Pierwszy rozdział

Siedzę przy okrągłym stoliku, czytając gazetę w poszukiwaniu jakiejś pracy. Lato jest w pełni jednak niedługo skończą się fundusze na leki i opatrunki. Dlatego też koniecznością jest bym coś znalazła.

Za mną usiadły trzy dziewczyny. Nie obchodzi mnie to ale ich piskliwe głosiki zaczynają mi działać na nerwy.

-Widzisz ją?- zapytała pierwsza.

-Z jakiego jest klanu?-zapytała druga.

-Może jest mieszańcem?- próbowała odpowiedzieć trzecia.

Zagłębiłam się w stronę z ofertami pracy. Kelnerka? Można spróbować. Wyczucie równowagi mam. Striptizerka? Nie ma mowy. Barmanka? Nalewanie drinków to nie dla mnie. Przewodnik? Za długo w trasie. Opiekunka? Malutkie dziecko, odpada.

-Można się dosiąść?-zapytał jakiś mężczyzna o głębokim głosie. Zbyt uwodzicielskim by miał czyste myśli.

-Tak- odpowiedziałam krótko.
Ochrona? Do tego się nadaję. Stacz kolejkowy? Nie mam do tego cierpliwości. Kasjerka? Trzeba co chwila powtarzać "Dzień dobry" i się uśmiechać. W ogóle mi nie pasuje.

-Z jakiego jesteś klanu?- zapytał niby z ciekawości.

-Nie wiem.- odpowiedziałam chłodno.

Dziewczyny, które wcześniej przysiadły się za mną trochę przycichły, co mnie zaalarmowało. Przerzuciłam stronę gazety jednocześnie zerkając na nieznajomego.

Ciemna karnacja, przyjemnej mlecznej czekolady, fioletowe tęczówki oczu i różowe włosy związane na karku w luźny kucyk dawały wyraźny znak o pochodzeniu klanowym.
Może uda mi się mu jakoś dopiec?

-Rodzice ci nie powiedzieli?

-Nie.

Kolejna strona dalej. Jego dusza... To czarny czy bardzo ciemny szary?

-Dlaczego?

-Nie zdążyli.

Jeszcze jedna strona. Czarna. Jego dusza musi odejść.

-Dlaczego?

-Bo ktoś z klanu Kurta zabił ich zanim zaczęło interesować mnie moje pochodzenie.

-Ale mu dopiekła- skomentowała jedna z piskliwych panienek.

-Niech ma za swoje- dodała druga

-Szkoda, że nie ma tu Czarnej Panny. Pokazałybyśmy jej, że to ten zboczeniec.

Zboczeniec? Ah, to musi być ten słynny w Południowym Mieście Kurt Podrywacz.

-Dziewczyny- zwróciłam się do nieświadomych informatorek- Mówiłyście coś o Czarnej Pannie?

-Tak- odpowiedziała blondynka o brzoskwiniowej cerze i szarych oczach.

- Chciałybyśmy znać sposób skontaktowania się z nią- dodała dziewczyna z tego samego klanu. O ile się nie mylę to Akira.

-Wiesz o niej coś?- zapytała trzecia. Jej włosy były różowe, jak te Kurta jednak oczy miała zielone, jak świeża trawa a jej skóra miała zdrowy kremowy odcień. Klan Sakury.

-Tyle, co wszyscy. Zawsze, kiedy się pokazuje jest ubrana w czarny płaszcz z kapturem. Nie pokazuje twarzy. Nikt nie słyszał jej głosu. Podobno jednak przynajmniej raz w miesiącu odwiedza każde Najważniejsze Miasto, bądź wysyła kogoś by sprawdził co się w nich dzieje.

-Da się z Nią spotkać?- zapytała podekscytowana Sakura.

Właśnie z nią gadasz.

-Podobno tak. Są tacy, co uważają się za tych szczęśliwców, że są tymi, którym Czarna objawiła swoją wolę, każdy jednak milkł po niedługim czasie.

-Skąd to wiesz?!- krzyknęła druga Akira wstając energicznie od krzesła.

-Plotki. One też mówią, że tablica na rynku głównym może być środkiem przekazu informacji między mieszkańcami Miast a Czarną.
Przynajmniej teraz łatwiej będzie mi zdobywać informacje.

-Dobra, ja już idę. Cześć, dziewczyny- wstałam od stolika machając na pożegnanie.

Tak jak przewidziałam Kurt także się podniósł i podążył za mną.

Złożyłam gazetę i włożyłam sobie pod lewą pachę a moje dłonie wylądowały w kieszeniach czarnych rurek.

-Zaczekaj- poprosił różowowłosy kładąc mi rękę na prawym ramieniu. Zatrzymałam się i odwróciłam głowę w jego stronę. Zlustrowałam go wzrokiem.

Podobny nawet do tego Pragnącego Śmierci sprzed sześciu lat. Z wyglądu. Tamten nie zachowywał sie tak nachalnie. Użył jednak mojego miecza do zabicia mojej Sensei.
Miała tylko dwadzieścia cztery lata! Za pięć dni miała wziąć ślub!

-Puść moje ramie- wycedziłam przez zęby bo gniew zaczął się we mnie gotować. Bez maski i płaszcza mogę sobie pozwolić na wybuchy gniewu.

Nie wystraszył się. No tak, co mu może zrobić szesnastolatka...

-Spokojnie. Chciałbym cię tylko odprowadzić do domu- powiedział wyginając usta w, według niego, powalającym uśmiechu.

-Zaraz zetrę ten uśmiech z twojej buźki- zagroziłam łapiąc za jego dłoń i nakładając dźwignie na palce wygięłam jego rękę do tyłu tym samym zmuszając go do zejścia do parteru. Łydką przytrzymałam jego rękę za plecami a kolano wbiłam między łopatki nachylając się nad jego uchem.

-Skorzystam chyba z tej możliwości porozumienia się z Czarną. Działasz mi na nerwy swoją nachalnością.

To powiedziawszy wstałam z niego szybko, jakby oparzona. Skierowałam swoje kroki w kierunku centrum miasta. Tam była kawiarnia, w której potrzebowali kelnerki oraz tablica ogłoszeniowa, która już od jakiegoś czasu była dla mnie źródłem informacji. Tylko polityka dalej pozostaje poza moim zasięgiem.

Gazety także są skąpe w powiadamianiu ludzi o ich prawach. Jednak kary są dość często nagłaśniane.

Minęłam boczną drużkę, prowadzącą do sąsiedniego kręgu. Przeszłam przez główną. Nie muszę się teraz ukrywać.
Musze się tylko pilnować. Wyciągnięcie któregokolwiek miecza bądź łuku mogłoby się to dla mnie skończyć rozpoznaniem. W takim wypadku do obrony pozostaje mi jedynie myśliwski nóż bądź sztylet.

Ile razy już to obmyślałam? Nie wiem. Sporo tego było.

-Zaczekaj!- usłyszałam za sobą.

Kurwa! Czy ten palant nie da sobie przemówić do rozsądku?!

-Odwal się!- krzyknęłam wkurzona.

-Czy to prawda?- zapytał, czym całkowicie mnie zaskoczył.

-Co jest prawdą?- odparłam pytaniem na pytanie chcąc się dowiedzieć o co temu Podrywaczowi chodzi.

-Czy to prawda, że z Czarną Panną można się skontaktować za pomocą tablic ogłoszeniowych?

A, o to mu biega.

-Nie jestem tego pewna. Takie chodzą plotki więc może być w tym ziarno prawdy. Jeszcze do niedawna chodziły przecież legendy o technologi pozwalającej się porozumiewać na odległość bez użycia magii. Kilka dni temu wyczytałam w gazecie, że bezmagiczni w Dawnych Czasach byli wszyscy i porozumiewali się za pomocą krótkofalówek.

-Co to?

-Nie mam pojęcia ale dziwnie brzmi więc musiało być z tym coś związanego. A wracając do tematu. Po co ci znać wiedzę o kontakcie z Czarną?

-To już moja sprawa. Sądzisz, że zadziała? Ten sposób?- dopytywał się dalej nie zdradzając odpowiedzi na moje pytanie.

No cóż. I tak się w końcu dowiem.

-Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że po tym jak udostępnisz to na tablicy wszyscy będą mogli to odczytać?

Może nawet nie będę się musiała pod nią dzisiaj wybierać?

-Nooo- popędziłam go do podjęcia decyzji.

-Skoro i tak każdy będzie mógł to zobaczyć i przeczytać...

Jej, udało mi się!

-... to jedna osoba, która wie wcześniej nie zaszkodzi- wziął głęboki wdech i ...- Mam zamiar wyzwać Czarną Pannę na pojedynek.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top