Prolog
Dziewczyna spoglądała na swoje odbicie w drogim, włoskim lustrze. Nie rozpoznawała siebie. Prawdopodobnie było to spowodowane eleganckim i niewiarygodnie pięknym makijażem. Jej dotychczas zwykłe i brązowe oczy, był obecnie podkreślone różaną barwą i ciemną kredką. Rzęsy rzucały długi dzień na rozświetlone policzki, a usta wydawały się nienaturalnie większe. Ich soczysty róż nadawał jej lekkiego i zalotnego charakteru.
- Bądź posłuszna. Nie odzywaj się nieproszona. Słuchaj męża i zadowalaj go w nocy, a uchyli ci samego nieba, Marcolio. Znaj swoje miejsce i spełniaj jego zachcianki.
Matka dziewczyny powtarzała jej te słowa od o dwóch tygodni. Tak jakby chciała ją zaprogramować, wytresować jak psa. Ale Marco wiedziała, czuła to całym swoim ciałem, że cokolwiek by nie zrobiła, małżeństwo z Rosjaninem złamie ją na drobne kawałeczki.
Przełknęła głośno ślinę i jeszcze raz spojrzała sobie głęboko w oczy. Blond włosy okalały jej buzię w delikatnych falach. Prawda, wyglądała z pozoru zjawiskowo ale twarz, wykrzywiona w niekontrolowanym strachu sprawiała, że panna młoda była blada niczym trup. Ręce drżały jej niespokojnie, gdy poprawiała wplątany we włosy wianek z białych róż. Symbol czystości i wierność aż do śmierci. Śmierci, która była tak blisko aż na wyciągnięcie ręki.
Matka z wielką aprobatą spojrzała na swoje dzieło. Suknia córki była zachwycająca, wyjątkowa, jednocześnie skromna jak na włoszkę przystało, ale gdy ktoś się przyjrzy od razu zauważy miliony drobinek białego złota na tiulowej halce. Wbrew tradycji, by ucieszyć oko rosyjskim przyjaciołom, dekolt był głęboki w kształcie litery V i odsłaniał małe, ale młode i jędrne piersi dziewczyny. Plecy również były całkowicie odkryte, aż do pasa a ramiona w całości pokrywały skomplikowane wzory najdroższej koronki. Tylko twarz młodej psuła obrazek niczym z prawdziwej bajki.
- Na boga, rozchmurz się Marcolio! Wyglądasz jak na pogrzebie a nie na własnym ślubie. Chyba nie zdajesz sobie sprawy, jakie szczęście i wyróżnienie padło na Ciebie. Mimo swojej ułomności ktoś cię poślubi. Powinnaś być nam wdzięczna. - Pokręciła głową rozzłoszczona matka.
- Szczęście? - spytała zachrypniętym głosem dziewczyna. - Wiesz, że poprzednią żonę zabił gołymi dłońmi? Złamał jej kark, jak królikowi na święta. Prawdopodobnie czeka mnie taki sam los. Jak możesz nazywać to szczęściem, kiedy pewnie podzielę los swojej poprzedniczki?
- Była nieposłuszną dziwką. Dostała to, na co zasłużyła. Poza tym jej śmierć powinna cię ucieszyć. Dzięki temu możesz zostać jego nową, młodziutką małżonką. Obsypie cie złotem, jak to Rosjanie mają w zwyczaju. Przez rok, może dwa lata będzie cię używał. Potem się znudzisz, jak każda żona się nudzi, a on znajdzie kochankę. Wtedy odpoczniesz.
Marco poczuła przeraźliwie zimny dreszcz, który opanował jej ciało. Nie czuła się pocieszona ani trochę przez matkę. Ale czego mogła się spodziewać? Nie była jej prawdziwą, tradycyjną córką, tylko przybłędą, która została odnaleziona tylko po to, by spełnić jakiś chory obowiązek rodzinny.
- On wie, że nie zostałam wychowana w tradycji? Że nie jestem dziewicą? Posłuszną zabawką? Że jestem z normalnego świata? - spytała prowokacyjnie starszej kobiety, nie mając już nic do stracenia.
W oczach matki zapaliła się złość. - Rosjanie nie są tak cywilizowani jak my Włosi. Siergiej i jego rodzina mają w nosie to, czy jesteś dziwką. Masz tylko wiedzieć, kiedy i w jakiej pozycji rozłożyć nogi i dać mu potomka, dziedzica Bratvy. A o brak twoich manier na pewno się nie martwi, ma twardą i ciężką rękę by cię wytresować na posłuszną sukę.
Marcolia z przerażeniem spojrzała na zimną i wyrafinowaną twarz kobiety. Nie miała litości dla biednej dziewczyny i chciała jak najbardziej przygotować ją na to, co czekają ją w małżeństwie. Wiedziałem dobrze, że dojrzały, piętnaście lat starszy mężczyzna był najgroźniejszym członkiem mafii. I nie wynikało to tylko z faktu, że zabił swoją poprzednią żonę gołymi rękoma, ale także z jego regularnych i słynnych walk w kazymatach. Był niepokonany, ogromny w przerażający sposób. Matka wiedziała, że jej córka zostanie złamana i wykorzystana. Nie było od tego ucieczki.
Dziewczyna zrezygnowana przełknęła gorzkie łzy i podniosła dumnie głowę do góry. Była gotowa wyjść z garderoby i stawić czoło samemu diabłu, który miał zostać jej mężem. Powtarzała sobie w myślach, że gorszych ludzi, niż własnych, biologicznych rodziców już nie spotka. Nie wie, jak bardzo się myliła. Po wyroku małżeństwa, starała się znaleźć jak najwięcej informacji na temat Siergieja Durova. Niestety, dla szarego, normalnego człowieka było to niemal niemożliwe. Nie miała nawet pojęcia, jak wygląda przyszły wybranek i czego się spodziewać. Wiedziała tylko, z okolicznych plotek krążących w Famiglii, że był człowiekiem bezwzględnym, bezdusznym, oszpeconym licznymi bliznami a dodatkowo często nazywany był dzikusem, szaleńcem niepanującym nad emocjami.
- Jeśli cię to pocieszy, podobno Durov nie należy do osób najmądrzejszych. Ma coś nie tak z głową, pewnie przez te wszystkie krwawe walki w klatce. Warczy i nie odzywa się za wiele. Czy to nie ekscytujące? Będziesz miała własnego dzikusa - powiedziała siostra Marcolii, która weszła do garderoby poprawić makijaż. Ona również, podobnie jak matka, była okropną suką.
- Musimy wychodzić. Rosjanie już czekają w kościele, podobno twój przyszły mąż krąży nerwowo po kaplicy i pyta gdzie jesteś, mamrocząc coś pod nosem. Nie chcę cię martwić, ale wygląda na to, że trafił ci się upośledzony potwór. Prawdziwa bestia. - Soraya uśmiechnęła się złośliwie, rozkoszując się widokiem cierpienia młodej dziewczyny.
Matka poprawiła ostatni raz wianek we włosach panny młodej i stwierdziła, że wszystko wygląda perfekcyjnie.
- Moja słodka, wyglądasz jak owieczka prowadzona na rzeź. To będzie krwawa noc. Wiesz co mam na myśli? - zapytała uśmiechając się szeroko stara wiedźma, czując niezapomnianą satysfakcje z faktu, że przybłęda niedługo zniknie z jej oczu.
Dla zwykłych śmiertelników takie zachowanie byłoby nie do przyjęcia. Ale dla świata mafii, gdzie najsłabsi odpadają szybko z gry, zachowanie rodziców i siostry Marcolii było całkowicie normalne. Nie liczyła się tam miłość, ciepło i dobroć. Małżeństwa zawierane pomiędzy najsilniejszymi rodzinami były czysto biznesowym posunięciem. Dla grzecznych, wychowywanych w tradycji dziewczynek, wybierano męża z szanowanej, włoskiej familii. Małżeństwo z obcokrajowcem było karą dla nieposłusznych.
****
Kościół był monumentalny, w prawdziwym, gotyckim stylu z licznymi wieżyczkami. Bogaty w ozdoby i witraże, wyglądał jak średniowieczny, włoski zabytek. Mimo nieścisłości, jakim była inna wiara małżonka, zdecydowano się na ślub katolicki. Miało to być aktem miłosierdzia w kierunku dzikusa z odległej Rosji.
Gdy Marcolia przekroczyła drzwi świątyni, serce stanęło jej w piersi. Tysiące twarzy było skierowanych prosto na nią. Oceniając, oskarżając i wykrzywiając swoje fałszywe usta w szyderczym uśmiechu. Była ofiarą swojej krwi, swojego powiązania z rodziną, z którą w głębi duszy nie miała nic wspólnego. Mimo strachu, który paraliżował jej kruche ciało, dumnie uniosła głowę i wykonała krok do przodu, w rytm marszu weselnego. Nie dam im tej satysfakcji, pomyślała zawzięcie. Omiotła wzrokiem ołtarz i znalazła swojego przyszłego męża. Na jego widok stanęła na chwilę, delikatnie się chwiejąc i wycofując do tyłu.
Siergiej Durov był niezaprzeczalnie potworem. Bestią, której mroczny i pokręcony charakter, dopełniał groźny wygląd. Zdawał sobie sprawę jaką odrazę budzi w oczach tych czystych i pachnących, włoskich dam. Miał jedno lustro w swoim domu, które codziennie przypominało mu o swoim zwierzęcym wyglądzie. Rozszarpana blizna, przecinająca czarne jak noc oko, prawie dwa metry wzrostu i mocny, ciemny zarost całego ciała. Nie był przystojniakiem, to pewne, ale z jakiegoś powodu kobiety lgnęły do niego. Mógł się pochwalić setkami dziwek, które wypieprzył w swoim życiu. A gdy pieprzył, nie miał litości. Nie przestawał dopóki nie błagały go by przestał, dopóki nie nasycił swojej popapranej natury. A teraz miał przed sobą swoją nową żonę, piękną i kruchą, delikatną i zbyt chudą. Skrzywił się, patrząc na jej mało obfite kształty. Przechylił głowę na bok, zastanawiając się czy jego kutas zmieści się w jej kościstym tyłku.
- To ta znajda. Marcolia. Mówiłem ci już, że nie była wychowywana z nimi od narodzin. W zasadzie, te pojebusy z włoskiej kampanii, porzucili swoje dziecko. Dopiero niedawno odnaleźli tą biedną dziewczynkę, by spełniła krwawy obowiązek. Pojebańcy. A mówią, że to my Rosjanie, mamy pokręcone zwyczaje. Dziewczyna zatem nie jest najlepszą opcją, ale wygodną. Możemy odebrać to jako zniewagę dla braci, jednak nie jestem pewny czy miałoby to jakiś sens. Gdybyś przypadkiem ją zabił, nikt nie będzie toczył wojny z jej powodu. Bezpieczny wybór - powiedział mu na ucho brat a zarazem drużba.
Siergiej tylko mruknął, niezadowolony na myśl, że mógłby popsuć ją tak szybko. Nie chciał jej zniszczyć, była czymś nowym i czystym w jego brudnych życiu. Chciał się nią zaopiekować, karmić i trzymać blisko, u swojego boku. Chciał ją oswoić a na jej piękną szyję założyć złotą obrożę.
Brat mężczyzny lekko zagwizdał i poklepał go po plecach. - No, no. Kawał soczystej dupci. Wystraszona sarenka. Pewnie nie możesz się doczekać by ją posiąść. Gratulacje stary, to prawdziwa, delikatna dama.
W reakcji na jego słowa, na ustach pana młodego pojawił się niezręczny uśmiech, niepasujący do jego diabelskiego oblicza. Widział, jak część gości wzdrygnęła się mimowolnie na jego widok, ale miał to w dupie. Teraz liczyło się tylko tyle, by zabrać tą małą sarenkę do sypialni i pieprzyć aż zacznie krwawić. A potem ją nakarmić i powtórzyć. Pogłaskać po głowie i dać nagrodę za dobre zachowanie.
Spojrzał w oczy dziewczyny, gdy ta dotarła niepewnie do ołtarzu. Nakręcony do granic możliwości zaczął nerwowo ruszać głową na boki, co wystraszyło biedną sarenkę. Instynktownie odsunęła się od niego, robiąc krok w tył. Niestety, nie było dane jej uciec, czy chociażby oddalić się minimalnie od Siergieja. Mężczyzna chwycił ją mocno za łokieć i przyciągnął do siebie blisko, zbyt blisko jak na jej gust. Przerażona dziewczyna spojrzała w ciemne, naznaczone szaleństwem oczy męża. Wstrzymała oddech.
- Moja. Zostajesz. Ze mną. Zawsze - mruknął nienaturalnie szorstkim głosem.
Boże, daj mi siłę, bym wyszła żywa z tego piekła, pomyślała zrozpaczona Marco.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top