Zimno mi [Miniaturka 1]
Poranki były najzimniejsze. Ale ja zawsze wychodziłam wtedy na dwór. Nie ważne jaka była pora roku. Wstałam wcześnie, by wyjść i spojrzeć na budzący się do życia świat. Zawsze wychodziłam w krótkim rękawku, co skutkowało moim częstym przeziębieniem. Ale mnie to nie obchodziło. Zawsze czekałam, aż ktoś przyjdzie z ta pieprzona bluzą i założy mi ja na ramiona.
Dzisiejszego zimowego poranka, czułam się taka lekka. Jakbym nie chodziła po ziemi, podczas kiedy moje stopy dotykały zimnej posadzki. Pragnęłam z powrotem twojego dotyku. Twojego oddechu na mojej szyi. Pamietam kiedy po raz pierwszy dałeś mi swoją marynarkę. To było jeszcze przed wojna.
Był zimowy poranek, takie najbardziej lubiła. Z samego rana wymknęła się ze swojego dormitorium, tak aby żaden gryfon jej nie zauważył. Udała się na wieże astronomiczna. W powietrzu dało się wyczuć zbliżająca się wojnę. Bała się. Nie tego, ze ona zginie. Bała się o rodziców, Harry'ego, Rona, Ginny... co jeśli zostanie sama? Co jeśli Voldemort zwycięży? Odpędziła swoje natrętne myśli. Stanęła przy balustradzie, tak łatwo byłoby wszystko zakończyć. Pochyliła się trochę do przodu, ale zimny wiatr od razu doprowadził ja do porządku. Owinęła się ramionami, ale to nic nie pomogło. Nagle poczuła coś na swoich ramionach. Zerknęła. To była męska marynarka i to nie byle jaka. Była wykonana z najlepszego materiału w całym magicznym świecie. Od razu zrobiło jej się cieplej.
- Przeziębisz się Granger. - dopiero teraz zrozumiała, ze nie jest sama. Ten glos był jej tak dobrze znany. Nienawidziła go. Ale dlaczego dzisiaj jego głos brzmiał tak inaczej?
- A od kiedy ty się o mnie martwisz, Malfoy? - warknela do niego niemile. Miała ochotę oddać mu marynarkę, ale było jej za zimno. Po drugie kto chciałby marynarkę po tym jak nosiła ja szlama?
- Odpuść Granger. - nie chce się kłócić? A to dziwne.
- Rozumiem, ze marynarka należy już do mnie? - spojrzał na nią zdezorientowany - kto chciałby marynarkę ubrudzoną szlamem? - prowokowała go. To było w jej naturze, to się stało takie naturalne.
- Zamknij mordę Granger. Nie mam ochoty jasne? - po raz pierwszy nie miał ochoty się kłócić. Brunetka zamyśliła się na chwile, nie zawężając na to, ze powiedział „zamknij mordę", jego wypowiedz była taka ludzka? W jego głosie zebralo się tyle emocji na raz. Zaryzykowała.
- Coś się stało Malfoy? - automatycznie lekko się do niego przysunęła.
- Gówno Granger! - podskoczyła słysząc jego głos po dłuższej przerwie. - Nawet gdybym chciał ci powiedzieć, a nie chce! To nie zrozumiałabyś!
- Okej. - odważyła się powiedzieć. Ponownie zaryzykowała. Kochała ryzyko. Jego dłonie trzymały się balustrady, a on sam miał utkwiony wzrok w zakazany las. Spojrzała na jego profil. Dlaczego on musi być taki przystojny?! Nie może tak myśleć, pomimo jego uroku w jej głowie cały czas był wrednym ślizgonem. Draconem Mafoy'em. - Możemy pomilczeć. - wyszeptała kilka chwil później, a jej wzrok stanal na zakazanym lesie. Spojrzał na nią zdezorientowany. Zdecydowanie za często to robił, nie powinien tak na nią patrzeć. W ogóle nie powinien na ni patrzeć. Ale nie mógł się powstrzymać. Coś w środku wolało, żeby jej powiedzieć. Podwinął powoli rękaw koszuli, gdy ręka była odkryta powiedział.
- Co ja robię? - pokręcił głowa załamany. - Granger, widzisz to? - spojrzała na niego. Bal się, ze ona się przestraszy. Ucieknie. Doniesie. Ale ona stała spokojnie. Jakby już znała całą historie. - To jest jak wyrok. - spojrzała na mnie niepewnie. Przytaknął głowa. Jej ciepłe dłonie dotknęły jego lodowatej skory. Pomiędzy nimi przeszedł dreszcz. Oboje to poczuli. Ale ona nie przestawała, dalej błądziła palcami po śmierciożerczym znaku. To ona po raz pierwszy widziała w nim człowieka. Zwłaszcza w momencie kiedy poczuła jak jedna łza upadła na jej rękę. Jego łza. Spojrzała w jego oczy. Nagle stały się dla niej otwarta księga. Wyrażały tyle emocji na raz. Nigdy takiego czegoś nie widziała, nawet u Rona którego bardzo lubiła. Ten moment zapadł w ich pamięci na bardzo długi czas.
- Granger?
- Tak? - odpowiedziała będąc na pół przytomna. Dlaczego on tak na nia działał?
- Przepraszam.
- Za co?
- Za wszystko. I za to. - usta dwóch nastolatków zetknęły się w delikatnym pocałunku. Panna Granger musiała w końcu przyznać racje plotkom, Draco Malfoy nieziemsko całował. Kiedy się od siebie oderwali, brunetka powiedziała.
- Za to nie musiałem mnie przepraszać.
Ta noc była długa, lecz zbyt krótka dla tej dwójki. Cała noc rozmawiali i opowiadali sobie historie ich życia. Rano, panna Granger została sama. Nie było już go. Jakby zniknął. Rozpłynął się w powietrzu. Została tylko jego marynarka.
Potem widziała go dopiero podczas drugiej bitwy o Hogwart, kiedy jego własny ojciec strzelał do niego niewerbalnym zaklęciem. Kiedy do niego podbiegła, zdążył powiedzieć jeszcze kilka słów.
- Przepraszam cię.
- Nie, nie! Malfoy wszystko będzie dobrze. - łzy obficie leciały po jej policzkach, kiedy próbowała zatamować krwawienie.
- Do zobaczenia, skarbie. - zamknął oczy.
***
Od tamtej pory tylko czekałam. Aż ktoś położy mi ta cholerna marynarkę na ramiona. O dziwo poczułam coś delikatnego na ramionach. Ten zapach był mi tak bardzo znajomy. Odwróciłam lekko głowę, dalej wdychając ten kojący zapach.
- Co ty tutaj robisz? - w jej oczach pojawiły się łzy.
- Czekałem na ciebie, Granger.
Pomimo, ze ich ciała nie były pochowane w tym samym miejscu, Draco Malfoy i Hermiona Granger byli już na wieczność razem.
—————
Pierwsza miniaturka!
Nie jestem żadnym ekspertem w pisaniu (zwłaszcza Dramione). Po prostu pisze to co mam w głowie 😂 Szczerze? To jestem z niej mega zadowolona 😊 a jak wam się podoba
Jeżeli jesteś tutaj pierwszy raz to zapraszam do mnie na inne książki 💕
Przy okazji chce podziękować mojej przyjaciółce NarcyzaMalfoy za pomysł założenia tej książki 💖
I mojej drugiej przyjaciółce IlandaMalfoy za wykonanie przepięknej okładki 💖
Kocham was dziewczyny 😘
Do następnego.
Renesmee
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top