12. Zazdrość
Drugi dzień z rzędu szliśmy z Edem razem do szkoły, co wprawiło mnie w lekkie zakłopotanie. Tyle że poprzedniego dnia byliśmy spóźnieni i całą drogę musieliśmy pokonać niemal biegiem. Tym razem było inaczej. Szliśmy powoli i mogłam poobserwować z bliska, na jego przykładzie, jak to jest być osobą popularną. Przyglądałam się z zaciekawieniem, jak na Eda reagują ludzie ze szkoły, których spotykaliśmy po drodze. Wszyscy po kolei witali się z nim, zagadywali, a większość dziewczyn robiła do niego maślane oczy. Z niektórymi rozmawiał przez chwilę, za każdym razem utrzymywał kontakt fizyczny, chłopakom podawał rękę, dziewczynom kładł dłoń na ramieniu, albo trzymał za rękę.
— Nie męczy cię to? — zapytałam, zaraz po tym, jak puścił oczko do dziewczyny z młodszej klasy, która stała na chodniku i uśmiechała się do niego zalotnie.
— Jesteś zazdrosna? — zapytał zaczepnie.
Prychnęłam na te słowa.
— Tylko ciekawa — odpowiedziałam. — Rozumiem zainteresowanie kimś konkretnym, nawet kilkoma osobami, ale ty zachowujesz się tak, jakby interesowały cię wszystkie dziewczyny. Sorry, ale to nie jest normalne.
— Za to jakie przyjemne! Z każdą mogę zapoznać się, hmm... dosyć blisko — celowo powiedział to takim tonem, żebym nie miała wątpliwości, co dokładnie ma na myśli. Przewróciłam na to oczami.
— Zamierzasz przelecieć wszystkie dziewczyny w szkole? — zapytałam uszczypliwie.
— Tak. Z tobą włącznie — odgryzł się.
— Jaki ty potrafisz być beznadziejny! — powiedziałam, krzywiąc się z niesmakiem. — Skoro zmuszasz mnie, żebym szła z tobą i na to wszystko patrzyła, a wcześniej zmusiłeś mnie do przyjaźni, to ja teraz po przyjacielsku cię oświecę. Otóż mój drogi Edwardzie, wiedz, że duża ilość zaliczonych dziewczyn, co teraz uważasz za swój sukces, może obrócić się kiedyś przeciwko tobie.
— Tak? — popatrzył na mnie z zainteresowaniem. — Rozwiń tę myśl.
— Reputacja, znasz takie słowo? — zapytałam.
— Coś takiego jak dziewictwo? Raz stracisz i już nie ma powrotu? — odpowiedział. — Teraz moja kolej na przyjacielską radę, Hazy. Dziewictwo i reputacja są przereklamowane, dlatego korzystaj z życia i nie oglądaj się na nic! Lecę na WF. Na razie!
Ed pobiegł do szatni i nareszcie mogłam odetchnąć. Towarzystwo tego chłopaka wypruwało mnie z całej energii.
Przez cały dzień w szkole Ed demonstrował swoje rozrywkowe podejście do życia. Flirtował intensywnie z Agatą z równoległej klasy i co jakiś czas zerkał na mnie, żeby się upewnić, czy wszystko widzę.
Żałosny typ.
***
Wieczorem miałam jeszcze kolejne, ostatnie przed poprawą sprawdzianu, korepetycje z fizyki. Nauka z Kamilem szła mi bardzo dobrze. Rozwiązywaliśmy razem dużo zadań, on tłumaczył mi cierpliwie i wkrótce załapałam, o co w tym wszystkim chodzi. Kolejne zadania rozwiązywałam już sama, a Kamil śledził mój tok rozumowania, czasami zatrzymywał się na jakimś szczególe, pokazywał inne, prostsze metody, był moim supportem, a pod koniec nauki obserwował, jak sama radzę sobie z materiałem i chwalił mnie.
— Jestem zadowolony — powiedział na koniec lekcji. — Zrobiłaś duże postępy. Możesz być spokojna o jutrzejszą poprawę. Daj mi znać, jak ci poszło.
— Jasne! — odparłam. — Może jutro zaczniemy przerabiać bieżący materiał, żeby znowu nie zrobiły mi się zaległości?
— Nie dam rady w tym tygodniu, wyjeżdżam na konferencję do Poznania — odpowiedział zmartwiony.
— Szkoda... Siedem dni to bardzo długo dla mnie...
— Wiem... Słuchaj, a może przekażę ci książkę, inne materiały i pouczymy się wieczorami zdalnie? O której jutro kończysz szkołę?
***
Późnym wieczorem, tuż przed zaśnięciem otrzymałam wiadomość od Eda.
Ed: Czekam
Oczywiście pamiętałam, aż za dobrze, czego chłopak oczekuje ode mnie. Miałam streścić mu, co robiłam po szkole i pożegnać się z nim w ten idiotyczny sposób, którego sobie zażyczył.
Ja: Informuję, że cały czas po szkole spędziłam jak przeciętny, normalny człowiek, nieposiadający skrzywionego podejścia do życia. Pomagałam w herbaciarni, a później się uczyłam, z przerwą na rodzinną kolację. Sorry, nie zaznałam, ani nawet nie pomyślałam o niczym lubieżnym, domyślam się, że dokładnie przeciwnie niż ty. Jak widzisz, różnimy się jak ogień i woda. Do jutra!
Ed: Nie zapomniałaś o czymś przypadkiem?
Ja: Czyżbyś zasypiał niedostatecznie dopieszczony?
Ed: Ostatnią pieszczotę chcę dostać od ciebie. Nie mogę się doczekać.
Ja: Okej, dostaniesz. Układ, to układ. Tak na marginesie: wymuszone pieszczoty sprawiają ci taką samą przyjemność, mniejszą, czy większą, niż te płynące z serca?
Ed: Mam przeczucie, że te od ciebie z niczym nie będą mogły się równać.
Ed: No dalej, dasz radę, Helen.
Ja: Dobranoc, Kochanie.
Ja: Zadowolony?
Ed: ❤️
Ja: 🖕
***
Kolejnego dnia w szkole, od razu na pierwszej godzinie lekcyjnej, pisałam poprawę sprawdzianu z fizyki. Stresowałam się ogromnie, ale zadania okazały się łatwe, wszystkie bez problemu rozwiązałam. Jedliński od ręki sprawdził moją pracę i wystawił mi piątkę.
— Gratuluję, Heleno — pochwalił mnie. — Nie wiem, kto pomagał ci się uczyć, ale zrobiliście razem dobrą robotę.
Byłam przeszczęśliwa! Z radości wyściskałam się z Milą i Staszkiem. Nic nie było w stanie zepsuć mojego humoru, nawet Ed, który ponownie ostentacyjnie, przez cały dzień, pozwalał się uwodzić Agacie i obściskiwał się z nią na korytarzu. Zaraz po lekcjach wybiegłam ze szkoły i udałam się na pobliski Plac Litewski. Umówiłam się tam z Kamilem, który chciał przekazać mi materiały do nauki zdalnej, na najbliższy tydzień. Chwile poczekałam, aż w końcu zobaczyłam, że idzie w moim kierunku. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję.
— Piątka! — krzyknęłam, śmiejąc się radośnie. — Wyobrażasz sobie? Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
— Świetna wiadomość! — odpowiedział, również ze śmiechem. — Gratuluję.
— Nigdy jeszcze nie dostałam piątki z fizyki! Kamil, jesteś najlepszym korepetytorem na świecie!
— Dziękuję — odpowiedział, próbując uwolnić się moich objęć — ale to twoja zasługa, mówiłem przecież, że jesteś zdolna i masz wiedzę. Ja tylko trochę pomogłem i pokazałem, jak się rozwiązuje zadania.
Mimo zimna usiedliśmy na chwilę na ławce. Kamil przekazał mi przygotowane materiały, książkę i zadania wydrukowane na pojedynczych kartkach. Pokazywał, w jakiej kolejności powinnam je rozwiązywać i dawał wskazówki, jak powinnam do nich podejść. Umówiliśmy się na kontakt zdalny, po czym się pożegnaliśmy, a ja z wdzięczności i radości, która ciągle mnie nakręcała, ponownie go uścisnęłam i pocałowałam w policzek. Potem odwróciłam się i poszłam w kierunku domu. Spostrzegłam Eda, który wyglądał, jakby na mnie czekał.
— Nie podoba mi się ten facet — powiedział, jak tylko podeszłam do niego.
— To dobrze, czy źle? Bo nie zrozumiałam przekazu — odpowiedziałam szybko, żeby uniknąć kolejnej kłótni, zwłaszcza że słowa Eda wkurzyły mnie na maksa. — Chyba jednak dobrze, jakby ci się podobał, to miałabym problem, mogłabym stracić korepetytora, bo tobie przecież nikt nie jest w stanie się oprzeć, prawda?
Ed zmroził mnie lodowatym spojrzeniem.
— Wyjątkowo bliską relację masz ze swoim korepetytorem — rzucił uszczypliwie. — Co cię z nim łączy?
— Nauka i światopogląd — odparłam. — Nie wiem, czy jesteś w stanie objąć to swoim zboczonym umysłem.
Oczy Eda zwęziły się niebezpiecznie. Wiedziałam, że jest wkurzony.
— Skoro tak, to skąd te uściski i pocałunki? — zapytał kąśliwie. — Tak się z nim rozliczasz? W naturze?
Zamroczyło mnie na te słowa. Z oburzenia, aż zabrakło mi tchu. Popatrzyłam na Eda, jakbym wiedziała go pierwszy raz w życiu.
— Wiesz, dlaczego nigdy się nie dogadamy i nie ma najmniejszych szans na przyjaźń między nami? Bo z ciebie jest kawał chuja, Ed! Nie chce mi się z tobą gadać.
Odwróciłam i chciałam odejść, ale chłopak chwycił mnie za rękę.
— Tak się składa, że musisz. Mamy układ.
— Pierdol się! — powiedziałam, wyszarpując rękaw kurtki z uścisku jego dłoni. — Ty i twój układ!
***
Nabuzowana wróciłam do domu. Myślałam, że nic nie będzie w stanie zepsuć dzisiaj mojej radości z poprawy sprawdzianu na piątkę, ale nie doceniłam Eda. Znowu zatęskniłam za świętym spokojem od niego. Odgrzałam sobie obiad i usiadłam do komputera, z zamiarem nauki do późnych godzin nocnych. Czekała tam na mnie wiadomość od Eda.
Ed: Masz czas do końca dnia. Przyjdź do mnie i pozwól mi wyjaśnić dzisiejsze zajście, albo jutro porozmawiam z Dorotą o twoich problemach. Sorry, life is brutal, Hazy!
Zagotowałam się z wściekłości. Przeklęłam Eda na wszelkie możliwe sposoby. Nie byłam w stanie nic robić, uczyć się, ani zająć czymkolwiek pożytecznym, a najgorsze, nie mogłam ani na chwilę przestać myśleć o tym chamie. Wyrzucałam sobie, że pozwoliłam mu się do siebie zbliżyć i przez to on odkrył moją tajemnicę, a teraz bez skrupułów mnie szantażuje. Płakałam z bezsilności. W takim nastroju minął mi cały wieczór. Było już po dwudziestej drugiej, kiedy zdecydowałam, że pójdę jednak do niego.
Niech ma, idiota, satysfakcję. Podejmę jeszcze jedną, ostatnią próbę dogadania się z nim. Muszę myśleć o sobie i świętym spokoju, który przez niego mogę stracić. Jeśli powie mamie, że się tnę, rozpęta się prawdziwa burza, a to nie jest mi do niczego potrzebne.
Drzwi otworzył Marcin.
— Dobry wieczór. Wiem, że jest już późno, ale muszę koniecznie porozmawiać z Edwardem, jest u siebie? — zapytałam.
— Tak, przez cały wieczór nie wychodził z pokoju. Trafisz, prawda? — przytaknęłam.
Bez pukania wparowałam do pokoju Eda. W pomieszczeniu było ciemno i cicho. Ed leżał na brzuchu, w swoim łóżku, Jakby nie to, że miał na sobie jeansy, a na łóżku nie było pościeli, pomyślałabym, że śpi. Stałam przez chwilę i patrzyłam na niego. Nie miał na sobie koszulki, opierał głowę na splecionych wysoko ramionach. Musiał mnie usłyszeć, bo poruszył się i odwrócił w moją stronę.
— Helen — powiedział miękkim głosem. — Jednak jesteś.
Podniósł się i podszedł do mnie, po czym bez ostrzeżenia, a tym bardziej pytania, objął mnie i przytulił mocno do siebie, mój policzek wylądował na jego nagiej klatce piersiowej. Wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi. Zaskoczył mnie tak bardzo, że poddałam się temu uściskowi, przez co całkowicie utraciłam kontrolę nad reakcjami własnego ciała. W jednej chwili, od góry do dołu zalała mnie fala ciepła i obezwładniła niemoc.
— Myślałem, że już nie przyjdziesz — mówił, a ja czułam jego oddech na szyi. — Przepraszam, za moją głupotę. Nie piekl się na mnie. Byłem tylko zazdrosny.
— Jak to zazdrosny? — Resztką sił odsunęłam się od niego, próbowałam jako-tako wrócić do równowagi. — O moją piątkę? Przecież ty dostałeś szóstkę i to w pierwszym terminie — powiedziałam, a on zaśmiał się cicho.
— O ciebie byłem zazdrosny — wyjaśnił. — Ten typek sprawił, że byłaś szczęśliwa, tak radośnie się do niego uśmiechałaś, uścisnęłaś go, pocałowałaś. Omal szlag mnie nie trafił! Ja umiem cię tylko wkurzyć.
Znowu przysunął się do mnie tak blisko, że nasze ciała niemal się stykały. Przesuwał dłońmi po moich rękach wiszących bezwładnie wzdłuż ciała, od dłoni, ku górze, aż położył je na moich ramionach.
— Chciałbym wywołać u ciebie całkiem inne uczucia...
Jego wzrok błądził po mojej twarzy, centymetr po centymetrze, po czole, policzkach, ustach, w końcu zatrzymał się na oczach. Byłam pewna, że za chwilę mnie pocałuje. Wbrew sobie, pragnęłam tego. Serce tłukło się w mojej piersi jak oszalałe.
— Nie rób tak, Ed — powiedziałam słabym głosem i położyłam dłoń między nami, na jego nagiej klatce piersiowej, co nie było dobrym pomysłem, bo dotyk jego gładkiej skóry jeszcze bardziej mnie zdezorientował. — Proszę — powiedziałam, ale nie pamiętałam, czego ja właściwie od niego chcę.
— Powiedz, że nasz układ nadal obowiązuje — Usłyszałam. — Odpuścisz mi znowu?
— Ostatni raz — powiedziałam, a wtedy Ed odsunął się ode mnie.
Nie byłam w stanie się z nim kłócić, ani go zwymyślać za to co powiedział na Placu Litewskim i za to, że ponownie złamał zakaz dotykania. Niemal zapomniałam, po co pojawiłam się w jego mieszkaniu. W każdym razie daliśmy jeszcze jedną szansę naszej przyjaźni.
Po powrocie do domu długo jeszcze nie mogłam się pozbierać. Analizowałam, co właściwie zaszło. Dręczyło mnie podejrzenie, że Ed świadomie mnie zmanipulował, żeby uzyskać to, co chciał. Wytoczył najcięższe działa. Wiedział, jak reaguję na jego fizyczność, umiał obchodzić się z dziewczynami. Był przecież wytrawnym graczem, mistrzem w te klocki, podczas gdy ja nie bawiłam się jeszcze nimi nigdy. Może to dlatego zastałam go bez koszulki, takiego cholernie atrakcyjnego i sfokusowanego na mnie?
Nie rozumiem tylko, po co mu to? Dlaczego tak bardzo zależy mu na naszym układzie?
Jednego byłam pewna, Ed był jedyną osobą, która potrafiła zmienić moje emocje ze skrajności w skrajność i to w ciągu zaledwie kilku sekund...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top