał głową.
- Chyba lepiej nie zadzierać z takim aniołkiem. - złapałam go za rękę i mało delikatnie pociągnęłam w stronę schodów. Oczywiście nic go to nie ruszyło, bo jest ode mnie dwa razy większy, ale posłusznie ruszył za mną. Staraliśmy się być cicho, ale oczywiście nie wyszło, bo Aiden wybrał sobie na cel maltretowanie mnie, znienawidzonymi przeze mnie łaskotkami, na które jestem mało odporna. Próbowałam odsunąć od siebie jego dłonie, śmiejąc się, aż usłyszeliśmy trzask drzwi. Odwróciliśmy się, stojąc w połowie schodów, a zza ściany wyszło coś, co było chyba najlepszym co zobaczyłam w ciągu ostatniego czasu. Max w spodenkach od piżamy to może nie jest najśmieszniejszy widok, ale dodać tego fakt, że ma pomalowane paznokcie na kolor wściekłej czerwieni, dodaje humoru do tej sytuacji.
Nim zdążył się odezwać, Aiden wybuchł tak głośnym śmiechem, że mam wrażenie, cały zamek go usłyszał.
- Zamknij się debilu, słychać was wszędzie. - Warknął Max, którego najwidoczniej obudziliśmy. Po chwili za nim pojawiła się Mia z rozczochranymi włosami i odciśniętą poduszką na policzku.
- Co tu się dzieje? - mruknęła niezadowolona.
- Zapytaj się tego idioty.- Wskazał głową na dalej śmiejącego się Aidena. Przez chwilę myślałam, że się udusi, ale uspokoił się trochę.
- Nie nazywaj mnie tak, idiotko. - Posłał mu głupkowaty uśmiech, a Max zmarszczył brwi.
- Co? - Popatrzył na niego jak na idiotę. Może trochę w tym prawdy.
- Gdzie robią takie piękne paznokcie, Max? Może też bym sobie takie zrobił, chociaż myślę, że bardziej pasowałyby mi fioletowe, jak myślisz, P? - Popatrzył na mnie, śmiejąc się cały czas.
- Myślę, że niebieski bardziej pasowałby do twoich oczu, skarbie. - Teraz i ja bezczelnie naśmiewałam się z biednego Max'a. Widziałam, że Mia też ledwo powstrzymuje śmiech.
Max wywrócił oczami i ruszył do swojego pokoju.
- Żegnam was. - Kiedy zniknął, spojrzeliśmy pytająco na Mię, a ta tylko wzruszyła ramionami.
- Nie mogłam się zdecydować na jaki kolor.- Podniosła dłoń z pomalowanymi na brązowo paznokciami i po chwili poszła w ślady Max'a.
Popatrzyliśmy się na siebie z Aidenem i znowu się zaśmialiśmy.
- Dlaczego zabrałaś mnie do kuchni o trzeciej w nocy? - Uciszyłam go i otworzyłam szeroki drzwi od wielkiego pomieszczenia. Cóż, każde pomieszczenie w tym zamku było wielkie.
Rozejrzałam się dookoła i kiedy stwierdziłam, że nikogo nie ma, weszłam do środka.
- Kto miałby tutaj być w środku nocy, Peachy? Normalni ludzie śpią o tej godzinie. - stanął i oparł się o najbliższą ścianę i obserwował, co robię.
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale nikt tutaj nie jest normalnym człowiekiem. - Spojrzałam na niego wymownie, a on tylko wywrócił oczy. Wróciłam do przeszukiwania zawartości wielkiej zamrażarki. Po chwili i kilku marudzeniach Aidena, że skarbu to ja tutaj raczej nie znajdę, pisnęłam szczęśliwa i uniosłam dłoń z moją zdobyczą.
- Lody? - Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Lody to zawsze dobry pomysł, pamiętasz? - Nawiązałam do naszej pamiętnej randki nad jeziorem.
On tylko cicho się zaśmiał i ruszył w poszukiwaniu łyżeczek.
- Tak, lody to zawsze dobry pomysł.
- Ulubiony kolor? - Zapytałam, odkładając kieliszek z winem. Siedzieliśmy na ziemi, pośrodku kuchni, naprzeciw siebie, w zamku w Krainie Cieni, jedząc lody z czekoladową posypką i pijąc niemiłosiernie drogie i stare wino. Dobry tu mają gust.
- Twoich oczu.- Odpowiedział od razu i wepchnął sobie wielką łyżkę lodów do buzi.
- Psiego gówna? Masz słaby gust, kolego. I nie bądź taki ckliwy.- Zachichotałam.
- Dobra, a Twój ulubiony kolor?- Popatrzył na mnie rozbawiony.
- Twoich oczu.- powiedziałam poważnie.
- Ej, pani ckliwa!- Szturchnął mnie rozbawiony stopą, a ja zaśmiałam się głośno.
- Dobra, kolejne pytanie.- Napił się wina i zrobił zamyśloną minę. Popatrzyłam na niego wyczekująco, biorąc do ręki kieliszek.
- Chciałabyś tu zostać?
- To znaczy? - Spojrzałam na kieliszek w mojej ręce, bawiąc się nim.
- Kiedy uporam się z moją postacią, będziemy musieli zdecydować, gdzie chcemy zostać na dłużej. Jestem zmęczony spędzaniem jednego dnia na ziemi, a kolejnego tutaj.- No tak, zanim mnie poznał, tak właśnie robił. Dopiero kiedy pojawiłam się ja, został dłużej na ziemi.
- My? - Popatrzyłam na niego zdziwiona. Nie sądziłam, że to gdzie on zostanie, będzie też moją decyzją.
- Co ty taka zdziwiona? Myślisz, że zostawię cię gdzieś samą? Nie tak łatwo się mnie pozbyć, aniele. Chciałbym, żebyśmy razem zamieszkali. Nie lubię mieć cię daleko. - Puścił mi oczko, a w moich oczach zebrały się łzy.
- Chcesz, żebyśmy razem zamieszkali?- Spytałam cicho. On nabrał lodów na łyżeczkę.
- Myślałem, że to logiczne. Tak chyba działają związki. Wspólne mieszkanie, samochód, pies. Mylę się? Tak mówiła kiedyś Mia, jak opowiadała o jednym filmie. Nie mam za dużego doświadczenia w sprawie związków. - Spojrzał na mnie niepewny, a ja w ekspresowym tempie podniosłam się na kolana i po chwili zarzuciłam mu ręce na szyje, siadając na jego kolanach. Objął mnie ramionami i pogładził mnie niezdarnie po plecach. Chyba był zdziwiony moją reakcją.
- Peachy? - Usłyszałam niepokój w jego głosie, kiedy kilka łez kapnęło mu na szyję. Odsunął delikatnie moją twarz i spojrzał w mokre od łez oczy. Przetarł jeden policzek kciukiem.
- Czemu płaczesz? - Spojrzał na mnie czule.
Nie odpowiedziałam mu, tylko mocno przycisnęłam swoje usta do jego. Zaskoczony, oddał pocałunek i wplótł mi dłoń we włosy. Po chwili odsunęłam się od niego trochę i spojrzałam mu w oczy.
- Ty wyprowadzasz psa.- Wychrypiałam, a on zaśmiał się, przyciskając czoło do mojego.
_______
JEST! PO DŁUŻSZYM CZASIE, NARESZCIE XD WYBACZCIE, MIAŁAM MAŁE PROBLEMY I MEGA BRAK CZASU, DOPIERO DZISIAJ ZNALAZŁAM TROCHĘ CZASU. ROZDZIAŁ TRZY RAZY DŁUŻSZY NIŻ OSTATNIE XD
LICZĘ NA JAKIEJŚ KOMENTARZE! :)
Miłego dnia,
xdosiaa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top