Rozdział 33
-Ja chcę taką z orzechami.-powiedziałam, łapiąc w rękę tabliczkę czekolady.
-To weź dwie, bo ja też chcę.-powiedział Jack, szukając czegoś na półce.
-Idę na żelki.-mruknął Daniel.-Nie przepadam za czekoladą.-westchnął i zniknął za zakrętem.
Wyszłam dzisiaj ze szpitala i postanowiliśmy zrobić pidżama party, jak ogłosił wczoraj Corbyn. Nadal zastanawiało mnie, dlaczego Seavey ignorował Dianę. Uznałam, że zapytam go teraz, kiedy reszta zajęta jest zakupami.
-Zaraz wracam.-oddałam Zach'owi wózek sklepowy do ręki.
-Gdzie idziesz?-zapytał Jonah, marszcząc brwi.
-Idę do Daniela po żelki.-uśmiechnęłam się do brata i ruszyłam do alejki ze słodkim.
Brunet stał naprzeciwko półki z żelkami i myślał o czymś zawzięcie. Podeszłam do niego po cichu i położyłam mu rękę na barku. Chłopak podskoczył lekko, ale gdy zobaczył, że to ja uśmiechnął się lekko.
-Mam do ciebie sprawę.-powiedziałam, krzyżując ręce na piersi.-Czemu ignorowałeś ostatnio Dianę?-zapytałam prosto z mostu.
-Nie ignorowałem.-westchnął ciężko.-Planujemy po prostu tą niespodziankę dla Jonah i byłem lekko zajęty.-spuścił głowę.
-Powinieneś jej to wytłumaczyć, bo się martwi.-wyrzuciłam ręce w powietrze.-Jacy wy wszyscy jesteście nie ogarnięci.-pokręciłam zrezygnowana głową.
-Dobra, nie gadaj tylko wybieramy te żelki.-uśmiechnął się, przywracając oczami.
Po chwili zaczęliśmy się kłócić, które bierzemy. Ostatecznie wygrałam i wzięliśmy takie urocze misie. Zadowolona ze swojego wyboru ruszyłam do Jack'a, który został wrobiony w trzymanie wózka.
-Mam żelki.-pomachałam mu paczką przed nosem, a potem wrzuciłam do koszyka.
-Super.-uśmiechnął się lekko, a potem spojrzał przed siebie.
-Coś się stało?-zapytałam, widząc smutek chłopaka.-Jesteś jakiś dziwny.-dodałam, wślizgując się pomiędzy wózek, a chłopaka.
-Nie mam coś dzisiaj humoru.-powiedział i westchnął cicho.-Wiesz co by mi go poprawiłoby?-zapytał po chwili.
-Nie mam pojęcia.-uśmiechnęłam się do niego, kręcąc przecząco głową.
-Przytulas.-oznajmił, rozkładając szeroko ręce.-Będzie mi mniej smutno.-dodał, uśmiechając się lekko pod nosem.
Wtuliłam się w chłopaka, przypominając sobie nasze wspólne wyjście w Missouri. Pamiętam, że dzień po były moje urodziny i chłopcy zaśpiewali mi świetną piosenkę.
-Jack?-zadarłam lekko głowę do góry.-Ja serio byłam na takiej wysokości?-zapytałam niespodziewanie.
-Chodzi o Paryż, czy Missouri?-zapytał uśmiechając się lekko.
-Missouri.-powiedziałam, przechylając lekko głowę w bok.-Jakim cudem ja tam weszłam?
-Byłaś ze mną.-wzruszył ramionami, wypuszczając mnie z uścisku.
-Jak skończyliście te przytulasy to chodźcie pomóc nam z napojami.-powiedział Corbyn, wychylając się zza jednego z regałów.
-Ja nie skończyłem, ale możemy pomóc.-stwierdził Jack, zamykając mnie pomiędzy wózkiem, a nim.
Położy głowę na moim barku i poszliśmy do alejki obok. Chyba tym wspomnieniem poprawiłam mu troszeczkę humor.
***
Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakiś horror znowu. Nie mogłam już na to patrzeć, więc postanowiłam udać się do kuchni po coś do picia.
-Gdzie idziesz?-szepnął Jack, kiedy próbowałam wstać z kanapy.
-Po coś do picia do kuchni, zaraz wracam.-posłał mu uśmiech, który odwzajemnił i wrócił do filmu.
Weszłam do kuchni i wyjęłam z lodówki sok pomarańczowy. Usiadłam przy wyspie kuchennej, wyjmując z kieszeni spodni telefon.
Akurat w tym momencie na ekranie pojawiło się moje zdjęcie z mamą, czyli do mnie dzwoni.
-Hej mamuś.-powiedziałam, przykładając słuchawkę do ucha.
-Córcia mam dla ciebie wiadomość.-powiedział poważnym tonem.
-Jaką?-zapytałam, biorąc do ręki szklankę, żeby się napić.
-Musisz wyjechać we wrześniu na wymianę między szkolną.-zachłysnęłam się sokiem.
-Al-le jak to?-zapytałam, jąkając się lekko.-Przecież nie zostawię Jonah, ani Jack'a. Ja nie chcę zostawić nikogo z nich.-zrobiło mi się strasznie przykro.
-Przepraszam skarbie, ale musisz wyjechać do Wielkiej Brytanii.-powiedziała ze smutkiem w głosie.-Masz ostatni miesiąc z chłopakami, pogadamy jutro kocham cię.-powiedziała i rozłączyła się od razu.
Powoli odłożyłam telefon na blat i spojrzałam przed siebie. Czułam napływające łzy i zaczęłam cicho szlochać. Został mi ostatni miesiąc z moimi przyjaciółmi, bratem i chłopakiem.
Schowałam twarz z dłonie i podparłam się łokciami o blat. Nie mogłam uwierzyć, że będę musiała zacząć wszystko od nowa. Nowi przyjaciele, nowa szkoła i jeszcze nie wiem na jak długo.
-Nicole?-usłyszałam czyjś głos za sobą.-Wszystko w porządku?-poczułam rękę na moim barku.
-Nic nie jest w porządku Zach.-spojrzałam na bruneta, ocierając łzy.-Jestem z wami ostatni miesiąc.-dodałam.
-Nie możliwe.-powiedział cicho.-Nicki nie możesz nas zostawić.-chłopak przytulił mnie mocno.
-Niestety wyjeżdżam we wrześniu na wymianę do Wielkiej Brytanii.-mruknęłam w jego koszulkę.
-Musimy powiedzieć reszcie.-powiedział i zaczął ciągnąć mnie do salonu.
Weszliśmy do salonu, a Herron zapalił światło i zatrzymał film.
-Co się stało?-zapytał zmartwiony Corbyn, patrząc na mnie z kanapy.
-Wyjeżdżam za miesiąc i nie wiem na ile.-powiedziałam cicho.-Mama mi przed chwilą powiedziała.
Chłopcy wstali z kanapy i przytulili mnie razem. Jack został na kanapie i patrzył na swoje dłonie. Wydostałam się z ich uścisku i podeszłam do chłopaka. Usiadłam obok niego na kanapie i przytuliłam się do niego.
-Sprawimy, że zapamiętasz ten miesiąc na zawsze.-chłopak objął mnie o pocałował w czoło.
Popatrzyłam na resztę, a oni przytaknęli na jego słowa. Uśmiechnęłam się do nich i wskazałam ręką, żeby do nas dołączyli. Wszyscy usiedliśmy na kanapie i siedzieliśmy wtuleni w siebie, przypominając sobie wszystkie nasze najlepsze wspomnienia.
××××××××××××××××××××××××××××××
Mam do was ważne pytanie.
Chcecie drugą część tej książki?
Jako taki pomysł mam tylko nie wiem, czy będziecie dalej chcieli czytać historie chłopaków i Nicole.
Ciężko mi to przychodzi, ale pojawiać się będą już ostatnie rozdziały...
Także, czekam na waszą decyzję i do następnego, wasza Crazy'erka!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top