Rozdział XVIII
###Zdjęcie Jack'a w mediach###
Perspektywa Jack'a
- Który to?- spytałem dziewczyny, wskazała mi palcem na mojego największego wroga. Nie zwracając uwagi na dziewczyne podeszłem do niego i zaciągnąłem na tyły willi
- Puść mnie gówniarzu!!- wydarł się
- Gówniarzu??-spytałem z kpiną- Gówniarzami są twoje pieski które nawet nie umią cię upilnować.- widziałem jak jego twarz zbladła- Co? Boisz się? Już nie jesteś taki cwany co?
- Znajdą mnie zaraz
- Właśnie zaraz- uśmiechnąłem się i zacząłem zabawe- Myślisz. że. ona. jest. dziwką?.- mówiłem pomiędzy uderzeniami- Co!?!?!!!- krzyknąłem i z całej siły przydusiłem do ziemi- Miłych snów- ostatecznie uderzyłem go w ten paskudny pysk i odeszłem zostawiając go ledwo kontaktującego
Zacząłem szukać mojej jędzy pomiędzy gośćmi. Odkręciłem się dookoła własnej osi i wyciągnąłem telefon. Wybrałem numer Toma i czekałem aż odbierze
-Poszukajcie Abi
- Chyba widziałem jak wychodzi
- Kurwa!- syknąłem
Rozłączyłem się i wybiegłem z willi, obeszłem ją całą i zrezygnowany ruszyłem w stronę auta. Wsiadłem i przyjrzałem się w lusterku, dziewczyna spała wtulona w tego pchlarza. Wysiadłem i wyciągnąłem z bagażnika koc, okryłem jej drobne ciało i powoli odjechałem do domu.
Zaniosem ją do mojej sypialni i przykryłem szczelnie kordłom. Wróciłem po tego kundla który ważył chyba z piędziesiąt kilo i zaniosłem go do Justina
- Musisz mi pomóc- spojrzałem na szczeniaka
- A co ja do kurwy nędzy weterynarz??- powiedział pretensjonalnie
- Poprostu zajmij się nim
Perspektywa Abigail
Rozejrzałam się dookoła własnej osi, wokół mnie była tylko mgła. Trzęsącymi dłońmi wyciągnęłam telefon i próbowałam odblokować. Rozładowany. Zrobiłam krok w przód robiąc huk jakby słoń stanął na dach jakiegoś domu. Ktoś szarpnął mnie do tyłu za włosy i zaśmiał się złowieszczo. Znam ten śmiech. Odwróciłam głowe i ujrzałam chłopaka z bronią wycelowaną w moją skroń. Zrobił krok w przód i zerwał moje ubranie. Stałam jak słup nie mogąc się ruszyć. Zdjął mój stanik i scyzorykiem zaczął kreślić wzorki nie zostawiając ran. W oddali zobaczyłam Jake zbliżał się do nas z bronią w ręce.
Krzyczałam i prosiłam by tego nie robił, chłopak wycelował pistoletem w moją głowę
- Abi!!- krzyknął
- Nie rób tego, nie!!!- poczułam mocne uderzenie
Gwałtownie poderwałam się do góry patrząc na Jack'a który stał nade mną. Wstałam z łóżka i wbiegłam do łazienki. Zamknęłam się na zamek i spojrzałam w lustro. Uderzyłam w nie z całą siłą i wzięłam jeden z kawałków do ręki. Schowałam go za szafką na wszelki wypadek i usiadłam na podłodze. Popatrzyłam ma moją ręke a następnie na drzwi. Jack walił w nie jak oszalały i wydzierał się że mam otworzyć
- Wyłaź!!!!- krzyknął głosem którego nigdy wcześniej u niego nie słyszałam i nie chciałam. Podeszłam powoli do drzwi i gdy już miałam otworzyć oberwałam nimi i wleciałam do wanny mocno uderzając głową o kafelki
- Kurwa!!!!- wydarłam się pod wpływem bólu- Co ty zrobiłeś!!!???
- Nic ci nie jest?- wyjął mnie z wanny i zaniósł do łóżka. Zamknęłam oczy, ciężko oddychając
Jack wyszedł a po chwili znów był w pokoju. Miał ze sobą bandaże i lód. Opatrzył mi ręke, oraz głowe i przyłożył lód do polika. Jękłam cicho. Spłoszyłam tym trochę Jack'a bo odruchowo odsunął ręke. Po chwili jakby się opamiętał, zostawił mi lód i wyszedł z pokoju.
Perspektywa Jack'a
Wyszłem z jej pokoju, po chwili usłyszałem wycie psa. Wszedłem do gabinetu Justina i usiadłem na krześle. Obserwowałem jak opatruje łape psu a potem ściąga ze szpitalnego łóżku
- Możesz go wziąć!-powiedział, podeszłem do kundla i wziąłem na ręce. Zaniosłem go na dół gdzie moi ludzie go nakarmili.
Perspektywa Abigail
Odłożyłam lód na szafke obok łóżka i zawzięcie zaczęłam gapić się w sufit. Wzdrygnęłam gdy ktoś przekręcił klucz w drzwiach, spojrzałam w tamtym kierunku i wyszczerzyłam oczy do granic możliwości. Chciałam już wstać ale moja głowa mi nie pozwalała
- Wzięłeś go!!!- pisnęłam z radości. Nie wiem dlaczego ciesze się przy moim oprawcy. Nie ufam mu. Nie ma bata bym kiedykolwiek zaufała
- Taa, narazie jest zmęczony tak jak ty idź spać- mruknął
- Połóż się obok mnie- co ja powiedziałam... nie to tylko myśli.. nie!!!!!!! Chłopak uśmiechnął się łobuzersko i pozbył się swojej koszulki razem z spodniami. Zawiesiłam wzrok na jego idealnie wyrzeźbionym torsie i przyjrzałam się każdemu mięśniowi z osobna.
- Chcesz zdjęcie??- spytał prychając
- Tak- nie wiem co mówie, chłopak zdziwiony uśmiechnął się i położył obok mnie. Przyciągnął do swojej klatki piersiowej i mocno przytrzymał
- Nie uciekne- szepnęłam aby poluzował trochę swój uścisk, ale tak się nie stało
- Nie mam pewności- mruknął ziewnie
- Nie masz
- No właśnie, idź spać
- Poluzuj trochę uścisk- chłopak zaśmiał się ale trochę poluzował swoje ramiona- Dobranoc
- Dobranoc- zamknęłam oczy z nadzieją że zasne równie szybko jak on, ale jak pewnie się domyślacie tak się nie stało. Gdy on po chwili spał jak dziecko ja uważnie lustrowałam pokój a następnie jego twarz
Gdy byłam blisko snu usłyszałam jak powiedział to przez sen. ,, Jesteś dla mnie cenna Abi, najcenniejsza‘‘ po tych słowach zrobiło mi się cieplej na sercu. Nie wiem dlaczego. To mój porywacz, oprawca. Zrobił mi krzywde a jednak obronił przed innymi napaleńcami. Wziął psa z ulicy bo tego chciałam i aktualnie śpie w jego sypialni razem z nim w jednym łóżku, przytuleni do siebie
Rozdział nie sprawdzony. Mało czasu miałam ale go sprawdze i poprawie ewentualne błędy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top