II / Izaya, dupku, kocham ciebie, kuzynie

Po kilku dniach, Izaya odwiózł mnie do szpitala psychiatrycznego. Mówiłem mu, że sam poradzę, ale uznał, że musi mieć pewność, że zostałem przyjęty i nigdzie nie uciekłem. Czy to z troski? Oczywiście, że nie.

Po przyjęciu i załatwieniu spraw papierkowych, zostałem przeszukany. Ze sobą nie wziąłem wielu rzeczy, tylko ciuchy, rzeczy do higieny oraz książki. Wiedziałem, że nie opłaca się przemycać żadnych nielegalnych przedmiotów. Po przejściu kontroli, pielęgniarka oprowadziła mnie po ośrodku.

Szpital jest nawet duży. Na wejściu wita recepcja, a obok niej są gabinety lekarzy oraz pomieszczenie na zajęcia grupowe. Dalej jest pracownia artystyczna, gdzie odbywają się warsztaty. Można spróbować malować farbami, szyć i robić podobne rękodzieła. Kolejnym pokojem jest stołówka, a obok znajduje się świetlica. Tam znajduję się najwięcej pacjentów. Grali w gry planszowe, czytali albo rozmawiali ze sobą. Moją uwagę przykuł wielki regał z książkami, gdzie były przeróżne gatunki. Można było w czym wybierać.

Następnie zobaczyłem pokoje przyjętych oraz toaleta i prysznice. Wszystko było oddzielone na mężczyzn i kobiety.

Szpital otaczał wielki ogród. Znajdowało się tu niewielu pacjentów. Pielęgniarka wyjaśniła, że nie każdy może przebywać na dworze, a jeśli, to zawsze z opiekunem.

Zauważyłem na uboczu mały budynek, na którym był napis „wstęp wzbroniony". No dobra, jeśli jest zakaz, to się tym nie interesuję.

Pielęgniarka przyprowadziła mnie do mojego tymczasowego pokoju. Pomieszczenie nie było duże. Zastałem tam trzy łóżka i obok każdego była szafka.

— Będziesz mieszkać tutaj z jednym chłopakiem. Aktualnie jest na zajęciach, ale powinien gdzieś za pięć minut wrócić. Zostawiam ciebie samego. W razie problemów, to jestem w pokoju pielęgniarek, który jest na końcu korytarzu  — powiedziała pielęgniarka i pożegnała się ze mną.

Usiadłem na łóżku i włożyłem swoje rzeczy do szafki. Dopiero teraz spostrzegłem, że obok są przymocowane pasy. Trochę mnie one przeraziły. Mam nadzieję, że nie będzie potrzeby ich na mnie używać.

Po kilku minutach do pokoju wszedł mężczyzna. Miał długie, kasztanowe włosy związane w niski kucyk. Oczy, które od razu skierowały na mnie wzrok, były błękitne.

— Nie poinformowano mnie o nowym lokatorze. Jestem Tadashi, a ty? — przedstawił się uśmiechnięty, a następnie podał mi dłoń.

— Roppi — odpowiedziałem krótko.

Nie chciałem z nikim się zaprzyjaźniać, nie lubię ludzi. Oni są fałszywi, udają miłych, a na końcu ciebie ranią. Nikomu nie ufam, nauczyłem się tego dzięki Izayi.

— Co się stało, że tutaj się znalazłeś? — zapytał.

Nie interesuj się mną. Ty mnie nie interesujesz, więc dlaczego próbujesz nawiązać ze mną kontakt? Zostaw mnie samego.

— Jak nie chcesz nic mówić o sobie, to w porządku. Na siłę niczego się nie robi. Ja trafiłem tutaj, bo zostałem ofiarą przemocy domowej i tak jakoś wyszło, że tu jestem... — w tym momencie wbił wzrok w podłogę. — Ale ostatnio podsłuchałem rozmowy mojego psychiatry i powiedział, że jestem na dobrej drodze i za niedługo prawdopodobnie wyjdę — zakończył szczęśliwy.

Gratulacje dla ciebie, też bym chciał, ale z przymusu tu trafiłem. Czy muszę z tobą rozmawiać?

— Oj, chyba nie jesteś skory do rozmów — zaśmiał się. — Mam nadzieję, że w przyszłości zaprzyjaźnimy się. Nie jest tutaj tak strasznie jak większość osób mówi. Jeśli słyszałeś jakieś plotki, to zapewne byli ludzie, którzy nawet nie mieli styczności ze szpitalami psychiatrycznymi. Może pójdziemy na jakiś spacer? — zaproponował.

— Nie mam ochoty.

— Wow, zacząłeś mówić. Później pójdziemy na stołówkę, bo dochodzi już czas na obiad. Nie daj się dłużej prosić, Roppi-kun — błagał mnie Tadashi.

Byłem już zdenerwowany jego nachalnością i zamierzyłam go całkowicie olać, ale niespodziewanie pociągnął mnie za rękę i gdzieś zaprowadził.

***

Tadashi  zaciągnął mnie w każdy kąt tego ośrodka i zapoznał mnie chyba ze wszystkimi osobami w tym szpitalu. I tak mnie nie obchodziło, że tamta ma na imię Haru, druga Izumi, a chłopak w niebieskich włosach to Kazuma. Miałem już dość jego wesołości. Widać, że mocno się różnimy od siebie. Czy on w końcu mnie zostawi? Nawet jak próbowałem się wyrwać, to chwytał mnie trochę mocniej(jestem dosyć słaby) i szedł dalej. Ciągle coś gadał, opowiadał, a ja tylko liczyłem aż to się skończy. Za każdym razem, kiedy chciałem odpowiedzieć coś opryskliwego, to gryzłem się w język. Uznałem, że spróbuję chociaż pierwszego dnia nie spieprzyć.

— Roppi-kun, a byłeś już na rozmowie? — zapytał się po chwili.

Spojrzałem się na niego pytająco. O chuj mu chodzi?

— Czyli nie. Zapewne jutro będziesz miał, a teraz choć na obiad! — obwieścił radosny.

***

Stołówka była wielka, ustawione były trzy szeregi stołów, w tym jeden oddzielony od reszty. Tadashi wyjaśnił, że nie bez przyczyny tak jest. Otóż tamte miejsca były zajmowane przez osoby z zaburzeniami odżywiania. Większość miejsca zajmowała kobiety, ale oczywiście mężczyźni też tam siedzieli.

Tadashi zaprowadził mnie do stolika, gdzie ma jakiś znajomych. W sumie, to ja się już poddałem i uznałem, że najlepiej nic nie mówić, to on kiedyś sam się ode mnie odczepi. Na talerzu był ryż w sosie pomidorowym. Nie miałem apetytu, więc bawiłem się obiadem. Zauważyłem, że w kącie stołówki siedzi samotna dziewczyna, którym swoim widelcem dźgała ryż i mówiła coś pod nosem. 

Chłopak, który siedział naprzeciwko mnie, zobaczył, że przyglądam się jej.

—  Emm... Roppi-kun, nie patrz się na nią — zwrócił się do mnie.

— Hmm? — odezwałem się chyba po raz pierwszy, odkąd usiadłem przy stole.

To nie tak, że ona mnie zainteresowała, ona mnie nie obchodzi. Jednak chyba trochę to niepokojące, że tak agresywnie wbija sztućce w obiad?

— Ona jest chora, znaczy każdy jest — zaśmiał się pod nosem. — Ale ona jest tak „inaczej". Siedzi na oddziale już ponad rok. Trafiła tutaj, bo dostała dzikiego szału, gdy jej, chyba, najlepsza przyjaciółka popełniła samobójstwo, skacząc z dachu budynku. Teraz ciągle powtarza, chyba, "Sakura". Dokładnie nie wiemy, bo dość cicho to mówi.

Wyczuwam, że to jest z związane z Izayą, bo używał podobnego pseudonimu w Internecie. Mój kuzyn lubił „zaprzyjaźniać" się z ludźmi i namawiać ich samobójstwa. Oczywiście, w przeszłości niektóre moje próby też były spowodowane przez niego. Wydaje mi się, że najlepszą opcją było jak najszybciej się stąd się ulotnić.

Odłożyłem sztućce, wstałem i cicho powiedziałem, że idę do pokoju, ale nowopoznany „przyjaciel" mnie zatrzymał.

— Nie możesz! — krzyknął Tadashi. — Nie tknąłeś nawet obiadu. A może ty jesteś anorektykiem, Roppi-kun? W sumie, to jesteś bardzo chudy.

— Jakby był anorektykiem, to przecież siedziałby w tamtym stoliku — ktoś skomentował.

Zignorowałem to i po prostu odszedłem od stolika. Po chwili poczułem jak ktoś trzyma mnie dość mocna za nadgarstek.

— Nakura, wreszcie ciebie mam!— krzyknęła dziewczyna, o której było mowa na początku rozmowy.

Właśnie mój własny kuzyn skazał mnie na śmierć przez jego chore zabawy. Pogniewa się, kiedy dowie się, że ktoś inny odebrał moje życie.

Pchnęła mnie i walnąłem plecami o stół. Mocny ból promieniował przez cały kręgosłup. Poczułem na swojej szyi drobne, ale zarazem silne dłonie. Dziewczyna zaczęła mnie dusić. Czułem wzrok całej sali na sobie.

Czy ktoś mnie uratuje?

Może i chcę umrzeć, ale nie z rąk jakieś wariatki. Wolałem z jakąś klasą, no ale trudno.

Traciłem już przytomność przez niedotlenienie, ale poczułem jak powoli ucisk na mojej szyi ustaje. Otworzyłem oczy i ujrzałem, jak blondwłosy mężczyzna odciągnął ją ode mnie. Upadłem na kolana na podłogę i z trudnością łapałem oddech.

— Nie, przestań! Muszę go zabić, to jest morderca! — usłyszałem jej głos.

Spojrzałem na nią, wyrywała się i krzyczała. Po chwili pielęgniarz ją na chwilę puścił. Upadła też na kolana. Zaczęła szlochać.

— On zabił moją przyjaciółkę, to on! Nie zbliżajcie się do niego. To jest morderca. Pomścijcie ją w moim imieniu!

Po uspokojeniu oddechu, podniosłem głowę i zobaczyłem, że ta wariatka wskazuje na mnie palcem. Uświadomiłem sobie, że cała sala skierowana jest na nas. Trochę się rozglądnąłem i złapałem kontakt wzrokowy z pielęgniarzem, który mnie uratował.

Nagle cały świat się zatrzymał. On ma oczy prawie takie same jak ja, jednak jego czerwień jest spokojniejsza od mojej. W moim wzroku zwykle było widać nienawiść, a u niego... Nie potrafiłem tego określić, ale poczułem, jak wszystkie negatywne emocje ze mnie się ulatniają i mogłem odetchnąć. Wyglądasz podobnie do kogoś, ale wiem, że na pewno się nie znamy. Zapamiętałbym te spojrzenie. Kim jesteś?

Po chwili, dziewczyna dała się normalnie złapać pielęgniarzowi i wyprowadzał ją ze stołówki.

Szybko wstałem, ale z powodu chwilowej utraty powietrza znowu zacząłem się dusić i upadłem. Syknąłem, ale mnie to nie interesowało, bo chciałem podążyć za tym blondynem. Po raz pierwszy chciałem kogoś poznać. Jednak, gdy podjąłem próbę podniesienia się, to poczułem ból w prawym kolanie. Nie potrafiłem za nim pójść.

Czekajcie. Dopiero teraz do mnie dotarło w jakiej sytuacji się znajduję. Kurwa, pierwszy dzień, a już każdy będzie myśleć, że jestem mordercą.

Izaya, dupku, kocham ciebie, kuzynie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top