Rozdział XVI


-Kto to Zamęt?- chciał mi odpowiedzieć gdy...

----- --------

- Ab... co ty tu jeszcze robisz??- warknął co Justina

- Nic takiego

- Zamęt nie kazał ci tu być, wyjdź- Tom podszedł do mnie i pomógł wstać, po czym posadził na łóżku

- Powiesz mi kim jest Zamęt??

- Zamęt to Jack

- Pasuje mu- prychnął cicho

- Idź spać, dopóki Jack nie wrócił

- On mało mnie interesuje- powiedziałam cicho, ale ostatecznie przystałam na jego propozycje i położyłam się spać

°°°°°°°°°°°°°°°°°°

- Obudź się!-usłyszałam głos Jack'a ale zamierzałam dalej udawać że śpie- Wiem że nie śpisz- warknął

- Znowu chcesz mnie pobić??-spytałam i podniosłam się na łokciach

- Moge to zrobić, ale wole byś coś zjadła,.zażyła leki i nasmarowałam się maściami- mówiłam że jest bipolarny?

- Co masz do jedzenia??

- Sałatke owocową, ciasto czekoladowe i sok pomarańczowy- otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na tace obok mnie- Co nie spodziewałaś się??

- Ty tego też nie- wzięłam szybko widelec i nabiłam jakiś owoc. W mgnieniu oka wsadziłam go do buzi Jack'a i uśmiechnęłam sie zwycięsko

Ku mojemu zdziwieniu chłopak nie chciał mnie uderzyć ani nic, tylko z uśmiechem wyszedł z pokoju

- Ha!- wydałam z siebie dźwięk radości, zabrałam się za jedzenie sałatki a potem za ciasto i sok- Boże, zaraz wybuchne- jękłam

Drzwi się otworzyły a w nich pojawiło się dwóch facetów. Cofnęłam się pod ścianę i patrzyłam na nich z przerażeniem

- Hej skarbie!- odezwał się jeden

- Zostawcie mnie!!- krzyknęłam

- Nie denerwuj się tak

- Jack!!!!!Jack!!!!Jack pomóż mi!!!!!- krzyczałam jak opętana. Gdy zaczęli się zbliżać wstałam i obmyślałam plan jak im uciec.- Czego chcecie??

- Zabawy młoda- powiedział jeden z nich

- Proszę bardzo- obaj rzucili się w moją stronę jak wygłodniałe psy, rzuciłam się na brzuch i prześlizgnęłam pod ich nogami. Gdy ja wastawałam oni wpadli na ściane

Wybiegłam z pokoju zostawiając ich w tyle. Zobaczyłam przed sobą wściekłego Jack'a. Pewnie myśli że mu chce uciec. Rzuciłam się na niego i wtuliłam w jego umięśniony tors.Chłopak wyraźnie zaskoczony tym co przed chwilą zrobiłam nie przytulił mnie od razu tylko o jakiejś chwili

- Gdzie się wybierałaś co??

- O..oonii- wskazałam na drzwi, drżącą ręką i pociągnęłam go za sobą

- Mów po ludzku- syknął

- Dwóch twoich ludzi chciało.. chciało mnie zgwałcić

- Dorwe ich nie bój się, zwołam wszystkich a ty mi ich pokażesz

**********

Tak jak powiedział tak też zrobił, zaprowadził mnie do pokoju w którym każdy stał pod ścianą, od razu zauważyłam te dwójke i podeszłam, najpierw do jednego i z całej siły walnęłam w polik, z drugim postąpiłam tak samo i odeszłam do Jack'a

- Już wieszzz..- spóściłam wzrok na moje palce i próbowałam pochamować łzy

- Wyjdź stąd, Tom czeka na ciebie przed drzwiami- warknął nie przyjaźnie i wypchnął mnie za drewnianą powłoke.

- Huj- warknęłam stojąc już po za pomieszczeniem, usłyszałam obok śmiech kilku osób. Odwróciłam głowe  i popchałam całą trójke na ziemie.

Gdy oni próbowali wstać ja uciekałam w strone wyjścia. Nie powiem że to był plan idealny ale w jakimś stopniu pomógł mi uciec. Wbiegłam na jakąś droge której wcześniej nie widziałam. Usłyszałam że ktoś za mną biegnie, przyspieszyłam kroku, nawet nie odwracając się. Gdy ktoś strzelił moje serce stanęło a ja zaczęłam się dusić. Okropnie rozbolała mnie głowa i gardło, biegłam dalej nie zwracając większej uwagi na to. Po chwili poprostu upadłam i nie wstałam. Moje nogi odmawiały posłuszeństwa, próbowałam wstać ale to było na nic. Zobaczyłam Jack'a i Toma, obaj byli zdenerwowani ale to Jack miał broń. Zobaczyłam jak celuje we mnie a potem jedyną rzeczą jaką pamiętam jest ciemność

Perspektywa Jack'a

- Macie mi coś do powiedzenia?!- wrzasnąłem do tych trzech idiotów leżących na ziemi

- Uciekła- wymruczał Tom

- Kurwa!!!!- krzyknąłem na cały głos- Tam zbieraj dupe, trzeba ją złapać. Suka nauczy się posłuszeństwa

Obaj wybiegliśmy z domu. W oddali było widać tą głupią żmije
- Tam!!- krzyknąłem i zacząłem biec w jej stronę, dziewczyna przyspieszyła

- Nie dogonimy jej- powiedział Tom, wyciągnąłem broń i wystrzeliłem w powietrze, Abigail zaczęła się dusić. Po chwili upadła a ja zwolniłem bieg

Podeszłem do niej razem z Tomem i wymierzyłem w nią. Strzeliłem. Zła decyzja

Perspektywa Abigail

Powoli zaczynam wracać do siebie, choć za każdym razem gdy tylko ktoś tu wchodzi zamykam oczy by nie widzieć tych krzywych mord. Znowu. Ktoś wszedł do mojego pokoju i wyszedł. Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechnitego Jack'a. Przybiłam sobie mentalną piątke i zacisnęłam oczy

- Otwórz oczy- nakazał

- Nie chce

- Chcesz dostać za nieposłuszeństwo??- otworzyłam szybko oczy i spojrzałam na niego. Obok niego stał...stał... nie to nie prawda on taki nie jest

- Ty??-spytałam

- Hej Abigail

- Ale, skąd ty?...

- Jestem w tej branży Abi

Następny rozdział gdy zobacze zainteresowanie

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top