tylko hoseok
W barze unosił się zapach ostrych przypraw i dobrego alkoholu.
Ludzi było bardzo mało jak na taki miły, nieco zimny wieczór. Za oknem pobłyskiwały od czasu do czasu światła reflektorów samochodowych; ludzie wracali do domów po ciężkiej, całodniowej pracy.
Kropiło zimnymi kroplami, jednak nie na tyle mocno, aby wyciągać parasolkę.
Yoongi zagapił się w szybę, nawet nie zauważając kelnerki, która podeszła w pewnej chwili do stolika.
- Dobry wieczór?
Jasnowłosy drgnął niespokojnie. Spojrzał na kobietę uśmiechającą się nieco podejrzliwie... Poprawił kołnierz wzorzystej koszuli.
- Um, tak, dobry wieczór.
- Jest pan gotowy złożyć zamówienie?
Jej uśmiech z jakiegoś powodu denerwował Yoongiego... Od razu przypomniał sobie, jak szczerzy się Hoseok i nagle w jej uśmiechu było tyle wad.
Odetchnął niespokojnie.
Dlaczego się denerwował?
Przecież to tylko Hoseok.
Pracowali w tej samej korporacji, los ich jakoś postawił na swojej drodze, więc dlaczego by się nie poznać lepiej, od osobistej strony?
- Proszę pana?
- Um, nie, nie. Poproszę tylko szklankę wody, nadal na kogoś czekam.
Kelnerka wydawała się trochę poirytowana jego zachowaniem, jednak nie za bardzo go to obchodziło. Zerknął na nią przelotnie, nim znów wbił wzrok w szybę.
- Oczywiście, zaraz przyniosę.
Położyła drugą kartę menu na stolik, po czym odeszła, wkładając notatnik do kieszonki fartucha.
Yoongi niecierpliwie wystukiwał rytm jakiejś piosenki na blacie stolika.
Po chwili zorientował się, że był to utwór „Sistar".
Tak, to już.
Zwariował.
___________________
Wyszedł z baru bardzo zdenerwowany.
Nie dość, że Hoseok się nie pojawił, to do tego nic nie napisał i Yoongi tkwił tam, otrzymując coraz to bardziej współczujące spojrzenia kelnerki. Nienawidził współczucia. Zwłaszcza od tej kobiety, działała mu na nerwy.
- Na pewno jej coś wypadło – dodała pokrzepiająco, kiedy zdejmował kurtkę z wieszaka.Chyba to miało mu pomóc w jakiś sposób, ale tak naprawdę sprawiło, że czuł się tylko gorzej.
Hoseok go wystawił.
Mógł się tego spodziewać...
Zresztą, na co on liczył? Że Hoseok pojawi się w tej restauracji, spędzą wspaniały wieczór razem i będą najlepszymi przyjaciółmi na zawsze i zawsze?
Yoongi prychnął z pogardą, obwiązując sobie szalik wokół szyi. Wyparował z baru jak burza, pragnąc tylko znaleźć się w domowym zaciszu. Nawet nie był zmęczony, po prostu upokorzony.
- Yoongi!
Jasnowłosy zatrzymał się nagle. Zmarszczył brwi, próbując uspokoić oddech. Obrócił się w stronę źródła dźwięku, ale nie dostrzegł nic, co mogło wydawać się ważne. Czy może mu się wydawało?
Nim zdołałby sobie odpowiedzieć na to pytanie, z ciemności wyłoniła się wysoka postać. Biegła, nieco utykając.
Hoseok.
Yoongi przewrócił oczami, czując silne poirytowanie. Odwrócił się i zaczął iść, jeszcze szybciej niż wcześniej. Wiatr szarpał mu szalik.
- Yoongi! Zaczekaj!
Słyszał za sobą głos Hoseoka, jego kroki i nieporadne pojękiwania. Próbował zgromadzić w sobie nienawiść, gniew i poirytowanie, ale nie umiał wyzbyć się tego uczucia ulgi.
Bądź co bądź, zmartwił się nieobecnością Hoseoka, poza tym chciał go zobaczyć, usłyszeć...
Yoongi, co ty sobie, do cholery, wyobrażasz?
Poczuł szarpnięcie, zatrzymał się gwałtownie, omalże się nie wywracając. Wciągnął gwałtownie zimne powietrze, słysząc zdenerwowanie w głosie Hoseoka.
- YOONGI, IDIOTO, ZATRZYMAJ SIĘ. MÓWIĘ DO CIEBIE.
Yoongi wysłał w jego stronę najchłodniejsze spojrzenie, na jakie było go stać. Już miał iść dalej, ignorując go, czegokolwiek by nie powiedział... gdy nagle zauważył, że mężczyzna przytyka do twarzy zakrwawioną chusteczkę. Dokładniej to do nosa, Yoongi zauważył również, że jego policzek jest siny i zaczerwieniony.
Poczuł, że jego serce przyspieszyło i nie miało to nic wspólnego z wysiłkiem wynikającym z biegania.
- Co... Co ci się stało? – jego głos brzmiał o wiele bardziej... uczuciowo, niż chciał. Zaraz pomyśli, że się o niego martwi czy coś.
- Um, nic, dostałem... w metrze, czyjąś torbą.
- Co?
- Czyjaś torba zwaliła mi się na łeb – głos Hoseoka był stłumiony chusteczką. – Dlatego nie zdążyłem na naszą r- spotkanie.
- Chryste, Hoseok... - Yoongi zmarszczył brwi, nagle coś sobie układając w umyśle. - Poczekaj... przyjechałeś tutaj metrem? Gdzie mieszkasz?
Yoongi wbił wzrok w Hoseoka, który najwyraźniej cierpiał, gdyż jego usta co chwila wykrzywiały się w podkówkę.
- W innej dzielnicy.
- Jesteś idiotą, Jung. Idiotą z krwi i kości. Wiesz, że już odjechał ostatni pociąg?
- Odjechał?
- Tak, Hoseok, odjechał! – jęknął zirytowany jego zachowaniem Yoongi. Przejechał ręką po twarzy, wzdychając. – No nic, przenocuję ciebie dzisiaj. Coś trzeba zrobić z twoją twarzą i to szybko.
Hoseok wyszczerzył się. Pomimo zaschniętej krwi nad jego górną wargą, Yoongi i tak poczuł uścisk w żołądku. Zaklął się w myślach.
- A co ci się w niej nie podoba?
Właśnie to, że nic.
I to jest problem.
___________________
Hoseok potrafił być naprawdę wrzodem na tyłku. Krzyczał, syczał i jęczał tak głośno, jakby Yoongi obdzierał go ze skóry, chociaż tak naprawdę tylko przeczyszczał jego rany wodą utlenioną i smarował maścią.
- Możesz przestać się tak wydzierać? – W pewnym momencie Yoongi nie wytrzymał. – Mam sąsiadów, wiesz?
- Może w końcu pomyślą, że sobie kogoś znalazłeś.
- Hoseok, ostrzegam cię.
- Uhm... – Hoseok uśmiechnął się od ucha do ucha, pochylając się, aby Yoongi mógł rozsmarować maść na jego policzku.
Jego mina jednak szybko zrzedła i wyciszył się, gdy obserwował, jak Yoongi chowa wszystkie medykamenty do apteczki, odwrócony do niego plecami. Mięśnie jego pleców rysowały się pod czarną koszulką, której kolor uwydatniał bladość jego skóry. Poczucie winy spadło na niego ciężarem większym niż kilka ton. Hoseok czuł pulsowanie w policzku oraz przeszywający ból głowy, utrudniający egzystencję. Do tego wyrzuty sumienia nie polepszały sytuacji.
Westchnął głośno.
- Przepraszam, że nie pojawiłem się na spotkaniu.
Yoongi obrócił się i spojrzał mu prosto w oczy ze zmarszczonymi brwiami. Jego twarz wykrzywiła się w niedowierzaniu. Hoseok odwrócił wzrok, nieco speszony bezpośredniością.
- To twoja wina, że walizka zwaliła ci się na łeb?
- Naprawdę mi przykro, Yoongi.
- ... możemy się spotkać jeszcze w innym, em, czasie... ale teraz jest już dosyć późno, a jutro mamy pracę.
Hoseok kiwnął głową grzecznie i wstał z kosza na brudy, po czym podążył za nieco speszonym Yoongim do salonu.
Nie miał wielkiego mieszkania, co również znaczyło, że nie miał dwóch sypialni. Czy choćby nawet jednej... Spał na materacu upchniętym w rogu salonu. Wielu jego znajomych spało na materacach zamiast na prawdziwych, drewnianych łóżkach, ale Hoseok stanął skonfundowany pośrodku salonu.
- Co ci znowu jest? – Yoongi westchnął. – Ta walizka spowodowała u ciebie permanentne zmiany w mózgu?
- Um, będziemy na tym spać razem?
Pytanie Hoseoka go zaskoczyło... Tak, planował spać na materacu razem z nim, czy to było coś... dziwnego? W sumie jakby bardziej się nad tym zastanowić... Cholera.
- Mogę zawsze spać na podłodze – Yoongi złapał za poduszkę i koc, po czym rzucił je na posadzkę. Niemalże w tej samej chwili Hoseok chwycił go za nadgarstek, ganiąc wzrokiem.
- Nie, ja tylko... chciałem wiedzieć i tyle. Nie możesz przecież spać na podłodze.
Yoongi uśmiechnął się złośliwie.
- Nawet przez chwilę nie zamierzałem.
__________________
W nocy rozległo się szeptanie.
- Yoongi...?
- No?
- Śpisz?
- Już nie, do cholery.
Szelest pościeli, Yoongi otworzył oczy, tylko żeby ujrzeć Hoseoka patrzącego na niego wielkimi oczami. Nie chciał się przyznać do tego, że tak naprawdę mógłby patrzeć na jego twarz przez kilka godzin i się nie nudzić.
Znajdowali się niebezpiecznie blisko siebie, ale Yoongi był zbyt zmęczony, aby mu to wypomnieć. Poza tym, tak było mu cieplej.
- Opowiesz mi jakąś historię?
- Był raz pewien chłopiec, który umarł. Koniec.
- Jesteś beznadziejny, Yoongi.
Jasnowłosy roześmiał się, wbijając twarz w poduszkę. Przymknął oczy, zadowolony słysząc śmiech Hoseoka.
Dopiero później do niego dotarło, że chciałby słyszeć ten dźwięk każdego wieczoru, nim zaśnie.
Wszyscy patrzyli się na nich dziwnie, kiedy razem wkroczyli do budynku, rozmawiając.
Yoongi nie do końca wiedział, o co chodzi w tych dziwnych spojrzeniach rzucanych im podczas lunchu, czy kiedy Hoseok przyszedł po swoją paczkę.
- Co jest między tobą a tym facetem z zarządania?
- A co ma niby być? – Yoongi spojrzał na niego z niemalże przerażeniem. – Nic między nami nie ma.
- Okej... Mogłoby zacząć się palić, a wy byście nie zauważyli, wpatrzeni w swoje buźki – Dziwna nuta w głosie jego kolegi sprawiła, że Yoongi zaczął się zastanawiać.
___________________
W nocy przewracał się z boku na bok, poprawiał poduszki, ba, nawet otworzył okno, ale nic nie pomogło mu we śnie.
Przez nieustanną gonitwę myśli nie mógł zmrużyć oczu. Gdyby nie ten przeklęty współpracownik, który wspomniał o nim i Hoseoku, Yoongi spałby smacznie w swoim ciepłym łóżku.
Ale nie, każdy musi wtykać nos w nieswoje sprawy, cholera jasna.
Ughhh... Yoongi kochał spać. A teraz nie mógł tego robić przez tę jedną, niezwykle zajmującą osobę.
Co było takiego specjalnego w Hoseoku?
___________________
- Cieszę się, że dałeś mi drugą szansę – Hoseok uśmiechnął się szeroko. – Miałeś okazję przekonać się, jaką mam kolorową osobowość.
Yoongi nie umiał powstrzymać się przed odwzajemnieniem uśmiechu. Nie miał ochoty być niemiły, ani złośliwy czy ironiczny... chciał tylko go...
Drgnął, czując, że nachyla się do Hoseoka. Natychmiast zabrał rękę z jego płaszcza.
Nie, nie, nie.
- Yoongi? W porządku? – Uśmiech spłynął z jego delikatnej twarzy Hoseoka, co sprawiło, że Yoongi natychmiast poczuł się źle. – Jesteś strasznie blady. Znaczy, bledszy niż zwykle.
Jasnowłosy uginał się pod zmartwionym spojrzeniem Hoseoka. Nigdy nie miał problemu z wyrażeniem uczuć... aż do teraz. Kumulowały się w nim od dobrych tygodni, nie znajdując ujścia. Ale jak miał wyrazić uczucia, które były dla niego kompletnie obce?
- Okej, to się już robi dziwne. Mam coś na twarzy czy...
Yoongi zamknął mu usta pocałunkiem.
Naprawdę chciał, aby Hoseok był cicho, jego głos sprawiał tylko, że czuł się jeszcze bardziej skonfundowany. Plus... bardzo chciał to zrobić. Od samego początku, od kiedy go tylko zobaczył.
Wargi Hoseoka były ciepłe, zapraszające... przynajmniej tak się wydawało Yoongiemu aż do momentu, gdy uzmysłowił sobie, że Hoseok nie oddaje pocałunku.
Przez chwilę muskał jego usta swoimi, chłonąc jego ciężki oddech, kiedy rozległ się dzwonek nadjeżdżającego pociągu metra. Z wielkim trudem i ciężkim sercem odsunął się od niego. Spojrzał mu w oczy po chwili wahania.
Hoseok stał jak wryty, a czekoladowe spojrzenie utkwił w Yoongim. Dotknął opuszkiem palców swoich ust, po czym spłonął żywym rumieńcem i wcisnął twarz w swój „kominowy" szalik.
- Mój pociąg już przyjechał. Dobranoc... – wymamrotał, po czym niemal rzucił się w stronę wagonu, nie czekając na odpowiedź.
W tym momencie Yoongi wiedział, że spieprzył sprawę.
I czuł się z tym naprawdę podle.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top