2. Pociąg śmierci
Hannah_Oakenshield, szczęśliwa?
Minęło kilka miesięcy od czasu wstąpienia Zuzanny do AK. Przez ten czas zaprzyjaźnili się z Jurkiem dość mocno. Można by się pokusić o stwierdzenie, że byli nierozłączni.
Od paru dni cały oddział był postawiony na nogi, a wszystko za sprawą wieści, jakie przekazał im szpieg. Michał zmarł w więzieniu na skutek ran, których doznał podczas przesłuchania, a Antek miał zostać przewieziony pociągiem do obozu w Brzezince. Jak się też później okazało, prócz niego miało się tam znajdować jeszcze kilku innych więźniów, a tym samym pociągiem mieli jechać także niemieccy żołnierze. Wszyscy byli zgodni, że to doskonała okazja, by uwolnić nieszczęśników i wysadzić pociąg wraz ze znajdującymi się w środku Niemcami. Miała to być także pierwsza poważniejsza akcja Zuzy.
Plan był prosty. O siedemnastej mieli się wszyscy spotkać w lasku, który był bardzo blisko torów, przygotować do działania, ustawić na swoich pozycjach i czekać na przyjazd maszyny. Tory miały zostać uszkodzone w ten sposób, by usterki nie dało się ujrzeć z daleka, ale też na tyle poważnie, że pociąg zatrzymałby się na nich, nie mogąc przejechać dalej. Wtedy ,,Bliźniak'' jako, że był najzwinniejszy i najcichszy z nich wszystkich, miał podejść do ostatniego wagonu, gdzie powinni się znajdować więźniowie i odczepić go od maszyny. Wedle przekazu szpiega nie miało być w nim więcej jak dwójki żołnierzy niemieckich, których następnie by zabili. W tym samym czasie Niemcy prawdopodobnie zajmowaliby się naprawianiem torów, gdyż usterkę dało się naprawić od ręki, a następnie odjechaliby. Kilkaset metrów dalej, na torach ułożony miał być ładunek wybuchowy, który wysadziłby pociąg, a w razie gdyby ktoś przeżył, żołnierze mieli wyskoczyć z lasu i zabić niedobitków. Wszystko to działo się na trasie oddalonej od jakichkolwiek zabudowań, więc nikt postronny nie miał prawa się tam znaleźć. Następnie zabierają więźniów i ulatniają się najszybciej jak to możliwe. Niedaleko miał czekać samochód, transportujący tych ludzi do znajomego lekarza, który miał im pomóc.
Zostały dopracowane najmniejsze szczegóły, nic nie miało prawa pójść niezgodnie z planem. Mimo wszystko każdy się denerwował. Nic dziwnego, takie emocje wzbudzała każda akcja. Dodatkowo musieli brać pod uwagę fakt, iż okupowcy mogli w zemście rozstrzelać ludność cywilną. Takie konsekwencje niósł za sobą każdy ruch AK.
Jurek pojawił się w umówionym miejscu razem z Zuzą kilka minut przed siedemnastą. Ukryli się w lesie, gdzie znajdowało się już trochę ich ludzi i czekali na resztę. Kiedy wszyscy się już zebrali, uzgodnili wszystko po raz ostatni i każdy zajął swoje pozycje. Chłopak wraz z brązowowłosą leżeli z gotowymi pistoletami na ziemi. Po chwili brunet dostrzegł zdenerwowanie swojej towarzyszki.
- Zuza?- szepnął w jej stronę, a kiedy ta zwróciła głowę w jego kierunku, kontynuował - Jesteś pewna, że dasz radę?
Przyglądał się jej ze zmartwieniem. Doskonale pamiętał swoją pierwszą akcję, na której musiał zabić człowieka. Mimo że był to wróg, odczuwał skutki swojego działania przez parę tygodni. Potem ze strachem zauważył, że zabijanie Niemców już go tak nie dotyka. Był przerażony do tego stopnia, że nie mógł jeść, pić, ani spać. Ostatecznie poszedł do znajomego księdza, który wyjaśnił mu, że robi to wszystko w obronie ojczyzny, tak więc nie popełnia śmiertelnego grzechu. Dlatego też, chłopak rozumiał co musi w tym momencie odczuwać Zuzanna.
- Tak, nie martw się, to nic- odszepnęła mu i znów odwróciła głowę, skupiając się na zadaniu.
Nawet jeżeli Jerzy nie był co do tego przekonany, postanowił porozmawiać z nią po tym wszystkim. Nagle usłyszeli sygnał jednego ze stróżujących. Pociąg się zbliżał.
Dało się już słyszeć pisk maszyny, który stawał się coraz głośniejszy. Po chwili zobaczyli kłęby dymu, był coraz bliżej. Chłopak poprawił swoją dłoń na broni i wziął głębszy oddech. Niedługo będzie po wszystkim, Antek będzie znów się z nimi śmiał, a ci wszyscy ludzie opuszczą ten piekielny pojazd.
Zgodnie z planem, pociąg zatrzymał się, a ze środka wyszli zdenerwowani Niemcy i próbowali naprawić tory. Z ostatniego wagonu wysiadło dwóch mężczyzn, ale uspokojeni, że zaraz wyruszą dalej, wrócili do środka. Już ułamek sekundy później ,,Bliźniak'' mknął między torami cały czas mając oczy dookoła głowy. Odczepienie celu od reszty maszyny przebiegło sprawnie, a mężczyzna już po chwili wrócił na swoje miejsce zadowolony. Tak jak zakładali, żołnierze niedługo później naprawili usterkę i wsiedli do maszyny, po czym ruszyli dalej. Nawet nie zauważyli, że ich ostatni i najważniejszy wagon, stał odczepiony na torach. Podobnie jak dwójka ludzi, którzy pilnowali więźniów.
Jurek prychnął cicho pod nosem. Głupcy.
Środek transportu nie ujechał za daleko, kiedy dało się słyszeć potężny wybuch. Ziemia wokół się zatrzęsła, a powietrze zgęstniało od dymu.
Dowódca akcji podniósł rękę na znak, a natychmiast cały oddział otworzył ogień do ocalałych wrogów. Gdzieś pomiędzy zginęła też dwójka stróżujących, co tylko ułatwiło zadanie. Po kilku minutach było już po wszystkim, a żołnierze AK skierowali się w stronę ich celu.
Chłopak szedł pierwszy, osłaniany przez resztę. Oparł się o ścianę wagonu, po czym gwałtownie stanął w drzwiach, mierząc bronią przed siebie. Uspokojony brakiem żołnierzy, schował pistolet i powiedział do przerażonych ludzi.
- Nie martwcie się, już nic wam nie grozi. Teraz pojedziemy do znajomego lekarza, który wam pomoże.
Kiwnął głową do kolegów, a ci od razu zabrali się za pomaganie tym ludziom. Niektórzy nie byli w stanie nawet samodzielnie iść. Czarnowłosy zacisnął usta i przeklął w myślach. Niemcy to nie byli ludzie, to zwierzęta, potwory. W kącie dostrzegł znajomą sylwetkę. Wypuścił drżący oddech.
- Antek... - Podszedł do ledwie przytomnego kolegi. - Chłopaki tutaj! Znalazłem go!
Urwał kawałek swojej koszuli i starał się zatamować krwawienie z nogi. Chłopak był cały we krwi i widać było, że oddychanie sprawiało mu ogromną trudność. Piotrek z ulgą wpadł do wagonu, ale już po chwili uśmiech zszedł mu z twarzy. Przerażony kucnął przy blondynie, bojąc się nawet dotknąć przyjaciela, by go nie zranić.
- Jezus, Maria... Co oni ci zrobili? - wyszeptał.
Parę sekund później dołączyło do nich jeszcze kilku żołnierzy z noszami, gdyż szybko okazało się, że inaczej nie dadzą rady go ruszyć. Gdy w końcu udało im się przenieść na nie chłopaka, jak najszybciej wyszli ze środka i powoli zaczęli nieść Antka w stronę lekarza. Nie mogli przyspieszyć ze względu na zbyt duże ryzyko urazów wewnętrznych, a o biegu nie było nawet mowy. Kątem oka Jurek zobaczył pozostałych, pomagających reszcie ludzi również dostać się do doktora. Jakiś czas później Antoni i inni więźniowie potrzebujący pomocy, byli pod dobrą opieką. Choć lekarz na wstępie, gdy zobaczył chłopaka, zaznaczył, że niczego nie obiecuje, żołnierze AK byli dobrej myśli. Blondyn musiał wyzdrowieć, po prostu nie było innej możliwości.
Jednak niecały tydzień później Piotr przyszedł na spotkanie załamany i spóźniony, po czym zdołał tylko wyszeptać:
- Antek nie przeżył, obrażenia były zbyt poważne.
***
Wiosną tysiąc dziewięćset czterdziestego trzeciego roku coś się zmieniło. Jurek z przerażeniem odkrył, że Zuza nie jest dla niego jak siostra, czy przyjaciółka. Z początku starał się ignorować dreszcz, który pojawiał się za każdym razem gdy dziewczyna przypadkiem musnęła jego rękę, czy pocałowała go w policzek na pożegnanie. Starał się tłumić w sobie uczucie zazdrości, gdy widział innych facetów podrywających niebieskooką. Tłumaczył to sobie na różne sposoby, zaczynając na stwierdzeniach, że po prostu to zwykła troska o przyjaciółkę, a kończąc na tych, w których powtarzał sobie, że jego organizm dopadł dziwny rodzaj choroby.
Gdy w końcu do niego dotarło, że jego ,,choroba'' nazywa się miłość, chodził jeszcze bledszy niż zazwyczaj. Martwił się, że straci przyjaciółkę, że Zuza nie odwzajemnia uczuć.
W końcu powiedział sobie ,,dość''. Nazywa się Jerzy Szypowski, jest żołnierzem AK, przeżył już nie jedno w swoim krótkim życiu, niedawno z polecenia dowódcy mianowano go porucznikiem, mając pięć lat podkradał jabłka z sadu sąsiada, a nie potrafi wyznać uczuć dziewczynie? Nie, tak nie może dłużej być. Wyzna jej, co czuje, choćby to miało zniszczyć ich przyjaźń. Jeśli jej nie powie, to zwariuje. Wtedy z kolei zaczęły się schody związane z pomysłami, w jakiej sytuacji powinien to zrobić.
Jego dziwne zachowanie zostało również zauważone przez Zuzannę. Dziewczyna ze zmartwieniem przypatrywała się bladej skórze, podkrążonym oczom i zamyślonym wyrazie twarzy. Całymi dniami główkowała jak mu pomóc. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że to wszystko było spowodowane jej osobą. Bo jaka dziewczyna onieśmieliłaby chłopaka, do którego kobiety lgnęły niczym do złota?
Tymczasem Jurek nieprzerwanie myślał. Każdy z pomysłów wydawał mu się beznadziejny. Kiedy jego kreatywność zbliżała się już do poziomu zera absolutnego, nadarzyła się idealna okazja. Kilkunastu chłopaków z oddziału wpadło na pomysł by zorganizować małą imprezę w opuszczonym domku na wsi, daleko od ludzi. Kilka dni wcześniej jedna z ważniejszych akcji zakończyła się sukcesem i jak to stwierdził Wojtek: ,, Grzechem jest nie skorzystać z takiej okazji.'' Dostali również zgodę od dowództwa, byleby tylko wytrzeźwieli do końca następnego dnia.
Jerzy zmierzał do celu, układając sobie wyznanie w głowie i powtarzając je sobie co chwilę, by przypadkiem czegoś nie zapomnieć. Wszystko miał dopięte na ostatni guzik, lecz całe jego plany szlag trafił, gdy zobaczył Zuzę.
Była ubrana w czerwoną sukienkę, na nogach miała czarne baleriny, a włosy były kręcone i ładnie upięte. Patrząc na nią chłopak był pewien, że nie wypowie nawet jednego słowa, a co dopiero te kilkanaście zdań.
Wpatrywał się w nią z rozchylonymi oczami i ustami, przestępując z nogi na nogę. Dziewczyna delikatnie się roześmiała.
- Ty też dobrze wyglądasz. Chociaż nie, zamknij te usta, bo ci mucha wleci.
Brunet spalił na te słowa buraka i zamknął usta. W końcu, po kilku minutach zdołał wykrztusić.
- Pięknie wyglądasz... Znaczy ty zawsze pięknie wyglądasz, po prostu dzisiaj... Nie to, że na co dzień jesteś brzydka... Wyglądasz normalnie... Znaczy nienormalnie! Zaraz, co? Nie, po prostu... Wiesz? To może ja się już lepiej zamknę. - Plątał się brązowooki, nie mogąc skupić się na niczym innym jak na jej wyglądzie i niebieskich oczach. Przypominały mu niebo, a ich posiadaczka była aniołem.
Sytuacji nie poprawił fakt, że właśnie w tamtym momencie dołączył do nich lekko już wstawiony Janek.
- Witam gołąbeczki. Dla was czysta wódeczka czy może piwko?
Jurek zaczerwienił się jeszcze bardziej i razem z Zuzą poszedł za chłopakiem. W pokoju, gdzie odbywała się impreza, wszyscy się śmiali, pili i wyglądało na to, że każdy świetnie się bawił. Para namawiana przez towarzyszy już po chwili również przyłączyła się do biesiady. Mimo wszystko Szypowski starał się zachować umiar, by nie wyznać uczuć Zuzie po pijanemu. Ku jego uciesze, ona też nie piła zbyt dużo i z pewnością kontaktowała z rzeczywistością, w przeciwieństwie do niektórych imprezowiczów. Przez ponad połowę zabawy chłopak układał sobie wszystko w głowie od początku, doprowadzając do szaleństwa jego towarzyszy, którzy za punkt honoru obrali sobie rozluźnienie spiętego mężczyzny. W końcu nie wytrzymał. Odszukał wzrokiem ciemnowłosą i skierował się w jej stronę, a następnie tłumacząc się spacerem, wyszli z domu.
Noc była ciepła jak na tą porę roku, a świetliki latały dookoła nich tworząc niezwykły obraz magii. Usiedli na ławce w ogrodzie, a Jerzy nerwowo skubał rąbek materiału swojej koszuli.
- Powiesz mi w końcu co się z tobą dzieje? Od jakiegoś czasu chodzisz niczym duch - powiedziała dziewczyna, przypatrując się towarzyszowi ze zmartwieniem.
- Nic, po prostu... - Chłopak parsknął nerwowo śmiechem. - Dobra. To co zaraz powiem może zniszczyć naszą przyjaźń, ale już nie mogę dłużej tego w sobie dusić.
- Teraz to ja się boję.
- Nie ma czego. A może jest? Dobra, sama to ocenisz. Wiesz, że jesteś moją przyjaciółką, uwielbiam spędzać z tobą czas, widzieć uśmiech na twojej twarzy, błyszczące roześmiane oczy, tą energię. Martwię się o ciebie za każdym razem, gdy idziemy na jakąś akcję, umieram ze strachu gdy sama masz jakieś zadanie. Bardzo cenię sobie naszą przyjaźń, tą wyjątkową relację... Tylko, że ostatnio zdałem sobie sprawę, że to już mi nie wystarcza. Nie chcę już dłużej być twoim przyjacielem.
Dziewczyna patrzyła na niego zdezorientowana.
- Co? A-ale o czym ty mówisz?
Jurek uśmiechnął się lekko.
- Mówiłem ci już kiedyś, że masz piękne oczy? Są jak niebo, a ich posiadaczka to prawdziwy anioł. - Na te słowa Zuza się zarumieniła. - Jakiś czas temu dotarło do mnie, że mi na tobie zależy. Nie jak na przyjaciółce czy siostrze. Je t'aime ma chéri - wyszeptał po francusku.
- Co?
- Wiesz co to znaczy - powiedział z uśmiechem.
Po tych słowach delikatnie i nieśmiało przycisnął swoje usta do jej warg. Oderwał się po chwili, ale ona na powrót złączyła je ze sobą. Nagle wszystko wokół przestało istnieć, skupił się tylko na jej słodkich ustach. Smakowała miodem. Chciał, by to trwało wiecznie, nie miał zamiaru wypuszczać jej ze swych ramion. Tamtego momentu nie mogło zepsuć nic. Całe widmo wojny oddaliło się, a oni zatracili się w tej słodkiej chwili, nie pragnąc w tym momencie niczego więcej, niż siebie nawzajem. Gdy po chwili oderwali się od siebie, by złapać oddech, czarnowłosy wyszeptał jej do ucha:
- Kocham cię skarbie.
Dziewczyna uśmiechnęła się zarumieniona i czule przytuliła się do niego, opierając głowę na jego ramieniu. On zaś oplótł ją ramionami, jakby chciał ją obronić przed całym złem na tym świecie. Gdy tak trwali, z drewnianego domu wypadli wstawieni żołnierze. Rozległy się brawa, gwizdy i śmiechy.
- Gorzko! Gorzko! Gorzko!
Para zaczęła się cicho śmiać, wciąż wpatrując się w siebie z ognikami szczęścia w oczach.
Kolejny rozdział za nami!
Powiem wam, że czułam taki cringe czytając tą ostatnią scenę... Ja się nie nadaję do takich cukierkowych akcji.
Kolejny rozdział prawdopodobnie pojawi się gdzieś w środku tygodnia, ewentualnie w następny weekend.
Tym razem bez dłuższych wywodów, idę na spacer z psem.
Damy radę, dziewczyny, jeszcze tylko trzy okresy i wakacje.
Do zobaczenia❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top