Rozdział XXIX
- Zamknij się!- syknęłam
- Dlaczego taka jesteś?!
- Bo jestem. Chce już spać- mruknęłam cicho opierajac czoło o szybe
- Abigail wiem że chodzi o coś innego!!
- Nic nie wiesz. Wiesz tylko jak torturować i zabijać ludzi!!- krzyknęłam.
Po chwili doszło do mnie że nie powinnam tego powiedzieć, nie powinnam mu tego wytykać.
Spojrzałam na niego i cofnęłam widząc jego zaciśnięte pięści na kierownicy. Kostki mu pobielały a jego twarz stała się czerwona i pełna wściekłości.
Postanowiłam się nie odzywać tylko odwrócić w strone okna. Gdy stanęliśmy na czerwonych światłach poczułam mocny uścisk na kolanie.
Przeniosłam wzrok na ręke Jack'a i próbowałam ją ściągnąć. Prawie nie czułam nogi a on dalej uciskał.
Jak człowiek może mieć tyle siły??!
- Jack!- powiedziałam spokojnie- Weź swoją ręke bo będą musieli amputować mi noge!!
- O co ci chodzi?!?- uśmiechnął się podle tak jak kiedyś.
W moich oczach nazbierały się łzy a gdy jedna spadła na jego dłoń uraczył mnie spojrzeniem. Szybko puścił moje kolano i skupił się na drodze.
Lekko masowałam kolano na którym widniał dość sporych rozmiarów siniak. Nagle Jack zatrzymał auto.
Spojrzałam na dom przed nami i szybko połączyłam fakty. Jej dom.
Prawie stałam się czerwona ze złości ale trzymałam to wszystko w środku.
Jack wyszedł z auta nic nie mówiąc i wszedł do domu jak do siebie.
W jednym z pokoi zapaliło się światło a firanka lekko poruszyła.
Nagle zobaczyłam dwie osoby naprzeciwko siebie.Jack i Ona.
Chłopak zbliżył się do niej a ona położyła swoje ręce na jego torsie.
Obserwowałam to przedstawienie dopóki się nie pocałowali.
Obraz robił mi się zamazany przez łzy a policzki całe mokre.
Wysiadłam z auta i pobiegłam do parku. Usiadłam na ławce i chusteczką starłam łzy.
Posiedziałam tam chwile, aż nie wpadłam na pomysł żeby iść na przystanek autobusowy.
Ruszyłam w tamtym kierunku po czym usiadłam na jednym z plastikowych siedzeń.Nagle przed moim schronieniem pojawił się samochód.
W aucie siedział Justin a obok Tom. Na tyłach byli Jeremy i Daniel.
- Co tu robisz?!- spytał Jus
- Moja sprawa... chce spokoju- mruknęłam
- Wsiadaj
- Chce spokoju- powiedziałam wyraźniej
- Wsiadaj Abi, albo Daniel cie wsadzi do środka.
-Chce zniknąć z tego świata.- krzyknęłam rozpłaczliwie.
- Wsiadaj- a ten dalej przy swoim
- Yghh- jękłam i wsiadłam pomiędzy Jeremy'm a Danielem.
-.Co tu robiłaś?!
- Uciekłam- przyznałam
- Wiesz że Jack nie będzie szczęśliwy z tego powodu prawda?
- Mało mnie to obchodzi. Może mnie zabić, torturować, zgwałcić i cokolwiek tam będzie chciał
- Co z tobą?!!?
- Nic- nagle auto się zatrzymało pod ,,naszym‘‘ domem. Wysiadłam w asyście całej czwórki chłopaków i weszliśmy do domu.
Na korytarzu stał Jack z założonymi rękami, spojrzałam mu w oczy które wyrażały niesamowitą wściekłość.
- Chodź do mnie!- rozłożył ręce.
Skrzywiłam się i dalej stałam w miejscu w moich oczach pojawiły się łzy a on chyba zrozumiał o co mi chodzi.
- Abigail- powiedział łagodnie
- Pocałowałeś ją!!
- To ty mi wypominasz co robie!!
- Ale ja cie KOCHAM!!!!!!- krzyknęłam na cały głos
- Ab...-chciał dokończyć ale uciekłam do łazienki obok mnie- Abi otwórz!!!
Nie odezwałam się do niego tylko puściłam wode w wannie by zagłuszyć mój płacz. Obmyłam twarz wodą i zamaskowałam opuchnięte oczy. Zakręciłam wode i spuściłam wode.
Wyszłam powolnym krokiem i usiadłam na łóżku. Przebrałam się szybko w jasne jeansy i czarną koszulke z dekoltem w serek. Wyszłam z pokoju do kuchni, ale najpierw się rozejrzałam czy nie ma Jack'a, a gdy upewniłam się że nie ma tego dupka szybko czmychnęłam z domu.
No i co z tego że godzine temu wróciłam.Pobiegłam do domu w którym mieszkałam z moim bratem i wyciągnęłam klucz z kieszeni.
Weszłam po cichy do salonu i wskoczyłam na miejsce obok brata po czym mocno przytuliłam. Uroniłam przy tym kilka łez które zauważył i zmarszczył brwi w niezrozumieniu
- Co się stało? Zrobił ci coś?!- spytał troskliwie
- Zdradził!- mocno zacisnęłam szczęke by nie rozpłakać się na dobre
- Co zrobił?!?!- jego krzyki przerwał dzwonek do drzwi.- Ty czy ja?!?
- Ja, ale jak ktoś ucieknie to nie moja sprawa- uśmiechnęłam się i poszłam do drzwi.
Otworzyłam je szeroko i stałam wściekła. On. Tu. Stoi. Razem. Z. Nią.
-Co chcesz?? A zresztą mało mnie to obchodzi! Nara- trzasnęłam mu drzwiami przed nosem ale on sam sobie wszedł.- Wyjdź stąd!!- krzyknęłam
- Abigail to wszystko było pomyłką!!- uniósł głos
- Nie moja wina że ją całowałeś
- To nie ona nią była!- czy on?..- To ty nią byłaś. Dzięki temu znów odkryłem że to ona jest dla mnie, nie ty.- mruknął.
Z moich oczu popłynęły łzy a to ruda szmata uśmiechała się niewinnie
- Żegnam ciebie! Bądź kurewsko szczęśliwy!- syknęłam po czym wypchnęłam za drzwi.
Odwróciłam się i zobaczyłam jak mój brat rozkłada ręce by mnie przytulić.
Rzuciłam mu się w ramiona, cicho szlochając.
##❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤##
Kocham was!!
Kxx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top