Rozdział 7

 Następny ranek powitał całą trójkę wizytą w toalecie. Na szczęście mieszkanie blondyna posiadało kilka ubikacji, przez co każdy z mężczyzn mógł na spokojnie zwrócić trucizny, które ciążyły w ich organizmach.

 'Kurwa, nigdy więcej..' pomyślał gospodarz, gdy wstawał z klęczek przez czarnym sedesem, po zwróceniu kolejnej porcji niestrawionego do tej pory alkoholu, mając nadzieję, że będzie ona ostatnią.

- To skąd zamawiamy? - Zapytał Karl, gdy cała gromada zasiadła na kanapach w salonie. Nie był może bardzo głody, podobnie jak przez pozostałe dni od czasu zatrucia, jednak przyzwyczaił się już do tego uczucia ścisku w żołądku, a jakieś porcje pożywania w końcu musiał sobie dostarczać.

- A co? Za mało już zwróciliśmy? - Odparł jego przyjaciel, kładąc się wygodnie w drogim fotelu. Zdecydowanie on oraz Clay nie mieli najmniejszych chęci na jakikolwiek posiłek.

 Po dłuższych namowach ze strony średniego wzrostu szatyna jednak oboje ulegli i takim oto sposobem biznesmen znany na całej Florydzie i pewnie poza nią wylądował w markecie, szukając owoców do sałatki, jaką zaoferował się zrobić chłopak jego przyjaciela. Pojechał w to miejsce sam z dwóch powodów, po pierwsze w przeciwieństwie do pozostałej dwójki nie był na okładkach pisemek dla kobiet, wiec nikt nie szalał na sam jego widok, a po drugie Karl nie powinien dalej ruszać się z domu, a George zaoferował mu, że zaopiekuje się nim.

Blondyn nie zdawał sobie sprawy, że w tym samym czasie w jego mieszkaniu odbywała się scena głośniejsza, niż wczorajsze wrzaski Nick'a, czy jęki gościa z Wielkiej Brytanii. Zamiast tego spakował w spokoju zakupy i udał się w kierunku pojazdu, przy którym stała właśnie jakaś dzieciarnia i cykała sobie fotki. Wywrócił na to oczami i kontynuował swoją drogę w stronę zdecydowanie najdroższego auta na tym parkingu.

- Hej! To wasza fura? - Udał zachwycenie.

- No hej słodziutki, tak się składa, że to nasze autko. - Odparła typowa pusta blondyna, kręcąc pas swoich sztucznych włosów na palcu.

- Wow.. Świetna jest.. - Rzekł z zachwytem, jednak kiedy ta poklepała maskę stwierdził, że to koniec zabawy.

- Dobra, było śmiesznie, a teraz zjeżdżajcie z mojej fury. - Warknął o wiele mniej przyjaźnie i bez zbędnych ceregieli otworzył kluczykami pojazd, wkładając do niego zakupy, a zaraz potem własny tyłek, by sekundę później odjechać z piskiem opon, oglądając w lusterkach zszokowane miny małolat.

 Jeśli było coś czego Dream nienawidził, to było to tykanie rzeczy, które należą do niego. Nie po to stał się najlepszy, żeby ktoś przywłaszczał sobie jego własności. Nie byli tego warci! Może cały jego punk widzenie wydawał się bardzo płytki, jednak dla niego był bardzo dobrze zbudowanym odbiorem sytuacji życia codziennego w jego własny, wyprawny przez biznes i świat przepychu, unikalny sposób.

 Mr.WasTaken nie czuł, że robi coś złego, dla niego taka kolej rzeczy była normalna. Sam w końcu nie miał łatwo na starcie, a teraz role się odwróciły i to on ma wyższą pozycję. Nie zamierzał co prawda od razu traktować kobiet przedmiotowo, a biednymi rzucać po kontach, jak niewolnikami. Jego nie interesowało ich życie, póki nie próbowali wejść w jego własne. Schemat iście prosty, prawda? No cóż, w większości przypadków tak, jednak do tej pory posiadał wady w momencie, gdy tracił coś ze swojego życia lub co gorsza miał do niego kogoś wpuścić i sam nie wiedział jak ma się z tym czuć. 

 A szatyn z którym miał słodki sekrecik był na to świetnym przykładem! Z początku oboje wiedzieli, że chodzi tylko o seks i nic więcej. Co jednak teraz? Gdy jedna noc nie starczyła, a okoliczności losu poniekąd zmusiły to nawiązywania relacji? Być może takiej anomalii w swoim ułożonym życiu powinno poświęcić się chwilę czasu, jednak nie w mniemaniu zielonookiego. On wolał wmówić sobie, że gdy tylko George pożegna słoneczną Florydę i wróci do deszczowej Anglii, tak samo jego życie wróci do codzienności, pełnej kłamstw i nudy ruty, która widnieje na kolorowych pismach, żeby kusić swoja piękną maską kolejnych ludzi biznesu i ich ambicje na lepsze życie.

~$~

- TY PIERDOLONA DZIWKO!! - Usłyszał krzyk, nim przekroczył drzwi wejściowe. Ciekawy i zaniepokojony jednocześnie tym, co doprowadziło do takiego stanu jego dziewczynę, szybko wszedł do środka i zamknął za sobą apartament, odkładając siatki i kierując się ku salonowi.

- O co Ci chodzi Reachell? - Zapytał, zirytowanym samą obecnością blondynki.

- JAK TO O CO MI CHODZI!? TY JESZCZE PYTASZ!? - Krzyczała, a Clay był pewny, że gdyby była postacią z kreskówki to z jej uszu unosiłby się obecnie siwy dym zdenerwowania.

- Z jakiegoś powodu zadałem to pytanie, więc odpowiedz mi na nie albo chociaż się nie drzyj, bo dalej mam kaca jak sam skurwysyn. - Rzekł, przecierając bolące skronie.

- ZDRADZIŁEŚ MNIE!! I TO Z TĄ MĘSKĄ DZIWKĄ!! - Wrzasnęła, wskazując palcem na George'a.

- Masz trzy dni na wyprowadzkę. - Powiedział bez emocji w głosie. Miał dosyć tej piszczącej kobiety, na dobrą sprawę jedyne w czym była mu przydatna to bycie seks lalką, tylko w przeciwieństwie do tych dmuchanych ciągnęła za takie zabawy sporo pieniędzy.

- Co? - Zapytała po chwili szoku.

- Masz się w ciągu trzech dni wyprowadzić. Stać cię, więc dasz radę. A jak nie to dasz dupy jakiemuś  z tych bogatych staruchów i się dorobisz. - Machnął ręką, jakby mówił o pogodzie.

- Co ty sobie wyobrażasz!? Jestem twoją dziewczyną!! - Krzyczała, coraz bardziej ponosząc poziom ciśnienia i bólu głowy zielonookiego.

- A fakt, zapomniałbym, dzięki. Zrywam z tobą, Reachell. - Rzucił, nie patrząc nawet na nią. Zamiast tego usiadł obok ślicznego chłopca i na oczach wkurwionej blondynki przyciągnął go do siebie, zamykając ich usta w namiętnym pocałunku.

~$~

 No witam. Reachell była denerwującą postacią, jedyna jej rola to małe urozmaicenie niektórych scen, możecie być jednak pewni, że to nie koniec zakochanej w pieniądzach blondynki.

Do następnego!

~cyferkowaa

Data ukończenia pisania rozdziału: 23.07.2022, godzina 02:09

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top