🌺 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟓 🌺

🌺

— Nicky...— brunet poczuł, jak ktoś szturcha jego ramię. Powoli otworzył oczy i zobaczył swoją matkę, wyglądającą na zadowoloną. Nie wiedział dlaczego... Przecież wczoraj była zdenerwowana. Bardzo zdenerwowana. Traktowała Madeline jak własną córkę, nie pozwoliłaby, aby stała jej się jakaś krzywda. Zajmowała się nią od prawie sześciu lat, a znała ją jeszcze wcześniej. Bardzo się z nią zżyła. To nie było to samo co z Dawn, ponieważ ona była jej biologiczną córką. Anne była dla Madeline jak przyjaciółka, której może powiedzieć wszystko. Zawsze w potrzebie jej pomagała.

— Co jest? Po co budzisz mnie o tej porze?— spytał zaspanym głosem.

— Wstawaj i się ubieraj. Jedziemy na komisariat.— oznajmiła Anne, a Nicky powoli skinął głową, ziewając szeroko.

— Czegoś się dowiedziałaś?— spytał i podniósł się do pozycji siedzącej. Był bardzo ciekaw, jakie konsekwencje spotkają jego byłego przyjaciela.

— Madeline i ty musicie złożyć zeznania przeciwko Dustinowi. Jego rodzice już o tym wiedzą, ale jak już wspomniałam – jest niepełnoletni, kara może go po prostu ominąć. Obudź Madeline, ona była ofiarą, więc musi złożyć szczegółowe zeznania. Ty także. Och, dzwoniłam także do rodziców Sama, Freda i Milesa. Widzieli przecież, jak stał przed nią, a ona płakała. To także może pomóc.— wytłumaczyła Anne, a Nicky powoli pokiwał głową.

Kiedy Anne wyszła, Nicky ponownie położył się obok Madeline, spoglądając na nią. Smacznie spała, wyglądała tak spokojnie... Dziwnie się czuł – wiedział, że jego, były już, przyjaciel źle zrobił, ale głupio było składać zeznania na jego niekorzyść. Jednak dla Madeline chciał zrobić wszystko. Pamiętał to, jak okropnie płakała wczoraj, i te kilka siniaków, które miała na swoim ciele przez Dustina...

Zbliżył się do dziewczyny, delikatnie potrząsając jej ramieniem. Zaczęła powoli się budzić, a do tego Nicky założył kosmyk włosów za jej ucho, uśmiechając się w jej stronę. Kiedy otworzyła oczy, również uśmiechnęła się w jego stronę.

— Wiesz, jaki miałam głupi sen?— zapytała roześmiana Madeline, krzyżując nadgarstki na karku chłopaka.

— Nie, jaki?— zadał pytanie, trochę zdenerwowany, mając nadzieję, że nie usłyszy tego, co stało się w rzeczywistości.

Dziewczyna opowiedziała mu swój „sen”, a brunet spuścił wzrok, patrząc na swoje palce. Nie wiedział, co powiedzieć, czuł się okropnie, musząc powiedzieć jej prawdę. Zastanawiał się, czy ona naprawdę nie pamiętała nic, czy może robi sobie żarty...? Ale coś mówiło mu, że faktycznie Madeline nie pamiętała, co się stało.

— Co jest?— spytała i podniosła podbródek, zmuszając go, aby popatrzył głęboko w jej intensywne, niebieskie oczy.

— Madeline, to nie był sen, naprawdę nic nie pamiętasz?— oznajmił powoli, kręcąc głową, czekając na reakcję dziewczyny. Te słowa ledwo przeszły przez jego gardło. Miał ogromną gulę w gardle, której za nic nie mógł się pozbyć.

— Co?— zapytała i spojrzała na niego.— Czyli to stało się naprawdę? Naprawdę mnie całował... widział mnie w samym staniku? Samej bieliźnie?— zadała pytanie całkiem zszokowana, a Nicky skinął głową. Chłopak mocno przytulił dziewczynę, której od razu zrobiło się trochę lepiej.

— Jedziemy na komisariat, musimy złożyć zeznania. Wiem, że może być to dla ciebie traumatyczne, ale to dla twojego dobra...— wytłumaczył Nicky, głaszcząc ją po włosach, aby się uspokoiła.

— Dobrze.— odpowiedziała, odsuwając się.— Ten drań musi ponieść konsekwencje. Kobiet się tak nie traktuje... Nie można zmuszać ich to tego, czego nie chcą, a gwałt to najgorsze co może być... Dustin dowie się, że z Madeline Smith się nie zadziera...

— Wszystko w porządku?— zapytał i złapał ją za rękę. Dziewczyna mamrotała coś pod nosem, ale po chwili spojrzała na niego i delikatnie się uśmiechnęła.

— Tak. Nie można się załamywać, prawda? Trzeba iść dalej. Po prostu nie chcę o tym pamiętać, chcę zapomnieć...— odpowiedziała, wzięła swoje ubrania z szafy i wyszła z pokoju, aby się przebrać.

Ubrała różowy top na ramiączkach, do tego szare, pasujące spodenki dresowe. Związała włosy, o dziwo, w ciasnego kucyka, lecz niektóre kosmyki z niego wystawały. Zrobiła także dość mocny makijaż. Założyła różowe trampki, wzięła torebkę i była gotowa. Gotowa, aby wymierzyć Dustinowi sprawiedliwość.

Po złożeniu wszystkich zeznań Nicky, Madeline i Anne wrócili do domu, gdzie za niedługo mieli pojawić się dziadkowie czworaczków. Madeline nie lubiła ich, a oni nie lubili jej. Tak właściwie to babcia jej nie lubiła, ale dziadek traktował ją jak własną wnuczkę. Madeline od zawsze była w rodzinie Harperów, może nie biologicznie, ale wszyscy (oprócz babci) bardzo ją kochali i uważali za dobrą dziewczynę, na której zawsze można polegać.

— Madeline, idziemy na górę?— zapytał Nicky, a dziewczyna spojrzała na niego lekko zdziwiona.

— Jasne, chodźmy.— odpowiedziała i ruszyła za chłopakiem. Kiedy już weszli do pokoju, Madeline została przyparta przez niego do ściany.— O co chodzi?

Nicky położył swoje ręce po obu stronach jej głowy, mocniej napierając na nią swoim ciałem. Madeline nie bała się jednak, bo chłopak uśmiechał się delikatnie. On nigdy nie skrzywdziłby jej w taki sposób. Z każdym krokiem dalej prosił ją o pozwolenie. U niego było to na pierwszym miejscu.

— Musisz wytrzymać pobyt babci i dziadka...— wymruczał i zaczął całować jej szyję, tak po prostu… Totalnie zszokowana dziewczyna wsunęła swoje palce we włosy chłopaka, cicho chichocząc. Zarumieniła się, bardzo zarumieniła, kiedy zapytał, czy może pocałować ją w szyję. Oczywiście zgodziła się – jeżeli robił to Nicky, była to czysta przyjemność.

— Wiem, Nicky. Jakoś dam radę. Nie może być przecież aż tak źle...— zachichotała, ukazując swoje białe zęby z aparatem ortodontycznym.

— Mam pomysł.— oznajmił i odsunął się od niej, zerkając na malinkę, którą zostawił. Oczywiście Madeline nic o niej nie wiedziała, dlatego uśmiechała się szeroko. Nie miała pojęcia, że będzie musiała kombinować, aby ją zakryć.

— Jaki?— popatrzyła na niego i zagryzła wargę, tym samym kusząc go. Gdyby dziewczyna nie miałaby okresu, chciałby zrobić to z nią tu i teraz, tak na niego działała. Nie wiedział jednak, czy ona na pewno tego chce. Za nic nie mógł zrobić tego, co Dustin, i musiał się opanować na tak długo, jak tylko możliwe.

— Pojedziemy kupić ci deskorolkę i nauczę cię jeździć. Co ty na to?— oznajmił z radością. Uwielbiał jeździć na deskorolce. Można było nawet powiedzieć, że to jego ulubiony sport, oprócz piłki nożnej.

— Nie wiem, czy to dobry pomysł.— odpowiedziała i usiadła na biurku, a chłopak poszedł za nią i stanął pomiędzy jej udami, delikatnie kładąc ręce na jej biodrach.

— No pewnie, że dobry!— pisnął i uśmiechnął się w jej stronę, aby ją przekonać. Widząc iskierki szczęścia w jego oczach, nie mogła odmówić.

— No dobra...— odparła dziewczyna po chwili. Nicky z radości ucałował ją delikatnie w czoło.— To co? Biorę pieniądze i idziemy?

— Oczywiście.— odpowiedział i pomógł jej zejść z biurka.

Kiedy Madeline wzięła telefon oraz kartę, razem z Nickym poszła do najlepszego sklepu z deskorolkami, aby zakupić własną. Sklep nie był daleko, dlatego szybko tam dotarli (ciągle trzymali się za ręce).

— To jest piękna.— szepnęła dziewczyna, podchodząc do deskorolki na wystawie. Była ona pastelowego różowego koloru – jej ulubionego koloru. Miała białe kółka i mały napis z boku.

— Bierzesz tę?— spytał Nicky i uśmiechnął się w jej stronę, wskazując palcem na deskorolkę.

— Oczywiście.— odpowiedziała i złapała deskę w dłonie. Ruszyli w stronę kasy, aby zapłacić.

Kiedy para wróciła do domu, Nicky od razu zabrał się za naukę Madeline w jeździe na desce.

Wyszli na dwór, na ulicę, a ponieważ był poniedziałek wieczór, nie jeździło wiele samochodów, dlatego mieli wolną drogę naprzeciwko domu. Mogli spokojnie jeździć po całej ulicy.

— Zabiję się na tym.— mruknęła lekko przestraszona dziewczyna, delikatnie stając na deskorolce jedną stopą, ruszając nią.

— To jest łatwe. Zaufaj mi.— pocieszył ją Nicky i pomógł dziewczynie stanąć na desce. Złapał ją mocno w talii, stając obok deski.— Stajesz jedną nogą, a drugą się odpychasz.

Wytłumaczył chłopak, a Madeline zrobiła tak, jak powiedział. Nicky widząc, że słabo jej idzie, stanął za nią na desce. Madeline schowała swoją nogę, a odpychać ich zaczął Nicky. Dziewczyna czując jego silne ręce na swojej talii uśmiechała się szeroko.

— Gdzie jedziemy?— dziewczyna zachichotała, odwracając lekko w jego stronę.

— Zobaczysz.— odpowiedział, a w jego oczach ponownie dostrzegła iskierki szczęścia.

Po chwili dotarli do pobliskiej kawiarni. Kiedy Madeline zobaczyła napis „lody” od razu zbiegła z deski i pobiegła w stronę wejścia.

— Bierz, co chcesz! Ja płacę!— krzyknął za nią roześmiany Nicky, a blondynka podskoczyła z piskiem, klaszcząc w dłonie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top