XII

O poranku promienie słońca, łaskocząc i tańcząc na powiekach Amelii, zbudziły ją. Szybko się podniosła i uśmiechnęła. Wzięła z krzesła podarowane jej ciuchy w kwieciste wzory i ubrała się pośpiesznie. Chciała czym prędzej rozejrzeć się po nowym otoczeniu i spotkać z dobrymi ludźmi. Niestety, spotkała ją ta sama niemiła sytuacja co wczoraj – nie mogła ustać na nogach. Podpierała się więc na ścianach i wolno rozprostowywała zesztywniałe nogi. Nagle poczuła mocny skurcz, który zacisnął mięśnie łydki. Podskoczyła z zaskoczenia, czując się co najmniej dziwnie. Rozruszała jeszcze raz nogę, aż ból ustał.
Do salonu doszła w kolejnych 10-15 minutach. Było w nim przytulnie i atmosfera zdawała się być spokojna.
– Ty już na nogach? – zaskoczył się trochę Marcin, zakładając swoją torbę przez ramię. Szykował się właśnie do wyjścia.
– Wybierasz się na targ z ciocią? – zapytała, widząc, że poprawia sznurówki. Chłopak lekko się wzdrygnął.
– Em.. ja.. yy.. – zakłopotał się trochę, nie chcąc się przyznać z początku, ale w końcu przytaknął głową.
– Mogę również pójść i pomóc? – zapytała bez skrępowania. Postawiła krok do przodu i spadła z kretesem. Marcin szybko pomógł jej się podnieść.
– Na pewno chcesz wyjść? Chyba jeszcze nienajlepiej się czujesz.. – pozwolił jej się podeprzeć na swoim ramieniu.
– Moje nogi są trochę bezsilne, ale jak tylko zacznę je używać, zaraz się polepszy – uśmiechnęła się wesoło, aż chłopak nie miał serca jej odmówić.

– Ciociu, to jest Amelia – zaprezentował dziewczynę starszej kobiecie, a ona uradowała się prędko.
– Oh skarbeczku, jak ja cię dawno nie widziałam! – zaczęła, biorąc ją w ramiona i przyglądając jej się uważnie z bliska. – Jak ty urosłaś! Jesteś naprawdę nie do rozpoznania. – zaśmiała się starsza kobieta i puściła ją.
– Ale ja nie.. – chciała wytłumaczyć nieporozumienie, ale chłopak ją powstrzymał.
– Ciocia jest już starszą osobą, myli jej się już dużo rzeczy, więc po prostu jej wybacz, dobrze? – poprosił ładnie, a Amelia postanowiła na tym przystać i odpuściła. Kobieta była naprawdę w znakomitym humorze, myśląc, że jakaś krewna przyjechała do nich na jakiś czas. Spędzone chwile na targu były naprawdę przyjemne, nawet pomimo upalnej temperatury. Amelia starała się jak mogła, aby pomagać, ale skończyło się na tym, że bez pomocy Marcina nie mogła nawet ustać. Musiała się ciągle podpierać, ale starała się jak mogła, aby nie sprawiać za dużo problemów. Szybko udało jej się nawet oczarować starszą ciocię opowieściami historycznymi. Jak twierdziła starsza kobieta, mówiła z fascynacją i z wielką dokładnością o wszystkim, co się wydarzyło. Według niej Amelia powinna iść na historię sztuki albo coś w kierunku profili humanistycznych. Rozmowa pewnie trwałaby dłużej gdyby Marcin nie zaczął się na nowo dziwnie zachowywać – tudzież panikować. Amelia szybko odgadła przyczynę tego zachowania – z przeciwka nadchodziła Róża.
– Cześć! – zawołała – Dzień dobry – powitała się również uprzejmie z ciotką. Jej wzrok zawisł na Amelii, do której jedynie się uśmiechnęła. Najwidoczniej usilnie próbowała przypomnieć sobie czy się znają.
– Cześć! – prawie że krzyknął, po czym chrząknął – Poznaj.. poznaj moją kuzynkę Amelię – wskazał na dziewczynę, która jedną ręką trzymała się jego ramienia.
– Ale my nie… – zdziwiła się i chciała znowu naprostować nieprawdę, ale chłopak się wtrącił.
– Tak naprawdę to dalekie pokrewieństwo, ale rodzina to dalej rodzina, czyż nie? – chłopak dostał słowotoku i nie mógł przestać mówić z nerwów. – Ma bardzo słabe nogi, więc musi się wspierać, możliwe, że to przez ostatni wypadek. Ale nie ma się czym zbytnio martwić. Amelia dobrze sobie radzi i lepiej się już miewa, prawda? – spojrzał na nią zakłopotany, czekając aż przytaknie.
– Po wypadku rzeczywiście gorzej chodzę, choć nie uszkodziłam sobie nóg. – przyznała prawdę temu, co było prawdą, ale nie podobało jej się kłamstwo dotyczące ich pokrewieństwa.
– Co tu robisz? – zapytał pośpiesznie dziewczynę, zmieniając temat. Róża uśmiechnęła się subtelnie.
– Wybierałam się do biblioteki pożyczyć parę książek historycznych. – odpowiedziała radośnie, widocznie ciesząc się z niespodziewanego spotkania.
– Właśnie rozmawialiśmy o tym, że nasza droga Amelcia powinna studiować historię. Pamięta tak wiele wydarzeń i dat i potrafi tak ciekawie opowiadać – odezwała się starsza kobieta, patrząc to na Amelia, to na Róże.
– Masz tyle samo lat co Marcin, prawda? Wybrałaś już, co chcesz studiować? – zapytała Amelia bardzo przyjaznym tonem. Druga dziewczyna zastanowiła się chwilę przed odpowiedzią.
– Tak, chcę studiować na wydziale ekonomicznym.
– Naprawdę? – Amelia ucieszyła sie, słysząc, że dziewczyna podjęła już decyzję.
– Naprawdę!? – Marcin zagłuszył głos Amelii, najwidoczniej lekko podekscytowany. – Też się wybieram na ten wydział! – powiedział zadowolony.
– Łał! Będziecie kontynuować naukę w tej samej grupie przez kolejne lata – Amelia również wyraziła swój entuzjazm, co zaskoczyło trochę resztę. Spojrzeli na nią pytająco.
– Skąd wiesz, że chodziliśmy do jednej klasy? – zapytała Róża.
– Nawet nie wiesz, ile się już o tobie dowiedziałam – uśmiechnęła się do niej, a potem do Marcina. Róża podążyła za jej wzrokiem, a chłopak zawstydził się, sam nie wiedząc dlaczego.
– Ja nie! Nic nie opowiadałem! Słowo! Ja… – chciał usilnie zaprzeczyć zgodnie z prawdą, ale im bardziej się starał, tym bardziej wyglądało jakby naprawdę tak było. Widząc marne skutki, zaczerwienił się jeszcze bardziej i zamilkł.
– Moglibyście razem przygotować się do nowej szkoły. Nie powinniście razem wybrać się do biblioteki? – zapytała bezceremonialnie, nie zważając na swoją nietaktowność.
– Em.. oczywiście milej jest mieć towarzystwo.. – odpowiedziała Róża, rumieniąc się lekko – Ale chyba wam bardziej jest teraz potrzebny – spojrzała na siatki z zakupami i nieporadne nogi Amelii.
– No właśnie… – przyznał niechętnie Marcin.
– W takim razie przejdź się z nami, a potem pójdźcie razem. To zaledwie 10 minut do restauracji i z powrotem tutaj. – zaproponowała, a Róża zaskoczyła się bezpośrednią propozycją, ale nie odrzuciła jej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top