Rozdział XXV
- Boli??- spytał kolejny raz
- Nie, Jack. Już nie- mruknęłam cicho. Nie mogę uwierzyć że on mnie całował
- Idź spać, przyjde wieczorem- po tych słowach wyszedł z pokoju a ja zrobiłam to co chciał i wygodnie ulożyłam się na łóżku.
**********
Zaczęłam się wybudzać bo ktoś szturchał mnie w ramie. Otworzyłam leniwie oczy i spowrotem zamknęłam
- Wstawaj!!-warknął, nie chciałam go już wkurzać więc wstałam na baczność i mu zasalutowałam. - Dobra skończ- zaśmiał się. Nie wiem dlaczego ale bardzo lubie gdy się śmieje. Wole to niż wyrzywanie się na mnie- Ubierz tamte ciuchy- wskazał na krzesło z ubraniami i wyszedł z wielkim hukiem jak to na niego przystało
Podeszłam bliżej do ubrań, gdy stwierdziłam że moge je założyć bo nie bede wyglądać jak dziwka, ubrałam najpierw ciemno- zieloną bluzke z długim rękawem oraz czarne legginsy. Podeszłam do lustra i zrobiłam jakiś makijaż. O ile makijażem można nazwać pomalowanoe rzęs i użycie troche korektora pod oczy.
Wyszłam z łazienki napotykajac Jack'a leżącego na łóżku. Uśmiechnęłam się ledwo widocznie na ten widok. Usiadłam obok niego czekając aż coś powie
- Jedzjemy na zakupy a potem do parku- szczęśliwa zciągnęłam go z łóżka, nie dałam rady go utrzymać długo więc puściłam go na siemie z hukiem. Jęknął i postawił się do pionu.
- To co jedziemy do marketu!!-uśmiechnęłam się na samą myśl że będe mogła gdzieś wyjść.
Jack złapał mój nadgarstek i pociągnął w strone auta. Wsiadłam do środka co chwile po mnie zrobił i on.
Weszliśmy razem do marketu i zaczęliśmy nasze zakupy. Każdy kto nas zobaczył był zdziwiony, albo lekko przerażony. Szarpnęłam Jack'a za rękaw prowadząc w jakiś kąt by nikt mnie nie usłyszał.
- Dlaczego ludzie się tak dziwnie patrzą??
- Nie powinno cie to interesować, chodź skończymy zakupy a potem ugotujesz obiad dla nas i chłopaków. A wieczorem pójdziemy na spacer, musimy pogadać- powiedział to troche za poważnym tonem, więc tak jakby bałam się rozmowy z nim.
Pojechaliśmy do domu, a ja od razu wzięłam się za gotowanie.
Zaczęłam robić lasagne. Jack mówił że oni ubustwiają wszystko co ma coś wspólnego z Włochami. Nie wiem dlaczego.
Gdy usłyszałam dzwonek, wyciągnęłam danie z piekarnika i pognałam do drzwi. Otworzyłam lekko, by najpierw sprawdzić kto to.
Chłopaki uśmiechnęli sie i wepchali do środka. Powiedzieli mi że idą po Jack'a a potem zaczekają na obiad w jadalni
Wyciągnęłam talerze i sztućce. Zaniosłam do jadalni a po chwili wróciłam z lasange. Postawiłam na środek i nałożyłam na każdy talerz.
- Jack!!!- krzyknęłam z niepewnością w głosie
- Nie musisz krzyczeć- usłyszałam razem z krokami po schodach. Usiadłam przy stole i poczekałam na nich.- Jesteś zmęczona?!- spytał z jakąś dziwną troską
- Nie- mruknęłam cicho i zaczęłam skubać w moim kawałku. Spojrzałam na Jack'a który cały czas gapił się na mnie. Dupek.- Nie wiem jak tobie ale mi troche przeszkadza jak tak patrzysz na mnie- powiedziałam
- No cóż, mi to nie przeszkadza- mruknął i zaczął jeść swoją porcję.
Zjadłam połowe mojego obiadu i odeszłam od stołu. Wyrzuciłam nie zjedzoną połowe do zsyfu, który jest w zagłębiu, pomiędzy lodówką a szafkami. Poszłam do pokoju, umyłam się oraz przebrałam. Rzuciłam się na łóżko. Chciałam już zamknąć oczy kiedy usłyszałam jakieś krzyki z dołu. Zeszłam po cichu i poszłam przed drzwi jadalni bo stamtąd dochodziły kłótnie
- Mało mnie to interesuje, nie spłacił długu to teraz zapłaci życiem- wrzasnął Jack.
- Ale ona cie znienawidzi
- To on mógł spłacać długi!!
- Powiedział że spłaci dług, dajmy mu kilka dni
- Tydzień!! I ani dnia więcej! Ide do Abigail zobaczyć czy jest w pokoju.
Oni gadali o Ethanie. Przecież on spłacił dług?!! Ten popierdoleniec mnie okłamał!!!
W prędkości światła ubrałam buty i kurtkę. Wybiegłam z domu zostawiając drzwi otwarte. Biegałam przed siebie. Wbiegłam na ulice i wsiadłam komuś do auta. Wydarłam się by jechał tak szybko jak może i nie zadawał pytań.
- Dokąd mam cie zawieźć?!- spytał niepewnie, powiedzałam mu adres a mężczyzna narzekał chwile że to bardzo daleko.
Po kilku godzinach byłam pod moim domem. Zapłaciłam mu i wybiegłam prosto do mojego domu. Szybko otworzyłam drzwi i zamknęłam na klucz
- Ethan!!!- rzuciłam się mu na szyje, chłopak podniósł mniebi obkręcił kilka razy
- Boże ty żyjesz!! Juz myślałem że cie zabili
- Masz tydzień na spłate długu do końca!-powiedziałam
- Powiedział ci?!
- No co ty kurwa sobie myślałeś!!??? Jak mogłeś być tak głupi. Nawet nie wiesz jak sie ciesze że mu uciekłam.
- Idź się umyć, chłopaki zaraz tu będą
- Jasne- pobiegłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Stwierdziłam że jak na porwaną osobe, wyglądam jak człowiek.- W końcu w domu!!- wytarłam sie i przebrałam w sweter pod którym schowałam gaz pieprzowy i jakiś scyzoryk. Bo wątpie żeby mnie nie szukał a pierwszym miejscem będzie właśnie mój dom.
Zeszłam na dół i rzuciłam się w strone chłopaków. Zszokowani przytulili mnie grupowo, a od Lukeya dostałam buziaka w policzek. Zobaczyłam Isaac'a. Podeszłam do niego i z całej siły kopnęłam w krocze. Rzuciłam się na niego i biłam pięściami do nieprzytomności. Na koniec scyzorykiem wycięłam mu duże A na wewnętrznej stronie ręki. Wstałam z niego i schowałam scyzoryk. Obróciłam sie w strone zdziwionych chłopaków
- To wy nie wiecie?!?
- O czym?!- spytał Luke
- On jest wspólnikiem Jack'a.
- Jack'a??
- No jak on ma...- pstryknęłam palcami-Zamęt!!- prawie krzyknęłam
- Chłopcy, wiecie co robić- powiedział Dylan
- Skąd masz scyzoryk?!-spytał Ethan
- Ukradłam Jack'owi i gaz pieprzowy też.- uśmiechnęłam sie - Dobra.zanim on tu przyjedzie mamy kilka godzin, więc trzeba coś wymyślić bo nie chce zostać jego żoną i ścigać się na wyścigach
-Żoną!?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top