🌺 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟒𝟎 🌺

🌺

— Cholera.— syknęła Madeline, gdy upuściła łyżeczkę, robiąc sobie herbaty. Była godzina trzecia w nocy, a ona nie chciała nikogo obudzić. Chwilę później usłyszała, jak ktoś schodzi po schodach i zobaczyła Nicky'ego.— Aż tak było słychać? Obudziłam cię?— zapytała szeptem, gdy chłopak wszedł do kuchni.

— Nie.— mruknął i usiadł obok niej.— Też nie mogę spać.— dodał i uśmiechnął się w jej stronę. Oboje mieli cienie pod oczami, było widać, że zdecydowanie nie spali dobrze.

— Czemu nie możesz spać?— spytała, marszcząc brwi. Usiadła na swoim krześle i oparła głowę o dłoń, uważnie przyglądając się chłopakowi.

— Nie wiem. Jakoś stresuję się tym konkursem. Meczem też.— wyjaśnił i oparł głowę o stół.

— Nie stresuj się, Nicky. Śpiewasz genialne, a gdy będziesz się stresować, patrz, na przykład, za okno.— zaproponowała, a Nicky skinął głową.

— Boje się, że zapomnę tekstu, czy coś...— przyznał cicho.

— Dasz sobie radę, Fernando.— szepnęła i położyła swoją dłoń na jego, pocierając ją kciukiem.

— Skąd ci się to wzięło?— spytał, marszcząc brwi.

— Nie wiem, w sumie. Ty jesteś taki mój Fernando. Taki odważny, przystojny, mrrr...— zaśmiała się, a chłopak razem z nią.

— A ty? Czemu nie śpisz?— zapytał i złapał ją za policzek.

— Jakoś tak ostatnio myślałam o rodzicach. Może oni są teraz gdzieś na świecie, a ja o tym nie wiem i zamartwiam się, że stało się coś złego, a oni tak naprawdę piją sobie drinki na Karaibach?— zapytała, a chłopak niezauważalnie pokiwał głową.

— Chciałabyś do nich wrócić?— spytał i zrobił smutną minę.

— Mimo wszystko nie. Zostawili mnie, a teraz mam lepszą rodzinę.— mruknęła, a chłopak lekko się rozpromienił.

— Zanim tu trafiłaś, byłem jakiś taki dziwny. Nie wiem... Zawsze te koleżanki Dawn przychodziły i próbowały mnie podrywać, a ja je zlewałem. Dopiero gdy zjawiłaś się ty, wszystko stało się takie inne, lepsze.— stwierdził i ścisnął mocno jej rękę, jednak tak, aby nie sprawiać jej bólu.

— Przestań, bo się zarumienię.— mruknęła i zachichotała.

— Taka jest prawda, Madeline.— szepnął, spojrzał jej głęboko w oczy i założył kosmyk włosów za jej ucho.

— Kiedy tu trafiłam, wstydziłam się ciebie. Bałam się z tobą rozmawiać.— przyznała się z delikatnym uśmiechem na to wspomnienie.

— Co? Czemu?— zapytał i się uśmiechnął.

— Właściwie, to sama nie wiem. Chyba uważałam, że przyjaźń damsko–męska jest dziwna i jak można zadawać się z chłopakami, a co dopiero mieć z nimi pokój! Poza tym byłeś taki przystojny... Każda laska w szkole na ciebie leciała.— zaśmiała się, a z nią chłopak.

— Też się ciebie wstydziłem.— przyznał cicho.— Dziewczyna, fuuu! Ale tak naprawdę byłaś śliczna i cieszyłem się, że mam z tobą pokój.— mruknął i wybuchnął śmiechem.

— Tak. Chłopcy też byli „fuuu” dla mnie i dla Dawn. A obgadywałyśmy was co noc! Nasze ploteczki były najlepsze, czasem mi tego brakuje.— zachichotała na to wspomnienie.

— My też o was plotkowaliśmy, i to sporo.— szepnął Nicky i posłał dziewczynie tajemniczy uśmiech.

— Och. Już chyba wiem o czym.— popatrzyła na niego podejrzanie, a ten zrobił śmieszną minę.— A co do mojego pamiętnika...— usiadła na jego kolanach, krzyżując nadgarstki na jego szyi.

— Mhm?— mruknął cicho, gdy zaczęła całować jego szyję. Zamiast mokrych pocałunków zaczęła zostawiać sino czerwone ślady.

— Co czytałeś?— zapytała, zjeżdżając pocałunkami na jego obojczyk, przez co lekko się wzdrygnął.

— Yyy...— zaczął i podrapał się po szyi w zakłopotaniu.— Ten dzień, gdy był nasz pierwszy raz.— mruknął i spuścił wzrok.

— Zabić to mało.— przyznała i wywróciła oczami, ale tak naprawdę była wściekła.

— Naprawdę uważasz, że było magicznie? I że jestem taki przystojny?— zapytał, patrząc z powrotem w jej oczy.

— Tak.— potwierdziła i poczuła ręce chłopaka na swojej talii.— Idziemy spać? Może uda nam się jeszcze zasnąć.— zauważyła, po chwili czując, jak Nicky podnosi ją w stylu panny młodej.

— Chodźmy.— odpowiedział, zaniósł dziewczynę do pokoju i położył na łóżku.

Sam po chwili się położył, a Madeline wtuliła się w jego bok. Po kilkunastu minutach rozmawiania przyciszonymi głosami zasnęli.

🌺

Madeline przetarła oczy i podniosła głowę. Nicky spał z rękami owiniętymi wokół jej talii. Westchnęła i powoli zaczęła wstawać, a gdy jej się to udało, poszła do Dawn, która jeszcze spała.

— Dawn.— potrząsnęła ramieniem przyjaciółki.

— Mhm?— mruknęła i podniosła powoli jedną powiekę.

— Wstawaj.— szepnęła i wyprostowała się, zakładając ręce na piersi.

— Nicky śpi, tak?— zapytała zaspanym głosem i ziewnęła szeroko.

— Tak, ale nie wiem, czy chcę mu to robić.— westchnęła, a Dawn wstała z łóżka i ubrała kapcie.

— Dawaj, będzie śmiesznie!— namówiła ją z szerokim uśmiechem na twarzy.

— No dobrze, chodź.— rozkazała i wyszła z pokoju. Zahaczyła o łazienkę i wzięła z niej małe wiadro, które napełniły letnią wodą, aby brunet nie dostał wstrząsu termicznego. Weszły do pokoju i zbliżyły się do łóżka Nicky'ego.

— Na trzy. Raz, dwa...— i wylały na niego całą zawartość wiadra – usłyszały tylko głośny krzyk, przez co aż same podskoczyły.

— Zabiję was!— wrzasnął, a obie zaczęły uciekać.— Cholera jasna.— mruknął cicho i wstał z mokrego łóżka. Najszybciej jak tylko potrafił, wytarł się, przebrał w suche ubrania i pobiegł za dziewczynami.

— Co jest, Nicky?— zapytała Anne, gdy chłopak zjawił się w kuchni. Jego włosy nadal były mokre i z nich kapało, a na podłodze zostawiał mokre ślady.

— Wylały na mnie całe wiadro wody!— krzyknął zdenerwowany i wywrócił oczami.— Widziałaś je?— spytał, rozglądając się.

— Wybiegły na dwór.— odpowiedziała, smarując kanapki masłem. Chłopak jak oparzony wybiegł z domu, szybko w biegu wkładając buty.

— Widziałem cię, Madeline!— krzyknął i zaczął biec za nastolatką.— Już nie uciekniesz.— szepnął, gdy wbiegła w złą stronę, z której nie ma ucieczki. Stała przy ścianie z niewinnym uśmiechem. Nicky zbliżył swoje dłonie do jej brzucha i zaczął łaskotać pod żebrami.

— N–n–nic–c–k–ky!— krzyknęła przez śmiech.— P–p–prz–z–esta–ań, p–pro–osz–ę!— poprosiła, a chłopak pokręcił głową. Po chwili wziął ją na ręce, przełożył przez ramię i uderzył w tyłek, przez co jęknęła.

— Nienawidzę cię.— powiedział i zachichotał gardłowo.

— Ja też cię kocham.— odpowiedziała sarkastycznie i oparła głowę o jego ramię. Nicky automatycznie zaczerwienił się.

Wniósł dziewczynę do domu i rzucił ją na kanapę. Usiadł jej na biodrach i posłał sarkastyczny uśmiech.

— Dobra, zejdź. Już.— powiedziała i próbowała odepchnąć chłopaka, ale na marne. Był dla niej zbyt silny.

— Ja mam czas.— stwierdził i położył ręce po obu stronach jej głowy.

— Zacznę krzyczeć.— zaszantażowała go z cwanym uśmiechem, a on cmoknął.

— Okej.— mruknął i wzruszył ramionami z beznamiętną miną.

— Anne!— krzyknęła i zaczęła się wyrywać – chłopak nie podejrzewał, że dziewczyna to zrobi, ale nie wypuścił jej.— Pomocy!— wrzasnęła i poczuła rękę Nicky'ego na swoich ustach.

— Ups.— zaśmiał się. Po chwili jednak zdjął rękę, bo zdawało mu się, że Madeline chce go ugryźć.

— Anne! Dawn!— krzyknęła załamana, próbując go odepchnąć.

— Chyba cię nie słyszą.— wybuchnął śmiechem, widząc jej minę.

— Dawn!— wrzasnęła jeszcze głośniej, unosząc lekko głowę.

— Cześć, Nicky. Cześć, Mad.— powiedzieli Ricky, Dicky i Dawn, którzy zeszli na dół na śniadanie. Ominęli ich, skacząc z nogi na nogę z niewinnymi uśmiechami, jakby nic nigdy się nie stało.

— Może by mi ktoś pomógł z łaski swojej!?— krzyknęła za nimi, ale oni już jej nie słyszeli lub po prostu nie chcieli słyszeć.

— Widzisz?— zapytał chłopak, a dziewczyna zebrała siły i zepchnęła go z siebie gwałtownie i niespodziewanie, przez co spadł na podłogę.

— Ups.— mruknęła i wzruszyła ramionami.

Wstała z kanapy, przeskoczyła przez brzuch Nicky'ego, poprawiła górę od piżamy i weszła do kuchni, gdzie już wszyscy czekali.

— Cześć, wszystkim!— powiedziała i wzięła kanapkę do ręki. Nicky zjawił się w kuchni zaraz po niej, masując sobie guza z tyłu głowy.

— Nicky, nie wolno ci znęcać się nad Mad.— powiedziała Anne ze śmiechem, a brunet zrobił obrażoną minę.

— Zasługiwała. A ty.— wskazał na blondynkę.— Pomożesz mi wysuszyć włosy.— zażądał.

— Dobrze, Fernando.— specjalnie powiedziała tak do niego, aby go zawstydzić. Udało jej się.

— Fernando?— zapytał Dicky i zmarszczył brwi, a Ricky wykrzywił usta w grymasie.

— Lepiej nie pytaj.— mruknęła i machnęła ręką z tajemniczym uśmiechem.

— Madeline, już.— warknął Nicky, a dziewczyna wstała i poszła z nim do łazienki na piętrze.— Odegram się.

— W to nie wątpię.— mruknęła i zaczęła suszyć jego gęste włosy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top