umieram o 2 nad ranem


Krew w moich słabych żyłach pędzi niczym woda w korycie rzeki płynącej w dół stoków gór do ich podnóży, aby następnie pokonać odległość dzielącą ją od morza, do którego ma zaraz wpaść. Ale zamiast tego szkarłatna ciecz ulatnia się ze mnie wypływając na brudną podłogę, znajdując tam swoje miejsce, zamiast w moich naczyniach krwionośnych i sercu, które z sekundy na sekundę spowalnia swój rytm, tym samym nie dostarczając potrzebnego tlenu oraz pożywienia wszelkim, obumarłym już, komórkom mego wiotkiego jak gałęzie wrzosu na wietrze ciała. Wykrwawiam się. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top