Spóźnieni [Miniaturka 27]
Impreza na rozpoczęcie roku, w pokoju wspólnym ślizgonów, już powoli się kończyła. Zostało tylko kilka osób, na przykład nasi główni bohaterzy, którzy siedzieli na kanapie. Był tam blondyn o imieniu Draco, zwany również księciem Slytherinu lub smokiem przez przyjaciół. Jego czarnoskóry przyjaciel Blaise, nazywany Diabłem.
- Lub ognistym kociakiem!
Cicho to ja tutaj jestem narratorem! Teodor Nott (ale to wcale taki ważny nie jest)
- Dziękuje...
Na kolanach Blaise'a siedziała Astoria, a pomiędzy Teodorem i Draco siedziała Pansy. Wszystko zaczęło się podczas baaaaardzo interesującej konwersacji pomiędzy nimi, przypomnę wam tylko, ze wszyscy byli już mocno pijani no może oprócz Pansy.
- A widzieliście twarz tego bobra!? Granger naprawdę z roku na rok jest coraz brzydsza. - zaśmiał się blondyn. - Nie wiem jak ta dwójka idiotów może za nią latać!
- Jakich idiotów? - zapytał niewyraźnie Teodor.
- Eh z kim ja się przyjaźnie.... No Rudy i oferma! - odpowiedział Draco. Taka właśnie ksywkę dostał pan Potter.
- Draco, musisz? - zapytała Pansy.
- Proszę cię Pansy, nie widzialas jak dzisiaj wyrżnął się przed wielka sala! Miałem z tej ofermy taka bekę, ze do teraz nie mogę powstrzymać śmiechu. - śmiał się bez przerwy. Z reszta mamy dopiero początek roku, zobaczycie z czasem będzie jeszcze więcej powód żeby śmiać się z tej ofiary losu. Brunetka po tych słowach wstała i ruszyła do swojego pokoju. Nie lubiła, kiedy Draco mówił o Potterze, co prawda był jej przyjacielem ale nie widział, ze pan Potter podoba się ślizgonce. Zaczął jej się podobać od końca zeszłego roku. Przez całe wakacje wyobrazala sobie co robił i odliczała dni do powrotu do Hogwartu. A kiedy w końcu nadszedł dzień powrotu... nie mogła uwierzyć, ze może być jeszcze przystojniejszy! A jednak! Panna Parkinson miała jeden jedyny cel na ten rok: zdobyć Pottera.
***
Po raz pierwszy mieli okazje porozmawiać sam na sam, kiedy slizgonka nie chcący wpadła na niego w korytarzu. Okazało się, ze oboje byli spóźnieni na eliksiry przez co wylądowali w kozie po lekcjach. Musieli uporządkować schowek ze składnikami do eliksirów. W pewnym momencie brunetka poślizgnęła się i wpadła prosto w ręce chłopaka. Nie spodziewała się, ze znajdzie sie tak blisko niego. Ale wiedziała, ze nie może go pocałować chociaż bardzo chciala.
***
Po raz drugi spotkali się w tej samej sytuacji. Oboje się spóźnili, tym razem na lekcje zielarstwa. Musieli zostać po lekcji i pomoc posprzątać cały bałagan. Wtedy po raz pierwszy wspólnie się śmiali. Panna Parkinson nawet nie pamietała kto zażartował. Ale nigdy nie zapomniała tego dnia. Bo od tamtego momentu byli w stanie wymienić więcej niż 5 słów.
***
Po raz trzeci spotkali się przez spóźnienie na lekcje McGonagall, przez co ponownie musieli zostać wspólnie po lekcji. Do tego od teraz będą musieli siedzieć obok siebie do końca roku na lekcji transformacji. Nie będziemy się oszukiwać, nie przeszkadzało to dziewczynie, z reszta Potter tez nie wyglądał na zawiedzionego. Tym razem, na koniec odbytej kary, panna Parkinson zdecydowała się na kolejny krok, ucałowała go na pożegnanie. Potter nie miał nawet kiedy zareagować, bo już zdążyła zniknąć. Dotknął tylko miejsca na policzku, gdzie jeszcze przed chwila znajdowały się ciepłe usta brunetki.
***
Pewnego dnia, podczas przerwy, pan Potter zdecydował podejść się do grupki ślizgonów. W której stała dziewczyna która mu się podobała.
- O patrzcie oferma idzie! - krzyknął Malfoy.
- Zamknij pysk fretko, bo inaczej to się źle skończy. - odzyskiwała panna Granger, która próbowała dodać otuchy swojemu przyjacielowi. Ona nie bała się Malfoya.
- O bobrze widzę, ze brałaś lekcje riposty podczas wakacji.
- A żebyś wiedziała. - odpyskowała mu. Kiedy ta dwójka była w trakcie 153517399281789 kłótni, Potter podszedł do Pansy.
- Hej Pansy, możemy pogadać? - zagadał trochę nieśmiałe. Oboje odeszli trochę na bok, żeby mieć więcej prywatności.
- O czym chcesz ze mną pogadać Harry? - zapytała się brunetka. Miała przeczucie, ze dobrze wie o czym Potter chce pogadać.
- Słuchaj będę po prostu szczery. Podobasz mi się. Od pierwszej wspólnej kary, naprawdę mi się podobasz. - Nie trzeba było, żeby mówił więcej. Po prostu go pocałowa. Kto by się spodziewał, ze pomiędzy ich przyjaciółmi, którzy przed chwila się kłócili, również rozkwitnie uczucie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top