Rozdział 1
3 lata wcześniej
Cholera. Cholera.Cholera.
Czy tylko ja mam tak ciężkie poniedziałki?
Za pół godziny muszę być w pracy, a jak na razie udało mi się tylko wyłączyć budzik, który dzwoni już chyba dziesiąty raz. Zrywam się z łóżka i czym prędzej gnam do łazienki. Nie mam czasu na prysznic.Przemywam twarz zimną wodą i myję zęby. Makijaż zrobię w pracy.
Ubieram czarne rurki, a z wieszaka ściągam pierwszą lepszą koszulę, wypadło na błękitną.
Nurkuje na dno szafy i pospiesznie wyciągam również błękitne szpilki. To, że zaspałam nie oznacza jeszcze, że moje ubranie będzie niedopasowane. Więc jeśli mam odpowiednie buty do tej koszuli, to nie zawaham się ich ubrać. Odkąd zaczęłam pracę w wydawnictwie wysokie obcasy są nieodłączna częścią mnie. Zresztą zawsze lubiłam je nosić. Z reguły jestem bardzo poukładana i mam wszystko zaplanowane, jak widać nawet dotyczy to ubioru.
Jednak poniedziałki?
Och! Poniedziałkowe poranki to moja słabość. Później jakoś leci.
Podbiegam do mojego dużego lustra w sypialni i oceniam swój stan. Moje długie, blond włosy nie wyglądają najlepiej. Upinam je szybko w ciasny kok na czubku głowy. Pod moimi dużymi, niebieskimi oczami widnieją ciemne kręgi od niewyspania. Ale co się dziwić? Rachel wpadła wczoraj z dwiema butelkami wina. Możecie się tylko domyślać co się z nimi stało. Zakładam szybko moje okulary w czarnych, grubych oprawkach,dobry kamuflaż to podstawa.
Zgarniam szybko telefon oraz torebkę i wybiegam z mieszkania prosto do windy. Z mojego apartamentu do pracy mam jakieś dwadzieścia minut spacerkiem. Jednak dziś nie mogę sobie na to pozwolić. Pospiesznie wychodzę z windy i przez szklane drzwi holu dostrzegam taksówkę,która już na mnie czeka. Nawet nie musiałam dzwonić. Dozorca tylko kiwa do mnie ręką na powitanie i głową wskazuje na czekające auto.
- Dziękuję, Sam!Jesteś najlepszy!
Sam to starszy mężczyzna, z którym zaprzyjaźniłam się niemal od razu. Bardzo o mnie dba. Pracuje na zmianę z Robertem, którego z kolei nie darzę zbytnią sympatią. Dzięki Bogu, dziś jest mój przyjaciel i zamówił mi transport. Zna mnie na wylot. Dwie minuty przed czasem jestem na miejscu. Wbiegam do budynku, na tyle o ile jest to możliwe w szpilkach. Już chcę się kierować w stronę łazienek, kiedy woła mnie moja asystentka Meg:
- Dzień dobry.Julio, szef na ciebie czeka.
Mój szef to mężczyzna po sześćdziesiątce, jednak całkiem dobrze się trzyma jak na swój wiek.
- Cześć Meg. Jest szansa, że zdążę zrobić makijaż? - Pytam z nadzieją.
- Niestety nie.Pytał o ciebie już dwa razy.
Niedobrze. Nie mam pojęcia o co może chodzić. Z reguły nie jest taki niecierpliwy.
- Dobrze, już idę.
Kieruję się prosto do jego gabinetu. Możliwe, że nie wystraszy się mojego wyglądu.
Pukam delikatnie do drzwi, niemal natychmiast zaprasza mnie do środka.
- Dzień dobry,szefie. - Witam się z uśmiechem. Lubię i szanuję Thomasa. Dzięki niemu rozwinęłam skrzydła. Moja kariera nabiera tempa, a on mnie w tym wspiera.
- Witaj Julio,proszę usiądź.
Siadam naprzeciw niego i jak zawsze rozglądam się po gabinecie. Lubię jego wystrój,jest przytulny, a zarazem surowy. Utrzymany jest w kolorze ciemnego brązu. Za biurkiem jest wielkie okno z widokiem na miasto. Na całej ścianie, po lewej stronie ustawiony jest ogromny regał z książkami.Cudo.
- Co się dzieje? -Pytam od razu. Wiem, że szef nie lubi owijać w bawełnę i od razu przejdzie do konkretu.
- Mój syn wrócił.- Mówi po prostu, a ja już domyślam się w czym rzecz.
- To chyba dobra wiadomość?
Thomas bardzo martwił się o syna, który jest żołnierzem i od kilku lat bierze czynny udział w misjach. Jego ojciec cały czas ma nadzieję, że w końcu z tym skończy i przejmie po nim stery. Jak na razie nie zapowiadało się na to. Odkąd tu pracuję, czyli jakieś dwa lata,nigdy go nie widziałam w firmie. Zresztą nigdy nie miałam okazji go poznać. Jego życiem było i zapewne nadal jest wojsko.Przynajmniej tak wynika z opowieści jego ojca.
- Tak i nie. Ale mniejsza o to. Wezwałem cię do siebie, aby ci przekazać, że od teraz Maks będzie pracował razem z nami. Przynajmniej mam taką nadzieję. Jak wiesz jego siostra Camila kompletnie nie nadaje się do zarządzania firmą. Liczę na mojego syna, aczkolwiek nie jestem pewien czy zostanie.
Uśmiecham się uprzejmie. Nie żebym się cieszyła z tego, że od tego czasu będę miała dwóch przełożonych. Jednak spełnia się marzenie pana Browna, aby jego syn zaczął powoli zajmować się wydawnictwem.Więc pozostaje mi tylko trzymać kciuki. A co do Camilii? Pozwólcie,że nawet tego nie skomentuję.
- Z pewnością pana nie zawiedzie.
Mężczyzna wzdycha i przeczesuje dłonią siwiejące włosy.
- Tak, tak. - Mówi z roztargnieniem. - Maks to niespokojny duch. Ciągnie go do wojska,to jego życie. Kocha adrenalinę, przez co ja i moja żona nie możemy żyć spokojnie, bo ciągle się o niego zamartwiamy. Nie jestem pewien czy usiedzi na miejscu...
Nie mam szans na odpowiedź, bo do gabinetu ktoś wchodzi, nie sili się nawet na to,aby zapukać.
- Dzień dobry,ojcze. - Słyszę głęboki, ochrypły głos. Na sam jego dźwięk moje ciało przechodzi delikatny dreszcz. Co jest?
-Cześć synu. - Mężczyźni witają się uściskiem dłoni. -Pozwól, że ci przedstawię Julię Song. Moją prawą rękę. - W jego głosie słyszę dumę, co sprawia mi przyjemność. Cieszę się, że docenia moją pracę.
W końcu zbieram się w sobie i wstaję, aby się przywitać z przybyłym mężczyzną, który jak się okazuje góruje nade mną.Aby spojrzeć mu w oczy muszę zadrzeć głowę do góry. W momencie kiedy nasze oczy się spotykają zamieram. O mój Boże. Przede mną stoi wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Z lekko otwartą buzią,lustruję go wzrokiem, co jest do mnie kompletnie niepodobne.
Maks ubrany jest w czarną koszulę, przez którą widać zarys jego wypracowanych mięśni. W ogóle cały ubrany jest na czarno, do tego ciemne, kruczoczarne włosy. Cholera. W końcu mój wzrok wędruje z powrotem na jego twarz. I to był błąd. Ma ostre rysy twarzy, jego szczęka jest kwadratowa, a dobrze skrojone usta i brązowe,przeszywające na wylot oczy...
-Julio?
Z rozmarzenia wyrywa mnie Thomas. Moje policzki automatycznie robią się czerwone, a ja cała dosłownie palę się ze wstydu. Boże, co się ze mną dzieje? Gdzie mój profesjonalizm? Przecież to do mnie niepodobne.
-Bardzo... Bardzo mi miło pana poznać. - Dukam zażenowana,jednocześnie wyciągając rękę w stronę przybysza.
Mężczyzna patrzy na mnie z lekkim grymasem na twarzy. Kiwa mi tylko głową,perfidnie lekceważąc moją dłoń i odwraca się w stronę swojego ojca.
Zachował się tak, jakbym nie zasługiwała na jego uwagę. Czuję się głupio.
-Szefie, pójdę do siebie. - Mówię szybko i czym prędzej wychodzę.Siadam z roztargnieniem na swoje miejsce. Co to miało być, Julio?Jesteś w pracy, do cholery. Zachowuj się normalnie, a nie gapisz się niemal z pobożnością na syna swojego szefa. Który okazał się być cholernie przystojnym dupkiem. Coś czuję, że nasza współpraca nie będzie przebiegała zbyt sprawnie. Z torebki wyciągam kosmetyczkę i idę do damskiej toalety zrobić sobie makijaż. Moja skóra jest delikatna i jasna, dlatego nie używam dużej ilości kosmetyków. Podkład nakładam w minimalnej ilości,maluję rzęsy czarnym tuszem oraz usta błyszczykiem. Już gotowa wychodzę i po drodze wpadam do małej kuchenki, aby zrobić sobie kawę. Włączam ekspres i czekam na moje ukochane latte. Przeważnie to Meg wykonuje tę czynność. Jednak gdy jest zawalona robotą nie mam serce jej jeszcze o to prosić. Zabieram ze sobą parujący napój i wracam do siebie, aby zająć się pracą. W połowie drogi wyczuwam na sobie intensywny wzrok. Rozglądam się po korytarzu, a moje oczy napotykają przeszywające spojrzenie Maksa.
-Również poproszę.
Patrzę na niego pytająco. Czego on ode mnie chce?
-Również poproszę kawę, do mojego gabinetu. – Powtarza i wskazuje skinieniem głowy odpowiednie drzwi, po czym wchodzi i zamyka je za sobą.
Że co? Ja nie jestem tu od parzenia kawy! Biorę głęboki, uspokajający oddech i wchodzę do swojego gabinetu. Stawiam z impetem kubek z kawą i kieruję się z powrotem w stronę kuchni.
Och,tak! Zrobię mu tę cholerną kawę. Normalnie poprosiłabym o to asystentkę, ale nie ma jej nawet przy biurku. Wchodzę do kuchni i z irytacją wykonuję odpowiednie czynności. Robię mu mocny, czarny napój. Nie obchodzi mnie czy taki lubi czy nie. Gdy kawa jest już gotowa, idę w stronę odpowiednich drzwi. Pukam i nie czekając na zaproszenie, wchodzę. Mam zamiar postawić granice! W bojowym nastroju przechodzę przez próg drzwi i omal nie potykam się o własne nogi. Mężczyzna siedzi wygodnie rozłożony na fotelu przy biurku, jednocześnie rozmawiając przez telefon. Za jego plecami,przez dużą oszkloną ścianę widać tętniący życiem Londyn. Ten widok razem z Maksem zapiera mi dech w piersiach. Zachowuję się jak jakaś nieogarnięta małolata!
Mężczyzna,gdy tylko mnie zauważa kończy rozmowę.
- Do zobaczenia wieczorem. – Mówi, a ja jestem niemal pewna, że rozmawia z kobietą.
-Postaw na biurku. - Mruczy oschle, jednocześnie wpatrując się we mnie. Wyraz jego twarzy jest surowy. Siedzący przede mną człowiek wydaje się być nieokiełznany, jakby zamknięto go w klatce, a on się w tu dusi.
Zaciskam usta w wąską linię, aby nie odpyskować. Bądź co bądź, jest on teraz również moim szefem. Stawiam kubek, prostuję się i zaciskam dłonie w pięści. Ten facet to bezczelny skurczybyk. Nie wiem, czy specjalnie mnie prowokuje czy też z natury jest taki gburowaty.
Mam zamiar powiedzieć mu swoje aczkolwiek w kulturalny sposób. Nie chcę wdawać się z nim w konflikty. Jego ojciec wydaje się być zadowolony z tego, że on tu jest. Moim obowiązkiem jest to uszanować. Już mam zamiar się odezwać, kiedy wchodzi mi w słowo.
-Makijaż działa cuda, co?
W pierwszej chwili nie rozumiem co do mnie mówi. Dopiero po chwili dociera do mnie jego przytyk. Rano widział mnie bez makijażu... Co za bezczelny facet! Co jest z nim nie tak?
-Udam, że tego nie słyszałam. - Odpowiadam twardo. - Od tej chwili,kiedy będzie pan sobie życzył kawy, proszę o to poprosić moją asystentkę, bądź recepcjonistkę. Tego typu rzeczy nie należą do moich obowiązków. - Jestem z siebie dumna, ani razu nie zacięłam się, a mój głos brzmiał pewnie. Odwracam się na pięcie i wracam do swojej pracy.
Cholera.Przeczuwam kłopoty.
No to ruszamy z pierwszym rozdziałem! :)
Czekam na waszą reakcję :)
pozdrawiam
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top