🌺 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟑𝟖 🌺
🌺
— Nicky, gdyby nie ty, to byłby ze mnie placek.— powiedziała roześmiana Madeline, gdy obaj wyszli ze szkoły po skończonym szlabanie.
— Co ty zrobiłaś, że spadłaś z tej głupiej drabiny?— zapytał zdziwiony, chwytając jej rękę, splatając ich palce razem.
— Przechyliłam się chyba w nieodpowiednią stronę.— lekko zaśmiała się, a Nicky razem z nią.
— Madeline, słyszałem, że w przyszłym tygodniu w sobotę jest bal szkolny i zastanawiałem się, czy... chciałabyś wybrać się ze mną?— zapytał, drapiąc się po karku. Od razu oczywiście strzelił buraka, zawstydzając się. Zdecydowanie nie był przyzwyczajony do tego, by pytać dziewczynę o pójście na bal.
— Nie mogę. Już ktoś mnie zaprosił i się zgodziłam. Przepraszam.— mruknęła obojętnie i wzruszyła ramionami.
— A–ale jak to?— spytał lekko zasmucony, ale i zdenerwowany.— Kto?
— Żartuję. Oczywiście, że pójdę z tobą!— krzyknęła i z radości przytuliła chłopaka, który odetchnął z ulgą, ocierając zimny pot z czoła.
— Już myślałem, że ktoś inny cię zaprosił.— przyznał się, ale na jego twarzy widoczny był uśmiech ulgi. Przez chwilę poczuł, jak naprawdę staje mu serce.
— Zapraszało mnie wielu chłopaków, ale grzecznie ich spławiałam, bo miałam cichą nadzieję, że ty mnie zaprosisz.— mruknęła, również rumieniąc się. Brunet ucałował jej czoło, obejmując ramieniem w talii, przyciągając do siebie.
— Tak poza tym, nawet nie wiem, za co był ten szlaban.— warknął Nicky, a różowowłosa pokiwała głową.
— Ciekawe, czy każdemu na korytarzu po dzwonku daje szlaban, czy tylko na nas się uwziął.— dodała.— Ale żeby uczniom kazać sprzątać klasę? Proszę...
— Tak właściwie, to znalazłem coś.— odparł i wyciągnął kartkę z kieszeni spodni.
— Co tam jest napisane?— zapytała, patrząc na papierek, marszcząc brwi.
— Nie wiem, nie czytałem jej.— mruknął obojętnie i rozwinął ją.
— Czytaj na głos.— poleciła Madeline, a Nicky zaczął czytać:
Droga Rose,
nie wiem, kiedy powiem Dawn o zdradzie. Dobrze wiesz, że to dla mnie trudne, jestem z nią aż dwa lata.
Kocham Cię, Twój Mack Damia.
— Co? Daj spokój, to niemożliwe.— szepnęła Madeline, biorąc kartkę w swoje dłonie, czytając raz jeszcze.
— Na świecie przecież jest wiele osób, które mają na imię Mack Damia.— stwierdził Nicky, prychając.
— No tak, ale skąd ta kartka się tam wzięła? Nie wydaje ci się to podejrzane? To jest aż zbyt podejrzane, tym bardziej, że mamy rok dwutysięczny dwudziesty pierwszy i nikt nie wysyła sobie listów.— stwierdziła dziewczyna, zerkając na bruneta, który zagryzał wargę w zastanowieniu.
— Drzwi były zamknięte na klucz, ale okno było otwarte, a ta kartka wygląda na oko świeżo napisana.— rzekł chłopak, przyglądając się ów kartce.
— Moim zdaniem trzeba porozmawiać z Mackiem. I to teraz, zanim, jeżeli faktycznie to on, zerwie z Dawn. Dzwoń do niego, natychmiast.— rozkazała, a Nicky wyciągnął telefon i wykręcił numer do chłopaka swojej siostry.
— Halo? O, cześć, Mack.
— Cześć, cześć, Nicky. Co tam?
— Masz może chwilkę? Potrzebuję porozmawiać o czymś bardzo ważnym i to nie może czekać.
— Wal.
— To raczej nie jest rozmowa na telefon.
— W porządku. U mnie za dwadzieścia minut?
— Oczywiście, cześć.
— No hej.
— Mamy być u Macka za dwadzieścia minut.— oznajmił Nicky, chowając telefon do tylnej kieszeni swoich spodni.
— Jak tak teraz na to popatrzeć i połączyć fakty... Dawn jest z Mackiem dwa lata, nawet ostatnio rozmawiałam z nią na ten temat. Ale z drugiej strony, on by tego nie zrobił. Ale z trzeciej strony, Mack ma na nazwisko Damia...— stwierdziła.
— Też tak uważam, ale lepiej dowiedzieć się, kto to pisał i sprawdzić też, jak ta kartka się tam znalazła.— poparł dziewczynę brunet.
— Czyli w tym się zgadzamy.— mruknęła, a chłopak kiwnął głową, idąc w stronę domu Macka.
— Dzień dobry, dzieci.— powiedziała mama Macka z uśmiechem, otwierając im drzwi.
— Dzień dobry, proszę pani.— Madeline się uśmiechnęła. Widziała mamę Macka tylko kilka razy, ale sprawiała wrażenie bardzo miłej kobiety.
— Mack, goście do ciebie!— jego mama krzyknęła tak głośno, że aż dziewczyna się wzdrygnęła, ale nie dała tego po sobie poznać.
— Już idę!— usłyszeli głos chłopaka, a po chwili stukot na schodach.— Wchodźcie.— powiedział i zaprowadził ich na górę, do siebie do pokoju.
— Mamy sprawę.— zaczął Nicky.— Dostaliśmy dzisiaj szlaban, musieliśmy sprzątać jakąś opuszczoną klasę i znaleźliśmy to.— pokazał szatynowi kartkę, którą wyciągnął z kieszeni spodni.
— Czy to ty pisałeś?— zapytała niepewnie dziewczyna, bawiąc się swoimi długimi, różowymi paznokciami z jakimiś ozdobami.
— Nie, to nie ja. To nie moje pismo, mam dowód.— powiedział oszołomiony Mack i uniósł ręce do góry w geście obronnym.
— Nie potrzebujemy dowodu.— mruknęła Madeline z cichym westchnieniem. Bardzo go lubiła (może dlatego, że dbał o Dawn), dlatego mu wierzyła.
— Zastanawiamy się, skąd ta kartka się tam wzięła.— dodał Nicky, mrużąc oczy.
— Myślałam przez chwilę, że ktoś dowiedział się, że mamy szlaban w tej właśnie sali i podrzucił tę kartkę, żebyśmy ją znaleźli i pokazali Dawn. Byłaby z tego awantura i w ostateczności moglibyście się rozstać.— wytłumaczyła dziewczyna, przesadnie gestykulując, a Nicky pokiwał głową w zgodzie.
— Też o tym myślałem.— dodał brunet, wciąż kiwając głową.
— Ale kto chciałby nas rozdzielić?— zapytał Mack i zaczął przechadzać się po pokoju.
— Na korytarzu nie było nikogo, oprócz nas i dyra, ale każdy mógł to zrobić.— stwierdził brunet, wzruszając ramionami.
— Myślisz, że dyrektor mógłby być w to zamieszany?— zapytała, patrząc to na jednego, to na drugiego.
— Nie sądzę, że dałby nam szlaban tylko za bycie na korytarzu po dzwonku.— odpowiedział Nicky, wywracając oczami.
— Mnie dyro nienawidzi. Nie byłbym zdziwiony, gdyby to był on, ale no... dyrektor?
— No wiesz… Nigdy nie wiesz.— mruknął cicho Nicky i wzruszył ramionami.
— Może ktoś był na tym korytarzu, a o tym nie wiemy?— zapytała podejrzliwie Madeline.
— Jest tylko jeden sposób, żeby to sprawdzić.— powiedział Mack z tajemniczym uśmiechem.
— Wchodzę w to.— zadeklarował się Nicky.
— Jeżeli wy też, to ja również.— odpowiedziała dziewczyna, a chłopcy parsknęli śmiechem.
— Dobra, tylko musimy mieć plan. W szkole może ktoś jeszcze być.— odparł Nicky.
— Jak się tam dostaniemy? Przecież drzwi wejściowe są zamknięte.— stwierdził Mack.
— Tak, ale nie okno w tej sali.— odpowiedziała Madeline z tajemniczym uśmiechem i spojrzała na chłopaka.
— Genialny pomysł, ale jak otworzymy drzwi klasy? Są zamknięte. Sam widziałem, jak dyro je zamyka.— wymamrotał Nicky.
— Ja już mam plan.— mruknęła Madeline z uśmiechem.— Idziemy.— dodała i wszyscy zeszli na dół.
— Mamo, wychodzimy! Będziemy za godzinkę!— krzyknął Mack.
— Dobrze!— usłyszeli tylko tyle, dlatego wyszli z domu.
— Akcję „znaleźć łamacza serc”, czas zacząć!— krzyknęła szeptem podekscytowana Madeline, przez co spotkała się z dziwnym spojrzeniem swoich towarzyszy.— Dobrze, już dobrze. Znajdziemy lepszą nazwę.— mruknęła, a Nicky posłał jej sarkastyczny uśmiech.
🌺
— Dobra, to chyba tutaj.— stwierdziła Madeline, gdy stali pod otwartym oknem.
— Wchodzimy?— zapytał Mack, a reszta pokiwała głowami.
Nicky wspiął się pierwszy, najpierw przełożył jedną nogę, później drugą, a następnie pomógł Madeline się tam wdrapać.
— Że też okien nie zamykają.— powiedziała dziewczyna i pokręciła głową, kładąc ręce na biodrach.
— Jest ciemno i późno, już chyba nikogo nie ma.— stwierdził Nicky.
— Widziałem, jak wychodziła woźna.— dodał Mack.— Zamykała drzwi główne.— sprostował, a Nicky pokiwał głową.
— Jak chcesz otworzyć te drzwi?— spytał brunet, a Madeline wyciągnęła z włosów jedną spinkę i zaczęła majstrować przy zamku.
— Właśnie tak.— mruknęła i otworzyła drzwi. Wyszli z pomieszczenia i przeszli przez długi korytarz, aż do kantorka pani woźnej, cały czas pochyleni i ostrożni.
— Która to była godzina?— zapytał Mack, odpalając komputer. Hakerem był naprawdę niezłym, dlatego zalogowanie się do komputera nie zajęło mu zbyt dużo czasu.
— Czternasta trzydzieści cztery.— powiedzieli jednocześnie, przez co Mack zachichotał cicho.
— Dobra.— mruknął.— Mam.— dodał i puścił nagranie, prostując się na krześle.
— Zatrzymaj.— rozkazała dziewczyna niemal po chwili.— Widzisz?— wskazała na trójkę dziewczyn stojących za filarem.
— To Eveline. Pozostałych dwóch nie znam.— stwierdził Mack, wskazując na monitor palcem.
— Ja też nie.— dodał Nicky.
— Eveline, Patricia i Rose.— oznajmiła Madeline, wskazując palcem na monitor i poszczególne dziewczyny.
— Czyli to one.— stwierdził Nicky, a Mack pokiwał głową.
— Dokładnie.— potwierdziła Madeline, zakładając ręce na krzyż, opierając się o biurko.
— Teraz kojarzę. Ta Rose, czy jak jej tam, na początku roku szkolnego uczepiła się mnie jak rzep psiego ogona. Łagodnie spławiałem ją, ale ona najwidoczniej nie rozumie, co się do niej mówi. Ja sobie to z nią wytłumaczę.— opowiedział Mack, przesadnie gestykulując.
— Zobacz, idą w tamtą stronę.— powiedziała blondynka z założonymi rękami.— Mamy już pewność, że to one.
— Słyszycie?— zapytał szeptem Nicky. Nastolatkowie stanęli jak wryci w podłogę, słysząc kroki.
— Wiejemy!— krzyknęła dziewczyna szeptem i wszyscy zaczęli biec w stronę klasy z otwartym oknem.
— Hej! Stójcie!— krzyknął jakiś stary mężczyzna goniący ich. Przyśpieszyli tempo, wbiegli do klasy i niemal wyskoczyli przez okno, chowając się w krzakach. Nicky nawet nie zdążył zamknąć drzwi do pomieszczenia, do którego dostali się oknem, za bardzo się bał i śpieszył. Po prostu wyskoczył i wbiegł w krzaki, raniąc trochę odsłonie ramiona, dokładnie tak jak Mack.
— Jeżeli nas widział...— zaczął Nicky, łapiąc oddech.
— Mamy przesrane.— dokończył Mack, opierając się o ścianę, próbując uspokoić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top