❤️33❤️

Pov. San

Po tym jak reszta wyparowała, z pokoju, nastała cisza. W sumie to niezbyt wiedziałem jak zacząć rozmowę. Trochę przez ostatni okres oddaliliśmy się od siebie.

- Sani, mogę ci zadać jedno pytanie? - zaczął bawić się swoimi palcami, nieśmiało spoglądając na mnie.

- Jasne. Coś się stało? - spojrzałem się na niego, z uśmiechem.

- Czy nadal nienawidzisz Woo? W ostatnim czasie zauważyłem, że zbliżyliście się do siebie. - spytał się niepewnie

Spojrzałem się na ścianę, wzdychając. Miałem mętlik w głowie. Nie wiedziałem czy powiedzieć mu prawdę. Ale z drugiej strony jest on osobą, której najbardziej ufam – zaraz po Mia. Wziąłem głęboki wdech.

- Tak naprawdę to ja go już nie nienawidzę. Od pewnego czasu moje spojrzenie na niego zmieniło się. Wydaje mi się, że ja go od zawsze lubiłem, a ta "nienawiść" wynikała z żalu do niego - spojrzałem się na przyjaciela. - Jednak nie myśl, że go kocha---

- Sani przestań siebie oszukiwać. Ty go nigdy nienawidziłeś. Tylko bałeś się, że jak przyznasz się do uczuć to znowu zostaniesz przez niego zraniony. - chwycił mnie za dłonie - Znam Wooyounga naprawdę długo i mogę z łatwością stwierdzić, że jesteś dla niego najważniejszy. Jesteś jego oczkiem w głowie. Nie raz przychodził do mnie i się żalił, że nigdy mu nie wybaczysz, że spieprzył. Zawsze, gdy patrzył się na ciebie jego oczy świeciły się jak milion gwiazd. On świata poza tobą nie widzi.

- N-naprawde? Uważasz że jest jeszcze szansa? - spytałem się z nadzieją.

Wierzyłem w to co mi powiedział. Nie raz sam widziałem w jego spojrzeniu miłość do mnie. Ja chciałbym znów poczuć się bezpiecznie w jego objęciach tak jak zeszłej nocy. Wtedy czułem się wyśmienicie i tak cudnie jak nigdy. Od zawsze moje serce należało i należeć będzie do niego. Mógłbym cały czas siebie okłamywać. Ale po co? Nie opłaca mi się. A co jeśli to ja go tym razem stracę?

- Mówię ci z ręką na sercu. Chcę dla was dobrze i wiem, że jeśli ja bym ci tego nie powiedział to stalibyście w miejscu. San jeśli ci zależy to zrób ty pierwszy krok - powiedział uśmiechając się

- J-ja? Dlaczego? - spytałem się, wskazując na siebie w zdziwieniu.

- Tak ty. - przewrócił oczami - Wooyoung za bardzo się boi, że znowu coś spieprzy. On sądzi, że mu do dziś nie wybaczyłeś tamtego i mu już więcej nie zaufasz w taki sam sposób - wyjaśnił.

Nic już więcej nie odpowiedziałem. Oboje, zajęliśmy się swoimi myślami. Cisza ta nie była uciążliwa. Lubimy takie momenty. Czasem nie potrzebne są słowa. Mieliśmy możliwość pomyślenia i przemyślenia swoich spraw. Chociaż Yeosang, wyglądał jakby nad czymś się zastanawiał, a bardziej zamartwiał. Zaniepokoiło mnie jego zachowanie. Delikatnie szturchnąłem go w ramię, co wybudziło go z jakiegoś transu.

- C-co? Coś się stało? - spytał się tępo.

- To bardziej ja powinienem się ciebie pytać czy wszystko jest w porządku. Wydajesz się być jakiś taki nieobecny. Coś się dzieje? - powiedziałem zmartwiony.

Widziałem w jego wzroku zawahanie, jakby nie był pewny tego czy powinien to mówić. Zaczął rozglądać się i wiercić niespokojnie na łóżku. By go nie denerwować, położyłem swoją dłoń na jego ramieniu.

- Jeśli nie chcesz to nie mów, nie będę cię naciskać. Ale pamiętaj, że zawsze będę do dyspozycji. - uśmiechnąłem się pocieszająco.

- Dziękuję. Obiecuję ci, że niedługo się dowiecie o wszystkim. - odpowiedział, smutno.

- Chcesz się przytulić? - zadałem pierwsze pytanie, które przyszło mi do głowy.

Yeosang, tylko kiwnął głową, ledwo co trzymając by łzy nie wypłynęły. Rozłożyłem ramiona, w które od razu wleciał. Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale czułem, że chłopak tego potrzebował. Miałem tylko nadzieję, że to nie jest nic poważnego. Koło 9:00 Woo napisał mi, abyśmy przyszli do jadalni, byśmy mogli w końcu wszyscy razem się spotkać. Przekazałem to Yeosangowi. Ogarneliśmy się, po czym ruszyliśmy do sali.

Pov. Wooyoung

Po tym jak San wyszedł, z pokoju, życząc mi powodzenia. Udałem się do łazienki by się trochę obmyć i ogarnąć. Sądziłem, że skoro Seonghwa jest u Yeosanga, to szybko nie przyjdzie. Jednak myliłem się. Niecałe 15 minut później usłyszałem pukanie do drzwi.

- Wejdź!! - krzyknąłem z łazienki.

Usłyszałem, naciśnięcie klamki, kroki i zamykanie drzwi.

- Wooyoung jesteś? - spytał się niepewnie.

- Tak tak tylko w łazience jestem. Daj mi z pięć, albo dziesięć minut!- odkrzyknąłem.

Seonghwa jedynie zaśmiał się, widocznie rozbawiony. Zawsze trafia na niewłaściwy moment. Westchnąłem również cicho chichocząc. Po ponad pięciu minutach, wyszedłem z łazienki.
Seonghwa siedział rozwalony na moim łóżku, przeglądając social media.

- Nie za wygodnie ci? - spytałem się sarkastycznie.

- Nie za długo księżniczka tam siedziała? - odpowiedział mi pytaniem, na pytanie

Westchnąłem. Na co chłopak jedynie zaśmiał się.

- Chociaż podsuń się - mruknąłem.

Seonghwa, zrobił mi miejsce obok siebie. Siadłem, a chłopak wyprostował się, odkładając telefon na stolik nocny. Spojrzałem się na niego spod byka, niezbyt wiedząc o co mu chodzi.

- Musimy porozmawiać i wyjaśnić sobie parę rzeczy, nie sądzisz? - spojrzał się na mnie, poważnie.

- Zaczynaj, bo to chyba ty mi masz coś do wyjaśnienia - odpowiedziałem, krzyżując ręce na piersi

- To co chcesz wiedzieć? - spytał się zakłopotany.

- Co ciebie tak naprawdę łączyło z Miną? Opowiedz mi wszystko od początku. - wysyczałem

Cudem przeszło mi jej imię przez gardło. Tak strasznie ją nienawidzę, wręcz nie trawie. Gdybym tylko mógł to bym ją rozszarpał gołymi rękami.

- Wcześniej, gdy ją poznałem to nie była taka. Ogólnie to przed jej "popularnością" była ona urocza i strasznie nieśmiała. Najbardziej urzekło mnie w niej to, że zawsze była obok. Była wielkim dla mnie wsparciem. Z najlepszych przyjaciół staliśmy się parą. – prychnąłem przerywając mu wypowiedź. Seonghwa przewrócił oczami, wzdychając. – Ogólnie to nie byłem do tego pewny, moje uczucia na samym początku były zachwiane, ale zaryzykowałem. Nie żałuję tego, a przynajmniej pierwszych parunastu miesięcy. Gdyż ona była cudowna i kochana, jej nieśmiałość została zastąpiona odwagą, i pewnością siebie. Wtedy byłem z niej dumny. Jednak wszystko zaczynało się zmieniać w momencie, gdy sława zaczęła jej odbijać. Przez to, że stała się moją dziewczyną, wszyscy zaczęli inaczej ją postrzegać. Zaczęła należeć do elity, co nie wpłynęło na nią dobrze. Zaczęliśmy się kłócić i mniej ze sobą spędzać czasu. Ja nie widziałem tego co ona robi. Uważałem ją za uroczą i cudną dziewczynę. Nie wiedziałem, że wraz z innymi robili terror młodszym klasom. Znęcanie się nad innymi to był jej zwyczaj. Dopiero Hongjoong otworzył mi oczy. W końcu nie wytrzymałem i dałem jej ultimatum, albo ja, albo jej sława. – spojrzał na mnie z bólem w oczach – Bez zawahania wybrała ich. Zerwałem z nią, po czym wyjechała. Przez długi okres nie mogłem się pogodzić z tym. Przez ten cały czas sądziłem, że w nimi innym się nie zakocham. Aż do pewnego dnia – przerwał uśmiechając się delikatnie.

- Aż pierwszy raz zobaczyłeś Yeo, tak? - do pytałem się.

- Dokładnie. Byłem wtedy w bibliotece, gdyż zostałem poproszony o przyniesienie książek. W drodze powrotnej tak bardzo się spieszyłem, że nie zobaczyłem osoby idącej z drugiej strony. To był pierwszy raz, gdy zobaczyłem Yeosanga. Chciałem na niego warknąć, krzyknąć, ale gdy ujrzałem jego przestraszoną twarz, całą czerwoną, cała złość jakby wyleciała. Czułem się tak jakbym zobaczył anioła, którym w sumie jest. Jego cichy ale kojący głos, wybudził mnie z jakiegoś transu.

- To dlatego, taki byłeś wtedy rozkojarzony? - spytałem się, ciekawy.

- Tak. Nie mogłem go sobie wybić z głowy, dzięki czemu zapomniałem o Minie. Później, gdy zaczął wraz ze swoimi przyjaciółmi trzymać się z nami, czułem, że muszę go chronić. Aż w końcu uzależniłem się od niego uśmiechu, głosu, śmiechu, oczu, wszystkiego. - rozmarzył się

- To dlaczego tak nagle z dnia na dzień to ona stała się twoim oczkiem w głowie? - warknąłem.

- Jeśli chodzi ci o to czy coś do niej nadal czułem to odpowiedź brzmi nie – spojrzałem się na niego zdziwiony, nie widząc żadnego innego powodu. - Nie chciałem by wam, a szczególnie Yeo coś się stało. Ona zaczęła mi grozić, a dobrze wiem, że była by w stanie zrobić wam krzywdę.

- Skąd to wiesz? - spytałem się, unosząc brew.

- Gdy zerwaliśmy, a ona wyjechała.... Dowiedziałem się, że wraz z paroma innymi osobami, doprowadzili do śmierci jednej dziewczyny. Oni ją... z-zabili - powiedział, a jego wzrok przejawiał tylko ból.

Zdziwiony rozszerzyłem oczy. Nigdy bym nie przypuszczał, że posunie się ona do czegoś takiego. Ona powinna się leczyć, a najlepiej być zamknięta w zamkniętym oddziale.

- Teraz wszystko rozumiem. Trochę zbyt agresywnie wtedy na stołówce zareagowałem. Przepraszam - powiedziałem skruszony.

- Nie masz mnie za co przepraszać. Wydaje mi się, że potrzebne było mi coś takiego, by w końcu przejrzeć na oczy. To ja powinienem ciebie przeprosić. - uśmiechnął się delikatnie.

- Zgoda? - uśmiechnąłem się.

Seonghwa tylko przytaknął mi, biorąc mnie w objęcia. Przez chwilę, pozostaliśmy w uścisku. Po czym wróciliśmy na swoje poprzednie miejsca.

- Teraz ty mi wyjaśnij, o co chodzi z tobą i Sanem. Ostatnio was przyłapałem na spaniu razem i muszę przyznać, że gdybym was nie znał to uznałbym was za parę. - powiedział uśmiechając się chytrze.

- Sam nie wiem co między nami jest. – westchnąłem – Sądzisz, że powinnienem walczyć i wyznać mu uczucia?

- Uważam, że tak. Gołym okiem widać, że nadal siebie kochacie. Jestem pewien, że nie odrzuci cię. - uśmiechnął się, dodając mi otuchy.

- Tylko jak i kiedy? - zastanawiałem się na głos.

- Za dwa dni w ostatni dzień pobytu tutaj, będziemy organizować imprezę pożegnalną. Będzie to wieczorem, oczywiście alkohol będzie ale w minimalnej wielkości, żeby nauczyciele, gdy rano się obudzą nie przyczepili się. Wtedy to zrób - zaproponował.

Uśmiechnięty, zgodziłem się z tym pomysłem. Pora stanąć prawdzie w oczy. Jeśli mnie odrzuci będę miał nauczkę za to co mu wcześniej zrobiłem. Jednak mam gdzieś z tyłu głowy mały promyk nadziei.

Chwilę później do Seonghwy zadzwoniła Yoona abyśmy ruszyło swoje tyłki do jadalni, bo prawie wszyscy czekają. Jeszcze napisałem do Sana by również przyszli. Po czym ruszyliśmy do wyznaczonego miejsca.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top