XXII
Kolejnego dnia nie widzieli się, dopóki Marcin dobrowolnie nie zagościł w jej miejscu pracy.
– Jak ci mija dzień? – zapytała troskliwie, stawiając przed nim jego ulubiony napój. Chłopak zastanowił się dłuższą chwilę, zanim zaczął mówić.
– Widziałem się dzisiaj z Różą.. – zaczął niepewnie – Chciałem ją przeprosić za ostatnią kłótnię i przyznać jej rację. – nerwowo zaczął przeczesywać ręką włosy. – Nie miałem jednak okazji.. Dałabyś wiarę, że zrządzenie losu chciało, żebym jeszcze bardziej się z nią pokłócił? Chyba mnie teraz nienawidzi – przyglądał się napojowi wzrokiem zranionego zwierzęcia. Widać było, jak bardzo to spotkanie wpływało na niego i jak ważną rolę odgrywało.
– No coś ty, Róża nie jest taką osobą. W nerwach wszyscy mówią głupie rzeczy, których później długo żałują. Nie przejmuj się aż tak bardzo – pocieszając go, poklepała po głowie i uśmiechnęła się krzepiąco.
– Zaraz będziesz mieć nawet okazję do skonfrontowania się ze swoimi przypuszczeniami na spokojnie – wskazała Różę, która szła z głową pochyloną w dół. Marcin spontanicznie podniósł się i bez większego namysłu przeskoczył ladę i schował się z drugiej strony.
– Proszę, ty ją spytaj. Ja za bardzo się boję. – błagalnie na nią spojrzał i zakrył obiema dłońmi swoje usta, aby jak najlepiej ukryć swoją osobę. Zanim Amelia się otrząsnęła, Róża usiadła już na miejscu Marcina.
– J-jak ci mija dzień? – odezwała się niemrawo Amelia. Jej głos drżał. Nigdy wcześniej nie była w takiej sytuacji. Nigdy wcześniej niczego przed nikim nie ukrywała, w szczególności przed kimś tak dla niej ważnym jak przyjaciel.
– Koszmarnie… – prychła niezadowolona i przygaszona. – Mogę się ciebie o coś zapytać?
– T-tak! – odpowiedziała drętwo i przesadnie głośno. Teraz trochę czuła jak musi czuć się skrępowany Marcin podczas stresujących sytuacji.
– Powiedz mi, jak się czułaś, kiedy twój dobry przyjaciel Alex powiedział ci, że nie możecie się widzieć przez najbliższy czas?
– W zasadzie powiedział, że nie spotkamy się dopóki nie zmienię swojego zdania…
– Jeszcze lepiej, będzie cię ignorować, bo nie poszło po jego myśli.. – zdenerwowała się trochę Róża.
– Nie, tego nie powiedziałam. On.. On tylko czeka, aż załatwię do końca swoje sprawy. Chce mi pomóc. Jest naprawdę dobry. – szybko zaprotestowała, a druga dziewczyna machnęła ręką.
– W każdym razie, jak się czułaś kiedy ci powiedziedział, że się rozstajecie na jakiś czas? – drążyła dalej.
– Zaniepokoiłam się trochę. Czułam się smutna i zawiedziona, że do tego czasu nie chce się ze mną ponownie spotkać. Choć znamy się od wieków, ja dalej nie potrafię go czasami zrozumieć.. – powiedziała szczerze, prosto z serca.
– Znam to uczucie rozczarowania... W takim razie pewnie ucieszyłabyś się, gdybyś zobaczyła go przed tym czasem, prawda?
– Z pewnością! – odparła bez wahania.
– A jakbyś nagle odkryła, że krzyżuje ci plany? Kiedy chcesz sama poukładać sobie życie na lepsze, ale on się nagle pojawia i spycha cię, widząc, że pomału budujesz sobie nowe szczęście? – myślami krążyła już raczej wokół swoich spraw, Amelia zastanowiła się tylko chwilę i odpowiedziała szybko.
– Czułabym się bardziej niż rozczarowana. Czułabym być może rozdarcie, naruszenie i nadużycie zaufania i nie wiem sama… – poczuła niespodziewanie jak coś targa o skrawek jej spódnicy. Spojrzała więc w dół i zobaczyła Marcina, o którym prawie całkiem zapomniała. – Ale sama nie wiem jakby się czuła w takiej sytuacji, bo nigdy takiej nie miałam i raczej mieć nie będę. Znam Alexa zbyt długo i wiem, że coś takiego nie mogłoby się przydarzyć. – zaczęła jak najrychlej kończyć temat.
– Sama przecież mówiłaś, że mimo wspólnych lat jako przyjaciele, dalej nie wiecie o sobie za wiele.
– Ale Alex to Alex. On jest naprawdę dobrym przyjacielem. – zapewniła z uśmiechem, ale Róża wyglądała dalej na niepocieszoną.
– Też chciałabym mieć taką pewność, jeśli chodzi o moją przyjaźń.
– Czy to jest powiązane z Marcinem? – zapytała już poważniej, a dziewczyna przytaknęła.
– Najpierw się pokłóciliśmy, bo nie pozwalałam mu “robić co mu się podoba”, to znaczy naprawdę złych rzeczy i spotykania się z ludźmi, którzy mieli na niego zły wpływ… Potem zaczął mnie ignorować, nie odpowiadał na moje telefony... Bo “nie poszło po jego myśli”. A teraz… Kiedy zechciałam na nowo ułożyć sobie pewne sprawy… Będąc w bibliotece, zauważył, że spotkałam się z jednym z jego nowych przyjaciół, który wcześniej okazał się być dla mnie uprzejmy. Stwierdził, że szybko się pocieszyłam i wpadając w furię zepchnął mnie z krzesła, po czym uderzyłam się w głowę i trafiłam do higienistki. Widziałam później Wiktora, miał okaleczoną twarz, więc być może go pobił, ale nie wiem co się działo po tym, jak straciłam przytomność. – nieświadomie pomasowała obolałe miejsce na głowie – Sama powiedziałaś mi jak się czujesz, więc wiesz, jak mniej więcej ja się czułam. Nawet nie wiesz, jak ludzie się potrafią zmieniać i to przed naszymi oczami, a my nawet tego nie zauważamy, aż jest już za późno. Wiesz, też czuję rozdarcie. Czuję, że zaufałam nieodpowiedniej osobie. Ilekroć o nim nie pomyślę albo nie zobaczę, czuję odrazę, niechęć i choćbym nie chciała mieć takich uczuć w sercu, nie umiem się ich wyzbyć. Czy.. czy to znaczy, że go nienawidzę? – spojrzała na nią podobnym spojrzeniem jak przed jej nadejściem Marcin patrzył na swój ulubiony napój.
– Nie! Na pewno nie! Nienawiść to bardzo mocne słowo. Na pewno odczuwacie takie emocje, bo rozstaliście się w gniewie. Trzeba trochę ochłonąć i podejść do tego spokojnie. Na pewno wszystko da się sensownie wytłumaczyć. Przecież obie znamy Marcina… – próbowała coś z siebie wykrzesać, ale sama nie wiedziała co powiedzieć. Czuła niepewność do własnych słów.
– Masz rację.. – Róża uśmiechnęła się lekko, wstając z krzesła – Z pewnością trzeba nam od siebie odpocząć i ochłonąć zdala od siebie. – dodała z gorzką miną i zaczęła odchodzić.
– Nie! Czekaj! Nie o to mi chodziło...! – miała już ochotę za nią pobiec, ale nagle poczuła mocne szarpnięcie, które ją powstrzymało. Niespokojnie spojrzała pod ladę, gdzie na twarzy Marcina malowała się gama różnych uczuć. Wyglądał, jakby chciał płakać.
– Zostaw ją – powiedział drżącym głosem. – Daj jej odejść… – wedle jego prośby tak też się stało. Amelia milcząco i z wielkim żalem patrzyła na chłopaka, on mocniej ścisnął skrawek jej spódnicy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top