1.
Kiedy tego dnia rano opuszczałam dom, czułam że coś będzie nie tak. Przeczucie to się pogłębiło kiedy po przymusowym zostaniu po lekcjach weszłam do mieszkania. Nie rozbrzmiewało nucenie mamy, która robi kolację, ani dźwięki ulubionego serialu babci z telewizora. Zdjęłam buty I przeszłam kilka kroków do przodu.
- Hailie? Jesteś tutaj? - zapytałam dość głośnym szeptem. Nie wiem czemu, ale mówienie normalnym tonem wydawało się nieodpowiednie.
- Blo? To ty? - Głowa mojej bliźniaczki wyjrzała z naszego pokoju. Rozpoznawszy mnie, przybiegła sie przytulić. Zaraz się odsunęła, pamiętając że nie przepadam za czułościami - tak się cieszę że tu jesteś.
- Gdzie są mama i babcia? - zapytałam delikatnie zaniepokojona. Zdjęłam krótką, puchową kurtkę, oczywiście czarną i usiadłam na małej kanapie, przykrytej babcinym kocem w róże. Hailie usiadła obok mnie i stresciła co się wydarzyło. W skrócie to babcia zemdlała i mama pojechała z nią do szpitala.
- Już dlugo ich nie ma, zaczynam się martwić - kończy mówić moja siostra.
- E tam, nie bój żaby. Oglądamy coś? - zapytałam, chcąc pocieszyć małą. Jesteśmy bliźniaczkami, ale to ja jestem o 5 minut starsza.
- możemy, jak chcesz - stwierdziła Hailie. Oznaczało to że chce obejrzeć, ale tylko jeśli będę jej towarzyszyć
- to wybieraj film - mówię idąc do kuchni - herbatę czy kakao? - krzyczę z tego pomieszczenia
- Kakao! - odkrzykuje po chwili. Czyli jest bardzo źle. Zazwyczaj woli herbatę, kakao jest zarezerwowane na naprawdę poważne momenty.
Robiąc napoje, zastanawiam się. Nigdy nie łączyła mnie szczególna więź z matką, a Hailie była ulubioną wnuczką babci. Ja zawsze zostawałam z tyłu. Jednak tym razem coś było nie tak. Jeżeli ten skrzat mówi że długo ich nie było, to naprawdę długo ich nie było. Rozlega się pukanie do drzwi.
- otworzysz? - krzyczę do siostry. Słyszę jak zsuwa się z kanapy i otwiera drzwi. Słyszę jakieś przytłumione głosy, po czym nawoływanie Hailie.
- Już idę - odkładam puszkę z kakao do szafki i idę do drzwi. Widzę w nich policjantkę, blondynkę z rozjaśnianymi włosami do ramion - dzień dobry - mówię lekko zdziwiona i staje przed Haillie. Pewnie chodzi o to grafitti co namalowałam z paczką
- czy to Hailie i Blossom Monet? - pyta kobieta
- jeżeli chodzi o to grafitti to zapewniam że.. - zaczynam ale policjantka mi przerywa
- nie o to chodzi. Może wejdziemy? - pyta łagodnym tonem, który mnie zawsze denerwuje. Czuję się wtedy jakby mnie traktowali jak dziecko. Zaciskam palce na futrynie.
- mówi pani czy mam panią wyprosić? - pytam z nutką ostrości w głosie. Haillie cały czas stoi za mną.
- Dobrze, skoro nie to nie - wzdycha funkcjonariuszka - chodzi o to że... - robi kolejną przerwę. Kiedy już mam ją wyprosić nagle mówi te słowa - wasza matka I babcia umarły.
- n-nie - odzywa się Hailie zza moich pleców - p-pani kłamie. Albo to jakiś żart. NIECH PANI POWIE ŻE PANI ŻARTUJE - jej głos wchodzi na coraz wyższe noty.
- Tak mi przykro - szepcze kobieta. Nagle czuje przypływ gniewu.
- zamknij się już kobieto - sycze wściekle i odprowadzam siostrę do pokoju. Policjantka idzie za nami, chodź jej o to nie prosiłam. Kładę Haillie na jej łóżku, a kiedy udaje jej się zasnąć, wychodzę. W salonie wyłączam telewizor i siadam w fotelu. Wskazuję funkcjonariuszce, ktora nadal tu jest, by siadła w drugim.
- A wiec? - pytam. Widząc niezrozumienie na twarzy kobiety, dodaję - jak to się stało?
*
Przez następną godzinę blondynka opowiada jak to się stało. Sednem sprawy jest to, że jakiś pijany kierowca uderzył w auto naszej matki, pozbawiając życia ją i babcie. Pod koniec jej opowieści pojawiają się pracownicy opieki społecznej. Policjantka wychodzi, a ja budzę Haillie i miła pani z opieki społecznej, z rudymi, kręconymi włosami, próbuje nam pomóc się spakować. Jej Włosy są praktycznie takie same jak naszej matki, więc Hailie wybucha płaczem znowu, a w moim wnetrzu rośnie ten mroczny kryształ, pełen agresji. Wyprowadzam pracownice i na korytarzu szybko wyjaśniam co się stało. Zżera mnie ciekawość dlaczego mamy się pakować, jednak mam priorytety. Kiedy jako tako uspokoiłam moją bliźniaczkę, weszła inna pracownica, młoda dziewczyna, w krótkich, czerwonych włosach I septum w nosie. Biła od niej energia dziwaczki, przez co poczułam do niej sympatię. Uśmiechnęłam się do dziewczyny życzliwie i wyjaśniła nam, że jakiś nasz przyrodni brat, Vincent Monet, będzie naszym opiekunem prawnym. Mieszka ze swoim rodzeństwem(kolejnymi 4 braćmi) w USA, więc zaraz po pogrzebie się tam przeprowadzamy. Hailie zdaję się to ignorować, jednak w moim wnętrzy rośnie kamień gniewu. Nie dość, że właśnie straciliśmy jedyne krewne z którymi sie zadajemy, to jeszcze mamy opuścić nasz dom od..od zawsze?! Momentalnie tracę wszelką sympatię do kobiety i pakuję resztę drobiazgów w ciszy. Moje ulubione ciuchy, plakaty z filmów i seriali, kilka kosmetyków, które używam na codzień, przypinki z flagą dumy lesbijek, małe flagi w barwach postępowej flagi LGBT+ i flagi lesbijek. Biorę jeszcze mój ulubiony kubek i zamykam walizkę. Hailie bierze jeszcze swoją flagę sojuszniczą, którą jej kupiłam jak byłyśmy na paradzie równości w Londynie, swój kubek I kilka zdjęć rodzinnych.
*
Następnego dnia odbył się pogrzeb. Jak przystało na małe miasteczko, już koło 10 dostaliśmy przez Facebooka mnóstwo kondolencji. A raczej Hailie dostała. Żaden z moich 'przyjaciół' nie odezwał się do mnie. Na pogrzeb przyszło mało osób, głównie sąsiadów. Jako że to nasi sąsiedzi finansowali uroczystość, obyło się bez stypy. A tk sknery. Samolot (lot pierwszą klasą, wow) mieliśmy dopiero na 15, wiec mieliśmy jeszcze jakaś godzinę. Siedziałyśmy na sofie, a raczej ja siedziałam, Hailie się na mnie zdrzemnęła, już bez narzuty, którą dziewczyna spakowała do walizki. Materiał był w brzydkim odcieniu zieleni i nieprzyjmy w dotyku. Chodź koc nie był najładniejszy, był przynajmniej wygodny. Wyciągnęłam telefon.
Grupa 'Zjeby trzymają się razem'
Ta co nie lubi kutasów: siema ludzie
Kutas nr. 1: co chcesz?
Przewróciłam oczami. Och, Justin, ty to zawsze taki jesteś
Party animal: a ty nie powinnaś nwm plakac w poduzke
Dlaczego Jess też jest taka niemiła?
Ta co nie lubi kutasow: o co wam chodzi?
Psychol: N wazne, co chcesz?
No, przynajmniej na Charliego mogę liczyć
Ta co nie lubi kutasów: mam jakiegos przyrodniego brata w stanach i tam sie przyprowadzam
Zjebka co nie może się zdecydować: no. Wreszcie.
Ta co nie lubi kutasów: co wy pierdolicie? Co cie napadlo Cara?
Dlaczego nawet moja dziewczyna jest niemiła? Już zaczynam pisać kolejną wiadomość kiedy nagle:
Użytkownik Zjebka co nie może się zdecydować usunął(ęła) cię z 'Zjeby trzymają się razem'
No nie. Moi przyjaciele?! Co się stało z naszymi weekendowymi wypadami do Londynu?! A nocne wyprawy po kebaby?! Próbuje się dobić do każdego z nich, ale wszyscy mnie zablokowali. W przypływie złości rzucam telefonem o ścianę. Jest cały rozwalony, ale to mnie nie uspokoiło. Idę do kuchni I tłukę szklanki. Tak gdzieś w połowie się uspokajam. Na szczęście Hailie nadal śpi. Sprzątam po sobie i wtedy przychodzi po nas pracownik z opieki społecznej, twierdzadz że już musimy iść. Budzę siostrę i jedziemy na lotnisko.
Uff, rozpisałam się. Em no cóż więcej.
A już wiem. Postepowa flagą lgbt to ta tęczowa z trójkątem, a sojusznicza to ta czarno-biała z tęczowym trójkątem.
Więc tyle
Bajos
Xx, Radioaktywna cytryna
1143 słowa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top