❤️36❤️
To jest już przed ostatni rozdział... Epilog zostanie opublikowany w następnym tygodniu – w sobotę.
Życzę miłego czytania ❤️
************************************
Pov. Yeosang
Minęło już parę dni od naszego przyjazdu z wysp Jeju. Wszyscy moi przyjaciele wyglądali na nowo narodzonych. Byli tacy szczęśliwi, uśmiechy nie schodziły im z twarz. Serce mnie zaczynało boleć na myśl, że będę musiał im powiedzieć coś co zniszczy tą sielankę i euforię. Nie wiem czy mnie znienawidzą za to. Ale wiem, że bez wyjaśnienia nie mogę ich zostawić. Gdybym tylko mógł przewidywać przyszłość nie dopuścił bym do tego aby to się stało. Ale niestety w tym wypadku nie mam zbyt dużo do gadania.
Chwilę przed końcem ostatniej lekcji, napisałem do Woo, by wszyscy przyszli do mnie jak najszybciej, gdyż mam im coś ważnego do powiedzenia. Przeczuwałem, że zapewne każdy z nich siedział tam jak na szpilkach, bojąc się, że coś się poważnego stało. Co w sumie dla mnie było po części prawdą. Przed ten cały czas trzymałem ich w niepewności. Pora w końcu im wszystko powiedzieć. Dostałem nawet paręnaście wiadomości, szczególnie od Seonghwy z pytaniami, czy wszystko jest u mnie w porządku.
Niespodziewanie zadzwonił do mnie ojciec. Przez ostatni czas nie rozmawiałem ani z nim ani z matką. Jednak odebrałem z cichym westchnieniem.
{ T= tato, Y= Yeosang }
T= Witaj synu
Y= Witaj, ojcze. Czy coś się stało? Nie masz zwyczaju do mnie dzwonić
T= Chciałem się upewnić czy zrobiłeś to o co ciebie prosiłem? Wszystko spakowane?
Y= Tak, wszystko co miałem zrobić wykonałem. Spakowany już jestem od momentu przyjazdy z wycieczki.- westchnąłem
T= Cieszę się, pamiętaj, że to dla ciebie szansa.
Y= Nie chce takiej szansy. Tutaj przecież też ją mam.
T= Rozmawialiśmy na ten temat - westchnął, zapewne masując swoją skroń
Y= Ale wy nie rozumiecie, że nie chce!! Gdybym tylko mógł to bym uciekł!! Zrozumcie, że to jest to co wy chcecie, a nie ja!! Tutaj mam osoby, które kocham i, bez których nie wyobrażam sobie życia!! -wychlipałem, dławiąc się łzami
T= Yeo, uspokój się, proszę---
Y= Tutaj mam osobę, którą kocham całym sercem. Ja nie potrafię sobie wyobrazić życia bez Seonghwy - przerwałem mu, pociągając nosem
T= K-kochasz g-go? - spytał się zdziwiony
Y= Tak i nie chce go stracić w momencie, w którym wszystko zaczęło nam się układać. Tato sam dobrze wiesz, że związek na tak dużą odległość jest ciężko utrzymać - stwierdziłem poważnie
T= Słysząc po twoim tonie mogę wywnioskować, że oni są dla ciebie bardzo ważni. prawda? -spytał się ponuro
Y= Tak, ale wy również jesteście dla mnie ważni. Tylko, że to oni mnie rozumieją jak nikt inny, to dzięki nim potrafiłem przebić wszystkie swoje bariery i w końcu być szczęśliwym. - odpowiedziałem pewnie, uśmiechając się
T= Przepraszam cię, synku. Powinniśmy na samym początku ciebie w ogóle spytać o zdanie. Nie wzięliśmy pod uwagi tego jak ty się z tym będziesz czuć. - powiedział z kruchą
Y= Czyli, że wszystko odkręcicie? - spytałem się z nadzieją
T= Tego nie mogę ci obiecać. - westchnął
Y= Rozumiem - powiedziałem smutno
Przez chwilę po drugiej stronie trwała cisza.
T= To może zróbmy tak, ja spróbuje pogadać z mamą i jakoś to odkręcić. Ale nie obiecuje ci, że się uda. Dlatego bądź gotowy na to, że jednak będziesz musiał ich zostawić. Dlatego porozmawiaj z nimi. Jeśli wieczorem, albo jutro z rana ci nie dam znać to, niestety ale będzie to znaczyć, że mi się nie udało - powiedział po dłuższym zastanowieniu się
Y= Dobrze, i tak za raz przyjdą. Chce dzisiejszy cały dzień z nimi spędzić. Nie będę im mówić, że mogę zostać skoro szansę są małe - stwierdziłem
T= Masz rację, lepiej nie robić im niepotrzebnej nadziei na coś co może nie nadejść - odpowiedział pocieszająco - Tak w ogóle to jak tam ci się układa z tym twoim chłopakiem? Seonghwa miał na imię tak?
Y= Tato - jęknąłem cały czerwony - Seonghwa to nie mój chłopak
T= Sądzisz, że ci uwierzę. - zaśmiał się - Dobrze pamiętam te twoje rumieńce, gdy tylko o nim wspominałeś, albo, gdy ktoś ciebie o niego pytał. Albo z jakim zachwytem i zapałem nam o nim opowiadałeś. Lub gdy pierwszy raz do nas przyszedł, jak wtedy promienieliście. Albo to jak szczęśliwy się stałeś, gdy on wkroczył w twoje życie. To, że jestem już stary nie znaczy, że nie spostrzegawczy. Gołym okiem widać twoje uczucia do niego.
Zaśmialiśmy się.
Y= Nie powiedziałem, że jesteś stary, ojczulku.
T= Dobrze wiem, że to miałeś na myśli młody, więc nie dyskutuj mi tutaj.
Zaśmiał się, a ja tylko przewróciłem oczami.
T= Synku, ja już muszę kończyć, bo wzywają nas. Ale chce ci jeszcze powiedzieć, że bardzo ciebie kochamy. Papa
Y= Kocham was, papa.
Rozłączyłem się.
Odłożyłem telefon.
Siedziałem w salonie od dobrej godzinny, czekając na gości. Stresowałem się niemiłosiernie tą rozmową. Domyślałem się jak reszta zareaguje na to. Byłem przekonany, że nie skończy się to dobrze. Po chwili usłyszałem dzwonek do drzwi, a następnie przede mną stanęła cała dziewiątka.
- Siadajcie, muszę wam coś powiedzieć - powiedziałem poważnie.
- Coś się ci stało? - spytał się Hongjoong.
Wszyscy wyglądali na przejętych. Uśmiechnąłem się delikatnie, zaprzeczając niepokojowi Joonga.
- To w takim razie o co chodzi? - spytał się tępo Mingi, trzymając swojego chłopaka na kolanach.
- Nie trzymaj nas w niepewności! - dodał Yunho
- Boje się jak zareagujecie na to - powiedziałem, spuszczając głowę.
- Niezależnie co chcesz powiedzieć, nadal będziemy przy tobie. - złapał mnie za rękę, Seonghwa.
Cała reszta przytaknęła, czekając na to co miałem im oświadczyć.
- Parę dni temu dostałem propozycje od szkoły tanecznej z Stanów Zjednoczonych. Chcą abym uczył i szkolił się u nich by później zadebiutować w grupie tanecznej. Sam o tym dowiedziałem się tydzień temu. Gdyż moi rodzice bez mojej zgody wysłali nagranie i zgłoszenie.
- To świetna wiadomość! Kiedy masz lot? W wakacje już ciebie nie będzie? W ogóle dostałeś się? - zachwycił się San.
- To było odkąd pamiętam twoim marzeniem - dodał uśmiechnięty Wooyoung, przytulając Sana
- Właśnie w tym jest kłopot.... Moi rodzice zgodzili się na wszystko... Ja nie zostanę tutaj do końca roku szkolnego. Nawet nie wiem czy do końca tygodnia będę. Naukę mam tam zacząć już od następnego poniedziałku. Znaczy to, że jutro wieczorem mam lot - spojrzałem się na nich z załzawionymi oczami. - Nie wiem czy w ogóle wrócę tutaj do kraju. Ja--
Wypowiedź przerwało mi gwałtowne wstaniecie Seonghwy. Spojrzałem się w jego oczy – pełne bólu i zawiedzenia.
- Co teraz planujesz nas... mnie zostawić!!??? W momencie, gdy wszystko zaczyna się układać!! Słyszysz siebie w ogóle?? Jak ty to sobie wyobrażasz!!??? - wrzasnął
- S-seonghwa proszę, ja---
- Co ty? Do jasnej cholery Yeosang, sam mówiłeś mi, że ci zależy!!
- To ty mi złamałeś serce!!! To ty się bawiłeś od samego początku moimi uczuciami, zamiast mi prosto w twarz powiedzieć, że nie kochasz mnie!! - również wrzasnąłem, wstając
- Skoro tak to jedź sobie w pizdu i jeszcze dalej!!! Rób sobie co chcesz!! Życzę ci szczęścia. Mam nadzieję, że znajdziesz sobie kogoś kto tak cię nie zrani jak ja. - powiedział, odwracając się. Staną przy drzwiach, po czym odchodząc powiedział - Żegnaj, Yeosang - zamknął drzwi.
- Nie Seonghwa!! Proszę - wychlipałem, a moja twarz była cała zalana łzami
Nie wytrzymałem. Upadłem na kolana. Rozpłakałem się na dobre, zakrywając twarz w dłonie. Nie mogę uwierzyć, że go straciłem. Teraz to ja spieprzyłem, straciłem jedyną szansę, na bycie z osobą, którą kocham całym serce. Już nie ma ratunku, ani nadziei.
- Spokojnie. Wszystko się ułoży. Yeosang, błagam uspokój się - powiedział, Jongho, który aktualnie tulił mnie do siebie, bym choć trochę uspokoił się.
- Pogadamy jeszcze z Seonghwą i chociaż przyjdzie na lotnisko by się z tobą pożegnać - uśmiechnął się pokrzepiająco Wooyoung.
- N-nie chce byście przyszli na lotnisko. Będzie późna godzina, a po zatem wiem, że wtedy nie będę wstanie wylecieć. - powiedziałem nie pewnie, w pełni się uspokajając.
- Zgoda, nie przyjdziemy, ale za to cały dzień dzisiajszy z nami spędzisz - dodał uśmiechając się Hongjoong
Nastała między nami cisza. Jednak nie była ona w żadnym stopniu krępująca. Cieszyliśmy się swoim towarzystwem, puki w ogóle możemy.
- Czyli, że możliwe, że już ciebie nie zobaczymy? - spytała się smutno Yoona.
-Jeśli wszystko wyjdzie jak jest zaplanowane to najprawdopodobniej będę tylko na wakacje przyjeżdżać, albo nawet i w ogóle nie wrócę. - odpowiedziałem ponuro
Znów zapanowała cisza
- Może jednak powinien ktoś pogadać z Seonghwą by chociaż przyszedł na pożegnanie? - powiedział po chwili ciszy San
Nie odpowiedziałem, zastanawiając się nad decyzją. Nie wiedziałem czy się zgodzić. Jakoś miałem wątpliwości. Dobrze wiedziałem, że jeśli by się nie pojawił to nie wybaczyłbym sobie tego, a z drugiej strony jakby przyszedł to bym uciekł z nim i nie poleciał. Westchnąłem, spuszczając wzrok.
- Moglibyście może pójść po jakieś przekąski i po rzeczy na nocowanie u Yeosanga? - spytał się sugestywnie Wooyoung
Reszta rozumiejąc o co chodzi, bez zastanowienia zgodziła się. San jeszcze pocałował Wooyounga w usta. Po czym wszyscy wyszli. Wooyoung, usiadł obok mnie po czym położył rękę na moim ramieniu
- J-ja nie wiem c-czy on n-nawet b-będzie c-chciał m-mnie w-widzieć - powiedziałem ponuro
- Napisz mi potrzebne informacje by ciebie znalazł na lotnisku - powiedział poważnie Woo
- C-co?? P-po c-co? - spojrzałem się na niego nie rozumiejąc
- Nie zadawaj tyle pytań tylko pisz. - przewrócił oczami, pośpieszając mnie
Kiwnąłem tylko głową, zabierając pierwszą lepszą karteczkę. Podałem mu różowy papierek z informacjami, które chciał. Wooyoung widząc to uśmiechnął się, chowając do plecaka złożoną kartkę.
- Spróbuje zrobić wszystko by przyszedł i chociaż się z tobą pożegnał - w końcu odpowiedział mi z pocieszającym uśmiechem
Po chwili wróciła reszta z jedzeniem i potrzebnymi im rzeczami do nocowania. Próbowałem jak tylko mogłem dobrze się bawić tymi ostatnimi godzinami z przyjaciółmi. Ale zdarzały mi się momenty, że pomyślałem o Seonghwe i zaczynałem płakać. Następnego dnia z rana ostatecznie pożegnałem się z przyjaciółmi. Świadomość widzenia ich możliwe, że po raz ostatni łamała mi serce i powodowała ciężkość na duszy.
Niestety do końca dnia nie dostałem, żadnej wiadomości od taty. Gdy dotarłem na lotnisko, Seonghwy też nie było. Wytarłem łzę, kierując się do lotu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top