LIST TRZECI


14 I 1977 r.

Syriuszu Blacku,

nigdy nie przypuszczałam, że pomiędzy naszą dwójką dojdzie do czegokolwiek prócz wymiany poirytowanych spojrzeń na zajęciach Historii Magii. Merlinowi niech będą dzięki za to, że to jedyna lekcja, podczas której muszę znosić Twoją obecność w jednym pomieszczeniu.

Wszystko, co wydarzyło się między nami, było zasługą ostatniej sylwestrowej imprezy, a raczej moich współlokatorek, które niemal siłą zaciągnęły mnie na nią, tłumacząc, że powinnam odpocząć od książek i skorzystać z tego, co daje mi życie. W tamtym momencie myślałam, że może mają rację. Teraz jednak wiem, że lepiej by było, gdybym tamtej nocy nie zjawiła się w wieży Gryffindoru.

Słuchy o wyprawianej przez Ciebie, Syriuszu, oraz Jamesa Pottera imprezie sylwestrowej krążyły po zamku już od początku grudnia, nim uczniowie zdążyli poczuć klimat świąt. Właściwie zastanawiam się, jaki urok musiałeś rzucić na profesor McGonagall, by ta zgodziła się na jej organizację.

Uczniowie masowo wpisywali się na listę osób pozostających na święta w zamku, by nie przegapić noworocznej zabawy. Cóż, gdyby to ode mnie zależało, najchętniej wróciłabym do rodzinnego domu na okres przerwy świątecznej, jednak zważywszy na napiętą sytuację rodzinną, byłam zmuszona dopisać moje imię oraz nazwisko na kartkę wywieszoną w pokoju wspólnym Krukonów.

Trzydziestego pierwszego grudnia punktualnie o godzinie ósmej wieczorem stałam wraz ze współlokatorkami w kolejce do pokoju wspólnego Gryffindoru. Ze środka już dochodziły pierwsze dźwięki muzyki oraz głośne rozmowy nastolatków. Niepewnie przestępowałam z nogi na nogę, czekając, aż osoba stojąca przy wejściu, wpuści nas do środka.

Wchodząc do pomieszczenia, od razu zauważyłam Twoją postać, stojącą przy stole z napojami. Już z daleka mogłam rozpoznać butelki ognistej whisky stojące w równym rządku, jakby czekając na potencjalnych koneserów.

Ty również mnie spostrzegłeś, a odwróciwszy się w moją stronę, spytałeś:
„Czy to nie moja ulubiona pani prefekt?'' 

Czułam od Ciebie woń alkoholu mieszającą się z zapachem wody kolońskiej, gdy stanąłeś przede mną, szczerząc się w uśmiechu, na widok którego większość panienek w zamku traciła głowę. 

Skomplementowałeś moją błękitną sukienkę, w którą ubrana byłam tamtego wieczoru, po czym zaproponowałeś mi drinka. W pierwszym odruchu chciałam odmówić, jednak potem przypomniałam sobie słowa moich współlokatorek. W tamtym momencie postanowiłam zignorować moje krukońskie sumienie oraz bawić się, jak nigdy wcześniej, nie zdając sobie sprawy, ile będzie mnie to kosztowało.

Nie jestem w stanie powiedzieć, z czego zrobiony był drink, którym postanowiłeś mnie napoić, ani co zawierał w sobie. Dość, że uwolnił we mnie duszę towarzystwa, jak to sam później ująłeś.

W zwykłych okolicznościach wszyscy byliby zaintrygowani, dlaczego u Merlina Syriusz Black tańczył razem z prefektem Ravenclawu, jednak w krwi każdej z bawiących się osób płynął potok ognistej, który nie pozwalał myśleć trzeźwo.

Czy pamiętasz, Syriuszu, moment, w którym twoje spragnione usta odnalazły moje wargi? Czy pamiętasz chwilę, w której nasze serca biły jednym rytmem?
A może po takiej ilości alkoholu nie pamiętasz zupełnie niczego z nocy, którą ja zapamiętam na całe życie jako noc mojego pierwszego pocałunku?

Tak Syriuszu, twoje usta były pierwszymi, które kiedykolwiek całowałam. Szkoda tylko, że z twoimi było inaczej...

Krótko przed trzecią wyszłam do łazienki, zostawiając Cię na chwilę samego, lecz gdy wróciłam, byłeś już w towarzystwie ust innej dziewczyny.

Powiedz mi, Syriuszu, czy wargi Ślizgonki smakują inaczej od warg Krukonki? Czy wargi Krukonki cokolwiek dla Ciebie znaczyły, czy były jedynie kolejną przelotną znajomością dla twych spragnionych ust, które rzekomo całowane były przez niemal połowę płci pięknej Hogwartu?

Daphne Leefolt


∘ ─── 💌 ─── ∘


edycja: 04/07/2022

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top