Rozdział 3

Pov.Peter

Siedziałem w warsztacie dokańczając swój projekt. A tak właściwie nie swój, tylko pana Starka, ale ja na podstawie jego opisu słownego skonstruowałem i zbudowałem to cudeńko.

Był to reaktywator.

Tak, ten reaktywator.

Pewnie się dziwicie, dlaczego zbudowałem reaktywator, skoro pan Stark nie żyje? A no po prostu byłem ciekaw czy potrafię go odwzorować i zbudować i czy będzie on tak dobrze działał.

No i po części mi się udało.

Po części, dlatego, że go zaprojektowałem i zbudowałem, ale nie sprawdziłem i go chyba już nigdy nie sprawdzę, czy on działa.

Sam ostatnio zastanawiałem się czy nie zamienić sobie takie zwykłego serca na takie cudeńko. Ale teraz stwierdziłem, że skoro i tak nie długo ma się ulotnić, to nie będzie mi on już więcej potrzebny.

Tak więc, reaktor wylądował u mnie w kostiumie spidermana , "tak na wszelki wypadek, gdybym jednak zmienił zdanie".

W między czasie zdążyłem też już się spakować, na przybycie Deadpoola. Większość ciuchów, w tym też strój spidermena ( bo czemu by nie), trochę jedzenia i trochę gotówki oraz kartę, ponieważ zrobiłem sobie osobne konto w banku pod fałszywym nazwiskiem Billy Watson i tam przelałem określoną przeze mnie kwotę.

Trochę mi głupio, że wykorzystałem trochę pieniędzy pana Starka, no ale cóż. Inaczej się pieniędzy teraz nie dorobię.

Poszłem też w końcu do pani Pepper i powiedziałem ( zgodnie z prawdą), że jestem już zmęczony tą pracą i czy by mogła w końcu przejąć zarządzanie. Widziałem, że już chyba do siebie doszła, więc załatwiłem szybko tą sprawę, żeby jak odejdę praca pana Starka nie poszła na marne.

I równo tydzień później Deadpool zaatakował.

Zaczął od mieszkańców miasta i to nagrali dziennikarze i póścili do telewizji, dzięki czemu avengersi dowiedzieli się o tym niemal od razu i zwołali zbiórkę w salonie.

Natasha szybko się ubierając rzuciła do mnie :

- Peter, wskakuj szybko w ten swój strój i wychodź jako pierwszy! My zaraz cię dogonimy!

Idealna okazja żeby się ulotnić. SUPER.

Tak więc pobiegłem do swojego pokoju, przebrałem się w strój spidermana, zarzuciłem plecak na plecy i wyskoczyłem przez okno.

Oczywiście nie zamierzałem walczyć.

Kiedy tylko dotarłem do Queens, wpadłem w jakiś zaułek, ubrałem się w swój wcześniejszy strój, kiedy ostatni raz odwiedzałem to miejsce i wyszedłem.

Postanowiłem stać tu i gapić się w wielki ekran na ulicy, skąd była nadawana relacja na żywo z bitwy.

Mój klon zginie. Jestem tego pewien.

Ponieważ, mój klon pochodził jeszcze z czasów kiedy to ja nie ćwiczyłem jeszcze z avengersami i nie byłem tak dobrze wyszkolony jak teraz.

Na miejsce już przybyli avengersi i oczywiście mój klon.

Zaczęła się niezła walka.

Deadpool nie wiadomo skąd wytrzasnął sobie nanotechnologię ( ale słabą, jeśli chodzi o jakość) i teraz strzelał nią do avengersów.

Po którymś razie trafił i cała drużyna, zwaliła się na ziemię,a mój klon widząc to rzucił się na pomoc swoim przyjaciołom.

Walka z Deadpoolem przeniosła się do budynku, z którego tylko wydobywały się huki i wylatywał kurz. 

W końcu budynkiem wstrząsnęło i zawalił się.

Ze środka wyleciał tylko Deadpool.

Mój klon tam został.

Avengers widząc to od razu się pozbierali i rzucili się do budynku, nie zważając na uciekającego Deadpoola.

Ja stwierdziłem, że poczekam w tym zaułku jeszcze chwilę i popatrzę na telewizor, żeby zobaczyć upragnioną wiadomość, że spiderman nie żyje.

Bo dopiero wtedy, mój plan dobiegnie końca i będę mógł zacząć spokojnie swoje nowe życie i nikt więcej nie będzie przeze mnie zagrożony.

C.D.N. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top