Pokaźny krater
Sakura:
Otworzyłam oczy i ku mojemu zdziwieniu byłam w pokoju gdzie była Ino.
-Co jest grane?
-Gdy uratowałaś Kibe straciłaś przytomność podobno wydobyłaś z siebie cudowna energię jesteś coraz silniejsza Sakura...
-Długo ze mną siedzisz?
-A z dwie godziny, smacznie spałaś
Uśmiechnęła się niebieskooka.
-jutro musisz się wstawić na polu treningowym nie pytaj mnie po co bo nie mam pojęcia....
-To pewnie o tym chciał mi powiedzieć Naruto
-Pewnie tak ale niestety ja muszę już iść mam randkę trzymaj kciuki!
Blondyna wybiegła z domu machając zielonookiej w szczerym uśmiechu.
-Cała Ino
Zaśmiałam się, nie mogę uwierzyć że byłyśmy rywalkami tyle lat , to zabawne...
Leniwie wstając poszłam do łazienki na długi orzeźwiający prysznic. Chciałabym wiedzieć co się wczoraj stało... Jakim cudem uratowałam Kibe jaka to była moc, muszę wybrać się do Tsunade.
Po moim ciele poleciał strumień chłodnej wody, stałam tak z piętnaście minut. Cokolwiek to było bardzo mnie osłabiło, najlepiej będzie jeśli pójdę spać.
Kładąc się spojrzałam na otwarty balkon, niebo było pełne chmur i zaczynał siąpić deszcz. Piękny księżyc został zastąpiony strugą deszczu.
-Oby jutro nie padało, ciekawe po co mamy spotkać się na polu treningowym.
Położyłam się i odrazu zasnęłam.
Sasuke:
Byłem na łące pełnej kwiatów na środku tyłem do mnie stała kobieta widziałem że miała przewiązany fartuszek i czarne długie włosy. Podszedłem do niej pewnym krokiem lecz ogarnęła mnie nie pewność i stanąłem na kobietą. Ona wtedy odwróciła się a ja zamarłem
-Dzień dobry skarbie
Kobieta uśmiechnęła się promiennie
-Mamo, to ty?
-Tak synku to ja, chce z tobą porozmawiać.
W moich oczach stanęły łzy płakałem 2 raz w życiu pierwszy gdy ją straciłem a teraz widzę ją, stoi tu jak by żyła od zawsze.
-Mamo co się stało.
-masz zimne serce mój synu... Nie takiego cię pamiętam, byłeś takim radosny i pełen miłości dla innych.
-To było dawniej mamo, zanim ty i tata...
Odwrócił głowę i warknął
-Ale my zawsze byliśmy przy tobie. Skup się na tym co czujesz głęboko.
Mama dotknęła mnie 2 palcami w czoło i dała dłoń na serce.
Obudziłem się było chwilę po siódmej rano, dość zmieszany.
-Nikt nie wie co czuje.
Ubrałem się i sekundę później wbił mi do pokoju Naruto.
-Chodź Sasuke bo się spóźnimy! A i Sakura chyba nie wie że wróciłeś więc proszę nie wystrasz jej!
-Uspokój się głąbie...
Poszliśmy na polane gdzie Naruto biegał szczęśliwy a ja siedziałem oparty o drzewo jedząc kulkę ryżową.
Minęło 20 minut a ja wstałem i stanąłem za Naruto by spytać się gdzie jest Sakura.
-Nawet nie próbuj go dotknąć Shannaro!
Nagle ziemia między nami rozstąpiła się.
Za mną pojawiła się różowo włosa trzymając mi pod gardłem kunai.
-Prędzej zdechnę niż dam ci skrzywdzić Naruto!!
Od kiedy ona jest taka silna i szybka... Ale to nie istotne
Jak za błyskiem błyskawicy znalazłem się za nią trzymając jej kunai pod gardłem.
-uspokój się i słuchaj mnie, wróciłem do wioski a drożyna siódmą znowu istnieje czy ci się podoba czy nie
-Właśnie sakura chciałem ci to powiedzieć ale nie dałaś mi dojść do słowa pamiętasz?
Powiedział skrępowany Naruto drapiąc się po głowie.
Dziewczyna osunęła mi się z rąk i upadła na kolana.
-Rozumiem że to nieśmieszny żart? powiedziała chłodnie
-Nie
Sakura:
Dosłownie w chwile cały świat mi się zawalił pod nogami, milczałam, milczałam jak grób. Po moich policzkach spłynęły słone łzy, serce zacisnęło się w bólu.
-Mnie nie nabierzesz... Naruto, Hokage, Kakashego tak ale mnie nie!
Poczułam w sobie wielką siłę moje ciało znów zaczęło świecić jasnym światłem a ja odwracając się uderzyłam chłopaka tak mocno że poleciał w tył uderzając w drzewo i osuwając się na nim. Podążałam w jego kierunku.
-Cieniste klony jutsu!
Usłyszałam głos Naruto i jego klony które za wszelką cenę starały się mnie utrzymywać lecz to nie pomagało, niszczyłam je jeden za drugim rozrywałam jak papierowe kartki .
-Odejdź albo Cię zniszczę gwarantuje ci to!
-Sakura proszę uspokój się!
Krzyknął rozdygotany Naruto, to bez sensu on znów jest jednym z nas.
-Nidy nie był...
Nagle poczułam silny ból na ramionach, to on trzymał mnie z całych sił.
-Uspokój się Sakura.
Spojrzał mi w oczy a ja wydzierając mu rękę złapałam go za koszulkę i podniosłam w górę jak szmacianą lalkę.
-Nie zbliżaj się do mnie!
Puściłam go lekko odrzucając, nie powiem chłopak stał w lekkim szoku ale nie starał się nawet bronić mógł mnie zabić jednym prostym ruchem lecz tego nie zrobił...
Uderzyłam z pięści w ziemie i zniknęłam w chmurze dymu.
Biegłam do domu, nie miałam siły nawet złapać oddechu. Światło którym promieniowałam zniknęło a za mną zostawały krople łez. Wbiegłam do domu i ściągając z siebie wszystko praktycznie zdzierając koszulkę wbiegłam pod prysznic włączając najzimniejszy strumień wody.
-Miałam być silna!
Oparłam ręce o ścianę kabiny uspakajając oddech.
-Po co wróciłeś Sasuke...
Wyszłam z pod prysznica wycierając się i ubierając na siebie krótkie dresowe spodenki i czarną bokserkę. Poszłam do kuchni i starając przekierować moje myśli zrobiłam sobie kolacje, siadajac w kuchni moje myśli były bardzo pogmatwane. Zjadłam dango i poszłam do pokoju siadając na łóżko. Rozłożyłam swoje zwoje medyczne starając się znaleźć przyczynę mojej nowej umiejętności. Mijały godziny i kilka przeczytanych ksiąg.
-Gorąco tu...
Podeszłam do balkonu otwierając go, siadając na łóżko.
-Wiem co zrobię
Ułożyłam dłonie w i stworzyłam własną pieczęć tworząc zwój, przecięłam lekko dłoń kłem zęba i dałam kilka kropli krwi na zwój pieczętując ją. Tworząc kolejne pieczęcie starałam się znaleźć przyczynę nowej umiejętności lecz dalej nic...
-To bariera, usłyszałam głos
Rozejrzałam się znając właściciela głosu
-Co tu robisz?
Odpowiedziałam wściekła.
-Muszę z tobą porozmawiać Sakura.
-Sasuke my nie mamy o czym rozmawiać.
-Słuchaj mnie Sakura, mam gdzieś jak bardzo mnie nienawidzisz ale mnie do cholery wysłuchaj!
Czarnooki podniósł głos i spojrzał mi prosto w twarz, była piękna mocno zarysowana ale mimo wszystko delikatna, jego wyraz twarzy był obojętny i czarne oczy które nic nie mówiły.
-Tak...?
-Nie chce z tobą walczyć przez całe życie.
-Mam to gdzieś.
-Wiem co ci jest.
Powiedział odpuszczając chłopak
Podniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy.
Co?
powiedziałam chłodno
-Otworzyłaś kolejną bramę chakry, jest potężna ale jak nie nauczysz się z niej korzystać, zginiesz łatwo bo tylko jak dziś dałaś pokaz,
kiedy jesteś wściekłą potrafisz ją uaktywnić. Jest potężna ale i niebezpieczna .
Otworzyłam usta ale równie szybko je zamknęłam, po chwili ciszy zdenerwowałam się.
-Dlaczego mam w co uwierzyć, jesteś świetnym kłamcą i to wie każdy.
-Ponieważ nie chce byś zginęła na pierwszej lepszej misji gdy się zdenerwujesz.
Odpowiedział wściekły.
-Co ci za różnica nigdy nie byłam dla ciebie ważna.
-Za dużo gadasz dziewczyno.
Dotknął mojego czoła dwoma palcami i zniknął w kłębach dymu.
-Sasuke....
Dziewczyna położyła się a po jej policzku poleciało parę wolnych łez,
-Mam wszystkiego dość naprawdę.
Opierając głowę o poduszkę, zamykając oczy miał jego przed oczami lecz otoczył mnie sen.
No a więc kolejny rozdział jest ale uwaga bo nie jest sprawdzony! Ponieważ pisałam go na dwóch religiach i na trzech prowadzeniach działalności gospodarczej :D Ma am nadzieje że wam się spodoba :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top