12th dec § carols
S. Kraft & M. Hayboeck
Michael naprawdę lubił swoje mieszkanie. Było jasne i przestronne, czyli takie jak sobie wymarzył. Kupił je bez wyposażenia, by móc umeblować je według własnych upodobań, co było kolejnym plusem. Komfort życia tutaj był naprawdę wysoki, nie miał na co narzekać. No może znalazłby się jeden taki aspekt... Okres bożonarodzeniowy nie był tym, który blondyn lubił najbardziej. Prawdę mówiąc raczej przytłaczała go cała ta atmosfera i nie przepadał za nią. Ten wieczny pośpiech i sztuczna życzliwość wręcz wywoływały w nim odrazę. Dlatego w grudniu w jego mieszkaniu nie dało się znaleźć żadnych świątecznych ozdób, z głośników jego laptopa nie leciały kolędy, a on sam nie zanurzał się w wir zakupów, jak mieli to w zwyczaju inni ludzie. On wolał spędzić ten czas w ciszy i spokoju, bez zbędnego stresu, wychodziło mu to na lepsze. Zwykł zachowywać się jakby świąt w ogóle nie było i nie przeszkadzało mu to w żadnym stopniu.
Jednak dwa miesiące temu do mieszkania nad nim wprowadził się nowy lokator. Michael nie miał okazji poznać go bliżej, tylko czasem mijali się na klatce, z uprzejmości wymieniając między sobą przywitania. Przez te wręcz nieistniejące kontakty blondyn nie wiedział zbyt wiele o swoim nowym sąsiedzie. Zdążył dowiedzieć się, że ma na imię Stefan i przeprowadził się tutaj z Salzburga. Nie była to najbardziej szczegółowa wiedza. Dopiero w okolicach pierwszego grudnia poznał nowy fakt na temat mężczyzny.
Ściany w ich mieszkaniach nie były najgrubsze, nie były też dźwiękoszczelne i przez to większość głośnych odgłosów słyszana była w mieszkaniach na całym piętrze i w okolicach. Michael wiedział o tym bardzo dobrze i ze względu na to starał się nie słuchać muzyki zbyt głośno, a także w miarę możliwości nie rzucać przedmiotami. Inni sąsiedzi też raczej starali się być w miarę możliwości cicho, z wyjątkiem tego nowego chłopaka, oczywiście. On dla odmiany nie wstydził się chwalić swoimi upodobaniami muzycznymi, słuchając cały czas świątecznych piosenek. Naprawdę, cały czas. Michi czasem zastanawiał się czy ten człowiek śpi, a jeśli tak, to dlaczego słucha muzyki tak głośno, kiedy śpi. To chyba nie było normalne.
Przez pierwsze kilka dni był naprawdę podirytowany zaistniałą sytuacją. Już wystarczająco nie lubił okresu świątecznego i miał nadzieję, że chociaż we własnym mieszkaniu uda mu się uniknąć tej całej szopki. Niestety, piętro wyżej regularnie odbywały się koncerty kolęd i Michael nie mógł mieć na to żadnego wpływu. Wolność Tomku w swoim domku... Niestety. Któregoś dnia znalazł jednak rozwiązanie tej niekomfortowej sytuacji i od tamtego momentu będąc w swoim mieszkaniu zawsze, ale to zawsze miał w uszach słuchawki, przez które słuchał swojej ulubionej muzyki. Skutecznie zagłuszała tamten świąteczny chłam, który kochał jego sąsiad z góry, ale z drugiej strony czasem potrzebował ciszy, a tej już nie mógł doświadczyć w tym miejscu.
Michi naprawdę nie lubił Bożego Narodzenia i nie ukrywał tego, więc życie z tymi świątecznymi przebojami było ciężkie, ale po tygodniu już powoli zaczynał się przyzwyczajać. Już nawet nie był az tak bardzo zły, gdy akurat nie miał ze sobą słuchawek i nie miał innego wyjścia, tylko słuchać tego, co wybierze Stefan. Nigdy by się do tego nie przyznał, ale czasem łapał się na tym, że jego stopa wystukiwała rytm akurat lecącej piosenki, albo automatycznie już zaczynał śpiewać jej słowa. Chwilami nawet zaczynał w jakiś sposób odczuwać ten cały klimat świąt i faktycznie bywało to przyjemne uczucie takiej ekscytacji połączonej ze szczęściem. Może to przez to uczucie wszyscy ludzie tak kochali ten okres?
Tydzień przed wigilią już nawet nie próbował ukrywać tego, że piosenki, które początkowo były jego utrapieniem, teraz sprawiły, że poczuł klimat świąt. Na wyspie w jego kuchni nawet pojawiła się mała choineczka, którą ustroił samodzielnie upieczonymi i udekorowanymi pierniczkami. Musiał przyznać szczerze, że był dumny z jej wyglądu. Tak znienawidzony przez niego czas stał się nagle niezwykle miły. Co przyzwyczajenie może zrobić z człowiekiem... Przez ten prawie miesiąc nie wpadał na Stefana zbyt często, ale czasem myślał, by może kupić mu jakiś prezent w podziękowaniu za to, że przekonał go, że Boże Narodzenie wcale nie jest tak złe. Gdy któregoś dnia na zakupach przechodził obok alejki z alkoholami, wstąpił do niej i wybrał jedno z win. Raczej nie pijał takich trunków, więc zdał się na intuicję. Wybrał jakieś półsłodkie w ładnej butelce... W sumie to ta butelka przekonała go do kupna. Jeszcze tego samego dnia wybrał się piętro wyżej i zapukał w drewniane drzwi, w drugiej ręce trzymając wino. Otworzyły się po może niecałych dwóch minutach i stanął w nich skonsternowany Kraft. Zmieszał się jeszcze bardziej, kiedy w ręce Michaela zobaczył alkohol.
— Mogę ci w czymś pomóc? — zapytał uprzejmie widocznie skołowany, podczas gdy z głębi mieszkania dochodziły dźwięki świątecznych piosenek.
— Pomyślałem, że nie mieliśmy jeszcze okazji, by się poznać, a dobrze jest mieć do kogo wpaść po sól w kryzysowej sytuacji — blondyn zaśmiał się. — Mogę wejść?
— Jasne, zapraszam — niższy mężczyzna uśmiechnął się lekko i zrobił miejsce w drzwiach.
Już później wieczór zleciał im szybko. Jedna butelka wina, później druga wydobyta z niewielkich zapasów Krafta i już ich rozmowa brzmiała, jakby byli conajmniej kilkuletnimi znajomymi. Michael musiał przyznać, że Stephan był miły i miał dobre poczucie humoru. Przez cały wieczór w mieszkaniu pobrzmiewały nastrojowe utwory, oczywiście w świątecznym klimacie, ale te byłby mniej skoczne, a bardziej spokojne i powolne. Do idealnego klimatu brakowało im tylko grzanego wina, ale żaden z nich nie wpadł na pomysł, by przyrządzić taki trunek. Co więcej, żaden z nich nie chciał się za to zabierać, bo po co marnować tak dobry alkohol, jeśli jednak by nie wyszło?
Kiedy późno w nocy lekko podchmielony Hayboeck opuszczał mieszkanie Stefana, był wdzięczny samemu sobie, że zdecydował się zapukać do drzwi nowego sąsiada i miał nadzieję, że kolejna taka okazja do wspólnego posiedzenia nadejdzie szybko, bo to było bardzo przyjemne. Blondyn mógłby tak co tydzień, zdecydowanie. Musiał zaproponować to Kraftowi.
🎄
A już się bałam, że nje zdążę... Mam nadzieję, że dzień minął wam miło!
Do usłyszenia za dwa dni,
Kamila ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top