jak kłamać niczym profesjonalista
Zbliżał się, a zmęczenie malowało się na jego twarzy niczym za pomocą pędzla. Miał podkrążone oczy i bladą twarz. Bledszą niż zwykle... Widząc go, Hoseok przypomniał sobie jego ciepłe wargi i nagle zabrakło mu powietrza w płucach.
Oparł się o ścianę z westchnieniem.
Upił łyk swojej kawy, Yoongi zbliżał się tutaj, a nie chciał go skonfrontować po tym, jak zachował się tak... bezmyślnie.
Zmartwił się, że ktoś ich zobaczy, że zacznie wyzywać, mówić okropne rzeczy. Przecież byli w publicznym miejscu. I odszedł.
Jednak kiedy postawił pierwszy krok w metrze, natychmiast zaczął żałować. Czuł niemal fizyczny ból w swojej piersi... Chciał rzucić się w stronę automatów, paść na kolana i zacząć przepraszać, wytłumaczyć dlaczego zrobił, jak zrobił.
Ale Yoongi mu nie wybaczy, prawda?
Przecież minęły całe dwa dni i nie odzywał się ani słowem, paczkę zostawiał na jego biurku nim Hoseok zdążyłby nawet mu o niej wspomnieć. Zdecydowanie nie miał ochoty na rozmowę.
Hoseok jęknął, zwieszając głowę. Był idiotą. Wielkim idiotą, największym. Przecież to miało wyglądać inaczej!
Spojrzał w stronę Yoongiego dmuchającego w papierowy kubek, z którego sączyła się para. Był naprawdę piękny, nawet jeśli wyglądał jak śmierć (o ile to tylko nie poprawiało jego wyglądu), ale miał smutną minę.
Jego włosy były nieco roztrzepane, jednak pasowały do aury, która rozpościerała się dookoła niego.
Teraz Hoseok się gapił.
W pewnym momencie Yoongi złapał jego spojrzenie. Ciemne, brązowe oczy wypełniły się emocjami. Hoseok patrzył w nie zbyt krótko, aby rozpoznać te mieszane uczucia; natychmiast zanurkował za ścianę, czując, że serce zaraz mu eksploduje.
Nie mógł już tego dłużej tego znieść.
Wiedział, że nie wytrzyma.
___________________
Patrzył się na niego. Yoongi to wiedział. Wiedział również, że to trzepotanie w jego klatce piersiowej nie było spowodowane niczym innym poza Hoseokiem. Nienawidził tego tak samo mocno, jak i uwielbiał.
Dzisiejszej nocy prawie nie spał, rozmyślając o tym, co mógłby mu powiedzieć... W końcu doszedł do wniosku, że nie może na niego patrzeć bez ochoty pocałowania go.
To było niemożliwe.
Dlatego więc unikał go za wszelką cenę.
___________________
- Projekt poprowadzi Jung Hoseok, oceniać będzie Min Yoongi wraz z Namem Chae.
Zamarł.
C-co...? Ale.. przecież byli w innych oddziałach, kompletnie innych! Dlaczego miał go oceniać?
Hoseok pobladł natychmiastowo, widząc, jak do sali wkroczył jasnowłosy mężczyzna. Czystą, nieco pogiętą koszulę wsadził w czarne spodnie. Zwykły biurowy ubiór, ale Hoseok nie mógł oderwać od niego wzroku. Zauważył więc od razu jego wahanie, kiedy w końcu tamten dostrzegł go w sali, przy projektorze.
Odchrząknął nagle, postrząsając głową. Powitał szybko małą grupkę zebranych, Hoseok czuł na sobie jego wzrok, kiedy kłaniał się głęboko.
Podszedł do tablicy i chwycił pisak w dłoń, mając nadzieję, że Yoongi nie będzie się odzywać.
Och, jak bardzo się mylił.
- Przedstaw nam to, proszę, na drugim planie - usłyszał po raz kolejny "prośbę" Yoongiego. Odwrócił się w jego stronę z wymuszonym uśmiechem.
Szybko wykonał polecenie, wciskając odpowiedni przycisk.
- Opowiesz nam o nim...?
Okej, o co mu chodziło, do cholery?
Hoseok zawahał się przez chwilę, zerkając co chwila na innych współpracowników. Zajęci byli swoimi kartami do wypełnienia. Yoongi jedyny skupił na nim swoją uwagę. Zagryzł wargi.
- Um.. cóż, obok tego budynku jest niesamowicie dużo pustej przestrzeni. Jest miejsce na kolejną budowlę, zwłaszcza, że jest to w pobliżu centrum.
Yoongi kiwał głową, słuchając go. Hoseok wiedział, że pod jego maską powagi skrywa się coś więcej...
- Czy uważa pan, że ten budynek jest samotny, tak? I potrzebuje kompana?
- Ja-em...
Hoseok zająknął się. Szybko wyprostował się, wiedząc, że podczas projektów nie ma czasu na ociąganie się.
- T-tak. Sądzę, że poprzednia firma żałuje, że od razu nie postawiła obok niego kolejnego wieżowca. Teraz można naprawić ten błąd. - Wystukał długopisem na blacie kilka rytmów. "Sistar".
Yoongi zmrużył oczy, wpatrując się z pozoru obojętnie w mężczyznę. - Czyżby? A co jeśli poprzednia firma uzna, że lepiej jest bez nowej budowli?
Hoseok sprzedał mu jeden ze swoich firmowych uśmiechów, zerkając na innych pracowników, jakby szukał poparcia. Nie znalazł go, niestety.
- Och, rozmowy z nimi mają odbyć się w poniedziałek, są bardzo zachwyceni tym pomysłem.
- Rozumiem.
Hoseok westchnął mentalnie, składając swoje notatki...
Dobrze, że chociaż on jeden.
___________________
Zwykle czekałby na Yoongiego pod budynkiem, aby odprowadzić go do domu. Pożegnałby się z nieśmiałym uśmiechem, przerywając jego niesamowicie nieśmieszny dowicip. Jednak Yoongi zbuntowałby się i poszedł z nim pod sam przystanek metro... Powiedziałby: „do jutra", może nawet przytuliłby go.
Albo pocałował.
Hoseok zanurzył twarz w swoim szaliku, nagle czując smutek. Żałował. Tak bardzo żałował. Teraz, wiedząc, że nie miał żadnych szans, wielką ulgą byłoby pozbycie się tych uczuć... ale nie mógł. Zakorzeniły się w jego sercu.
Ruchome schody nie działały, więc z niechęcią musiał użyć swoich zesztywniałych mięśni. Miał na sobie buty z dość śliską podeszwą, więc cudem uniknął spotkania z podłogą. Pomimo tych wszystkich trudów, kiedy doszedł na przystanek, żaden wagon na niego nie czekał. Dookoła niego nie było nikogo, prócz kobiety trzymającej przysypiające dziecko na rękach.
Nie. Nie mógł się spóźnić. Przecież sprawdza-
Aha. Jednak mógł się spóźnić.
Zaklął pod nosem kwieciście, niemalże rzucając się na ławkę.
Ostatni pociąg odjechał bez niego na pokładzie, a jedyne miejsce, do którego mógł się wybrać, było zarazem tam, gdzie chciał i nie chciał być najbardziej na świecie.
___________________
Nigdy wcześniej nie zwracał uwagi na te durne dramy lecące w telewizji.
Nie przeszkadzały mu, on nie przeszkadzał im – żyli w zgodzie. Jednak kiedy przełączał bezmyślnie kanały i natknął się na romantyczną, przepełnioną miłością scenę, zrobiło mu się niedobrze. Z przypływu nagłej irytacji rzucił pilotem w ekran, jednak dwie postacie trzymające się za ręce nie zniknęły. Wręcz przeciwnie, zaczęły wyznawać sobie miłość.
Yoongi jęknął niemal z bólu, włożył całą swoją wolę w to, aby wstać, po czym szybko wyłączył telewizor.
Dlaczego tak nie mogło być? Dlaczego musiało się wszystko spieprzyć?
„Yoongi, szlak mnie zaraz trafi, jeżeli dalej będziesz się nad sobą użalać", mruczał jego umysł.
Jednak jak mógł zignorować fakt, że nagle wszystkie miłosne piosenki nabrały sensu? Te romantyczne filmy i pełne czułości teledyski? Zaczął je rozumieć.
Postanowił ignorować swój protestujący umysł, zachowujący resztkę racjonalności, a jego myśli podążyły w stronę Hoseoka.
Widział, jak wychodził z pracy. Nie pożegnał się z nim, nie zaczekał... Nic. Yoongi nie chciał się przyznać, ale tak naprawdę każdego wieczoru liczył na to, że jednak będzie tam stał. Z uśmiechem, gotowy, aby odprowadzić go do domu.
Przymknął oczy, rozkładając się na swoim materacu. Chciał go teraz zobaczyć. Powiedzieć mu wszystko.
Ciszę przerwał dzwonek do drzwi.
...
Szczerze mówiąc, nie sądził, że jego marzenia aż tak szybko się spełnią.
___________________
- Cześ-ś-ć.
Było mu niesamowicie zimno, szczękał zębami, a jego ciało trzęsło się pod wpływem nieustannych dreszczy. Stracił czucie w nogach już dawno temu, za to ręce dopiero zaczynały mu kostnieć.
Mina Yoongiego wyrażała kilka emocji na raz, jego oczy zabłysły. Nim Hoseok zdążył cokolwiek powiedzieć, Yoongi chwycił go za poły płaszcza i wprowadził do mieszkania. Szybko zamknął drzwi, po czym wbił wzrok w drżącego mężczyznę. Wyglądał tak, jakby chciał coś powiedzieć, jego lekko zaróżowione usta już układały się w jakieś słowa....
- Zdejmij kurtkę i usiądź na kanapie.
Chyba nie to chciał powiedzieć.
___________________
Yoongi obserwował, jak szczupłe palce Hoseoka zaciskają się wokół czerwonego kubka z herbatą. Wolał nie patrzeć na jego twarz, łatwiej było nie myśleć o tym, jak cudowne były jego wargi lub jak miękkie jego włosy mogłyby być, gdyby przeczesał je palcami, albo jak jego uścisk mógłby go rozgrzać...
- Yoongi... - zaczął niepewnie Hoseok, odkładając kubek na mały stoliczek. Zmusił chłopaka, aby spojrzał mu w oczy. – Chcę przeprosić.
Wpatrywał się w niego, nawet na chwilę nie spuszczając wzroku. Yoongi zmarszczył brwi...
- Za co chcesz przepraszać? To ja cię pocałowałem, ty ewidentnie tego nie chciałeś, to już nie two...
- Poczekaj, poczekaj... Nie chciałem?
Yoongi niespokojnie poruszył się w miejscu. Zerknął na Hoseoka ukradkiem, aby sprawdzić, czy aby sobie nie żartował. Jego twarz była blada, wargi ledwo pastelowo-różowego koloru, a oczy podkrążone. Wyglądał na śmiertelnie poważnego, Yoongi nagle boleśnie odczuł to, że siedzieli od siebie tak daleko, gdy nie mógł poczuć ciepła jego ramienia.
- No właśnie nie chciałeś, odsunąłeś się. I pobiegłeś – wymamrotał. – A potem nie odzywałeś się w pracy.
- To... to nie tak, Yoongi.
- A jak?
Hoseok nagle kichnął.
Było to całkiem urocze, ciche kichnięcie. Yoongi poczuł, że jego serce robi dziwne salta... Cholera jasna. Dlaczego jego ciało musi mu wysyłać sprzeczne sygnały...? Przecież nie może kochać Hoseoka, to jest niemożliwe, zbyt dużo na tym straci, niż zyska.
- Będziesz chory, Hoseok. Przykryj się jeszcze jednym kocem - Jasnowłosy sięgnął szybko po miękki materiał. Podał go mu.
- Tak... Tak... Ale wracając, ja... bałem się, bo byliśmy w miejscu publicznym.
Yoongi spuścił wzrok. Wstydził się, no tak. Skąd wziął się ten ból w klatce piersiowej?
- Okej, rozumiem.
Hoseok wyłapał ponurą nutę w jego głosie. Spojrzał na niego zaalarmowany, nawet nie wiedząc, że chwyta go za rękę.
- Nie... nie wstydzę się, Yoongi. Bałem się, że zaczną nas wyzywać.
- Okej, tak, wierzę ci.
- Naprawdę?
- Nie.
___________________
Nie mógł spać.
Patrzył na jego plecy, rysujące się pod białą koszulką żebra, unoszące się raz po raz, gdy nabierał wdechu.
Spanie razem z nim było zarazem niekomfortowe i jedną z najlepszych rzeczy na świecie. Czy to miało sens? Taką miał nadzieję.
Cały materac pachniał nim, poduszki, kołdra i koce... ale w sumie mieszkał tu, czemu się dziwił?
Um... Yoongi spał, prawda? Poza tym Hoseok nauczył się, że Yoongi śpi dosyć mocno, nie było siły zdolnej go obudzić, zwłaszcza, gdy był zmęczony.
A Hoseok bardzo chciał wykorzystać okazję...
Objął go od tyłu, wtulając twarz w jego szyję. Przymknął oczy.
Szczerze mówiąc, to nie przeszkadzałoby mu, gdyby mógł zostać tak, um, no nie wiem... na zawsze?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top