Tylko ludzi bawi patrzenie, jak ginie jeden z ich gatunku.
Kiedy krwiopijca wrócił do posiadłości, wyruszył wraz z Intergrą i kilkoma innymi osobami z organizacji do pewnego miejsca. W taki właśnie sposób stał aktualnie ku bramie nieznanego mu budynku. Szara budowla ogrodzona ciemnym płotem, składającym się z poszczególnych szczebli, zaskakiwała przybyszy swoim widokiem. Rzeczą, która przykuwała uwagę, była zdecydowanie dziwnie wyglądająca, wypalona trawa, wzdłuż ogrodzenia. Był on pewien, że nie zaszło to w sposób naturalny, a raczej to dzieło człowieka. Ruszył pewnym krokiem, jednocześnie uchylając wrota zawadzające im drogę. Białe światło, kryształowych żyrandoli rozświetliło pomieszczenie. Teraz można było się przyjrzeć wnętrzu domostwa, już wcześniej wspomniane oświetlenie, dosłownie raziło swym blaskiem, gdyż odbijało się od mebli ze specyficznego materiału. Wyremontowany pokój wyglądał dość dziwacznie, ale nadal było widać, że to dom jakiegoś bogacza. Spadkobierczyni Hellsinga uderzyła dwukrotnie wampira w plecy.
-Masz się nie oddalać.- wypowiedziała stanowczo. Na te słowa Dracula jedynie kiwną głową i nadal podążał wraz z kilko osobową grupką. Udało im się zwiedzić prawdopodobnie każde piętro budynku, ponieważ agencja w końcu musiała wykonać nagromadzoną papierkową robotę i zabawę w przechodzenie z miejsca do miejsca. Później odwiedzili jeszcze kilka innych posiadłości, co zaczęło już nudzić młodą Seras, która postanowiła zająć się rozmową z Alucardem i Pipem tym samym dekoncentrując szefową. Siódmym budynkiem był kościół katolicki, z którego już od samego początku było słychać dziwne dzięki.
-Wolałabym tam nie wcho...- wampirzycy przerwał huk i odgłos tłuczonego szkła, a na zniszczonym oknie wisiał człowiek z raną ciętą na głowie. Rzadka krew spływała po jego rozerwanym czole, powoli wpływając do oczodołów, ledwo żyjącego mężczyzny. Przerażona krwiopijczyni w try miga ukryła się, pod czerwoną peleryną okularnika. Z miejsca tego właśnie zajścia wyszedł blond włosy ksiądz.
-Proszę, proszę, a kogo my tu mamy- wypowiedział, jednocześnie patrząc się na potwora z pogardą. Victoria lekko speszona wychyliła się spod narzuty, uderzając przy okazji przechodzącego Bernadotte. Nosferatu wyszczerzył swój uśmiech, widząc, że znowu spotyka się z zaciekłym rywalem. Zanim ktokolwiek zauważył jakikolwiek ruch mężczyzn, Andersen naszykował już swe ostrza i towarzyszyła mu spluwa przeciwnika wycelowana w jego głowę. Zwinnym ruchem ominął pierwszego strzału, co nie uszło uwadze czerwonookiego. Odepchnął nadlatujące ostrze, które lekko drasnęło jego prawy polik i wystrzelił dwa strzały, z czego jeden był prawie celny. Nastąpiły kolejne wymiana ciosów, która trwałaby wiecznie, gdyby nie zirytowana Integra wtrąciła się w walkę pomiędzy dwoma nierozgarniętymi dzieciakami. Nagle wszyscy ucichli, a spod oka kobiety zaczęła płynąć świeża krew, spowodowana chaotycznymi ruchami blondyna. Przez pewien moment każdy zgromadzony, patrzył się jedynie z wyszczerzonymi oczyma, nie wiedząc co powiedzieć. Blond włosa do tej pory nie mogła się otrząsnąć z szoku i jedynie uśmiechała się, ukazując tym samym swoje białe, ostre uzębienie. Palacz, który już przyjął wszystko do wiadomości, oczekiwał na rozwój wydarzeń. Niebieskooka w końcu odeszła pozostawiając większość z pytającym spojrzeniem.
-Wszyscy słuchajcie, nie mamy zbyt wiele czasu, więc powiem to od razu, musimy wrócić się do budynku, w którym byliśmy wcześniej!- Seras westchnęła głośno z miną w stylu ,,kiedy to się w końcu skończy" i posłusznie ruszyła za szefową, inni nie mając również innego wyboru, uczynili to samo. W czasie drogi wampirzyca rozpoczęła rozmowę z brązowowłosym, który z coraz większym zaciekawienie wysłuchiwał jednostronnego monologu kobiety. Za to czerwony okularnik i idący nieopodal niego ciemnowłosy, jak i jego władczyni szli spokojnie, nie zwracając na nic uwagi. Wkurzony ksiądz, po tak szybkim odejściu ze złości rzucił ostrzem, które przeleciało obok krwiopijcy niezwracającemu temu nawet uwagi, po chwili ludzie przed chwilą jeszcze widoczni zniknęli w oddali.
Kiedy w końcu wszyscy dotarli do wyznaczonego domostwa, większość osób była wymęczona ciągłą podróżą. Integra jako pierwsza udała się w głąb posiadłości, reszta za jej rozkazem oczekiwała na możliwość wejścia, nie trwało to długo, gdyż po około dwudziestu minutach kamerdyner przybył z prośbą o przybycie. W środku jak zwykle było rażące światło odbijające się od dziwnych mebli. Walter ruszył wraz z całą gromadą, nie kiedy robiąc postoje przez Pipa, który dokuczał młodej Draculi. Udało im się dojść do ostatniego piętra, gdzie czekała blond włosa zdziwiona widokiem każdego.
- Tak właściwie potrzebowałam tylko Bernadotte, ale jak już jesteście, to zostańcie tutaj, tutaj. - wypowiedziała ostatnie słowo z dużym naciskiem, po czym skierowała wzrok na krwiopijcę.
Integra wyszła z pokoju wraz z brązowowłosym i w końcu zakończyło się chodzenie w tę i z powrotem. Schodzili powoli z pięter zadowoleni z tego, że w końcu będą mogli odpocząć.
-Czy też czujecie jakiś dziwny zapach?- odezwała się Victoria. Reszta zgodziła się z nią i dalej schodzili na coraz niższe piętra, aż w końcu dotarli do wrót. Niebieskooki szarpną za nią, lecz nie chciały się otworzyć. Spróbował drugi raz i kolejny, ale bez skutecznie.
-Ej serio co jest z ty zapachem!- krzyknęła, dopiero orientują się, że ktoś podpalił budynek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top