10th dec § the tree at night
R. Freitag & M. Eisenbichler
Jak każdej nocy Richard spał spokojnie otoczony ramieniem Markusa. Była prawie druga, gdy coś wybudziło go ze snu. Mężczyzna podniósł się na łokciu i ziewając, zaczął rozglądać się po sypialni. Na pierwszy rzut oka wszystko było takie, jak powinno. Mała lampka podłączona w rogu pomieszczenia oświetlała je swoim światłem. Markus spał po jego prawej stronie, w nogach leżał młody golden retriver, zajmując właściwie jedną trzecią całego łóżka. Na tym pięknym obrazku brakowało tylko jednego elementu. Nigdzie w pobliżu nie była widoczna ich córeczka Matylda, która jeszcze wieczorem zasypiała u boku Richiego. Teraz jej miejsce było puste i w dodatku zimne, więc musiała opuścić je już jakiś czas temu. Prawdopodobieństwo, że wróciła do swojego łóżka było niskie, wręcz nie istniało, więc musiała teraz błąkać się gdzieś po domu, a nie była to najlepsza godzina na takie wycieczki. Richard westchnął i pomimo ogromnej niechęci wyplątał się z ramion Markusa i wyszedł z pod ciepłej kołdry. Zostawił śpiącego ukochanego w łóżku, a sam wyszedł z sypialni. Pierwsze piętro domu spowijał mrok, nie było potrzeby, aby włączać tu na noc jakiekolwiek światła, w końcu i tak raczej nikt tędy nie przechodził. W pierwszej kolejności Richi dla pewności sprawdził pokój Matyldy, był najbliżej i miał tam po drodze. Nie zdziwił się ani trochę, kiedy okazało się, że nie ma w nim żadnego śladu niedawnego przebywania dziewczynki. Wrócił więc na korytarz i pokierował się prosto do schodów, by zejść na dół. Nie było innego miejsca, w którym dziewczynka mogłaby teraz przebywać.
Poręcz schodów owinięta była czerwoną wstążką, którą Richard sam zawijał kilka dni temu (o mało nie spadając na dół, ale to tylko mały szczegół). W ich domu na dobre zagościł już świąteczny klimat, w końcu święta już za niecały tydzień. Większość parteru oświetlało jasne światło lampek choinkowych, których nie wyłączali na noc, to tworzyło taki magiczny klimat. Przez otwarty plan domu większość pomieszczeń znajdujących się na dole była wystarczająco jasna, by widzieć co się w nich dzieje. Na pierwszy rzut oka Richard nie dostrzegł niczego nadzwyczajnego i pomyślał, że dziewczynki jednak tu nie ma. Dopiero, gdy rozejrzał się dokładniej, dostrzegł małą sylwetkę leżącą na dywanie przed choinką. Mężczyzna podszedł bliżej, jednak próbował na razie nie zdradzić swojej obecności. Z resztą Matylda była chyba zbyt zapatrzona w błyszczące bombki, by dostrzec cokolwiek, co działo się dookoła niej.
Dziewczynka leżała na brzuchu, wspierając podbródek na przedramieniu i wymachiwała nogami. Richi słyszał jak pod nosem podśpiewywała sobie o christmas tree. Naprawdę zastanawiające było to, dlaczego teraz nie spała, ale patrzenie na cały ten obrazek rozczulało go w jakiś sposób. Bardzo żałował, że nie zabrał ze sobą telefonu, bo chciał uwiecznić tę chwilę nie tylko w swojej pamięci, ale i na obrazie. Rano pokazałby zdjęcie Markusowi i razem mogliby zachwycać się tym, jak wspaniałe dziecko przyszło im wychowywać. Gdy już upewnił się, że obrazek ten został dobrze uwieczniony w jego pamięci, postanowił w końcu ujawnić swoją obecność. Powoli podszedł do dziewczynki i kucnął przy niej, kładąc dłoń na jej plecach.
— Dlaczego nie śpisz, gwiazdeczko? — zapytał szeptem, by jej nie przestraszyć.
Matylda odwróciła się na plecy i spojrzała na niego, ziewając przeciągle. Oczywiście, że była zmęczona, już dawno było po jej czasie zasypiania.
— Chciałam poczekać na Mikołaja, tatusiu — szepnęła malutka blondyneczka.
Richard naprawdę nie miał serca gniewać się na nią. Po prostu uśmiechnął się ciepło i pogłaskał ją po głowie. Musieli wracać do łóżka, dlatego chwycił dziewczynkę pod pachami i uniósł, wstając. Matylda nawet nie protestowała, tylko od razu przytuliła się do niego, kładąc głowę na jego ramieniu. Ziewnęła jeszcze raz.
— Chciałam tylko podziękować mu, że spełnił moje życzenie i dał mi taką super rodzinę... Ale może zrobię to następnym razem — westchnęła dziewczynka, a Richard niemal rozpłynął się po tych słowach.
To niesamowite jak kochał tę istotkę i jak bardzo był wdzięczny za to, że pojawiła się w ich życiu. Z Matyldą wszystko było jakieś pełniejsze, przede wszystkim ich rodzina była pełna, a właśnie tego pragnęli z Markusem od zawsze - prawdziwej rodziny i w końcu ją mieli. Gdy Richi dotarł z powrotem do sypialni i położył już na w pół śpiącą dziewczynkę obok Markusa. Sam położył się po jej drugiej stronie i objął ją ramieniem, gdy przytuliła się do niego.
To miały być ich pierwsze wspólne święta i Richard był pewien, że będą najpiękniejsze w całym jego życiu.
🎄
Trochę późno, ale no tak wyszło..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top