6

Pov: Harry
Gdy zobaczyłem jak jay upada na podłogę wybuchnołem śmiechem tak samo jak reszta naszej tymczasowej paczki.
Gdy tylko chłopak podniósł się z podłogi zaczęliśmy szukać tego po co przyszliśmy chodziliśmy tak po salach jednak nic nie mogliśmy znaleść poza jakimiś nudnymi eksponatami mal już chciała mówić żebyśmy się z tąd zbierali jednak zamilkła w momencie gdy weszliśmy do sali z żeźbami ich rodziców całą czwórka stanęła jak wryta w ziemię. Stali tak chwilę w ciszy jednak po krótkim czasie zaczęli się odzywać.
E-mama?...
J-morderca...
C-już nigdy nie zapomnę o dniu matki...
Mimo iż wszyscy już się ogarneli mal dalej stała w miejscu wpatrując się w rzeźbę diaboliny.
H-różdżki tu niema więc idziemy szukać dalej.
J-tak jasne choćmy...
E-okej...
C-mal no choć
M-zaraz do was dołączę
///Tim skip 15min///
H-chodzimy tak od dłuższego czasu może zamiast chodzić jeden za drugim rozdzielimy się i poszukamy osobno
M-harry ma rację każdy idzie osobno będzie szybciej.
Gdy wszyscy się rozdzielili udać w lewo albo w prawo ja poszedłem dalej do przodu weszłem do jakiejś sali ktura była zamknięta i miała na drzwiach kartke z napisem "zakas wstępu obiekt pilnie strzeżony" wszedłem do środka bo myślałem że ten obiekt pilnie strzeżony to różdżka ale się myliłem gdy tylko znalazłem się w środku zobaczyłem żeźbę mojego ojca A dookoła pełno jego broni zamkniętych w szklanych "pudłach" oraz małą replikę statku. Gdy spojrzałem na posąg mojego ojca przeszły mnie ciarki A do głowy wruciły wspomnienia dnia w kturym wyjechalem z wyspy.
{Wspomnienia Harrego}
(Kh-kapitak hook)

H-dlaczego ja mam jechać z bandą tych debili!? Co ja takiego zrobiłem!?

Kh-harry...

H-nie może z nimi jechać ktoś inny naprawdę!!? Żygać mi się chce na sama myśl o nich A mam z nimi spędzić niewiadomo ile czasu!? Ty sobie kpisz???

Kh-HARRY...

H-czy "krulowa" idiotyzmu diabolina nie mogła se znaleść jakiegoś naiwniaka ktury by z nimi pojechał!?

Kh-ZAMKNIJ SIE DO JASNEJ CHOLERY TY NIC NIEWARTY PAJACU!!!!!
Po tych słowach ojciec uderzył mnie w twarz.
Kh-JEDZIESZ Z NIMI PONIEWASZ DIABOLINA POPROSIŁA O POMOC WIEC NIE MASZ TU NIC DO GADANIA SMARKACZU!

H-...wybacz ojcze...

Kh-no tak lepiej...zanim pojedziesz ustalmy sobie jeszcze jedno szczeniaku.

Gdy ojciec wypowiedział te słowa zaczą mnie dusić

Kh-jesli schszanisz te zadanie...jedyne jakie ci kiedykolwiek powierzylem...i przez Ciebie nie wrócicie tu z różdżka...to obiecuje Ci ty nic niewarty smarku że gdy tylko znajdziesz się spowrotem na wyspie to przekonasz co naprawdę znaczy słowo zdenerwowany i że już nigdy nie ujrzysz światła dziennego...zrozumiano?

H-. . .

Kh-zadałem ci pytanie!!

H-t. . .ta. . .tak. . .ojcze. . .

Kh-świetnie A teraz zejc mi z oczu!
Ojciec puścił mnie przez co upadlem na ziemię prubując zaczerpnąć powietrza gdy tylko udało mi się złapać oddech oraz jakimś cudem stanąć na własnych siłach czym prędzej uciekłem z kajuty mojego ojca. I udałam się w miejsce kturego nikt na tej zasranej wyspie nie zna A tam oparłem się o jakieś drzewo starając się uspokoić jednak nie udało mi się i teraz tak długo jak zazwyczaj jestem odważny nieczuły i niewzruszony poprostu jak wyprawy z emocji tak teraz już nie wytrzymałem i zalałem się łzami jednocześnie ciesząc się że ojciec mnie nie widzi bo gdyby to zobaczył pewnie zrobił by mi coś gorszego on uważa że mężczyzna ktury płacze to nie jest mężczyzna tylko nieudacznik.
{Koniec wspomnienia}
Wzdrygnołem się na to wspomnienie muszę przyznać mój ojciec nie jest może najleprzym tatą na świecie A wręcz jednym z najgorszych ale zawdzięczam mu życie oraz to co potrafię. On nie zawsze taki był...No przynajmniej nie dla mnie kiedyś był miłym troskliwym i kochającym ojcem oraz mężem A za rodzine był w stanie poświęcić życie...jednak zmieniło się to po śmierci mojej matki w tedy tata znienawidził mnie poniewasz jak to on często mówił kiedy patrzy na mnie widzi ja poniewasz tak bardzo przypominam mu mamę A co z tym idzie dzień w kturym została zabita...od tamtej pory wszystko się zmieniło mój ojciec stał się potworem nawet dla mnie A ja stałem się zimnym i nieczułym potworem.
M-Harry choć znaleźliśmy...HARRY...harry halo żyjesz?
H-...
Na twarzy dziewczyny pojawiło się zmartwienie gdy zauważyła w czym utkwiony był mój wzrok.
M-harry posłuchaj...okej wiem nie jesteśmy przyjaciułmi...ale wiem jak to jest gdy rodzic traktuje Cię jak nic niewartego śmiecia i...
Na chwilę zamilkła zupełnie jagby chciała się upewnić czy ja wogule jej słucham.
Słuchałem i to dokładnie każdego jej słowa jednak nie potrafiłem na nią spojrzeć
M-...i...I jeśli kiedykolwiek...kiedykolwiek będziesz chciał...no wiesz pogadać czy coś to...to ja mam czas i sprubuje ci pomuc okej?
H-...
M-harry?
H-nie potrzebuje twojej litości.
PO wypowiedzeniu tych słów wyszedłem z sali kierując się do reszty tam ujrzałem to czego szukaliśmy...
///Tim skip po powrocie///
Świetnie nie dość że zmarnowałem jakieś 2 godziny to jeszcze wracamy bez niczego no cóż spróbujemy innym razem ale musimy obmyślić plan
Be-co wy robicie na korytarzu A tej godzinie?
H-a co Cię to? Przeciesz my cie nie interesujemy!
Be-chcialam was przeprosić więc poszłam do waszego pokoju ale nikogo nie było więc poszłam do dziewczyn ale tam też było pusto A teraz nagle wracacie o tak późnej porze cali poobijani coś się stało?
J-nie nic...
C-emmm...wiesz jest puźno więc może...
H-pogadamy jutro A teraz sie przesuń bo marnujesz nasz czas.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top