5. Tylko nie to.
Otwarłem leniwie oczy by zobaczyć, że Sara krząta się po pokoju. Westchnąłem sięgając po telefon by zobaczyć która jest godzina. Widząc 8.20 na wyświetlaczu jęknąłem w duchu, dlaczego budzę się tak wcześnie? Podniosłem się do pozycji siedzącej i przetarłem dłońmi twarz. Rozejrzałem się leniwie po pokoju, w którym wszędzie walały się nasze ciuchy i rzeczy, na szczęście zostajemy we Wrocławiu jeszcze trzy dni, więc nie muszę się jak zwykle śpieszyć. Mój wzrok powędrował na przyjaciółkę, która nie zwracając na mnie uwagi prostowała włosy.
- Sara... Przepraszam za wczoraj. - wymamrotałem zrezygnowany.
- Powiedzmy, że się nie gniewam. - westchnęła nie przerywając swojej czynności. - Zrób coś ze sobą Dawid, nie będziemy dłużej znosić twoich humorków. - powiedziała. Przytaknąłem zrezygnowany i udałem się do walizki, z któtej wyciągnąłem czarne spodnie i tego samego koloru bluzę. Szybko udałem się do łazięki, by doprowadzić się do lepszego stanu. Kiedy byłem gotowy wziąłem do ręki jeansową kurtkę i wyszedłem, może trochę za bardzo, trzaskajac drzwiami.
Od razu pokierowałem się do hotelowej restauracji, gdzie zastałem Igora, Wrzoska i Marcelinę. Przywitałem się i udałem się w stronę szwedzkiego stołu. Nie czując dużego głodu sięgnąłem po zwykłe tosty i sok pomarańczowy. Zaraz po tym jak się dosiadłem moi menagerowie zaczeli dogadywać grafik na następne dni.
- Dawid o 10.00 będzesz miał wywiad, który był zaplanowany na jutro. - poinformował mnie Igor.
- Co? Dlaczego go przesuneliście? Miałem mieć dziś dzień wolny. - powiedziałem z wyrzutem.
- Dziennikarz pytał się czy nie wolelibyśmy tego przesunąc, wyluzuj. - odpowiedział jak gdyby nigdy nic, popijając kawę.
- To do niego zadzwoń i powiedz, że wracamy do poprzedniego terminu. Nie zamierzam dziś pracować.
- Od kiedy jeden mały wywiad w ciągu dnia jest dla ciebie problemem? - oburzył się.
- Od kiedy jestem w trasie i daje z siebie wszystko na scenie. Daj mi odpocząć, nie mam dziś humoru na takie rzeczy.
- Oh, a na co masz ochotę? Może chcesz iść się upić do jakiegoś klubu co?
- Igor... - wtrącił się lekko Wrzosek.
- Nie czekaj. Może wolisz szukać Majki, bo znowu miałeś jakieś objawienie na koncercie, co? A po tym pójdziesz się upić, tak rzeczywiście plan idealny.
- Dość Igor. - wtrąciła się Marcelina karcąc go wzrokiem.
-Róbcie co chcecie, ja już kurwa nie mam sił. - westchnął i wstał by szybko wyjsć.
Odłożyłem tosta spowrotem na talerz czując jak mój żołądek zaciska się w supeł. Wpatrzywałem się w bliżej nieokreślony punkt, a czując narastający gniew zacisnąłem szczękę.
- Dawid? - usłyszałem delikatny głos dziewczyny, która złapała mnie za zaciśniętą pięść. - Dlaczego nie jesz?
- Straciłem apetyt. - powiedziałem szczerze.
- Nic prawie nie zjadłeś, Sebastian powiedz mu coś... - zwróciła się do swojego chłopaka.
- Przełożę ten wywiad. - westchnął. - Odpocznij i nie rób głupstw. - dodał.
- Dawid wiem, że ci ciężko. Jeżeli coś dalej do niej czujesz nie poddawaj się. Pamiętaj, że zawsze służę pomocą, w końcu Maja uratowała mi życie...
- Nic do niej nie czuję. - przerwalem jej stanowczo. Przełknąlem ślinę i wstałem od stołu szurając krzesłem. - wychodzę, przejadę się gdzieś. Muszę ochłonąć. - zwróciłem się do Wrzoska.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, od wczoraj coś się dzieje z twoim autem.
- Może znajdę przy okazji jakiegoś dobrego mechanika. - wzruszyłem ramionami i wyszedłem. Zarzuciłem kurtkę i ubrałem na nos okulary kierując się do tylnego wyjścia. Kiedy znalazłem się na parkingu "dla personelu" szybko odnalazłem swój samochód i usiadłem za kierwnicą. Przekręciłem kluczyk w stacyjce i... i... I nic.
- No dalej... - wymruczałem ponawiając próbę. - Co za dzień. - westchnąłem obierając czoło o kierownicę. Dobra. Skup się Dawid. Do trzech razy sztuka. Nabrałem głęboko powietrza i pewnie przekręciłem kluczyk, po czym usłyszałem głos uruchomionego silnika. Przynajmniej jedna miła rzecz dzisiejszego ranka. Z poczuciem zwycienstwa ruszyłem opuszczając teren hotelu.
Przemierzałem ulicę Wrocławia głęboko rozmyślając. To był ten czas kiedy mogłem sam na spokojnie pomyśleć i spróbować zastanowić się co dalej. Szybko i pewnie wybierałem kierunek, w którym pojadę mając nadzieję, że równie sprawnie opanuję moje myśli i uczucia. Moim głównym celem jest całkowite wymazanie długowłosej z pamięci i skupienie się na przyjaciołach i sobie.
Moje auto co chwilę mnie niepokoiło, w ogóle nie współpracując ze mną. Cholera czy to jakaś aluzja? Czy teraz dosłownie wszystko będzie wymykało mi się spod kontroli? Jak na potwierdzenie moich słów nie zauwarzyłem, że samochód przede mną zwalnia przez co w ostatniej chwili nacisnąłem hamulec. W tym samym momencie poczułem uderzenie przez co lekko mną szarpnęło.
- Kurwa tylko nie to. - jęknąłem wyciągając rękę przez okno by pokazać kierowcy, który we mnie stuknął by zjechał za mną na najbliższy parking.
Wysiadłem z samochodu czując narastającą złość, jednak wiedzialem, że to też moja wina, jechałem dosć rozpędzony i gwałtownie zachamowałem. Ominąlem samochód patrząc z bólem na tył, który u dołu był na szczęście nie bardzo wgnieciomy. Podszedłem do niskiego czarnego bmw, któremu na farcie nic się nie stało, może były drobne ryski, ale zdecudowanie ja i moje nerwy ucierpieliśmy najbardziej. Popatrzyłem w stronę miejsca kierowcy, gdzie powoli uchylało się okno, oparłem ręce na drzwiach schylając się, co mnie zdziwiło, do dziewczyny.
- Więc.. - westchnąłem patrząc na czarnowłosą.
- Cholera przerpaszam cie. Ja... Ja nie wiem jak to się stało, nie zauwarzylam światła, kiedy chamowałeś. - jąkała się, poprawiając okulary na nosie.
- A ja wiem, to ja nie zachamowałem, spokojnie. Coś mi się dzieje z autem, możliwe, że światło się nie zaświeciło.
- Spokojnie? Bardzo strasznie to wygląda? To nie moje auto. - powiedziała załamana.
- U mnie odrobinę strasznie, u ciebie prawie nic nie widać.
- Tak mi głupio. - powiedziała dziwnie odchrząkując. Chyba miała jakieś problemy z głosem. - Dzwonimy na policję czy jakoś się dogadamy?
- Po prostu zawieź mnie do dobrego mechanika, nie jestem stąd i nie znam okolicy.
- Okej. - schyliła głowę zagryzajac wargę.
Udałem się do mojego samochodu jednak tym razem przy próbie odpalenia go nie dał za wygraną. - przeklnąłem pod nosem i wyszedłem kierując się do auta nieznajomej.
- Słuchaj chyba będziesz musiała mnie przecholować. - westchnąłem. - Za chwilę dopnę mój samochód.
- Jasne. - powiedziała cicho, nadal lekko poddenerwowana.
Wyciągnąłem z bagażnika hak i szybko zczepiłem mój samochód do niskiego bmv.
Dałem jej znak, że może ruszać i wsiadłem do swojego auta by nim kierować.
Przez całą drogę miałem obraz dziewczyny przed oczami, a wrażenie, że skąś ją znam nie opuszczało mnie. Może jest moją fanką? Jednak nie zareagowała jak fanka, chyba, że była w szoku...
Po 15 minutach znaleźliśmy się przy warsztacie zamochodowym, z którego od razu wyszedł jakiś pracownik.
- Kogo ja tu widzę! - podszedł do dziewczyny. - Coś ty znowu zrobiła?
- Jaa.. - powiedziała, ale kiedy zobaczyła, że do nich podchodzę po prostu wskazała na moje auto. - Stuknęłam w niego, a on później nie chciał odpalić.
- Już od rana miałem z nim problemy, myślę, że trzeba przeglądnąć go całego. - wtrąciłem się.
- Okej dawaj kluczyki, mój pracownik zaraz się nim zajmie. - powiedział wołając jakiegoś chłopaka. - Musisz ze mną jeszcze iść zostawić najważniejsze informacje. - powiedział kierujac się w stronę warsztatu, wypełniłem tam najważniejsze rzeczy zostawiając oczywiście numer Wrzoska i opuściłem budynek.
- Chyba będziesz musiała mnie podwieść. - powiedziałem drapiąc się w tył głowy.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i kiwnęła głową abym wsiadał. Zająłem miejsce pasażera i przyglądłem się dziewczynie kiedy wyjeżdżała z terenu warsztatu. Ma czarne włosy do ramion i wygląda na około 18 lat, pełne usta i lekko zadarty nos, na którym leżały czarne okulary doskonale zasłaniając jej oczy.
- Gdzie cię podwieźć? - mrukneła.
- Hotel Mercure.
Czarnowłosa wyszeptała krótkie "okej" nie odrywajac wzroku od ulicy.
- Ten koleś z warsztatu to jakiś twój znajomy? - zapytałem zabijając ciszę.
- Tak. - odpowiedziała, nie rozwijając wypowiedzi. Po chwili zadzwonił jej telefon, uprzednio patrząc na ekran odebrała przykładajac go do ucha.
- Prowadzę... Musiałam coś załatwić, są korki... Bądź cierpliwy... Zadzwonie jak będę w pobliżu... No pa misiek.
- Czyżbym zepsuł randkę?
- Najwyżej przesunął spotkanie z przyjacielem.
- Rozumiem.
Jechaliśmy w grobowej ciszy, dziewczyna od czasu do czasu spoglądala na mnie zaciskajac zęby. Wyczułem, że była czymś zdenerwowana, jednak nie dopytyeałem, była bardzo małomówna. Poprawilem się na siedzeniu i widząc zeszyt na tyle już zrozumiałem o co chodzi.
- Bylaś wczoraj pod hotelem. - stwierdziłem, a dziewczyna popatrzyła na mnie zaskoczona. - Stałaś po drugiej stronie ulicy pod drzewem. Trzymałaś w dłoni ten zeszyt nerwowo bawiąc się długopisem. Nie rozpoznałem cię teraz po białaś na głowie dość spory kaptur. Nie powinnaś się wstydzić chętnie dałbym ci autograf. - powiedziałem czując jak moje usta wykrzywiają się w uśmiechu.
- Coś ci się pomyliło. - mruknęła nerwowo.
- Nie, nie pomyliło. Wysłałem nawet po ciebie Wrzoska. - powiedziałem stanowczo, jednak ta nic nie odpowiedziała. - Nie chcę żebyś była na siebie później zła. Sam dam ci ten autograf. - powiedziałem sięgając po zeszyt. Od razu poczułem silny chwyt dziewczyny na ręce.
- Nie dotykaj go. Byłam z siostrą i musiałam na nią czekać. W dupie mam twój autograf. Uspokój się i daj mi prowadzić, panie Kwiatkowski. - powiedziała, a mnie zamurowało. Rozsiadłem się na siedzeniu widząc przed sobą nie kończący się korek. To będzie długa podróż.
Co kilka minut ruszaliśmy się o kilka metrów, w radiu nie szło nic ciekawego, czułem, że zaraz trafi mnie szlag.
- Masz jakieś płyty? - odezwałem się.
- W schowku. - powiedziała bez wachania. Jej glos był znudzony, jednak dalej cichy, mimo to wyczułem, że chyba spodobał jej się mój pomysł.
Sięgnąłem do schowka wyciągając sterte płyt. Nie ukrywam laska ma dobry gust. Przeżucałem płyty polskich raperów jak i zagranicznych gwiazd popu, nie mogąc zdecydować się na jedną, przez za duży wynór. Przeglądnąłem wszystkie płyty wzdychajac. No wybierz tu człowieku którąś. Popatrzyłem jeszcze do schowka widząc skrawek jakiejś płyty. Wyciągnąłem białe opakowanie i zamarłem.
- Skąd to do cholery masz? - wysyczałem patrząc na zdezorientowaną dziewczynę.
--------------------
KOCHANI!
Nie wiem co powiedzieć i jak przepraszać was za tak długą nie obecność, nie chcąc was zamęczać powiem tyle, że tęskniłam.
Jak myślicie, co takiego znalazł Dawid? :o
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top