III / Znalazłem ciebie
— Jak twoje samopoczucie?
Chujowe.
— Dlaczego chciałeś popełnić samobójstwo?
Za każdym razem to samo pytanie. Myślą, że zdobędą odpowiedź od razu. Bo nienawidzę tego świata i siebie, kurwa!
— Skąd wziąłeś leki?
Oczywiście, że od Izayi. To nie była kradzież, bo tabletki stały na wierzchu, jakby wiedziały, że ich potrzebuję. Czemu ja się z tego tłumaczę?
— Jestem tutaj, aby ci pomóc. Czy nie mógłbyś ze mną współpracować? Proszę, odpowiedź chociaż na jedno pytanie.
Nie.
— Jak się czujesz po wczorajszej sytuacji na stołówce?
Zajebiście, teraz każdy mnie unika, ale czuję, że oni mnie obserwują. Ale spokojnie, nie martwię się tym. Jak chodziłem do szkoły, było podobnie. Słyszałem różne plotki na swój temat, np. o tym, że topię koty w rzekach albo mam powiązania z yakuzą. Wydaje mi się, że mylili mnie z Izayą i to ignorowałem. Teraz zamierzam to samo zrobić.
— Wczoraj nie zjadłeś niczego, co było na talerzu — podniósł na mnie wzrok. — Następnym razem musisz zjeść wszystko, bo inaczej przeniesiemy cię do drugiego stołu. Masz mocną niedowagę.
Ok.
— Czy ty wiesz, że żyjesz? — zapytał zdesperowany.
Niestety, ale tak.
Ooo... Słyszę trochę złość w twoim głowie. Myślałem, że psychiatra jest cierpliwym lekarzem. Przecież on chyba pracuje z najcięższymi pacjentami, prawda?
Ogólnie, to mi się nie podobasz. Denerwujesz mnie. Chujowo, że będziesz moim lekarzem do końca terapii. Mogę złożyć wniosek o zmianę? Chociaż, ja nie lubię nikogo, więc za pewne inny też działałby mi na nerwy.
Psychiatra głośno westchnął i podrapał się za uchem. Widać, że ma mętlik w głowie. Chyba nie ma dużego doświadczenia. W sumie, to wygląda na dosyć młodego. Dałbym temu lekarzowi gdzieś około trzydzieści pięć lat. Zmarszczek nie ma jakoś dużo na twarzy, nie licząc tej wielkiej na środku czoła, kiedy próbuje myśleć. A może się zaprzyjaźnimy?Haha, w życiu.
— Wizyta na dzisiaj zakończona — skomentował i zanotował coś na kartce. — Mam dla ciebie zadanie. Do jutra znajdź odpowiedź na pytanie: jaki jest twój cel w życiu? To będzie początek naszej terapii. Możesz już iść.
Nieśmieszny żart. Przecież moim celem jest moja śmierć.
***
Lekarz odprowadził mnie do drzwi, a na do widzenia mocno nimi trzasnął. Pfff... Jak ma mnie wyleczyć ktoś, kto sam nie radzi ze swoimi emocjami?
Zastanawiałem się, co teraz mogę zrobić. Przecież na dwór nie pójdę, bo zabronione, a na świetlicę też nie, bo będę musiał widzieć te fałszywe twarze. Ehhh... Przez to, co wydarzyło się wczoraj, każdy myśli, że jestem mordercą.
Poszedłem do swojego pokoju. Wziąłem „Nędzników" Victora Huga i usadowiłem się wygodnie na łóżku.
Kiedy Inspektor Javert popełniał samobójstwo, rzucając się do Sekwany, to przypomniało mi się pytanie psychiatry. Jaki jest mój cel w życiu?
Odłożyłem książkę na szafkę, a sam położyłem się na materacu.. Dlaczego ja żyję? Znaczy wiem, że chcę odejść z tego okropnego świata i nikt mi na to nie pozwala, ale czemu? Przeszedłem tyle nieudanych prób samobójczych, że jest to niemożliwe, że żadna nie odniosła sukcesu.
A co, jeśli moim celem jest żyć?
Zastanówmy się nad tym głębiej, dobra? Dlaczego ludzie chcą żyć? Jak oni potrafią żyć? Hmmm... Odpowiedź jest chyba za trudna...
A dlaczego ja nie chcę żyć? Bo widzę jaki świat jest okropny, a ludzie fałszywi. Każdy nosi maskę, oszukuje. Po co żyć w takim miejscu, gdzie nie ma żadnych pozytywów. Inni chcą żyć, bo są ślepi i głupi. Ohydne. Każdy jest napędzany paliwem, a dokładniej to nienawiścią i zazdrością. Ludzie ciągle chcą dorównywać się do, w ich mienianiu, lepszych. Nie patrzą się na innych, na ich uczuciach. W dupie mają wszystko, bo najważniejsi są oni. Tutaj nie ma żadnej czystej duszy, która jest szczera. I jeszcze....
Szczerość? Widziałem ją. Dokładniej to w oczach tego blondyna. Przypomniała mi się wczorajsza sytuacja. Ciągle o nim myślę. W nocy nie mogłem zasnąć, bo ciągle śniły mi się te czerwone tęczówki. Muszę znaleźć ich właściciela. Mimo, że nie lubię nowych znajomości (i ludzi), to po prostu chcę z nim porozmawiać.
Czy to może być już moim celem w życiu? Aż dziwne, że ja — Orihara Hachimenroppi, pierwszy raz zapragnąłem kogoś poznać.
***
Przeszedłem cały szpital, ale nie znalazłem go. Byłem już trochę wkurzony, bo teraz jedyną opcją jest pójście do pokoju pielęgniarek i spytać się o niego.
Kiedy stałem przed drzwiami i próbowałem zapukać do drzwi, to zacząłem się zastanawiać. Po co ja to robię? Dlaczego tak pragnę go zobaczyć? Co się ze mną dzieje? A jak go znajdę, to co wtedy?
Nie, nie, nie. Muszę zawrócić.
Zastygłem.
Poczułem jak oczy mi się szklą, a mój oddech staje się niespokojny. Oparłem się o ścianę i próbowałem łapać powietrze. Grunt mi się załamywał pod nogami i czułem, że zaraz zwymiotuję. Wiem co to jest. Czasami przychodzi moment, kiedy nie mam kontroli nad swoim ciałem, opanowuje je strach. Zacząłem się cały trząść, a świat się rozmazywał. Słyszę jak moje serce bije. Tonę mimo braku wody. Ohyda. Jestem tylko takim marnym człowiekiem.
Jednak, dzięki temu, że siedziałem pod pokojem personelu, to szybko ktoś mnie zauważył. Poczułem jak ta osoba mnie łapie i znalazłem się na swoim łóżku. Nie widzę tej osoby przez moje łzy. Nagle zrobiło mi się zimno i zapragnąłem ciepła. Pierwszą rzeczą, którą wykonałem, to przytulenie się do osoby obok mnie. Mój ucisk był mocny, bo bałem się, że znowu będę bezsilny i sam. Proszę, nie chcę, aby ta osoba mnie opuściła.
— O-od-oddychaj s-s-spokojnie... — usłyszałem męski, melodyjny głos. Słychać było, że sam jest spięty.
Nagle poczułem coś na mojej głowie, a dokładniej to jego dłoń. Zaczął delikatnie głaskać mnie po włosach. Jego ręka jest wielka i ciepła. Nigdy nikt nie wykonał takiego gestu dla mnie. Pragnąłem pozostać przy nim, bo czułem się bezpiecznie. Jego ciepłe ciało ogrzewało moje zimne i kruche. Słyszałem bicie jego serca, sam jest zestresowany. Nie dziwię się, bo przecież obca osoba się do niego klei, ale nie chcę go zostawiać.
— J-j-jestem przy tobie, ni-nie opuszczę c-c-ciebie... N-ni-e bój się... Wsz-sz-wszy-wszystko b-będzie d-d-do-dobrze...
Nie wiem jak, ale sam jego głos działa uspokajająco. Czułem, że powoli odzyskuję panowanie nad sobą. Wiem o tym, że to wszystko było kłamstwem, abym się ogarnął, ale... pierwszy raz w życiu doznałem ciepło i troskę innej osoby.
Kiedy mój oddech się unormował, to podniosłem się i spojrzałem na mojego wybawcę.
Te oczy.
Znalazłem ciebie.
Poczułem wbijanie igły w rękę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top