Rozdział XVII
- Ty nie jesteś taki!!- krzyknęłam
- Uspokój się
- Powiedz że to głupi sen
- Abigail to nie jest sen
- Jesteś parszywą świną!!!- podbiegłam do niego i z całej siły uderzyłam w policzek- A ty??-spojrzałam na Jack'a- Jesteś jeszcze gorszy, obaj jesteście mordercami!!!!!- Jack zatkał mi usta ręką, ugryzłam ją a on jak poparzony odsunął
- Ethan spłacił dług ale to nie znaczy że ty go spłaciłaś- powiedział Jack
- Jak ja nie mam żadnych długów!!
- Będziesz dla nas pracować kochanie- powiedział ignorując moje poprzednie zdanie
- Chyba cie popierdoliło!!! A ty Isaac? Dlaczego to robisz??!!!!!- krzyknęłam
- Mam ogromny dług wdzięczności, Jack uratował moją rodzine a ja jestem jego dłużnikiem
- Jesteś świnią a nie dłużnikiem
- Mała! Przetań.- przerwałam Jack'owi
- Mała jest twoja pała!- syknełam
- Zamknij się
- Kompleksy??- spytałam z uśmiechem pedofila
- Chcesz się przekonać??
- Pff, jasne że nie! Mało krasnoludków w bajkach widziałam?!!- zacisnęłam oczy i przygotowałam się na uderzenie ale zamiast tego usłyszałam ciche śmiechy
- Będziesz dla mnie pracować, wiem że jesteś dobra w wyścigach kochanie- powiedział Jack- Będziesz wygrywać i oddawać mi większą połowe hajsu
-Nie jestem dobra w wyścigach i nie zamierzam się ścigać
- Czyli wolisz być moją dziwką tak?- uśmiechnął się
- O nie!nie! Wole wyścigi, zobaczysz będe królową tych wszystkich osłów-powiedziałam bez zastanowienia
- Jaka grzeczna- powiedział ze śmiechem- A teraz masz ubrać jedną z sukienek w szafie i idziemy na spotkanie- spoważniał i skierował się w strone drzwi
- Stój!- powiedziałam- Jak to się stało że żyje,?,przecież szczeliłeś do mnie
- Nie szczeliłem do ciebie tylko obok a ty zemdlałaś idiotko- pociągnął za sobą Isaac'a i obaj opuścili mój pokój
- Sam jesteś idiotą- prychnęłam i wyciągnęłam z szafy habrową sukienke z dwoma dużymi wcięciami. Jedno z przodu sięgające aż za piersi a drugie na plecach odkrywające je ale połączone cieniutką koronką. Wybrałam jeszcze biały komplet bielizny z szuflady pod spodem i rajstopy. Zrobiłam makijaż, zakrywając siniaki. Usta podkreśliłam bordową szminką dodając troche brokatu dla lepszego efektu. Włosy rozpuściłam i rozczesałam. Zakręciłam końcówki i spryskałam lakierem. Gotowa rozejrzałam się i natknęłam na perfumy, wzięłam je do ręki i wyperfumowałam.
Korytarzem weszłam do pokoju przypominającego salon i usiadłam na kanapie. Po chwili zobaczyłam Jack'a w niebieskim garniturze z czarną koszulą. Prychnęłam widząc że dobraliśmy się strojami i podeszłam do niego na moich dwunastocentymetrowych czarnych szpilkach.
- Postarałaś się-jaki on spostrzegawczy
- Może ale ty nie- pieprze od rzeczy. Jack wygląda jak na okładce i jeszcze lepiej. Chociaż bardziej pasuje mi jego odsłona w dresach i bluzie, lub w jeansach i koszulkach bez rękawów
- Zamknij się i idziemy- pociągnął mnie za sobą do czarnego BMW
- Gdzie my tak wogóle jedziemy???
- Dowiesz się na miejscu- mruknął tajemniczo
- Po co mam tam jechać??
- Bo jesteś moja i będziesz mi zawsze towarzyszysz jasne??
- Nie jestem dziwką by ci towarzyszyć, nie mogłeś wziąć sobie jakiejś panienki do towarzystwa?- warknęłam
- Zamknij się- po chwili poczułam lekkie pieczenie na policzku- Nie uderze cie mocniej bo potem będziesz chodzić jak kaleka
- Wal się- syknęłam
- Zapomniałaś jak się masz do mnie zwracać?!?!- krzyknął
- Nie
- To się tak odzywaj.
- Dobra
- Grzeczna dziewczynka. A teraz omówimy zasady.- zmarszczyłam brwi- Pierwsza: moge cię całować i dotykać a ty masz reagować na to normalnie, druga: jak cie ktoś o coś nie zapyta nie odzywasz się i trzecia: Masz udawać szczęśliwą i zakochaną dziewczyne
- Huj ci w dupe!- warknęłam- Ostatni raz
- Jestem przystojny więc nie powinnaś mieć problemów z dotykaniem mnie
- Jak widzisz mam problemy- mruknęłam bezsilnie
-Opowiesz mi później- ten chłopak jest bipolarny, najpierw uderza mnie a potem chce wiedzieć o moich problemach
- Nie jestem od zwierzeń- prychnęłam
Uchyliłam okno i wystawiłam głowe, wiem że teraz Jack się na mnie patrzy ale nie obchodzi mnie to. Pomachałam jakimś dzieciom które stały i się uśmiechały. Nagle zobaczyłam obok drogi rannego psa, szybko schowałam głowe
- Zatrzymaj się!!!-krzyknęłam, zdezorientowany wykonał moje polecenie, odpięłam pas i zaczęłam biec w strone pieska
- Abigail stój!!!! Pożałujesz!!!!- obejrzałam się do tyłu. Jack biegł zaraz za mną
- Zostaw!!- pisnęłam gdy złapał mój nadgarstek- Puść muszę do niego iść- spojrzałam na pieska i wyrwałam mu ręke. Przykucnęłam obok zwierzaka i pogłaskałam delikatnie grzbiet- Hej malutki!- szepnęłam- Masz jakiś koc??
- Ty chyba nie masz zamiaru wziąć tego pchlarza
- Jakiego pchlarza do labrador, idź po koc bo mam zamiar go wziąć
- Nie weźmiesz go
- To pożegnaj się z Abigail która będze cię całowała ukrywając wstręt, będe wzdrygać i patrzyć na ciebie z mordem jak go nie weźmiesz
- Suka- mruknął i poszedł do auta, wzięłam pieska na ręce- Puść go ja go wezme za ciężki jest dla ciebie
- A ty za chamski- oddałam mu powoli psa i poszłam za nim do auta. Jack posadził go na tylnich siedzeniach i okrył kocem
- Zadowolona?- włożył w to pytanie więcej jadu niż węże mają- Możemy jechać- powiedział poczym odpalił samochód i odjechał pod jakiś wielki dom w którym wszędzie świeciły się światła. Na podjeździe stało pełno aut, drogich aut.
Spojrzałam na pieska i pogłaskałam lekko. Zwierzak zasnął więc mogliśmy wyjść, zostawiłam uchylone okno i wyszłam z auta gdy Jack otworzył drzwi
- Pamiętasz wszystko?-spytał i przyciągnął mnie w tali
- Pamiętam- warknęłam i objełam go tak jak on mnie. Wszystko będzie dobrze. Będzie dobrze, tylko zachowój się jakby to był twój chłopak, nie potwór który cię porwał. Przytojny, wysportowany, seksowny potwór.
Stop. Nie pomyślałam tego. Nie pomyślałam
Weszliśmy do środka, zaczęłam się rozglądać a Jack podszedł do jakiegoś faceta który stał przy drzwiach. Odwróciłam się i zobaczyłam faceta który stoi blisko mnie i obserwuje. Oblizał usta i podszedł jeszcze bliżej
- Hej kochanie- powiedział niskim tonem
-Czy my się znamy??
- Nie, ale możemy i to blisko
- Wybacz ale nie jestem ani dziwką ani panienką do towarzystwa
- Ale kłamiesz. Przecież to jasne jak słońce że jesteś. Ten dzieciak nie miał nikogo od kilku lat
- To teraz ma, żegnam pana- odwróciłam się i poszłam do Jack'a ciągnąc w cichsze miejsce
- Co ty robisz??
- Ja? Co ty robisz Jack. Nie widziałeś jak ten facet chciał zaciągnąć mnie do łóżka. Nie widziałeś!!- krzyknęłam
- Który to?- wskazałam dyskretnie na tego fagasa i odeszłam od Jack'a. Wsiadłam do auta i usiadłam obok psa, położyłam głowe na jego grzbiecie i zasnęłam
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
I jak wam się podoba książka??
Kocham was❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top