🌺 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟑𝟐 🌺
🌺
— Co jemy dzisiaj na obiad?— zapytał Nicky, opierając się o blat kuchenny, zakładając ręce na krzyż. Madeline oraz Jack siedzieli przy stole w kuchni, kolorując obrazki z samochodami.
— Zależy, co mamy w lodówce.— odpowiedziała dziewczyna, wstała, a otworzywszy lodówkę westchnęła ciężko.— Chyba trzeba wybrać się do sklepu. W lodówce nie ma praktycznie nic.
— Dobra, ale pytałem, co chcemy jeść?— zapytał ponownie brunet i wywrócił oczami.
— Możesz zrobić kurczaka z tym sosem, co ostatnio.— zaproponowała, a chłopak pokiwał lekko głową.
— Jack, może być kurczak?— zapytał Nicky, ale zajęty kolorowaniem chłopiec pokiwał tylko głową.— Zakładam, że tak.
— Mogę iść do sklepu.— zadeklarowała się blondynka i również oparła się o blat kuchenny obok bruneta.
— Miałem nadzieję, że pójdziesz.— mruknął cicho Nicky, przez co dostał szmatką po głowie od dziewczyny.— Dobrze już, dobrze.— szepnął roześmiany, podnosząc ręce w geście obronnym.
— Masz szczęście, że dziecko tutaj jest, bo nie wiem, co bym ci zrobiła. Mam ochotę kogoś zabić, naprawdę.— mruknęła i rozłożyła ramiona.
— Tak... A tym szczęśliwcem pewnie byłbym ja.— stwierdził Nicky z ironicznym uśmiechem, dźgając się palcem w klatkę piersiową.
— Pewnie tak.
— Nie zostawiłbym cię z dzieckiem.— powiedział, a Jack złapał się za głowę, załamany ich postawą.
— A niby dlaczego nie?— dziewczyna nie krzyknęła, jednak znacznie podniosła głos.
— Bo jesteś zbyt dziecinna?— odpowiedział cicho chłopak, lekko się od niej odsuwając, bojąc się jej.
— Ja jestem dziecinna? A kto nie umiał dziecka przebrać!?— wrzasnęła wściekła, tupiąc nogą.
— Ale przebieranie dzieci wcale nie jest takie łatwe.— odpowiedział Nicky na swoją obronę, cmokając. To on zaczął kłótnię i to on zamierzał ją wygrać.
— To czemu ja to potrafię, a ty nie!?— zapytała, krzycząc, a Jack, który siedział przy stole, wiedział, że zaraz Nicky wybuchnie, lecz obraził się, że nazwali go dzieckiem, choć przecież nim był.
— Bo jesteś stworzona do przebierania dzieci! Jesteś stworzona do brudnej roboty!— wrzasnął, również zdenerwowany, waląc zaciśniętą pięścią w blat kuchenny.
— Jak śmiesz?!— Madeline tupnęła nogą i złożyła ręce na krzyż.
— A widzisz, śmiem! Nie nadajesz się do pilnowania dzieci i tyle!— odpowiedział, a Jack złapał się za głowę po raz kolejny. Westchnął, chowając kredki do małego piórnika.
— Ja się nie nadaję!? A kto ci wczoraj pomagał!?— wrzasnęła. To ona zamierzała wygrać tę kłótnię. W głowie szukała porządnych argumentów, które pozwoliłyby jej wygrać.
— I tak miał tego pampersa źle założonego!— również krzyknął i wskazał na chłopca palcem.
— Jeżeli zaraz się nie uspokoisz, będziesz musiał wykupić całą kwiaciarnię, żeby ci wybaczyła.— powiedział cicho chłopiec, ale para zajęta kłótnią tego nie usłyszała.
— To sobie będziesz go dzisiaj sam ubierał! Jak będziesz mnie prosić, żebym ci pomogła, to i tak tego nie zrobię!— dodała, wciąż krzycząc.
— I nie mam zamiaru cię prosić!
— A wiesz co? Goń się.— warknęła i wyszła z kuchni.
— Nigdy cię nie kochałem!— wrzasnął na tyle głośno, żeby usłyszała, a dziewczyna ze łzami w oczach, odwróciła się na pięcie, pokazała mu środkowy palec i wyszła z domu, trzaskając drzwiami.
— Ostro przesadziłeś.— stwierdził Jack.
— Wiem.— mruknął Nicky, zakładając ręce na piersi z obrażonym wyrazem twarzy. Oparł się o blat i zagryzł wargę, oglądając poczynania Jacka, który ponownie wyciągał kredki z piórnika.
🌺
Wszyscy jedli obiad przy stole w kuchni. Sprawa wyglądała następująco: Madeline nie odzywa się do Nicky'ego. Nicky chciał ją przeprosić, ale za to tylko oberwał w krocze, przez co oczywiście Jack się śmiał, gdy brunet skomlał z bólu przez jakieś dziesięć minut. Madeline w czasie, gdy Nicky robił obiad, bawiła się z Jackiem klockami. Oczywiście blondyn, jak to niespełna czterolatek, wywrócił się, przez co nabił sobie siniaka. Teraz siedział przy stole z workiem lodu na czole. Wyglądał po prostu śmiesznie.
Przy stole panowała kompletna cisza. Było słychać tylko, jak sztućce odbijają się o talerz, co Madeline specjalnie robiła, by zdenerwować Nicky'ego, ponieważ wiedziała, że nie lubił tego dźwięku.
— Czy możesz przestać?— brunet z kolejnym stuknięciem nie ugryzł się w język, przez co spotkał się ze zdziwionym wzrokiem dziewczyny.
— Ale ja nie wiem, o co ci chodzi.— mruknęła, popijając herbatę, głośno przy tym siorbiąc.
— Dobrze wiem, że specjalnie uderzasz sztućcami o talerz.— powiedział cicho przez zaciśnięte zęby, będąc na skraju załamania nerwowego przez ten dźwięk.
— A, o to ci chodzi.— mruknęła i wzruszyła ramionami.
— Czy mogłabyś przestać?— zapytał sarkastycznie z miłym uśmiechem, rozkładając ramiona.
— Nie.— odpowiedziała z delikatnym uśmiechem, przez co chłopak westchnął.
Znów nastała cisza. Teraz było słychać nie tylko dźwięk sztućców, ale także mlaskanie Jacka, które także bardzo go denerwowało.
Przecież to tylko dziecko. Najlepiej się nie odzywaj, pomyślał sobie w głowie i z chwilą później się uspokoił.
Madeline wzięła kolejnego łyka herbaty, znów okropnie przy tym siorbiąc. Tym wyprowadziła Nicky'ego z równowagi.
— Czy możesz przestać, do jasnej cholery!?— wrzasnął tak głośno, że sama dziewczyna się wzdrygnęła. Uderzył pięścią w stół, przez co wszystko na nim podskoczyło.
— Nie widzisz, że próbuję ci pokazać, że możesz mnie już przeprosić!?— odpowiedziała ze łzami w oczach, jednak nie pozwalała im wypłynąć.
— Ja mam cię przepraszać, tak!?— krzyknął i gwałtownie wstał, przez co krzesło się wywróciło.
— Tak! Bo to ty zacząłeś!— krzyknęła.— Nie pamiętasz naszej umowy?— zapytała już opanowana. Jasne, wcześniej próbował ją przeprosić, ale emocje tak w niej buzowały, że po prostu go uderzyła… Teraz już się uspokoiła.
Kiedy mieli po jedenaście lat, obiecali sobie, że ten, który zaczął kłótnie pierwszy, przeprasza. Zawsze trzymali się tej umowy, a kiedy ktoś jej nie dotrzymał, musiał pocałować drugą osobę w policzek.
Nicky zmarszczył brwi.
— Nie pamiętasz, tak? Super. Świetnie.— mruknęła i chciała wyjść, ale kilka sekund później chłopak zrozumiał, o co chodzi.
— Jak mogłem zapomnieć?!— krzyknął i złapał się za głowę.— Tak jak w naszej obietnicy, przepraszam.— powiedział szeptem, a Madeline stojąca na pierwszym schodku schodów odwróciła się w jego stronę.
— Chyba za późno, nie sądzisz?— zapytała sarkastycznie i poszła na górę do pokoju.
Nicky poradził sobie sam z wykąpaniem Jacka. Uśpił go, a teraz chłopiec spał na łóżku nastolatka w ich pokoju.
Brunet zszedł na dół do salonu, gdzie siedziała obrażona Madeline, oglądając telewizję. Po kłótni zamknęła się w pokoju Dawn, do której zadzwoniła, czy może tam spać, bo pokłóciła się z Nickym. Chłopak usiadł na kanapie i spojrzał na dziewczynę. Już otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale Madeline była szybsza.
— Nie waż się odzywać.— warknęła, ale ten przysunął się do niej i położył rękę na jej udzie. Zbliżył swoje usta do jej szyi i zaczął robić jej czerwonosine ślady.— Może byś przeprosił, a nie próbujesz–
— Nie lubię, jak na mnie krzyczysz.— szepnął i wbił się w usta dziewczyny, która oddała pocałunek.— Przepraszam.— wymruczał pomiędzy jej pocałunkami. Dziewczyna wtuliła się w jego klatkę piersiową i zaczęła przysłuchiwać się biciu jego serca.
— Wybaczam.— szepnęła i uśmiechnęła się, kładąc ręce na jego policzkach.— Ale przecież w naszej umowie było, że jak ktoś zapomni, musi pocałować drugą osobę w policzek. Co? Nie pamiętasz?
Madeline zachichotała i uśmiechnęła się cwanie, a Nicky razem z nią. Zbliżył się do niej i musnął wargami jej gładki, delikatny policzek.
— Idziemy spać? Już jest późno.— stwierdził Nicky.
— Możemy.— odpowiedziała i zgasiła telewizor. Wzięła koc i obaj poszli na górę. Najciszej, jak tylko potrafili, weszli do pokoju i położyli się na łóżku dziewczyny, dając Jackowi swobodę w nocy.
— Dobranoc.— szepnął Nicky i złożył krótki pocałunek na jej ustach.
— Dobranoc.— odpowiedziała i wtuliła się w jego nagi tors. Chłopak objął ją delikatnie ręką w talii, a niedługo później już spali.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top