🌺 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟑𝟒 🌺
🌺
Nicky, Madeline oraz Jack po powrocie z kina zjedli obiad, który pozostał z wczoraj. Nastolatek oraz chłopiec siedzieli na kanapie i grali w łapki, a dziewczyna zmywała naczynia po obiedzie.
Przeważnie było słychać strumień wody, jednak brunet słyszał, jak Madeline nuciła pod nosem nieznaną dla niego melodię.
— Cii.— szepnął i położył palec na swoich ustach, pokazując Jackowi, aby był cicho. Najciszej jak potrafili, weszli do kuchni i zaczęli przysłuchiwać się jej ślicznemu głosowi.
— Matko!— krzyknęła, odwracając się, kładąc rękę na swoim sercu.
— Co to za piosenka?— zapytał brunet, podchodząc do niej. Był bardzo ciekawy – nigdy nie słyszał takiej melodii.
— Nieważne.— mruknęła cicho w odpowiedzi i wróciła do mycia naczyń. Nicky jednak podszedł do niej i zakręcił kurek jednym ruchem.
— Ważne.— stwierdził i uśmiechnął się, ukazując swoje dołeczki.
— Dobrze, niech ci będzie. Moja własna piosenka.— odpowiedziała niepewnie i cicho, spoglądając w jego oczy.
— Co?— zapytał zszokowany i rozszerzył oczy.— Mogę zobaczyć tekst?— spytał, a Madeline pokręciła przecząco głową.
— Nie chcę go nikomu pokazywać.— mruknęła, a Nicky położył ręce na jej talii i posadził ją na blacie kuchennym, zapominając o Jacku, który przyglądał się im z ciekawością, zastanawiając się, co oni tak właściwie robią.
— Proszę.— szepnął, robiąc maślane oczy, a Madeline prawie uległa.
— Ale po co chcesz go widzieć? On jest do dupy.— stwierdziła, a brunet otworzył usta, żeby coś powiedzieć, jednak dziewczyna mu nie pozwoliła.— Nie naciskaj.— odepchnęła go i zeskoczyła z blatu.
— Jack, pokażesz Mad swoją kolekcję samochodzików?— zapytał, posyłając mu proszący uśmiech.
— Jasne, chodź!— chłopiec pociągnął dziewczynę za rękę i razem pobiegli do salonu.
— Pójdę sprawdzić coś na górze.— powiedział zakłopotany Nicky i pobiegł na górę. Blondynka spojrzała na niego podejrzliwie, siadając na dywanie w siadzie skrzyżnym.
Chłopak wbiegł do ich pokoju i zaczął przeszukiwać wszystkie szafki dziewczyny.
— Gdzie może być ta cholerna kartka?— szepnął i otworzył szafkę przy jej toaletce. Znalazł to, czego szukał, czyli jej pamiętnik. Nie był na kłódkę, więc szybko otworzył go na przypadkowej stronie i zaczął czytać.
Drogi Pamiętniczku.
Było dzisiaj super. Przeżyłam swój pierwszy raz… z Nickym. Było magicznie, był super delikatny i czuły, w sumie jak zawsze. Bolało okropnie, ale na samym początku przygotował mnie, przez co ból był mniejszy, ale jednak. Na następny dzień bolał mnie trochę brzuch, ale dało się przeżyć. Jestem szczęśliwa, że to z nim zrobiłam to po raz pierwszy i chyba Go...
Drzwi do pokoju otworzyły się, a w nich stała zdenerwowana Madeline. Nicky zdążył jednak schować pamiętnik pod swoją koszulę. Siedział sztywno na łóżku, patrząc się na dziewczynę z niewinnym uśmiechem na twarzy.
— Co robisz?— spojrzała na niego podejrzliwie, mrużąc oczy.
— Ja szukałem zegarka! Tak, zegarka, mam go.— odpowiedział, ubierając swojego smartwatcha, aby wybrnąć z krępującej sytuacji. Madeline spojrzała na jego bardziej kwadratowy brzuch niż zwykle. Podeszła do niego i usiadła na jego kolanach. Zaczęła powoli całować jego szyję.— Madeline... Jack.— jęknął cicho.
— Nie będzie nam przeszkadzać, jest zajęty kolorowaniem.— odpowiedziała i posłała mu tajemniczy uśmiech.
Zaczęła rozpinać jego koszulę. Guzik za guzikiem, a Nicky wiedział, że teraz wpadł po uszy. Dziewczyna zdjęła z ramion jego koszulę i popchnęła go na materac, siadając na nim okrakiem.
— Chciałam mieć choć trochę prywatności.— powiedziała z wyrzutem, pokazując mu swój pamiętnik. Chciała zejść z chłopaka, ale zatrzymał ją na swoich kolanach.
— Dobrze wiesz, że jestem ciekawy.— mruknął, podpierając się na łokciach.
— Ale to nie oznacza, że możesz czytać mój pamiętnik. Szukałeś tekstu piosenki, prawda?— zapytała, a on pokiwał głową. Blondynka westchnęła.— I tak ci go nie pokażę, poza tym, tutaj go nie ma.
— Przepraszam.— szepnął jej do ucha, podnosząc się do pozycji siedzącej.— Możemy dokończyć to, co zaczęłaś.— mruknął i chciał ściągnąć jej koszulkę, ale dziewczyna zatrzymała jego ręce.
— Chyba sobie żartujesz. Jack jest przecież na dole. Nie jestem aż tak zdesperowana jak ty.— mruknęła wściekła, zeszła z niego i wyszła z pokoju, zabierając oczywiście pamiętnik. Chłopak założył swoją czarną koszulę i zszedł na dół, zastając tam kolorujących Madeline oraz Jacka.
— Słuchajcie, mam pomysł.— zaczął i usiadł na podłodze obok nich, jakby przed chwilą między nim a Madeline nic się nie wydarzyło.
— Jaki?— zapytał zaciekawiony chłopiec, przerywając kolorowanie.
— Pójdziemy na plażę.— oznajmił brunet, rozkładając ramiona.
— Chyba żartujesz…— mruknęła cicho Madeline, całkiem skupiona na kolorowaniu.
— Nie żartuję. Jest dwadzieścia osiem stopni Celsjusza. Jest bardzo ciepło, jak w lecie!— rzekł Nicky, rozkładając ramiona.
— Mad, proszę, zgódź się.— powiedział Jack, robiąc w jej stronę maślane oczy.
— Och, no dobrze.— mruknęła, a chłopcy podskoczyli w górę ze szczęścia.— Tylko spakuj duży koc i ubrania na zmianę. Idę się przebrać, proszę nie wchodzić mi do pokoju.
— Żółwik.— powiedział uśmiechnięty Nicky i przybił żółwika z chłopcem.
— Wszystko macie?— zapytała Madeline, stojąc przy zamkniętych już drzwiach od domu.
— Chyba tak.— mruknął Nicky i wskazał na torbę, którą chwilę wcześniej blondynka spakowała.
— Mamy koc, ubrania na zmianę, trzy ręczniki, czapkę przeciwsłoneczną Jacka, kanapki, wodę i sok?— zapytała, a chłopak pokiwał głową.— Dobrze. Telefon też mam. Świetnie, możemy iść.— stwierdziła i wszyscy ruszyli w stronę plaży, która była dosyć niedaleko.
— Jack, musisz mi obiecać, że będziesz grzeczny i nie pójdziesz sam do wody, dobrze?— zapytał Nicky i spojrzał na chrześniaka, który mocno ściskał jego dłoń.
— Ty obiecałeś coś mi, teraz ja obiecam tobie.— odpowiedział z uśmiechem, a Madeline zmarszczyła brwi, jednak o nic nie pytała.
Kiedy dotarli na plażę, dziewczyna oraz Nicky rozłożyli koc, a Jack stał grzecznie z boku i patrzył na wypociny nastolatków, którzy nie mogli rozłożyć koca, który był dość trudny do rozłożenia, ponieważ trzeba było odpinać i zapinać go w różnych miejscach.
— Daj koszulkę.— poprosił brunet, kładąc ręce na dole koszulki chłopca. Szybkim ruchem ją ściągnął, a po chwili pomógł mu ściągnąć również spodnie, aż w końcu chłopiec był gotowy do pójścia do morza.
Madeline również była gotowa. Miała na sobie dwuczęściowy, mocno wykrojony, pastelowo różowy strój kąpielowy w białą kratkę, na nosie miała czarne, eleganckie okulary przeciwsłoneczne, a włosy związane w rozwalającego się koka.
— Mogę wiedzieć, co ty robisz?— zapytał Nicky, gdy dziewczyna położyła się na kocu.
— Jak to co?— spojrzała na niego, podpierając się na łokciach.— Opalam się. Jestem blada niczym ściana.
— Opalać, to ty się będziesz, jak już wyjdziemy z wody.— zażądał.
— Nicky...— jęknęła.— Ale woda jest zimna. Wręcz lodowata. Nie ma opcji, że tam pójdę.
— Wstawaj.— rozkazał, a dziewczyna mimowolnie wstała i ruszyła w stronę morza, wywracając oczami.
— Nienawidzę cię!— krzyknęła ze śmiechem, wbiegając prosto do wody, aby mieć to już za sobą. Za nią wbiegł Nicky z Jackiem na rękach.
— Widzisz? Nie było tak źle.— stwierdził, a chłopiec wdrapał się Nicky'emu na plecy, owijając ręce wokół jego szyi, aby przypadkiem nie spaść.
— Jest mi tak cholernie zimno.— zazgrzytała zębami i potarła ramiona.
— No dobrze.— westchnął zaniepokojony.— Idź na koc, bo się jeszcze przeziębisz.— dodał i zaczął bawić się z blondynem w morzu. Chciał, aby Jack wspominał ten czas spędzony u nich dobrze i przyjemnie.
Madeline wróciła na koc i owinęła się ręcznikiem. Relaksowała się, opalając na słońcu, aż w końcu usłyszała obcy, męski głos.
— To twoje dziecko?— zapytał ratownik, na oko trzy lata starszy od niej.
— Jack? Nie, nie, nie.— odpowiedziała natychmiast, uśmiechnęła się i podparła na łokciach, dokładniej przyglądając się przystojnemu ratownikowi. Obsunęła okulary przeciwsłoneczne na nos, by lepiej go widzieć.
— Jesteś więc z typem, który ma dziecko?— dopytał, a dziewczyna wiedziała już, że chłopak jest zbyt nachalny, lecz kontynuowała rozmowę, ciekawa, co z tego wyniknie.
— Po pierwsze, Nicky to nie mój chłopak, a po drugie to jest jego chrześniak. I kuzyn jednocześnie.— dodała i zaśmiała się, jednak szybko przestała chichotać.
— Och, okej. Jestem Matteo.— powiedział i podał jej rękę.
— Madeline.— uścisnęła jego dłoń i się uśmiechnęła.
— Uu... śliczne imię.— stwierdził, a dziewczyna oblała się szkarłatnym rumieńcem. Matteo był umięśnionym, dobrze opalonym ratownikiem z uroczym uśmiechem, jednak Madeline nie bardzo była nim zainteresowana.
— Dziękuję.— odpowiedziała i spuściła głowę. Nie miała w ogóle pojęcia, że wszystko obserwuje Nicky. Na początku był trochę zły, że Madeline flirtuje z obcym mężczyzną, jednak uśmiechnął się, widząc, jak dziewczyna próbuje spławić chłopaka.
— Ależ nie wstydź się.— odpowiedział z flirciarskim uśmiechem.
— Posłuchaj. Nie jestem z Nickym, ale bardzo go kocham i nie jestem tobą zainteresowana, jeśli o to ci chodzi...— odrzekła cicho i było widać, że zgasiła chłopaka, który w momencie się wycofał.
— Dobrze, miło było cię poznać, ale mnie wołają. To cześć.— mruknął i uciekł, gdzie pieprz rośnie. Brunet stojący z Jackiem w morzu mimowolnie zaśmiał się z postawy dziewczyny, mentalnie z niej dumny.
— Wracamy?— zapytał brunet chłopca, dlatego po chwili byli już na kocu.— Nieźle go spławiłaś.— powiedział i wybuchnął niekontrolowanym śmiechem.
— A, dziękuję.— odpowiedziała i zaczęła wycierać chłopca, aby nie był aż tak brudny od piasku.
— Co ty mu powiedziałaś, że tak uciekł?— zapytał, dalej się śmiejąc.
— Powiedziałam, że nie jestem nim zainteresowana.— skłamała. Przecież nie powie Nicky'emu, co tak naprawdę mu powiedziała. Nie chciała, aby dowiadywał się o jej uczuciach. Jeszcze nie teraz.
— Moja dziewczyna.— odpowiedział i złożył krótki pocałunek na jej ustach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top